Za mało czasu upłynęło od pierwszej serii, żeby nazwać to odgrzewanym kotletem. Może będę nazwany rasistą ale to moja subiektywna opinia.... wątek z (afroamerykańską? - nawet nie wiem jak napisać, żeby nie podpaść, ciemnoskórą?) Jarl jest wepchnięty na siłę nie wiem po co. Można go po prostu zignorować bo jest wepchnięta historia, która to wyjaśnia i można ją akceptować jako fikcje albo i nie. Natomiast to jest tylko mały szkopół, który jednym sie spodoba drugim nie. Natomiast na słabym poziomie jest wszyskto inne. Fabuła jest denna i jakby bez pomysłu. Jeden z głównych bohaterów przybywa do norwegii i jest istnym terminatorem wśród wikingów... a nie jest jakimś przywódcą czy zaprawionym wojem. Przybył sobie do norwegii z grenlandii i napierdala 5 wojów na raz. Podobnie jego towarzyszka, która zabija berserka w sytuacji w której powinna być bez szans. Oczywiście nie mówie, że podobnych rzeczy nie było w pierwotnej serii ale były mniej kłujące w oczy, było ich mniej i były lepiej zmontowane. Nie sposób zauważyć też róznicy w muzyce. Wcześniej mieliśmy oryginalne podejście, muzyka mogła sie podobać lub nie ale była bardziej unikatowa. Teraz mam wrażenie jakby była bardziej komercyjna, zrobiona przez kogoś kto nie obsłuchał się w muzyce nordyckiej. Nawet mam wrażnie, że into jest zerżnięte z netflixowego wiedźmina i ktoś kilkoma suwakami w jakimś programie zmienił fragmenty.