Za każdym razem mnie zastanawia dlaczego skoro jest przyznanie do winy i pewność, że skazany jest winny to czekają z egzekucją tyle lat. Rozumiem, że od dożywocia jest możliwość odwołania lub wcześniejsza próba wyjścia po kilkunastu latach, więc żeby już nigdy nie wyjść dostają karę śmierci, ale czemu nie wykonuje się jej "od razu"?
Ktoś ma wiedzę w tym temacie?
Nie mam wiedzy na temat czasu jaki mija od wyroku do wykonania egzekucji, ale moim zdaniem to dobrze, że nie następuje to od razu. Pomyśl sobie jak musi się czuć osoba, która siedzi w takiej celi i "nie zna dnia ani godziny". To taka dodatkowa "ekstra" kara. Szybkie wykonanie kary śmierci byłoby w niektórych przypadkach "nagrodą" dla skazanego. Nie męczyłby się, nie rozmyślał nad tym co zrobił itd.
No tak, lepiej marnowac podatki na utrzymywanie takich chwastow... Jeszcze jesliby kazali im tyrac przy najgorszych mozliwych pracach, aby sie utrzymac w wiezieniu, to byloby ok.
Zdaje się, że w pierwszym lub drugim odcinku było lekkie napomnienie o tym, że niewadomo kiedy odbędzie się egzekucja skazanego, gdyż w kolejce jest około 100 osób. Z tego co zrozumiałem, to chyba działa to jakoś wybiórczo i kara śmierci może odbyć się jutro albo za klka lat. Tak oficjalnie jednak nie wiem jak to działa. Prócz podstawowech czynności prawnych, może jest jakiś priorytet odnośnie tego.
Też się nad tym zastanawiam i zaraz poszukam jakichś informacji na ten temat.
Rozumiem poniższe argumenty, ale byli w dokumencie też tacy, którzy czekali (czekaja nadal?) na egzekucje ponad 20, 30 lat... dziwne.
Co do samego dokumentu, to psychika ludzka to jedna wielka zagadka. Nie umiem pojąć, ale takie rzeczy się dzieją - straszne to.
Pomyślcie o wolnych miejscach w celach. Jeżeli cela jest wolna to zapewne nie zarabia.
Szybkie wykonanie wyroku to zapewne akt miłosierdzia i jestem za.
Męczenie skazańca czasem to sadyzm i to za moje pieniądze.
Zabija sie nie z nienawisci ale z konieczności.
Wy wszyscy sadyści i popaprańcy powinniście szczury przypiekac zywcem to by was ukoiło.
No tak, ale jeśli ktoś przyznaje się do zabójstwa i wszystko wskazuje na 100% winy i jeszcze zamiar, to chyba nie ma po co składać apelacji. Jak jej nie składa to mimo to czeka 30 lat. Rozumiem, że to ekstra kara, żyć w więzieniu bez opcji wyjścia, ale właśnie z drugiej strony jest koszt utrzymania. Wydaje mi się też, że to nie fair w stosunku do rodzin ofiar, które mogą czuć, że kara nie jest dopełniona i żyją wiedząc że taki morderca po prostu sobie żyje na ich koszt, mimo odebrania komuś życia na wolności.
Takie luźne przemyślenia