Ja czuję klimat PRL-u w "Poszukiwanym, poszukiwanej", "Nie ma róży bez ognia", "Brunecie wieczorową porą", "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz", "Misiu", "Alternatywach", ale niestety, tutaj nie poczułem tej trafnej rzeczywistości tamtych lat. Ten serial jest bardzo żenujący. "Kapitan Sowa na tropie" też jest żenujące, ale to jeszcze bardziej...
Ten serial to esencja Stanisława Barei. Zawiera on chyba największy procent Barei w Barei (chyba nawet więcej niż Miś). Pozycja absolutnie genialna (jak i cała reszta twórczości Barei - absolutnego geniusza komedii).
Na pewno Zmiennicy to pozycja trudniejsza od Misia. Miś ma humor bardzo mieszany (zgodnie z założeniem twórcy). Dowcipy subtelniejsze, przewlekane są z tymi bardziej zrozumiałymi dla przeciętnego widza. Zmiennicy to już absurd w czystej postaci. Czysty Bareja, który podobnie jak Monty Python (pod wieloma względami bardzo podobny humor), przez jednych jest uważany za arcy-geniusza, a przez drugich za chałturnika.
Znowu jakiś troll. Albo moja wiara w ludzkość jest zbyt wielka i ludzki umysł rzeczywiście może być aż tak ograniczony.
Jeden z wielkich sukcesów tego serialu to przekonanie Ireny Kwiatkowskiej do przyjęcia roli (niezbyt chętnie grała w filmach). Chociaż podobno największy udział w "pozyskaniu" Kwiatkowskiej miał Zdzisław Szymborski (II reżyser). Żałuję jedynie że stało się to tak późno. Według mnie była ona wręcz stworzona do filmów Barei. Jako ciekawostkę wspomną, że gdy Irena Kwiatkowska po raz pierwszy przyjechała na plan, to przywitały ją oklaski tłumu statystów, a Bareja i Szymborski przywitali ją bukietem kwiatów:)
Kreacja Pręgowskiego rzeczywiście jest genialna. Po prosu wszystko w Krashanie jest rewelacyjne. Co ciekawe obcokrajowiec w swoim zachowaniu jest całkowicie "polski". Lewus, cwaniak, kombinator... Całkowicie się zasymilował:)
Moją ulubioną postacią ze Zmienników jest chyba Jacek Żytkiewicz. Te jego sny na jawie:) Kompletnie objechany koleś. Marzyciel, romantyk ale przede wszystkim naprawdę dobry człowiek.
W ogóle Bareja rewelacyjnie pracował z aktorami. Niby zostawiał im wolną rękę, niby nie nie pouczał, nie prowadził ale wyciskał z nich absolutne 100%. Być może była to kwestia komfortu pracy? W każdym razie był w tym świetny.
"...Jacek Żytkiewicz.Te jego sny na jawie:)"
Tak, akurat dzisiaj mi się chciało z tego śmiać, bo na TVP Seriale oglądałem drugi odcinek i moment, kiedy Jacek jadąc ze Zdzisiem Mroczkowskim, ponownie - na swoją korzyść - odtwarza w swojej głowie sytuację z "interesem, który odpadł" :) ile razy tak miałem w szkole podstawowej, kiedy wyobrażałem sobie, jak niszczę jakiegoś upierdliwego mięśniaka dwa roczniki wyżej :)
To sobie je wsadź na głowę:)
Tak samo jak Ty często rozgrywałem niektóre wydarzenia w mojej fantazji. Zdarzało mi się nawet wypowiadać jakieś kwestię nagłos (spojrzenia innych w takiej chwili szybko wyprowadzają ze stanu "nieważkości").
Skończ już przynudzać trollu i tak nikt ciebie nie lubi. Tak bardzo pragniesz być zauważonym, że zakładasz dwa konta i sam sobie przyznajesz rację. Żenada...
A ja znam gorsze dokonania Barei takie jak: Żona dla Australijczyka, Niespotykanie spokojny człowiek, Przygoda z piosenką, Małżeństwo z rozsądku, Dotknięcie nocy. Widziałeś je?