jestem w połowie odc. i wiem, że to nie do końca na temat, ale moim głównym wrażeniem jest - ależ ten koleś od odbierania mocy jest powalający ;)... a odc jest calkiem spoko, chociaż moim ulubionym 3 serii pozostaje ten o Curtisie :)
Jak dla mnie pomysł świetny, wykonanie też bardzo dobre i w tym sezonie to chyba najlepszy odcinek.
Zgadzam się. Nic w tym odcinku nie trzyma się kupy (jedno wielkie nieporozumienie).
Taka tragedia że po obejrzeniu obniżyłem ocenę serialu do 5 i dałem 1 samemu odcinkowi chociaż nigdy nie oceniam poszczególnych epizodów na filmweb.
Nie chce mi się wymieniać błędów odcinka bo są tak porażające że chyba tylko idiota ich nie zauważy.
A ja się nie zgodzę z moim poprzednikiem, jak dla mnie kupy się to trzyma. Uważam, że odcinek był mega od samego początku z Kelly rzucającą tekst "f***ing natzis" do końcowego streszczenia znajomym co właśnie robiła! Jeden z moich ulubionych.
Odcinek według mnie był bardzo ciekawie zrobiony i wymyślony. Prędzej czy później jakieś nawiązanie do mocy przenoszenia się w czasie i próby "naprawienia" historii musiało się pojawić, może tylko ta komórka dzięki której Hitler wygrał woje była zbyt naciągana i to chyba będzie jeden z największych błędów do jakich nawiązuję ziomello? Ale mimo tego, to nie film dokumentalny ani historyczny, tylko serial fikcyjny.
Są błędy, ale cóż. Ja nigdy nie zwracam uwagi na luki w fabule czy inne takie rzeczy.
No przeciez skas musieli wziasc moc przenoszenia w czasie, zeby w przyszlosci dac ja Simonowi. Bo przeciez on sie cofnie. I to byl calkiem niezly sposob na wprowadzenie tej mocy. Nie wiem, czy w ogole zauwazyliscie, ze to juz nie bedzie ten sam Simon, tylko z innej rzeczywistosci. Tej ze spaprana, i naprawiona rzeczywistoscią. Ten odcinek zmienia sens bardzo wielu poprzednich.
Ja tez tak myslalem, Ze w tym wiezieniu dostanie, i ze to on odkreci cala hece z faszymem.
Serial potrafi zaskoczyc, a to dobrze.
dla ścisłości, ta moc to jest moc cofania czasu, cofa się wszystko, każda osoba, gdyby Simon ten z przyszłości miał tą moc to przenieśli by się z nim wszyscy , natomiast Simon przeniósł się sam, to znaczy że moc którą będzie posiadał Simon to będzie podróż w czasie, a nie cofanie czasu. To całkiem inna moc.
Mącisz, to nie jest żadna "moc cofania czasu" jak powiedziałaś(eś). Staruszek cofnął się w czasie sam, a jego działanie spowodowało całkowitą zmianę późniejszych zdarzeń .Po tym, jak został dźgnięty nożem wrócił do swojej teraźniejszości, która była już całkiem inna niż powinna być. Nie wiem skąd pojawił Ci się pomysł cofania w czasie wszystkich osób. Przecież nie widzimy naszej ekipy "cofniętej w czasie", tylko żyjącą w alternatywnej rzeczywistości (teraźniejszości).
Nie, nie, nie. Cofnął czas do okresu wojny, a to że nie widzimy ekipy w tym momencie świadczy o tym, że jeszcze się przecież nie urodzili. Jest różnica pomiędzy cofaniem czasu a cofnięciem się w czasie. Gdyby staruszek przeniósł się w czasie, a potem wrócił do rzeczywistości, zmieniło by się tylko to że jest wojna, natomiast on cofnął czas i wszystko zaczęło się od nowa kształtować, między innymi dlatego ekipa się nie zna, Kelly na początku nie wie kim jest koleś który odbiera moce, a Simon nie zna Alishy. To jest ta sama moc którą miał Curtis, niejednokrotnie powtarzał słowa "cofnąłem czas" a nie "cofnąłem się w czasie". Kojarzysz scenę, w której Curtis przenosi się do przyszłości, stoi na dachu w stroju superbohatera i podchodzi do niego Nikki? w tej scenie on nie wie kim ona jest ale ona go zna, gdyby przeniósł się w czasie, w ogóle by się nie znali, bo nie doszło by do ich spotkania. On przesuwał czas, a to jest całkiem inna moc którą posiadał Simon z przyszłości
"simon jak juz tu ktos powiedzial na pewno wezmie moc cofania SIE w czasie, a curtis nie moze odzyskac swojej mocy, zreszta, cofanie czasu byloby bez sensu, wiec pewnie bedzie umial wskrzeszac, czy cos takiego."
"Simon nie dostanie mocy Curtisa, po pierwsze jego moc dostal dziadek co chcial zabic hitlera,a pozatym ta moc dziala inaczej Simon przeniósł sie "caly" a nie tylko wstecz do wlasnego umysłu. Możliwe jest tez, ze ktos go przeniósł."
wypowiedzi niektórych użytkowników
Nie chce mi się dyskutować na temat kontinuum czasoprzestrzennego, bo to jest temat rzeka.
z resztą dobra, gdy Simon przeniósł się w czasie było 2 Simonów, ten z przyszłości i teraźniejszy, a gdy Curtis przesuwał czas był on jeden w danym momencie, nie było nic żę gdzieś tam jest Curtis z przyszłości i ten który cofnął czas więc to całkiem inne moce! Sami zobaczymy w przyszłych odcinkach.
Dziękuję, dobranoc
Salvamee, Twoje późniejsze posty uświadomiły mi, o co Ci chodzi... I faktycznie to są dwie róże moce (albo dwa aspekty jednej, ale nie sądzę). Nikike tak szybko urwała dyskusję, ale chyba nie zauważyła, że masz rację :). Cofam czas - czyli np. ponownie jestem w jakiejś sytuacji z przeszłości; nie ma w tym samym czasie mnie z przeszłości i mnie z przyszłości, jest jedna osoba (vide Curtis). Cofam się w czasie - wracam do jakiegoś wydarzenia, ale jako obserwator samego siebie (Simon).
Tylko wciąż nie mogę zgodzić się z jednym: "Gdyby staruszek przeniósł się w czasie, a potem wrócił do rzeczywistości, zmieniło by się tylko to że jest wojna". Rozumiem, że uważasz, że ekipa znałaby się jak dawniej, tylko żyliby w innych warunkach, tak? Ja natomiast twierdzę, że w obu przypadkach większe ingerencje w przeszłości mają wpływ na nowe ukształtowane przyszłości.
No i widzę pewną nieścisłość - jeżeli staruszek cofnął czas to sam temu cofnięciu powinien podlegać (jak Curtis wracał do przeszłości, to był tym Curtisem z przeszłości jedynie posiadał świadomość tego z przyszłości), tzn powinien wrócić do swojego dzieciństwa i spróbować zabić Hitlera w warunkach, które wtedy temu sprzyjały (np. podczas jakiegoś wiecu, czy czegoś takiego). Jeśli cofnął czas, z oczywistych względów nie powinien mieć też przy sobie telefonu. Więc to przemawiałoby jednak za tym, że staruszek posiadał moc Simona, nie Curtisa i - wedle Twojej nomenklatury - nie cofnął czasu, tylko cofnął się w czasie.
Wiem, że to wszystko to tylko czysto hipotetyczne założenia, ale czemu by sobie o tym nie podyskutować. :)
"Tylko wciąż nie mogę zgodzić się z jednym: "Gdyby staruszek przeniósł się w czasie, a potem wrócił do rzeczywistości, zmieniło by się tylko to że jest wojna". Rozumiem, że uważasz, że ekipa znałaby się jak dawniej, tylko żyliby w innych warunkach, tak? " - tak mi się wydaje, że tak powinno być,,,
Jeżeli chodzi o Curtisa to nie wiadomo do końca jak to było, przenosił czas w małych odstępach więc nie można zauważyć czy był starszy czy młodszy, może to działa tak że osoba która przesuwa czas się nie zmienia, no ale nie wiem.
"Więc to przemawiałoby jednak za tym, że staruszek posiadał moc Simona, nie Curtisa" Jest to też możliwe, ale gdy staruszek przed pomnikiem cofa czas pokazane są obrazy w jego oczach, jak wszystko się przesuwa, gdy Curtis cofał czas też były pokazane jego oczy i obrazy w nich,,,
Staruszek na pewno posiadał moc Curtisa, w ostatnim odcinku 2 sezonu kiedy wrócili do Setha po swoje moce, powiedział on Curtisowi, że nie może dostać z powrotem swojej, ponieważ oddał ją jakiemuś Żydowskiemu staruszkowi, który powiedział, że chce się cofnąć w czasie i zabić Hitlera. Myślę, że to właśnie o tego staruszka chodziło.
Kto nie oglądał, uwaga, SPOILERY!
Jak dla mnie odcinek świetny. Takie oderwanie na chwilę od fabuły przewodniej. Genialne ujęcie wątku Kelly/Seth (rozmowa pod koniec odcinka mnie rozwaliła :D ).
SPOILER !
jak dla mnie to przez cały czas oglądania myślałam sobie ' co to ma byc ' , ale końcówka ! Kelly skopała Hitlera i zwinęła mu telefon , MISTRZ! haha
błędy pewnie są, ale jak dla mnie to nie zmienia faktu, że oglądało się całkiem przyjemnie, chociaż muszę przyznać, że to chyba jak na razie najgorszy odcinek tej serii. Miejmy nadzieje, że to ostatni taki, bo na początku miałam trochę wrażenie, że twórcom powoli kończą się pomysły.
Co oczywiście też nie zmienia faktu, że kocham ten serial.
A mi się podobał. To prawda, był niemal całkowicie odcięty od całej historii Misfits, ale pokazał Kelly od innej strony [która swoją drogą uległa niesamowitej przemianie od sezonu 2]... w tym momencie jest to dla mnie najbardziej uczuciowa, skłonna do poświęceń i odważna postać w serialu. W 1 i 2 sezonie niespecjalnie za nią przepadałam, teraz jest jedną z ulubionych postaci.
Chociaż też jest prawdą że nie trzeba było organizować całej farsy z II wojną światową żeby pokazać osobowość Kelly.
Jeden z największych błędów to fakt że nawet gdyby Hitlerowi jakimś cudem udałoby się wykorzystać technologię z telefonu komórkowego do wygrania wojny [!] to w czasach współczesnych, kiedy toczy się akcja serialu miałby... 122 lata, jeśli dobrze liczę. Pozdrawiam.
A w którym momencie było powiedziane, że Hitler jeszcze żyje w czasach współczesnych?
No dajcie spokój, w dzisiejszych czasach by wybyli połowę ludzkości... Zajęli sie ludźmi z mocami, a murzynów traktowali jako ludzi do roboty. Tak zapewne by było... Jak woły pociągowe...
Uwaga spojlery, a co ma być jak tytuł brzmi: "co sądzicie o 4 odcinku", możesz mnie oświecić?
Bardzo fajny ten odcinek.Chyba jeden z najlepszych.Kurator swoim wyglądem i zachowaniem bije rekordy.Kelly natomiast stała się moją ulubioną bohaterką.Trailer następnego epizodu zapowiada się nader interesująco.
Jak dla mnie najlepszy odcinek sezonu. Zrobiony z rozmachem, świetną muzyką (powalająca, bije na głowę muzykę z niejednego kinowego hitu), dobrymi dialogami. Świetny sposób na rozwinięcie wątku Kelly i Setha. Zrobił na mnie równie dobre wrażenie, jak najlepsze odcinki poprzednich sezonów. Rudy'ego było mało, mało mówił i był jakiś taki stonowany - o wiele lepszy efekt niż długie monologi w stylu Nathana, które Rudy'emu po prostu nie wychodzą (chociaż ogólnie to uważam, że sposób, w jaki Rudy irytuje, jest zamierzony - dzięki temu o wiele bardziej lubi się drugie ja Rudy'ego, w każdym razie ja tak mam), choć poza tym go lubię.
Kelly zawsze była najlepszą postacią w serialu, wcześniej jeszcze tylko Nathana można było wyróżnić. Robert Sheehan niesamowicie wyraża emocje, bardzo lubiłam jego mimikę. Coś jak aktor grający Cooka w Skins, może i w inny sposób, ale podobnie oddziałuje na oglądającego. Po prostu czuje się, że postać naprawdę wierzy w to, co robi i mówi i że jej zachowanie nie jest wymuszone. Wprawdzie takich aktorów jest wielu w Brytanii (w przeciwieństwie do Ameryki), ale między innymi ci dwaj naprawdę zapadają w pamięć.
A, i słabo rozumiem argument na to, że odcinek się nie podobał. Że niby oderwanie od fabuły przewodniej, wątek z kosmosu? A gdzie wy tu macie normalne wątki? Jaki wątek nie jest w tym serialu z kosmosu? Może bycie z dziewczyną jako facet i jednocześnie bycie zdradzanym przez tą dziewczynę z samym sobą pod postacią kobiety? A może dziesięciokrotne cofanie się w czasie, żeby naprawić jedną rzecz, gdyż za każdym razem okazuje się, że jakiś szczegół został pominięty i coś było nie tak? Czy może cofanie się w czasie żeby uratować swoją dziewczynę, żeby mogła się zakochać w przyszłym tobie, żebyś przeszły ty mógł w przyszłości stać się przyszłym tobą, który cofnie się w czasie? A może zaczarowywanie ludzi, żeby byli młodymi dewotami, nie pili, nie bawili się, tak naprawdę nie korzystali z życia, tylko nosili różowe cardigany (ost. odc 2 sezonu)? Ludzie, tu wszystko jest z kosmosu.
A wątek przewodni? Co tu jest wątkiem przewodnim? Jak na razie wszystkie odcinki spajają próby Simona mające na celu stać się przyszłym sobą oraz dokładne poznawanie nowych mocy bohaterów, a także dynamicznie rozwijający się wątek Setha. A co mamy w tym odcinku? Otóż odnalazła się moc pozwalająca cofać się w czasie, ba, znalazła się w bardzo ciekawy, spektakularny sposób, a mocy tej może potrzebować Simon. Rozwinął się (nawiasem - świetny) wątek Kelly i Setha, po raz pierwszy ani przez chwilę nie brakowało mi Nathana. Ten odcinek był powiewem świeżości. Gdybym w tym epizodzie po raz kolejny zobaczyła, jak smarują ten okropny plaskaty dach czarną breją, to by mnie chyba trafiło. Zobaczenie postaci w nowych rolach było bardzo ciekawe. A że fabuła nie była jakoś koniecznie historyczna? To serial, nie musi być kalką historii (której zapewne i tak nie znamy do końca), ma być dobrą rozrywką - a ten odcinek z pewnością był.
Nie chodzi mi o to, żeby przekonać osoby, którym się nie podobało, że ma im się podobać i kropka, nie. Po prostu spójrzcie na to z innego punktu widzenia. W końcu coś innego. Według mnie to nie tak, że scenarzystom kończą się pomysły, zupełnie nie tak. Oni dopiero się rozkręcają. A że bez Nathana jest trochę poważniej... Dla mnie serial nic nie stracił. Nowy sezon jest inny, ale nie gorszy.
Btw, chciałabym zobaczyć Nathana i Rudy'ego w jednej scenie. Bardzo.
Co do Setha - tak nazywam gościa od mocy, nie chce mi się sprawdzać, czy tak się nazywa, bo późno i padam na twarz. W każdym razie chodzi o niego.
"Focking nazis" było epickie. Tak jak pomarańczowe kubraczki ze swastyką.
Chyba obejrzę jeszcze raz.
Hm, na pewno obejrzę jeszcze raz.
Według mnie odcinek był zajebisty! Ciekawy, nie rozumiem tłumaczeń że bez sensu, że w ogóle nie nawiązywał do Misfits. Właśnie dlatego był super. Kelly jest swietna i czekam z niecierpliwoscia na nastepny odcinek a koles od handlu mocami jest mega ciachem!:D
dzięki Ci za ten wpis! myślimy bardzo podobnie ;]
ja obejrzałam ten odcinek dwa razy pod rząd i na tym nie przestanę :p
Genialnie to wytłumaczyłaś ! I odcinek oczywiście pasował jak najbardziej ! Niejednokrotnie we wcześniejszych odcinkach było wspominane o użyciu mocy Curtisa w celu zabicia Hitlera, więc spodziewałam się, że Twórcy Misfits coś w końcu z tym zrobią, ale jestem zaskoczona w jaki sposób to zrobili ! :) Cała ta sytuacja z cofaniem się w czasie i cofaniem czasu skomplikowana, ale jak ktoś dokładnie ogląda to idzie się połapać. No i cała postać Kelly, którą uwielbiam coraz bardziej i jej "fokin nozist".. Wymiotka ! :D
Czy tylko mi się wydawało, czy zamrożony chłopak to ten sam, który zginął w pierwszym odcinku pierwszej serii?