Moim zdaniem bardzo sympatyczna postać, nie rozumiem dlaczego ludzie narzekają, że był zmienny. On był ciekawy świata, podobnie jak Ragnar. Było sporo mądrych dialogów między nimi. Kiedy Athelstan pytał go o zwyczaje jakie panują w ich świecie, Ragnar powiedział, przecież teraz to twój świat. Niektórzy chyba uważają, że powinien zażarcie bronić swojej wiary, ale to jest w nim właśnie super, że nie był fanatykiem z klapkami na oczach, z nastawieniem, że moja racja jest najmojsza. On myślał. Kto myśli musi czasem zmienić zdanie. Cenił przyjaźń Ragnara, jednocześnie kochał przepisywać księgi, tęsknił za swoim dawnym domem i życiem, dlatego nie mógł łatwo zdecydować gdzie zostaje. Zresztą prawie każdy go lubił i chciał u siebie.
On wiedział, że Chrześcijaństwo nic nie znaczyło dla wikingów, oni mieli swoje dawne wierzenia. Jego wątpliwości czy Chrystus czy Odyn jest Bogiem są zrozumiałe, przecież obydwoje byli bogami dla pewnej grupy ludzi. Kto miałby mieć rację?
To było ciekawe, jak relatywne są wszystkie rzeczy w które wierzymy i uznajemy za normalne.
Tak więc narzekania na tą postać są dla mnie dziwne, ponieważ od początku czułam, że tak z nim będzie. Inaczej serial byłby głupawy, gdyby nie było postaci łączącej te dwa światy. Mogliby się tylko zabijać, a tak przynajmniej doszło do wymiany poglądów, które dawały dynamikę wydarzeniom. To, że się nawrócił na chrześcijaństwo jest logiczne, to była kultura w której się wychował, kultura wikingów była czymś co poznał i zaakceptował, ale ciągnęło go w stronę tego co dla niego autentyczne, bliskie. Zderzenie z czymś obcym jest ciekawe, ale na dłuższą metę wywołuje szok kulturowy i powraca się do tego co się zna. Także, postać od początku do końca mądrze wymyślona.
Mi nie przeszkadzała jego zmienność. Potrafił szanować obie religie, nawet dostrzegał w nich podobieństwa, podczas gdy inni wyznawcy tylko nawzajem się mordowali.
Jego postać była chyba specjalnie po to, żeby w świecie wikingów znalazł się ktoś obcy - jak widz - i żeby taki Ragnar musiał mu tłumaczyć rzeczy oczywiste dla reszty wikingów.
Bardzo podobał mi się w pierwszym i drugim sezonie. Najpierw przemiana z mnicha z tonsurą, w habicie, czytającego świętą księgę co wieczór w wikinga nieustępującemu innym na polu bitwy, wymachującego siekierą i noszącego bransoletę. A w drugim przemiana na odwrót - powrót do spokojnego życia i habitu, przepisywania ksiąg. Tęsknił za tym, będąc u wikingów. Wśród chrześcijan tęsknił za życiem w Kattegat.Wciąż nie mógł się zdecydować, kktóry świat wybrać. Strasznie podobał mi się motyw z krzyżykiem i bransoletą. U wikingów nosił zawsze swój krzyżyk, nawet w Uppsali i to uratowało mu życie. Natomiast w Anglii, kiedy chrześcijanie przybili go do krzyża, miał na ręce arm ring i patrzył na bransoletę przypominając sobie Ragnara i resztę zamiast modlić się do swojego boga.
Był wychowany w kulturze chrześcijańskiej i był szczęśliwy, dopóki nie poznał Ragnara, który pokazał mu inny świat. Potem już życie mnicha nie wystarczało naszemu mnichowi. Wśród wikingów był naprawdę szczęśliwy. Pasował tam. Nawet mając wątpliwości w kwestiach religi. Dlatego liczyłam, że mnichu pozostanie wikingiem :(. Zdenerwowali mnie jego nawróceniem. Było takie na siłę. I jeszcze wyrzucenie bransolety. I wszystko po tym, jak Ragnar wyznał mu miłość.