Ciekawy odcinek. Gaston jak zwykle mistrz manipulacji i wyłudzania pieniędzy. Gyp popisówka
przy ludziach standard, coś czuję że tutaj jego kolega może teraz namieszać. Sprawa z Owenem
hmmm nie tak myślałem że to się potoczy ale + za tą akcje. Końcówka... nie wiem co o tym sądzić
oby się z tego telenowela nie zrobiła.
Tylko Richard :D jestem mu wierna od początku. Jest delikatny a zarazem silny. Marzenie każdej kobiety :) Mankamenty związane z urodą nadrabia charakterem. Mój ulubieniec! A Gyp...Gyp jest bardzo pomysłowy ;)
Nucky to kawał skur..., ale po tym odcinku marzy mi się by Harrow wkroczył ze swoim karabinem snajperskim i powystrzelał spaghettich :) Czułem że Owen zginie, bo nie wierzyłem że jego plan ucieczki z Margaret się uda. Nie sądziłem jednak że stanie się to w takich okolicznościach. Przez chwilę miałem wrażenie że Nucky wystawił Owena, że się domyślił, ale widać było że był zaskoczony przesyłką i reakcją Margaret. Popisówka Rosettiego niepotrzebna, ale może chodziło o to by pokazać że zrobił sobie wroga we własnym otoczeniu.
Ja u Gypa lubię ten dudniący głos, a Richard to Richard, na początku dziwnie się go oglądało po "Shrooms"
Mimo, że miało być już coraz lepiej to odcinek jakiś taki dziwny. Jak cały sezon zresztą...
To, że Owen poleci było wiadomo. To, że poleci w tym odcinku było wiadomo od rozmowy Luciano i Lansky'ego z Masserią. Szkoda, że zmarnowała się taka postać ale należało mu się bo puszczanie się z Margaret. Co zrobi ona? Strzelam, że skrobanka. A niech trafią się jakieś komplikacje i zginie przy okazji :D Nucky miałbymłodego Teddiego, którego wychowałby na gangstera lepszego od niego.
Interesujące jest to kto teraz będzie nowym egzekutorem Nucky'ego.
Harrow widać zaangażował się w sprawę z tą kobietą, co sprawia, że będzie mu o wiele trudniej podjąć decyzję o przystąpieniu do którejś ze stron. Zresztą po stronie Nucky'ego nie trzyma go nic. Prędzej załatwiłby Rossetiego z racji spóły z Gillian.
Van Alden, co on zrobi w tym wszystkim? Skuma się z Alem czy będzie wierny O'Banionowi? Cholernie mnie to ciekawi...
Akcja Meansa z kumplem Doherty'ego najbardziej mnie zaskoczyła ale żałuję, że to nie Means dostał kulkę. Nie, żebym go nie lubił ale to dodałoby dramatyzmu całemu sezonowi.
Margaret, zdaje się, że ma już kolejnego adoratora. Może on pozwoli jej uporać się z depresją. Tak czy owak kolejny odcinek to kolejny kwadrans dla niej, a dłużyzn dla nas. Jej szkółka niedzielna i hospicjum o tyle ciekawe, że ilustrujące zmiany obyczajowe tamtych lat. Ale romansidłom nie ma końca. Oby znowu Nucky nie wyhaczył kolejnej.
Harrow się włączy i stawiam na powody osobiste - może chłopak, może dziewczyna. Wiele wskazuje, że stanie po stronie Nuckiego: zmiennik Owena, brak powodów by uderzać we wspomnianą dwójkę. Oczywiście jest jeszcze kwestia przypadkowości.
Rossetti, jak na mój gust, po raz pierwszy miał powód do swojej gwałtowności. Tyle, że proporcje zachwiane tj kary do przewinienia biednego syna rybaka. Przy okazji wydaje się, że sobie stworzył w ten sposób "opozycję" - potencjalnego sabotażystę.
Van Alden pękł, to fakt. Ale trochę scenarzyści przesadzili. Nie zachował elementarnej ostrożności. Ja wiem, że są zwroty akcji i przemiany bohaterów, ale za dysonans jest za duży. Można zejść na złą drogą, ale instynkty ma się we krwi.
O'banion, jak wspominałem, jest historycznie skazany na porażkę. A ta cała akcja ma zatrzymać Aldena na dłużej i, przede wszystkim, zwiększyć rolę Capone w serialu.
Kończąc, odcinki 11 i 12 na pewno przyniosą więcej akcji. W końcu to epilog tego sezonu, a na końcu zawsze jest pompa.
Za śmierć Owena - szacun dla scenarzystów. Mocarna scena ze skrzynią, na dodatek nie kazali nam tego oglądać tak długo jak śmierci Jimmy'ego w poprzedniej serii. Kaliber bohatera wprawdzie rozmiar mniejszy, ale mimo wszystko mogli zrobić dramę.
Otrzeźwienie Nucky'ego w ostatnich dwóch odcinkach będzie tak gwałtowne, że aż nieprawdopodobne. Nagle mu się umysł wyostrzy jak nigdy dotąd. Ale nie ma się co spodziewać, że odniesie jednoznaczne i spektakularne zwycięstwo, jeśli w ogóle.
Kolejny dobry odcinek. Co do Owena, spodziewałam się tego, gdy Luciano sprzedał informacje Masserii o zamachu, a jak Margaret wyszła, gdy otwierali skrzynie już na 100% byłam pewna, że "znajdą" tam Owena. Bardzo dobrze, że się go pozbyto, irytował mnie w równym stopniu jak Kent.
Szkoda, że tak mało Van Aldena oraz Capone (scena z widelcem świetna ), ale Gyp wraz z łopatą wynagrodzili mi ten brak (oraz wątek z ciążą )
Cóż, z niecierpliwieniem czekam na ciąg dalszy, końcówka na pewno będzie spektakularna i energiczna.
Wieeeeeeeeeekla szkoda , że nie pokazzali egzekucjii Owena. Patrząc po twarzy niewidziałem zeby dostał kulkee nooo chyba ze z bokuu...bo kwi było tak dość dużoo... Kurde bardzo go polubiłem...( ale nie w scenach z Margaret) tylko w scenach gdzie były motywy mafijne. Jakoś razniej tak było jak był na ekranie ? teraz ? Najpierw Jimmy ,teraz on ... Richard będzie chyba jego nast. ochronierzem tylko pytanie...jaką korzyść będzie on miał z tego ? może osobiste porachunki w sensei zabicie tej jego nowej damy ??( chodz wątpie) no niewiem pożyjemy zobaczymy :) Ten serial to mistrzostwo świata. ps. Gyp ? szoda tego kuzyna co łopatą go zabił.. ale jedno jest pewnie Gyp skonczy marnie :]
Właśnie, skoro zdecydowali się nie pokazywać nieudanego zamachu, to mogli odrobinę usprawnić scenę ze skrzynią. Dużo lepszy efekt byłby, gdyby wróciła tylko głowa.
noo zgadzam się scena by była masakrycznie mocna !! Widać budżet filmu jest dużo , zresztą każda scena śmierci jest w tym serialu ganialna , wieć myśle ze odcięcie głowy nie powinno być problemem.
Ja też żałuję, że nie widzieliśmy sceny zamachu (oby wróciła w retrospekcji). Przecież ŁAŹNIA to fantastyczne miejsce na rozplanowanie ciekawej akcji. Pamiętacie może "Wschodnie obietnice" i scenę w łaźni właśnie?
Sam Nucky mówił do Owena, że "myślałem, że będzie to trudniejsze". Tak odparł na jego zapewnienia. A Owen, odważny! Ruszył sam na Maseriię. W dodatku na nie swoim terenie, miał chłop jaja. Ale niestety - umarł. Szkoda, lubiłem tego bohatera.
pomyslalem o tym samym, wtedy scena bardziej by wstrzasła, no ale pewnie twórcy chcieli być wierni też z historią i postacią Masserii ktory raczej nie odwalał takich numerów, natomiast gdyby Owen wpadł w ręce Gypa to pewnie wrócił by w skrzynce poćwiartowany na drobne kawałeczki
A moim zdaniem dobrze, że nie pokazali sceny jego śmierci. W ten sposób pokazali jak takie sprawy załatwiano - po cichu, nie wiadomo jak i gdzie jedyne pokazując światu efekt. Scen śmierci i egzekucji mamy w serialu bez liku, bardzo dobrze, że podjęli taką, oryginalną decyzję - szokującą, z lekką nutą tajemniczości.
Odcinek bardzo dobry. Gyp takim zachowaniem utwierdza mnie w przekonaniu, że szybko zginie. Nucky może żałować decyzji, że odmówił dla Chalkiemu. Ciekawe czy Sawicki przeżył? Ciekawe czy Harrow pomorze Nuckiemu?
A jak dla mnie odcinek był średni, poprzednie bardziej mi się podobały. Od razu wiedziałam, co będzie w skrzyni, i mimo że trochę będzie mi brakować Owena, to jednak nie było dla niego innej opcji ;) I ja osobiście uwielbiam Gastona Meansa, jedna z lepszych postaci tego sezonu. Aczkolwiek liczyłam na to, że skoro zgarnia taką grubą kasę za "sprzątanie", to będzie to robić z jakąś finezją, a nie za pomocą zwykłej broni ;p Poza tym za mało Nucky'ego, a Gyp już mnie trochę męczy. Jak dla mnie najlepsza scena tego odcinka to rozmowa Ala z Van Aldenem.
Aha, i nie rozumiem też zarzutów, że za mało jest "gangsterki". Ja bardzo lubię niektóre obyczajowe smaczki (poza tymi obecnymi z Margaret), jak np. o tym, jak wyglądały próby do spektaklu czy przesłuchanie do filmu (z tego powodu najbardziej żal mi odejścia Billy). Poza tym dzięki takim pobocznym kwestiom mamy okazję bliżej przyjrzeć się bohaterowi i zrozumieć jego motywy działania. Wydaje mi się, że w 1. i 2. sezonie te proporcje były podobne.
Pozdrawiam :)
Odcinek taki sobie jak cały sezon jednak dwa pierwsze podniosły wysoko poprzeczkę. Gaston najbardziej nie wnerwia grubas jeden. Za każdym razem jak coś pierdnie to nie dobrze mi się robi. Rossetim byłem zachwycony w pierwszym odcinku jak pojechał po żydku i nuckym :) Później również zachwycał, ale nie było takiej podniety jak w 1 epku. Przesyłka mistrzostwo nie spodziewałem się tego. Brakuje Jamesa Darmody i to bardzo. Najbardziej żałuję, że tak mało jest Capone. Jak dla mnie najlepsza postać tego serialu i ciekawie go widzieć na ekranie niestety bardzo rzadko, a wątek pomiędzy nim, a O'Banion można nieźle rozpisać. No nic jeszcze 2 odcinki oby były zakończone w dobrym stylu.
Serial jest o Atlantic City i Nucky'm, a nie o Chicago i Caponie. To tylko wątek poboczny dla urozmaicenia i imho jest go dokładnie tyle ile powinno być, chociaż źle w niektórych odcinkach całkiem z niego zrezygnowano. Zresztą, Capone doczekał się tylu różnych obrazów w kinematografii, że nie potrzeba kolejnych.
No i warto pamiętać, że w tym czasie w Chicago niezbyt wiele się dzieje - Capone powoli zajmuje miejsce Torrio, który szykuje się do emeryturki, rywalizacja z O'Banionem jeszcze nie ma zbrojnego charakteru. Każdy robi swoje interesy i tyle. Co tu pokazywać? Jak obija mordy kolejnym pionkom? Czy jak rozprowadza whisky?
Lepsze jest patrzenie na Nuckiego, któremu we łbie się pie...i od xx odcinków nie potrafi zlikwidować Rosettiego. Właśnie, dlatego ciekawsze by było pokazywanie Capone, O'Baniona częściej niż 3 odcinki (nie mówię o 50 min.) oraz A.R, Lucky i Meyer. Mam dość po raz kolejny rozmowy Nuckiego z Gastonem bo mnie ten wątek, aż drażni zwłaszcza postać tego grubego. Chalky White to już w ogóle poszedł w odstawkę (dopiero końcowe odcinki mają coś pokazać), Van Alden też raz na trzy odcinki, Harrow trochę lepiej bo co dwa. Co mnie obchodzą inne obrazy kinematografii o Capone? Zresztą o żadnym głośnym tytule nie słychać. Jest jakiś obraz z lat 90 albo powstał jakiś w tym stuleciu? Zresztą nie chcę słyszeć o jakiś zapomnianych filmach co może 10 użytkowników tego portalu słyszało o nich. Po prostu Stephen Graham odwalił tak dobrą robotę, że nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli.
Skoro masz dosyć głównego bohatera to dalsze oglądanie serialu jest chyba trochę bezcelowe, nie sądzisz?
>>"Zresztą nie chcę słyszeć o jakiś zapomnianych filmach co może 10 użytkowników tego portalu słyszało o nich."
Auu, to aż zabolało. Ocena jakości kina przez pryzmat jego popularności. Grzech dzisiejszego pokolenia.
Żaden film o Capone nie odniósł sukcesu, w ogóle o nich nie słychać. Co więcej żaden film o Alu nie ma nawet 1000 głosów co na fw rzadko się zdarza. Pewnie były to filmy niskobudżetowe klasy B, które są po prostu zapomniane i tyle. Dzisiejsze pokolenie no cóż pewnie sam się do nich zaliczasz, a uważasz się za jakiegoś emeryta, który chodził do kina w latach 50 :) Gdzie napisałem, że ocena + popularność = jakość? Zarówno na fm jak i imdb w rankingach pierwsze nawet 250 miejsc należą do filmów, które są po prostu popularne oraz są bardzo dobrymi, gdzie jest kilkadziesiąt tysięcy głosów i ja w tym nie widzę niczego złego. Jak ktoś chce oglądać filmy, gdzie na 10 000 osób może 5 oglądały to proszę bardzo.
Tak Nucky w tym sezonie nie błyszczy dał się w romans z aktoreczkę. Pierwsze odcinki były dobre (rozmowa ze złodziejami), ale tym dalej tym gorzej. Właściwie od momentu postrzelenia tego dzieciaka już nie istniał. Pierwsze dwa sezony były rewelacyjne, pojedynek pomiędzy nim, a Jimmy. Zasłużony złoty glob za pierwszy sezon. Tam miło było go oglądać teraz już nie powala. Zresztą większość osób Ci powie, że to aktorzy drugoplanowi stanowią o sile tego serialu. Capone, White, Elias, Harrow, wcześniej Munya i Jimmy, A.R, Luciano, Meyer, Van Alden, Torrio. To oni napędzają produkcję. Ciężko jest mi wymienić lepszy serial pod względem aktorskim, które teraz lecą. Oby Nucky zmądrzał bo po tym wypadku trochę mu odwaliło.
>>"Gdzie napisałem, że ocena + popularność = jakość?"
A gdzie ja napisałem, że to napisałeś? Napisałeś wyraźnie, że oceniasz filmy przez pryzmat ich popularności i przykładasz wagę do takich pierdół jak to ile osób je ogląda, albo czy zostały "zapomniane" przez szarą, pozbawioną jakiegokolwiek gustu masę.
Żaden film z Capone nie odniósł sukcesu? A doskonali "Nietykalni" z De Niro w roli Ala? Pierwotna wersja "Scarface'a" też bazowała na jego historii.
Co do reszty - nie bardzo wiem po co streszczasz mi bieżący sezon uzupełniając to własną, subiektywną oceną, ale ok.
"przez szarą, pozbawioną jakiegokolwiek gustu masę."
Jak to przeczytałem to niedobrze mi się zrobiło. Czy ja należę do takiej grupy? Ty do jakiej należysz? Jesteś jednym z wielu "znafców" na FW co? Śmiechu warte.
Chyba jasne jest, że większość obejrzy coś co jest popularniejsze, nie zawsze lepsze niż te, o których słyszeli tylko koneserzy kina, którzy oglądają 1000 filmów rocznie.
On zapewne należy do kolorowej masy z wyrafinowanym gustem, który ogląda Stroszka przynajmniej raz w roku.
Mam dla Ciebie złą wiadomość - tak, należysz do tej grupy. Ja też. I gościu niżej też. Po prostu w ogromnej grupie odbiorców, jak np. użytkownicy Filmwebu zdecydowaną większość (tak jak wszędzie) stanowią idioci. Wybacz brzydkie określenie, ale lepszego nie znajduję. To nie jest nic strasznego, czy niezwykłego, na pewno też to zauważyłeś - chociażby przy okazji wyborów.
Dlatego jakikolwiek ranking, uśredniający wszystkie głosy owej grupy jest pozbawiony wartości i jedyne co przedstawia to ranking najpopularniejszych filmów wśród masowego odbiorcy. Czyli pomija całą masę bardzo dobrych obrazów, które z różnych względów nie są szerzej znane. Dlatego właśnie posiłkowanie się rankingami z FW czy IMDB, bazowanie na liczbie głosów czy widzów jak to zrobiłeś wyżej uważam za co najmniej głupie. I wiele przez to stracisz.
Co z tego czy dany film oglądają wyłącznie koneserzy, czy owa pozbawiona gustu masa w przypadku kiedy film jest dobry? Tak, jasne jest, że większość obejrzy coś co jest popularniejsze. Tylko czy naprawdę warto opierać się na guście (a raczej jego braku) tej większości?
"Tak, jasne jest, że większość obejrzy coś co jest popularniejsze. Tylko czy naprawdę warto opierać się na guście (a raczej jego braku) tej większości? "
"Skazani na Shawshank", "Forrest Gump", "Zielona Mila", "Ojciec Chrzestny", "Siedem", "Lot nad kukułczym gniazdem" i wiele wiele innych filmów. Są popularne, mają dużo głosów (ponad 100 tyś. głosów), są wysoko w rankingu. Uważasz te filmy za słabe? Uważasz, że większość w przypadku tych filmów to szare masy pozbawione jakiegokolwiek gustu? Tylko proszę Cię nie pisz, że to są przypadki bo ja mogę przywalić ponad setkę takich filmów, które mają bardzo dużo głosów, są popularne i mają dobrą średnią. Po prostu te filmy są jedyne w swoim rodzaju, które zapisały się w historii kinematografii, produkcje, które będą wspominane przez następne pokolenia. W tym przypadkach popularność, ilość głosów, oraz średnia są jak najbardziej w porządku. Nie wsadzaj wszystkich do jednego wora...
To, że film jest popularny nie oznacza, że jest słaby. I tak, uważam, że filmy te są w czołówce rankingu ponieważ głosowała na nie większość z tej szarej, pozbawionej gustu masy. Logiczny wniosek z tego co napisałem. To, że akurat czasami popularność danego obrazu jest uzasadniona i skorelowana z jego jakością zbyt wiele nie zmienia.
Filmy, który wymieniłeś są dobre, nie ma tu o czym dyskutować. A podobają się wszystkim, bo trafiają w gusta przeciętnego odbiorcy. Nie są nazbyt skomplikowane, przedstawiają ciekawe, ładne i wciągające historie, mają w sobie wszystko to co przypadnie do gustu takiemu przeciętnemu Janowi Kowalskiemu. Więc nic dziwnego, że są w czołówce rankingu najpopularniejszych filmów.
Przy czym nie, nie uważam tych tytułów za arcydzieła kina. Nie widzę w nich niczego naprawdę wybitnego, może z wyjątkiem "Ojca chrzestnego", którego ocena w dużej mierze wynika jednak z legendy jaką jest otoczony i jego popularność wśród przeciętnego widza wynika głównie z jego... popularności. Taki samonapędzający się mechanizm. To po prostu porządne, dobre kino.
Nie wiem w którym miejscu wsadzam wszystkich do jednego wora. Stanowimy część grupy użytkowników Filmwebu? Stanowimy. Oceny filmów to średnia z wszystkich ocen? Tak. Większość ludzi to idioci? Niestety to również prawda. Nie rozumiem czemu jesteś taki zaskoczony tym co wie każdy.
Wybacz, ale całkowicie mnie rozwaliłeś. Oglądanie serialu z tak dobrymi i wyrazistymi pobocznymi bohaterami jest bezcelowe, jeśli nie podoba ci się głowna postać? Już danow nie słyszałam takiej głupoty.
Ja oglądam ten serial dla A.R.'a, dla Chalky'ego White'a (Jak to możliwe, że nawet jego perypetie rodzinne są ciekawsze niż związek Nucky'ego z aktorką i Margaret z Owenem?), dla Lucky'ego i Lensky'ego, czy dla Van Aldena i Capone. Te postacie są świetne, nadają serialu klimatu. A co nam daje Nucky? Głównie melodramat (O Margaret nie wspomnę).
Serial to nie tylko główny bohater, ale do kogo ja to piszę...
I przy okazji napisze coś jeszcze o Chalkym. Moim zdaniem to najlepsza postać zaraz po A.R. Naprawdę uwielbiam dosłownie każdą scenę z nim. Jednak sekunda z nim ma w sobie więcej klimatu i gangsterki niż cały odcinek z Nuckym.
I choć scenarzyści dobrze wywiązali się ze swojego zdania, uważam, że ta postać nie byłaby tak fenomenalna, gdyby nie Michael Kenneth Williams. Dla mnie ten aktor jest jednym z najmniej niedocenionych aktorów w Hollywood. Kto oglądał ''The Wire'', wie o czym mówię. Doskonale potrafi wcieli się w postacie silne i charakterysztyczne. Nawet kilkuminutowa scena w ''Drodze'' była mistrzowska.
Mogliby zrobić jakiś spin-off gdzie główną postacią byłby Chalky, chętnie bym obejrzała. ;p
Czytaj uważnie. Nie chodzi mi o to, że główny bohater się nie podoba, ale o to, że ktoś ma go dosyć. Czyli nie chce go oglądać. Czyli nie mam pojęcia po co się w takim wypadku męczyć dla parominutowych scen z drugoplanowymi postaciami.
Nigdzie nie napisałem, że to główna postać jest najważniejsza, to Twoja nadinterpretacja. Bezdyskusyjnym pozostaje natomiast fakt, że historia o niej zajmuje w każdym obrazie największą część. Dla mnie także Nuck nie jest ulubionym bohaterem, chociaż mam nieco inne zdanie niż wy i nie zgadzam się z tym, że jedyne co wnosi do serialu to melodramat - imho to bardzo płytka ocena.
Nie wiem co masz na myśli pytając do kogo do piszesz. Ja nie wiem za bardzo po co to wszystko piszesz.
Nie podoba mu się, więc ma dosyć, przecież to się rozumie samo przez się. To się nazywa logiczne rozumowanie.
''Czyli nie mam pojęcia po co się w takim wypadku męczyć dla parominutowych scen z drugoplanowymi postaciami.''
Parę minut dla A.R., parę dla Lensky'ego i Lucky'ego, parę dla Capone, parę dla Harrowa, parę dla Van Aldena... I już mamy ponad połowe odcinka. teraz rozumiesz jak to możliwe, że ktoś może nie lubić głownego bohatera i nadal oglądać serial?
''Nigdzie nie napisałem, że to główna postać jest najważniejsza, to Twoja nadinterpretacja. ''
Ale ja napisałam ''główna postać to nie wszystko'', a nie ''główna postać nie jest najważniejsza''. Coś nie tak z Twoim rozumowaniem? Pytam serio, bo wkładasz mi w usta słów przeze mnie nie wypisanych i jeszcze się oburzasz.
Poza tym ja uważam, że głowna postać jest najważniejsza. A przynajmniej powinna być, jeśli głowny bohater daje ciała (jak obecnie Nucky), a drugoplanowe postacie są o wiele ciekawsze, to czemu mielibyśmy nie oglądać serialu? Dziwię, że dla Ciebie jest to pozbawione sensu.
A piszę to, ponieważ nie lubię internetowych mądrali.
Zabawne, że piszesz o logicznym rozumowaniu, a niżej zarzucasz mi wkładanie w usta słów, których nie wypowiedziałeś, bo zamiast "to nie wszystko" użyłem określenia "nie jest najważniejsza". Idąc logicznym tokiem rozumowania z kontekstu dosyć jasno wynika, że chodzi o to samo?
Ale mniejsza o słówka. W moim mniemaniu jeśli ktoś ma czegoś dosyć to nie ma ochoty tego oglądać. Historia Nucky'ego zajmuje lwią część każdego odcinka, więc w dalszym ciągu nie wiem po co oglądać serial. Lakoniczne, krótkie i bardzo uproszczone wątki z historii Luciano, Lansky'ego, czy Harrowa w takim wypadku schodzą na dalszy plan. Takie jest moje zdanie i jeśli komuś zależy tylko na poznaniu historii Chicago czy Nowego Jorku, bardziej sensowne jest wybranie innych tytułów.
Tyle mam do powiedzenia w tym temacie.
Szkoda mi Owena, pewnie byłoby po sprawie gdyby te włosko-żydowskie psy nie sprzedały go.
No i nieciekaie, ze Nucky spławił Chalkiego, pozniej bedzie tego żałował ale bedzie dobrze :))
A Gyp jak zwykle pajacuje i nie ujdzie mu to na sucho, i dobrze :)
Ciekawie wyszło też z Van Aldenem (genialna rola).
Masakratorski odcinek i chyba najlepszy w tym sezonie. W każdym wątku jakiś dramat, ciekawe rozwinięcie intrygi plus trzy spektakularne zgony. Jednym słowem - się porobiło ;) Scena z przesyłką od Masserii wstrząsająca. Zapunktowała też Kelly MacDonald; choć jej postać jest jedną z najbardziej irytujących w serialu, to trzeba przyznać, że rozpacz zagrała świetnie. Dramatyczna scena. I ciekawy pomysł z ucięciem rozmowy z Owenem i dokończenie jej w retrospekcji, kiedy już jest po wszystkim. Smutne :(
Odcinek taki sobie, byly w 3 sezonie lepsze(np. odcinek zamachu na Gypa). Kiedy Buscemi dostaje info ze przyszla skrzynka, latwo mozna bylo sie domyslic ze Owen w niej bedzie(nie bylo go przez caly odcinek, pokazali tylko jak wchodzi do lazni. Cieszy mnie tylko wiecej Harrowa, mam cicha nadzieje, ze mimo wszystko Richard dolaczy do Rosettiego. Gyp imo b. dobrze uzupelnil luke po Darmodym.