Ten znak niedowierzania stąd, że jest niemożliwym, abym tak się strolił, żeby KIEDYKOLWIEK oglądać te "arcydzieła sztuki filmowej", ALE Z KAŻDĄ SERIĄ, Z KAŻDYM ODCINKIEM coraz bardziej pojmuję, dlaczego ludzie, którzy już wyrośli z "Bolka i Lolka" tak bardzo gardzą tą szmirą! Ta afektowana "gra" (jak "spiewy" Violetty Villas) konunga Ragnara albo Flokiego (że o innych nie wspomnę) sprawia, że wstyd mi, że to oglądam (i golę się z zamkniętymi oczami!), ale, qrwa, wytrwam (mam nadzieję - jeszcze tylko 10 odcinków) i... a... I tak już zbytnio się zagłębiam w to...coś...
PS Pisząc "szmira" miałem na myśli "operę mydlaną"...