Memory block 6, walka z rycerzami na końcu była dużo cięższa od głównego boss'a gry...
Ogólnie jest niesamowicie łatwa za wyjątkiem wspomnianego wyżej momentu. Sorry ale
AC2 jest dużo lepsza, choć klimat wolę z AC1.
Wynika to ze starej tradycji gier wideo, sięgającej czasów do bodaj drugiego Mortal Combat: przedostatni boss silniejszy od ostatniego.
Wzięło się to podobno ze starej praktyki graczy z salonów arcade, dla których zobaczenie ostatniego bossa było równoznaczne ze skończeniem gry - zwykle odpuszczali po paru nieudanych próbach w myśl zasady "widziałem ostatniego bossa - widziałem cała grę" - pamiętaj że wtedy nie było filmików końcowych nagradzających rozgrywkę - to zobaczenie ostatniego bossa było nagrodą. Z czasem przeniesiono ciężar wyzwania na przedostatniego bossa, aby gracze otrzymywali zasłużoną nagrodę w postaci nie tylko zobaczenia, ale także skopania tyłka ostatniemu bosowi, co przychodziło łatwiej po pokonaniu trudniejszego przedostatniego. Plusem dla twórców było m in. to że ich nazwiska były wreszcie oglądane no i większy był procentaż osób tak naprawdę kończących rozgrywkę. Inna sprawa, że mniej osób widziało ostatniego ze względu na przesiew na przedostatnim. I tak w niektórych grach do dziś jest.
co nie znaczy, że ten przedostatni boss był trudny. Walka z kilkunastoma templariuszami była łatwa jeśli cały czas kontrowałeś, wykańczałeś leżącego przeciwnika i uciekałeś. Straciłem zaledwie 3 "prostokąty życia", a tego na sam koniec wystarczyło przewrócić i dobić ukrytym ostrzem. Też nic trudnego ;p