Piękne wyłamanie się z powagi towarzyszącej większości odcinków, całkowite wyciągnięcie kija z d*py, autoironia level hard + specyficzne poczucie humoru i, co charakterystyczne ogólnie dla tego sezonu, przełamanie w kwestii puent odcinków, gdzie nie zawsze zakończenie jest podane czarno na białym (w końcu).
Bardzo ciekawa konwencja i chyba najlepszy odcinek 3. sezonu. Ale to musiał być zonk dla ludzi oglądających to w TV.
P.S. Oznaczam jako spojler, bo na pewno najlepiej będzie się to oglądać niczego się wcześniej nie spodziewając. ;)
Od samego początku do samego końca jest naprawdę mocno pociśnięte i pokombinowane, tak że naprawdę brawa za takie rozkminy, bo faktycznie podejście na luzie się bardzo tutaj sprawdziło. Ciekawe tylko, co się z Lordem stało. Ale w każdym razie odcinek wyborny.