...czyli osoba, która szuka gry akcji, w której nikt nie będzie próbował umieścić nawet szczypty szeroko pojętej "głębi".
RE4 to "czysta" gra. Rozumiem przez to, iż w przeciwieństwie do takich tworów jak Final Fantasy X i Metal Gear Solid 4, mamy w niej dużo gry w grze. Fabuła jest przedstawiana w formie cutscenek, które nigdy nie trwają długo i przypominają statystyczny "film dnia" w publicznej telewizji. Historia weń przedstawiona jest, może nie skrajnie, ale zdecydowanie idiotyczna. Grę jak dla mnie pogrążają najbardziej dwie osoby - Ada i Ashley. Kobieta w sukience krzyczącej "jestem obiektem seksualnym w tej grze" i szpilkach, radzi sobie równie dobrze jak były komandos. Powala kilku ciężkich wieśniaków obrotowym kopniakiem i pląsa dalej. Co do Ashley to mamy tu do czyniania z nastolatką, która jest albo bezpośrednią potemkinią Odyna, albo jest ciężko chora psychicznie. Potworom eksplodują głowy, by ukazać ochydne macki pasożyta kontrolującego ich poczyniania? Ashley to zlewa. Masz we wnętrznościach jaja potworów, i jest to jedynie kwestia czasu zanim one się wyklują i stracisz jakąkolwiek kontrolę nad swoimi działaniami, będąc narzędziem zniszczenia amerykańskiego rządu i swojej prezydenckiej rodziny? Gitara. ZERO paniki, realizmu, aktorstwa, niczego. Ktoś powie "nie o to w grze chodzi". Niby racja, ale chyba zaczynam dziadzieć, bo takie pierdoły są dla mnie nie do zaakceptowania w grze, która ma tak wysokie noty. Skrótowo: póki strzelam, kopię, tnę - 9. Kiedy patrzę i słucham co mówią - 4.
Później, to dopiero zaczyna się akcja, i silne parcie, na to by nie zginąć....
we wiosce, to tylko spokojnie wieśniaki do nas stratowali, ale później, to ogrom, problemów :)
Etap z mieszkańcami fajny, aczkolwiek, coś się musiało ruszyć, ale jest do końca gry, walka z wieśniakami :)