PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=695571}
8,3 10 260
ocen
8,3 10 1 10260
The Walking Dead: Season Two
powrót do forum gry The Walking Dead: Season Two

Pierwszy sezon okazał się dla mnie sporym rozczarowaniem. Historia wydała mi się wtórna i banalna, nie poruszyła mnie poza kilkoma momentami. W drugiej serii wcielamy się w Clementine, małą dziewczynkę walczącą o przetrwanie w świecie opanowanym przez żywe trupy i resztki rasy ludzkiej. Początek jest jak u Hitchcocka. Trzęsienie ziemi i napięcie ro… no właśnie nie rośnie tylko mamy serię trzęsień ziemi. Z jednej strony dzieje się dużo i to plus. Z drugiej – nie wiem czy nie za dużo. Po kolejnym zgonie czy wielkim zwrocie akcji w ciągu parunastu minut grania można powiedzieć, że przyzwyczaiłem się do takiego tempa. Następne sceny mające szokować nie robiły już takiego wrażenia, bo spodziewałem się, że coś się stanie. Najczęściej coś złego, taka konwencja.

Podoba mi się nowy interfejs, wydaje się zgrabniejszy i mniej denerwujący. Może po prostu przyzwyczaiłem się do nie-grania. Bo tego tu nadal nie ma. Ba! Jest tego mniej niż w pierwszym sezonie. Ot, kilka dialogów do wybrania, można gdzieś kawałek podejść i to w zasadzie wszystko. Fajnie, że trochę urozmaicili sceny akcji, ale szału nie ma. Wybory dokonywane przez gracza (poza jednym, na samym końcu) nadal są istotne niczym punkty w programie Whose Line is it Anyway? Tym razem znalazłem jednak kilka elementów, które sprawiły, że sezon numer dwa wydaje mi się o oczka lub dwa lepszy niż poprzednik. Dalej pospojleruję więc uczciwie ostrzegam.

Podróż Clementine jest ciekawa i wciąga. Chciałem wiedzieć co będzie dalej i grać, a raczej oglądać, ile wlezie. Niektóre sceny czy motywy wpleciono w historię zaskakująco sprawnie. Na przykład brutalny despota na czele ocalałych? Kolejny zgrany motyw, który pojawia się w Walking Dead. Tym razem jednak udało się stworzyć coś ciekawego, bo Carver przeraził mnie już w pierwszej scenie, w której się pojawił. Kiedy udaje miłego pana i myszkuje po domu w lesie – powietrze gęstnieje, a człowiek poci się z nerwów, czekając na jakiś niespodziewany atak. Miło, że Kenny wraca. To była najciekawsza postać i teraz jest dokładnie tak samo. Polubiłem też Nicka. Niby od początku przedstawiany jest raczej jako antybohater – wzbudził we mnie sporo empatii. Na szczęście nie rzucił mi się też w oczy żaden motyw równie bezsensowny jak śmierć Douga/Carley w poprzedniej serii. Śmierć z czapy, byle zaszokować gracza i stworzyć sztuczny dramat.

Naszła mnie też refleksja natury ogólnej. Kiedy patrzyłem na scenę w pick-upie, jakoś pod koniec gry, zrozumiałem, że to trochę uniwersalna historia. Równie dobrze można by zrezygnować z żywych trupów, Clem pozostawić sierotą, a resztę jej kompanów uczynić wszelkiej maści kuratorami, rodzinami zastępczymi czy wychowawcami. To opowieść o dziecku w świecie dorosłych. O małej dziewczynce, nieskażonej jeszcze dorosłością, która nie rozumie powodów ciągłych kłótni, sporów, walki i zabijania za byle co. Może to zbyt daleko idące porównanie. W każdym razie tak mi się skojarzyło gdy Jane kłóciła się z Kennym.

Osobne słowa należą się finałowi. Mamy dla odmiany prawdziwy wpływ na wydarzenia. Grę można zakończyć na kilka sposobów i to jest w końcu coś, na co miałem nadzieję od początku. Przyznam się bez bicia, że dałem się nabrać Jane i potem wściekły, zostawiłem ją samej sobie. Obejrzałem potem wszystkie zakończenia i świadomie wybrałem to gdzie Kenny żyje i zostawia dzieciaki w Wellington. Wydaje mi się to jedynym słusznym, bardzo wzruszającym (Kenny w końcu nie stracił bliskich, w końcu coś mu się udało) i w miarę realistycznym zakończeniem. Pozostałe są po prostu niezbyt sensowne.

Dlaczego? Odejście spod bramy Wellington razem – Kenny raczej by się nie zgodził. Pójście z Jane – kto chce zadawać się z egoistką, która kłamie, naraża noworodka na zamarznięcie/zjedzenie przez zombie i manipuluje Clem, żeby zabiła przyjaciela? Kenny był na krawędzi ale bez przesady. Arvo powinien był zatłuc na śmierć! No i ostatnia wersja: Clem sama z dzieckiem, bez jedzenia dla niego, w dodatku ze świeżą raną postrzałową. To w ogóle osobny temat – realizm pod koniec siada zupełnie. Postrzał z broni palnej nie robi na dziesięciolatce większego wrażenia. Trochę boli, trochę traci przytomność, ale potem może maszerować dziewięć dni. Nawet z noworodkiem na rękach. Ciekaw jestem czym się żywił AJ przez większość czasu, powietrzem?

Last but not least. Szkoda, że całkiem niezły dodatek „400 days” został potraktowany po macoszemu i tylko Bonnie dostaje jakąś sensowną rolę. Reszta bohaterów z DLC mogłaby nie istnieć. A propos Bonnie – moment, w którym najbardziej zabrakło mi interakcji to scena jak ucieka biorąc ze sobą Mike’a i Arvo. Gdybym tylko miał możliwość ich tam wystrzelać…ech…

http://zabimokiem.pl/drugi-sezon-zywych-trupow-ciut-lepszy-ale/

Pierwszy sezon:
http://zabimokiem.pl/chodzace-trupy-nie-zachwycily-mnie/

lub na forum: http://www.filmweb.pl/videogame/The+Walking+Dead%3A+Season+One-2012-631588/discu ssion/Chodz%C4%85ce+trupy+nie+zachwyci%C5%82y+mnie%E2%80%A6,2574028

ocenił(a) grę na 5
SithFrog

Mam kompletnie inne zdanie .Pierwszy był genialny bo wziął z zaskoczenia ,drugi to już popłuczyny.

Sporo zalet z pierwszego sezonu się ulotniło,zostały wszystkie wady .Głupi bohaterowie(buce i debile którzy tylko by się kłócili) , pozorne wybory ,fabuła pod każdym względem gorsza od jedynki ,Kenny z którego zrobili buca ,psychopatę i gnoja ,uśmiercanie kolejnych bohaterów które ma nas zszokować i nic poza tym itd

Jedynce wybaczałem te błędy bo to było coś świeżego, nowego ale dwójka jedzie po tym samym schemacie .Mam nadzieję ,ze coś się w 3 sezonie zmieni, bo jak dla mnie ta seria brnie donikąd

ocenił(a) grę na 6
Danio31b

Nie wiem skąd taki hejt na Kenny'ego. Jak dla mnie zachowuje się dość racjonalnie JAK NA gościa, którego tyle złego spotkało. Bo pobił Arvo? No dziwne, że chciał zrobić krzywdę gnojowi, który sprowadził na ich drogę grupę ruskich z kałachami. Mimo, że (w mojej wersji) nawet medykamenty mu Clem oddała. Szkoda, że go Kenny nie zabił. Może wtedy Arvo nie postrzeliłby Clem.

ocenił(a) grę na 5
SithFrog

Hejt ?? ja to się dziwie ,że tyle osób go wybrało i dalej lubi. Dla mnie poza początkiem gdzie cieszyłem się ,że wróciła znana postać , był niemiłosiernie irytujący i tylko czekałem aż zginie.Zwykły buc który tylko by się kłócił ze wszystkimi

ocenił(a) grę na 6
Danio31b

No ale to znamy już z pierwszego sezonu. On był typowym amerykańskim, nierozgarniętym redneckiem. Ale serce miał dobre. W obronie Clem dał sobie wybić oko...

ocenił(a) grę na 5
SithFrog

W pierwszym sezonie nie był tak irytujący ,kłócił się głównie z Lily a potem z Benem ,ale miało to uzasadnianie.W drugim sezonie jest po prostu gnojem i tyle :)

ocenił(a) grę na 6
Danio31b

Ale dlaczego? Bo był nieufny wobec nowej grupy? Miał rację, skończył z Carverem masakrującym mu twarz.
Wrogi wobec Arvo? Patrz moja poprzednia wypowiedź.

Już prędzej w pierwszym sezonie wściekał się o głupoty (walka o władzę z Lilly) :P

użytkownik usunięty
SithFrog

Cóż , Kenny jest super. Przeraziła mnie tylko scena, w której z zimną krwią zabił Carvera(oglądałem kiedyś na Youtube). Owszem, Carver był dupkiem, ale nie zasłużył na taką śmierć.

ocenił(a) grę na 6

Może coś ze mną nie tak ale czerpałem radość z każdego uderzenia. Carver był psycholem, bóg jeden wie ilu ludzi zabił, bo okazali się niegodni jego społeczności czy zwyczajnie nieprzydatni.

użytkownik usunięty
SithFrog

Masz rację, ale serio, tego się po Kennym nie spodziewałem. Wybrałbym, żeby Clementine tego nie widziała.

użytkownik usunięty

W zasadzie nie wiem co poza oślepieniem w jednym oku Carver zrobił Kenny emu, że ten go pobił na śmierć.

Zabicie Waltera to mało? Każda średnio rozgarnięta persona po paru minutach obcowania z Carverem wie, co z niego za człowiek. Jeśli ktokolwiek w tej grze zasłuzył na śmierć, to właśnie on.

użytkownik usunięty
chryssalid

No tak. Ale serio, to było straszne. Mi Kenny podobał się w sezonie 1 i w ,,No going back".

No było, bo Kenny już w pierwszym sezonie po stracie rodziny zdradzał objawy mocno nadwyrężonej psychiki. Teraz to się tylko pogłębiło. Szlag go trafiał jeśli cokolwiek nie szło po jego myśli. Inna sprawa, że jeśli ktoś by Ci spuścił taki łomot, z którego niekoniecznie mógłbyś wyjść żywy, to nie wiem, czy nie zechciałbyś go zatłuc w podzięce :D, zwłaszcza żyjąc w rzeczywistości Walking Dead.

użytkownik usunięty
chryssalid

Masz rację Wg mnie Kenny młodziej wygląda w sezonie 2, i nie wiem czemu, ale lubię postacie, które tracą części ciała.

użytkownik usunięty
chryssalid

Mi wtedy chodziøo o to, co Carver osobißcie zrobiø Kennyemu.

ocenił(a) grę na 10
Danio31b

Gdyby to było możliwe to byłbym ci teraz like'a xd

SithFrog

Pierwsza część wywarła na mnie pozytywne wrażenie, a druga podniosła poprzeczkę. Było więcej emocji, zżyłem się z bohaterami. Kompletnie nie przeszkadzała mi wtórność niektórych historii i postaci (vide Carver, który śmiało może być odpowiednikiem Gubernatora).

W końcówce wybrałem Jane - moim zdaniem miała rację, co do Kenny'ego, którego już całkowicie ogarnął jakiś mrok. Zawsze był trudny, ale w dwójce przechodził samego siebie, a winę za własne niepowodzenia zwalał na innych. Może zagrywka Jane nie była ładna, ale tylko pokazała, że gdyby stało się cokolwiek z dzieckiem - zginęłoby, zagubiło się, czy zostało zjedzone, Kenny wyładowałby się na kimś. Jane sama przyznała, że jej intencją nie było zabicie Kenny'ego, ale sprawy wymknęły się spod kontroli.

Nie wiem też, czy powinniśmy narzekać na małą ilość gry w grze. Traktuję tę serię jako klasyczne, filmowe historie, z elementami interaktywnymi i właśnie dzięki temu, że realizowany jest jakiś z góry określony scenariusz, możemy lepiej zapoznać się z bohaterami i oglądać ich w różnych sytuacjach. Więcej swobody, to większa niezależność ale i... w pewnym sensie miałkość - wówczas każdy z nas odbierałby Clementine - czy innych - totalnie inaczej i nawet nie mielibyśmy o czym podyskutować.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones