ZdecydowanieAgent Nelson Van Alden! Numer dwa to Meyer Lansky. Z ról w niepełnym wymiarze trwania serialu To Gyp Rosetti.
Geniusz tego serialu tkwi w niebanalnych postaciach. Wg. mnie wszystkie kreacje są świetne.
Nucky powala wyrachowaniem, inteligencją i zdolnością adaptacji, Rothstein bezwzględnym opanowaniem i kulturą, a Van Alden jest chyba jedną z najbardziej tragicznych i smutnych postaci, jakie widziałem. Jego przemiana w ciągu tych 3 sezonów była niesamowita.
Moim ulubieńcem jest niezmiennie Richard Harrow, któremu kibicuję w każdej sytuacji, dlatego akcja w Artemisie była dla mnie zajebiście satysfakcjonująca ;)
Z drugiej strony, nie lubiłem Billie Kent, cały czas sprawiała wrażenie, jakby miała coś w ustach jak Brando w Ojcu Chrzestnym (;)) i ogólnie irytowało mnie jej zachowanie. Gyp wkurzał, bo musiał i to zadanie spełniał świetnie ;) Margaret naprzemiennie miała dobre chwile i te, w których była jak głupiutkie, zagubione dziecko.
Ale moim nemesis w serialu jest Gillian Darmody. Tej kobiecie za manipulacyjny, żmijowaty i niszczycielski charakter życzę szybkiego rozstania z fabułą, tylko to moje życzenie jakoś nie zostaje wysłuchane przez producentów ;) Posłała do piachu swojego syna przez grę na jego ambicjach, a wnuka wychowywała w burdelu. No kamaan.
Ogólnie warto też zwrócić uwagę na ewolucję postaci drugoplanowych - Ala Capone i Luckiego Luciano. Wg. mnie majsterszyk. Z narwanych, żółtych chłopców przekształcają się w gangsterów z mordy i z czynów, takich, jakich zna ich historia :)
Nie mam ulubionej postaci, ale na pewno wiem kogo w tym serialu nie lubię najbardziej. W tej kategorii zdecydowanie i bezapelacyjnie wygrywa Margaret. Czy ktoś z was też tak ma? Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie tej postaci już nie będzie. Pozdrawiam
W moim przypadku nie ma top 1 ulubieńca. Uwielbiam Nuckiego, Meyera(żyda od heroiny) i Rothsteina od których można czegoś się nauczyć, czyli w jaki sposób powinno się rozmawiać w interesach oraz jak zainteresować kogoś tym co ma się do powiedzenia. Po dialogach tych trzech Panów można rozpoznać klase takiego człowieka. Bardzo mi się to podoba i lubie wsłuchiwać się w ich dialogi :)
Chalky, Gyp genialne postacie również :) Gypa w serialu się nie lubi, ale trzeba przyznać, że ten aktor wykonuje świetną robote :)
Bardziej potrafie wymienić osoby, których nie lubie. Mianowice Margaret oraz agenta Nelsona. Niewiem czy aktorsko tak słabo wypadają, czy poprostu role, które odgrywają nie potrafią mnie zainteresować.
Zdecydowanie Harrow, pamiętam ile się naszukałam tego, jak robili animację jego twarzy. Najlepsze są wywiady z Hustonem i to, jak opowiada, jak wykreował postać. Niesamowite. Bardzo rozczulająca postać dla mnie, samotny, melancholijny, lojany. Jego relacja z Jimmy'm była piękna, mam nadzieję, że będzie go więcej w kolejnym sezonie.
Van Alden ze swoją nową połówką(genialna jest).
Brakuje mi Jimmy'ego, choć aktorsko nie był jakoś super, ale sam zamysł postaci świetny.
No i Nucky oczywiście, prawdziwy facet z jajami, najlepsze, że jego fizyczność jest całkowicie sprzeczna z osobowością i to jest najlepsze, że jako mi jako kobiecie wydaje się on wyjątkowo pociągający, mimo iż jest typowym 'brzydalem'
Chalky z tą wiecznie wykrzywioną 'gębą' mistrz:).
Rothstein za całokształt
Luciano zo rolę etatowego idioty razem z Gypem(numer z nim na smyczy mistrzowski:P)
Wielu jej nie znosiło, ale ja uwielbiam Gillian, czyli Nucky w spódnicy(ale od tego kazirodczego numeru to mnie zbierało na mdłości, pewnie tak samo, jak i Darmody'ego)
pierwsza kochanka Nucky'ego mistrzowska, pamiętam tę scenę, Iszy sezon jak wparowała do jego biura chyba przy Margaret i tym głosem retarda 'I want u inside' :) genialna
Sezon 1 :
1) Nucky Thompson
2) Jimmy Darmody
3) Al Capone.
Sezon 2 :
1) Nucky Thompson
2) Manny Horvitz
3)Jimmy Darmody
Sezon 3 :
1) Gyp Rosetti
2) Nucky Thompson
3) Richard Harrow
Manny Horvitz, Gyp Rosetti-takie przyjemniaczki, najbardziej pełnoKRWISTE postaci w serialu ;). Nucky oczywiście-inteligentny, błyskotliwy, no i ta ewolucja jego postaci-jestem w połowie 3. sezonu i Nucky nadal potrafi zaskoczyć. Lubię też Harrowa-zawsze takie skomplikowane, niejednoznaczne postaci wzbudzają moją sympatię. Na drugim planie Capone i Luciano a także Owen. Postaci niby proste, ale-no właśnie-niby...A teraz UWAGA!UWAGA!Mój absolutny numer 1. ...ARNOLD ROTHSTEIN!!!! Uwielbiam go za .... wszystko. Uwielbiam sceny z nim, jego mimikę i sposób mówienia, całą jego fizjonomię (jakby był wycięty ze zdjęcia z lat 20.), napisane dla niego dialogi....Świetna postać, genialna rola!
Nie przepadałam natomiast za rodziną Darmodych i za wszystkimi kobietami Nucky'ego. Mieszane uczucia wzbudza Van Alden-z jednej strony nie znoszę fanatyzmu, chociaż mi tu już zalatuje jakąś psychozą, z drugiej-żal mi chłopa, bo się chyba trochę pogubił i wyraźnie potrzebuje pomocy...Podobnie waham się co do Eliasa....może coś z niego będzie...
Właśnie obejrzałam 10. odcinek 3.serii i strasznie zaczęłam kibicować Richardowi...Jest iskierka nadziei, ale...martwię się, czy co z tego będzie...Kto oglądał, ten wie...
Ulubione postacie... no ciężko się zdecydować. Bardzo lubię Richarda Harrowa, jest to postać bezsprzecznie intrygująca - okaleczony weteran wojenny i bohater, którego jedynym marzeniem jest mieć normalne życie i który wie, że to pozostanie raczej tylko marzeniem (ale trzymam za niego mocno kciuki). Lubiłem też Jimmy'ego, bo był postacią równie tragiczną, zaplątał się w sieć własnych intryg, co przypłacił życiem. Interesującą postacią jest również Nelson van Alden, który jest sztywny i sztuczny przez swoich purytańskich rodziców: nie umie się śmiać, żartować, czerpać z życia, którego właściwie nie ma (za niego też trzymam kciuki, żeby trochę zluzował i zaczął żyć). Bardzo lubię też Micka Doyle'a vel Kuzika - ot, sprytny Polak-cwaniak. Fajną koncepcję miał Owen Sleater, ale tylko na początku, gdy ochraniał jeszcze interesy Nucky'ego (swoją drogą, scena, gdy on i Richard mierzą do siebie z rewolwerów jest jedną z najlepszych w serialu), ale później jego postać sprowadzono do tajemnego gacha Margaret, co zniszczyło całkowicie efekt. Ciekawą postacią jest też Chalky White, jego postać z pewnością budzi szacunek, choćby za to, że jako jedyny nie odwrócił się od Nucky'ego.Osobno umieszczę postacie historyczne, bo ich kreacje również są świetne: przede wszystkim elegancki, kulturalny i opanowany, będący przeciwieństwem brutalnych typów pokroju Rosettiego Arnold Rothstein, porywczy Lucky Luciano i moja ulubiona postać z tego trio - logicznie myślący, spokojny i inteligentny Meyer Lansky. Ale oni trzej nie przebiją capo di tutti capi, czyli Ala Capone, choć aktor go grający nie jest w ogóle do niego podobny (scena, gdy on, Richard i Jimmy zabijają wszystkich braci D'Alessio, jest również jedną z lepszych), a gdy jego uśmiechnięta, pokryta bliznami mordka pojawia się na ekranie, aż trudno powstrzymać uśmiech. Lubię również Joe Masserię, który przedstawia stereotypowego włoskiego gangstera.
Wielu osób za to bardzo nie lubię - przede wszystkim kreacje kobiece są strasznie źle skonstruowane i wybitnie irytujące. Numerem jeden jest oczywiście Margaret Schroder vel Thompson alias Rohan - po prostu nie mogłem zdzierżyć, kiedy ta kobieta pojawiała się na ekranie ze swoimi problemami egzystencjalnymi, odzywając się ze swoim strasznym akcentem, irytowało mnie, gdy nie wykazywała jakiegokolwiek zrozumienia w swoim malutkim rozumku (choćby scena, kiedy z twarzą wylatuje na Richarda). Zdewociała osóbka, której w głowie się poprzewracało od dobrobytu i dobrej woli Nucky'ego. Od 1 odcinka wiedziałem, kiedy przylazła do Nucky'ego, że zostanie jego kochanką. Szczęśliwie, mam nadzieję, że w 4 sezonie się już nie pojawi, na co wszystko wskazuje. Kolejną jest Angela Darmody, notorycznie zdradzająca męża, zachowująca się jak egoistyczna pannica, irytował mnie jej styl bycia - takiej pseudoartystki z postawą roszczeniową, która robi wszystko, by dostać w twarz. Żyła w odrealnionym świecie i nie widziała w tym nic złego, że gździła się za plecami Jimmy'ego. Na szczęście, jej wątek również się zakończył (chwała Horvitzowi). Następna to Rose van Alden, sztywna i histeryczna (szczęśliwie, już była) żona Nelsona. Nie podobało mi się, kiedy pojawiała się na ekranie, bo zaraz wiedziałem, że będę oglądał kolejną smętną scenę z jej udziałem, kiedy to jęczy o Bogu i o tym, jak podnieca ją stanowczy Nelson. Kolejna do odstrzału, to Gillian Darmody - żmijowata, chciwa sucz, która doprowadziła do śmierci męża (który notabene, próbował uratować ją przed Jimmym) i syna, pozbawiona wszelkich uczuć wyższych - widać to po jej zachowaniu w stosunku do wnuka. Liczę po cichu na to, że ona też wyleci z serialu. Żeby nie było, z mężczyzn w serialu bardzo irytował mnie Gyp Rosetti - przypominający wielką małpę brutal, którego postać od początku mnie drażniła swoim chamskim zachowaniem, nieśmiesznymi żartami i brutalnością. Na szczęście, skończył tak, jak powinien, szkoda, że dopiero na końcu.