Najwyraźniej moja krwiożercza chec uczestniczenia w rzezi kompletnie się rozjechała z wizją Sheridana. Okazuje się że wystarczy szefa firmy specjalizującej się w mokrej robocie postraszyć w aucie jak z meczu wraca z córką i masz firme wykreśloną z równania... Chyba to tyle z wielkiej konfrontacji.
Za to dostałem sporo tego co lubię, kowboj kowboja kowbojem popędzał i sam Sheridan jako Travis. Facet który w parę minut sprzedał konia za 3 miliony dolców... Ktoś taki nie może być zwyczajnym randomem tylko Kowbojem przez duże K i z wielkimi cohones. I dokładnie tak go gra Sheridan.
Z końcówki mi wychodzi, że Duttonowie oddadzą ranczo Rainwaterowi za przysłowiowego dolka, zapłacą z tego tytułu podatek od dolka i wezmą je z powrotem. O ile im Rainwater je odda. Czy to może być tak proste?
A nie byłoby konfliktu, że jest mężem? :D nie znam tego prawa i niuansów ;) no i wtedy by nie było dramaturgii, że znowu muszą walczyć o to rancho przez kolejnych 5 sezonów, nie? ;)
Też nie znam aż tak prawa w USA, ale też nie wem czy w sensie formalnym Rip jest mężem Beth. On ma w ogóle jakieś dokumenty itp.bo jego historia też jest zagmatwana. Ale też przez to pewnie nie można by przepisać jemu tej ziemi. Zobaczymy co wymyślą.
nie mogli oddać Lloydowi, czy Ripowi (bez papierów) czy komukolwiek, bo państwo nadal by to wywłaszczało, nie byłoby ich stać na podatki, itp. jedynym rozwiązaniem było oddać to pod rezerwat.
A ja w szoku, że wymęczyłem kolejny odcinek o kompletnie niczym. Zlepek teledysków, przetkany przypadkowymi scenami.
Dokładnie, nie ma co się dziwić, że Costner wycofał się z tej głupoty. A postać Sheridana to jakaś parodia chyba.
Mega słabe te odcinki finałowe. Widać że chcą to dowlec bez wielkiego zaangażowania. Beth jest okropną postacią... Nie sposób jej kibicować. Jej wizerunek jest pełen zaprzeczeń. Wiecznie obrażona i napuszona. Niby mądra a zachowuje się jak obrażona i rozchwiana emocjonalnie nastolatka. Pierwszy raz ledwo zmęczyłem i oglądałem odcinek na 3 razy...
Postać Beth była interesująca w dwóch pierwszych sezonach z czasem stała się nudna, irytująca i męcząca na dodatek nieśmiertelna
Czy ja wiem czy taki słaby? Widziałem dużo gorsze. Ale nastawiałem się na o wiele więcej, tym bardziej że widziałem co Sheridan stworzył w finale drugiego sezonu Lioness. Z tym, że tu nie mamy tak naprawdę do czynienia z końcem serialu. To tylko koniec historii Duttonów w Montanie. Wybrzmiał w ciszy i spokoju tak jak ostatni odcinek 1883. Wątki pozamykano, ziemie trafiły tam gdzie trafić miały. Teraz jest opcja na kilka spinn-offów (Keycy i Monika to raczej pomysł na jakiś ślamazarny serial obyczajowy...), (Rip i Beth moga robić niezła rozpierduchę w nowym miejscu), (ranczo 6666 czeka na swój moment w tv). Chociaż ja nie wiem, czy chciałbym dalej to oglądać. Serial o kowbojach bez kowboi to jednak nie to. No chyba że te 6666. Ja kupuję to zakończenie.
Finał był po prostu solidny, nie mniej i nie więcej. Przewidywalny, ale inaczej się to po prostu skończyć nie mogło. Sprawnie domknięto wszystkie wątki i otworzono drzwi spin offom. Natomiast moje ogólne wrażenie po "5B" jest słabe. Zaznaczę, że "Yellowstone" nigdy nie należał do moich ulubionych seriali, więc cudów się nie spodziewałam, ale mimo wszystko... Czuć było, że scenariusz pisano na szybko, na przysłowiowym kolanie i odejście Costnera sporo zmieniło. Dostaliśmy więc dużo gadania, dużo grożenia palcem, jeszcze więcej gadania, parę grymasów Beth, śmiesznie mało Jamiego i mnóstwo czasu na zaspokajanie ego twórcy serialu. Kayce jak zwykle miotał się od prawa do lewa i nie licząc jednej sceny (która do całej budowanej przez 5 sezonów postaci pasowała mi jak pięść do nosa) był elementem zbędnym.
Jeszcze tylko mnie naszła taka refleksja. Wyobraź sobie scenę, w której Rip i Lloyd próbują wyrzucić Jamiego w kocyku na stacji kolejowej i wtedy... wkracza Rylen Givens z Justified i wtedy koniec i napisy ;) Ja bym się chyba okichał w pory na takie coś
„Sprawnie domknięto wszystkie wątki” - nie zgadzam się, dobrnęłam do końca wierząc, że Beth w końcu powie Ripowi, dlaczego nie może mieć dzieci, dwa razy rozmawiali wokół tego tematu, ale nigdy nie wytłumaczyła mężowi, co jest powodem bezpłodności… koniec końców obydwoje mieli udział w zabójstwie Jamiego, ale Rip nie wiedział, dlaczego Beth właściwie przez 5 sezonów dybała na życie brata… Wielka szkoda że reżyser nie domknął tego wątku.
Nie wydaje mi się, że ten wątek miał być kiedykolwiek rozwiązany. W sensie, żeby Beth kiedykolwiek miała powiedzieć Ripowi o aborcji/sterylizacji. Być może nie chciała go ranić mówiąc o tym, że mogli mieć dziecko, a być może bała się, że wtedy by odszedł. Plus obstawiam, że to jest potencjalny wątek na spin off ;) Jamie nabroił z kolei na tyle, że i bez tego co zrobił Beth, ta miała powody by go zabić.
Było wytłumaczone wszystkim widzom, ale nie było powiedziane Ripowi. Beth powiedziała mu, że nie może mieć dzieci, ale nie powiedziała dlaczego