Bardzo specyficzny klimat chwilami nawet powiedziałbym taki dołujący wiem że dla wielu jest to wielkie arcydzieło klasyk ale nie ukrywam do mnie ten film nie trafił oczywiście ma też parę wyrazistych plusów ale tak ogólnie żeby ocenić wysoko film muszę go najpierw poczuć tutaj nie poczułem praktycznie nic i stąd taka moja ocena ale jeżeli ktoś uważa że ten film to arcydzieło to niech tak dalej uważa ma takie prawo....
Czyli masz takie same odczucia jak w momencie jego premiery, gdy rywalizował z E.T.
Rywalem "E.T." w chwili premiery było raczej "The Thing" Johna Carpentera.
Zgadzam się z opinią.
Ja tez
Może jest tak jak jak w przypowieści o nagim królu? Ktoś kiedyś powiedział/napisał: arcydzieło! Ktoś powtórzył, a reszta wychwalających przytakuje nie chcąc wyjść na głupich.
Tylko, że ktoś kiedyś napisał że jest to gniot nie warty uwagi, a dopiero póxniej to widzowie go docenili, a nie krytycy, więc grubo PRZESTRZELIŁEŚ.
Jak ten film wypada przy (tak różnych przecież) dziełach jak pierwszy "obcy", Thelma i Louise"& more?
Obcy to po prostu nawiedzony dom zamieniony na statek kosmiczny, z tym, że świetnie budujący napięcie i tyle. Blade Runner jest dobrze napisany i opowiedziany, nie wspominając już o walorach aktorskich i technicznych. A, no i Vangelis.
Nie docenili tylko każde nowe pokolenie to obniżenie poprzeczki. Jak to mówił Jan Nowicki: "w za dobrych czasach żyłem żeby teraz zachwycać się byle gównem". Tylko współczesnie zyjący są obiektywni i miarodajni. Cała reszta która przychodzi po nich to słabeusze i cieniaki.
Zgadzam się ze skobrymm, wykonanie dość kiepskie, gra aktorska raczej też nie powala :/ główny bohater jak na jednego z lepszych łowców jest zwyczajnie beznadziejny w tym co robi... Każdy z androidów miał okazję go zabić, niestety byli jeszcze głupsi od niego i im nie wychodziło. Uciekanie przed blondasem pod koniec filmu... Porażka, czemu - przykładowo - nie przyczaił się przy ciele żeby go zabić tylko stanął kilkanaście metrów dalej po to żeby oczywiście spudłować? Takich nielogicznych sytuacji było niestety dużo więcej... Król jest nagi i tyle. Zdecydowanie nie jest to arcydzieło kina.
Obejrzałem sobie "Łowcę Androidów" po raz drugi i niestety, ale film się trochę zestarzał. Powolne tempo i duszny klimat zatłoczonej metropolii (plus zmęczenie po pracy i piwo do filmu) sprawiły, że film nie był już taką rozrywką. Muzyka Vangelisa jest piękna, ale powoduje, że film jest jeszcze bardziej nużący. Całość wprawiła mnie w lekko oniryczny klimat, czułem się jakbym razem z Deckardem zarywał nocki, by polować na replikantów.
A ja właśnie ten duszny klimat zatłoczonej metropolii uwielbiam. Pod względem atmosfery to jedno z moich ulubionych filmowych miejsc, do którego zawsze z chęcią wracam, na podium wraz z kasynem z Casablanci i wnętrzem Sokoła Millenium.
Spodziewałem się, że zestarzał się bo jego efekty specjalne typu malowanie lokacji pędzlem na klatkach filmowych, czy tworzenie makiet miast 2x3m nie dorównują dzisiejszym efektom komputerowym, a zamiast tego napisałeś po prostu że sam się zestarzałeś i wolisz bardziej lekkie klimaty do piwka. Heh.
Kurde jaka dobra i mądra riposta. Szanuję
Panie Interpunkcja, po "kurde" przecinek, a po "szanuję" kropka.
Panie, słowo "Interpunkcja" w środku zdania piszemy z małej litery.
A tak swoją drogą, to "z małej litery", to rusycyzm, Panie Interpunkcja.
Panie rolnik idź pan obrabiać pole. Forma jak najbardziej dopuszczalna i poprawna.
Przecinek po "Panie rolnik".
Co za głupol...
Straszny.
Panie, nie z małej litery tylko małą literą. Zapamiętaj, to nie jest trudne.
Rolnika też ktoś zgasił? Chwilozof szanuję.
W porównaniu z książką jest...lepszy. Polecam przeczytać a docenisz bardziej ten film i to, ze jego fabuła nie jest taka...dziwaczna i dołująca ;)
Chcesz powiedzieć, że film jest lepszy niż Książka, czy, że w oparciu o książkę prezentuje się lepiej?
;)
Kurde, jaka mierna i głupia riposta. Nie szanuję.
Tak całkiem poważnie, to jednak nie oczekuję głębokiej refleksji nad filmem od kogoś, kto nie potrafi napisać kilku zdać poprawnie w ojczystym języku.
No to z przymrużeniem oka czy na poważnie? Zdecyduj się chopie.
true, mnie cholernie znudzil i zupelnie nie poczulem tego "klimatu"
Oglądałem ze względu na nowy film. Co do Klasyka. Mam tak samo. Nie to tempo, też nie poczułem tego "klimatu". Nie wiem czy oglądałem wersję zremasterowaną bo jakość kolorów, świateł i tła nie była taka zła. Fabuła niestety wolna i nudna. Nie znam historii ale koncept świetny, jeśli to było pierwsze to wiele filmów na pewno na tym się wzorowało. ALE CO Z TEGO. Jedyne co dobre i magiczne w tym filmie to Rutger Hauer. Reszta to już staroć jak te całe stare Star Wars. Jeśli chcecie poznać klasyka - proszę bardzo. Jeśli chcecie poznać historię Blade Runnera aby lepiej odnaleźć się w nowym filmie Denisa Villeneuve - to olejcie to i lepiej zobaczcie sobie Labirynt.
Szczerze mówiąc, oglądałem już bardziej przegadane, wolniejsze filmy, niektóre nawet z cięzszym klimatem i każdy zaabsorbował mnie bardziej niż pierwszy Blade Runner. Ale Hauer na tak.
Podobne odczucia mam co do Blade Runnera (swoją drogą, czemu akurat taki tytuł). Klimat strasznie nużący, prawie wszystkie sceny zrealizowane w słabym świetle, półmroku. Muzyka Vangelisa kompletnie mi tu nie pasowała, momentami to brzmiała wręcz, jak ze starych filmów porno. Harrison Ford też mi nie pasował do tej roli z tym swoim głupawym uśmieszkiem, nie miał w sobie moim zdaniem takiej charyzmy plus postać przez niego grana miała chyba więcej szczęścia niż skilla, że tak powiem. No faktycznie, Hauer na tak ale to za mało, żeby pozytywnie ocenić ten film. No i oczywiście w tamtych latach pod kątem efektów i scenografii to zapewne powalał, niestety obecnie raczej momentami wzbudza uśmiech politowania (to przybliżanie i obracanie obrazu jak ogląda to zdjęcie albo te samochody, come on...). Jeżeli chodzi o filozoficzne rozważania co do świadomości i prawa do życia replikantów/androidów, to w tym filmie nie było to pokazane wcale lepiej niż w Ex Machina, A.I. sztuczna inteligencja czy Ja, robot. Sam nie wiem no, film nie jest zły ale jakoś ten klimat zupełnie do mnie nie przemawia. Rozumiem, że można się tym w jakiś sposób zachwycać ale arcydziełem bym tego na pewno nie nazwał.
Przeczytałem tu wiele niepochlebnych opinii o tym "arcydziele" (tak dałem 10) ...i nie mam z nimi problemu. Ale Twoje porównanie soundtracku do tego filmu od Vangelisa do muzyki w porno to jest skandal i wyprowadziło mnie z równowagi. Ja tego OST słucham na codzień! :)
Ha ha ok, może przesadziłem, aż sobie włączę zaraz tę ścieżkę dźwiękową. :D
Polecam "Tales of the future" oraz (jak znajdziesz) "Spotkanie z matką" (tak, tak - polski tytuł i wiersz autorstwa Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego czytany (uwaga) przez młodego Romana Polańskiego). Vangelis ma u mnie dożywotniego plusa za ten kawałek.
Dobre też (jak ktoś lubi orientalne / bliskowschodnie klimaty) jest kawałek "Taffey Lewis Night Club". Generalnie klimat tego OST nie jest dla wszystkich. Ja lubię sobie programować do tego typu muzyki...bo po prostu przechodzi szybko w tło muzyczne na którym się nie skupiam, ale to ono pomaga mi skupić się na logice skryptu. Często ten OST po jakimś czasie wypada z harmonogramu na rzecz OST z Fallout 1 i 2 (jeszcze bardziej polecam).
Lata minęły, ja zmieniłem swoje zainteresowania. Pojawiły się pytania typu sztuczna inteligencja różnego poziomu, od prostych form do takich, które przerastają człowieka, transcendencja i transformacja całego gatunku w Homo Novus, technologiczna osobliwość, Bóg w maszynie, etc. To są problemy, z którymi ludzkość będzie musiała się zmierzyć i to zapewne już niedługo.
Teraz niedawno z braku laku w kinie sci-fi, a w cyberpunku już w ogóle postanowiłem dać temu filmowi drugą szansę... i muszę przyznać, że teraz dopiero do mnie dotarł. Jest rewelacyjny, ponadczasowy a ta duszna, przytłaczająca, wręcz depresyjna atmosfera jedynie podkreśla jego przekaz.
Dlatego nie będę Cię przekonywać na siłę, ale nie mów "nie", bo może za jakiś czas sam również zmienisz zdanie w stosunku do tego filmu.
Po przeczytaniu wszystkich postów, dodam aby od siebie że Blade Runnera można by okrzyknąć arcydziełem, ale trzeba by było mieć jakąś szczątkową wiedzę na temat filmów S&F i obejrzeć go w latach 90-tych, mając więcej niż 15 lat. Ja jakoś nigdy nie mogłem się za niego zabrać jako dziecko gdyż widziałem tylko półmrok i smętną muzykę. Obejrzałem dopiero wczoraj, bo zainteresowałem się drugą częścią i wniosek mam jeden: Zamysł filmu był świetny jak na tamte czasy, powiew świeżości, sztuczna inteligencja, androidy próbujące byc na równym poziomie z ludźmi... ojej, ile to było podobnych filmów od tamtego czasu, co nie? No ale nie można się przecież cofnąć w czasie, dlatego pisząc z perspektywy czasu: Ford nie był genialny, momentami nawet irytujący. Niektóre sceny były wręcz tragicznie zrealizowane, niejasne, zbędne. Ale to przeciez strasznie typowe dla filmów z lat 8x, 9x. (oczywiście nie uogólniając). Biorąc pod uwagę wszelkie aspekty, dziś daję 7/10, kiedyś podejrzewam że byłaby to 10.
Zgadzam się. Wynudziłem się na śmierć.
Zgadzam się film katastrofa,totalny syf
Nie no ,jak ty masz saga zmierzch na 10 ocenione to wszystko na temat
hahaha no nie jestem fanem oceniania kogoś po ocenach filmów...ale Saga Zmierzch na 10 to chyba prowokacja jakaś? ;)
Nie zanizaj malolacie
Właśnie ten specyficzny klimat to zaleta tego arcydzieła. Jeśli nie czujesz tego, to pewnie jesteś fanem komedyjek. Nie dla Ciebie sci-fi chłopie.
Wizualnie jest świetny, ale fabuła nie jest tak dobra jak mogła by być. Do tego główny bohater tegoż filmu jest beznadziejny w tym co robi. Odświeżyłem sobie ten film po jakimś czasie i poczułem się lekko zawiedziony. Głównie przez to, że nasz łowca jest słabym łowcą, a "filozoficzna" głębia tego filmu jest w gruncie rzeczy dosyć banalna.Ot, pytanie o człowieczeństwo. Zaznaczę, że uwielbiam sci-fi, ale w porównaniu choćby do "Coś" Carpentera ten film wypada słabo. Na tle efektów praktycznych jak i fabuły. Natomiast Blade Runner 2049 był świetny. Może dlatego, że postać grana przez Ryana Goslinga była łowcą z krwi i kości, a nie była takim nieudacznikiem jak Deckard. Może dlatego, bo największą wadą filmu Scotta jest właśnie główny bohater.
Może dlatego, że postać Goslinga była specjalnie wyhodowanym, usprawnionym genetycznie replikantem? On sam był nawet w stanie przebić się przez ścianę.
Zgadza się. Tylko Deckard w filmie Scotta jest uznawany za jednego z najlepszych Blade runnerów. Nie chce wiedzieć jak działają Ci gorsi. A sam film ma swoje mankamenty, które z biegiem czasu coraz łatwiej wyłapać.
Widać, że to postać wpisująca się w tropy kina noir, samotnego detektywa-starego wygi, niewykazującego entuzjazmu w pracy, mającego swoje słabości. W tym przypadku chociażby alkoholizm, ale wydaje mi się że nie tylko. W jednej z wersji scenariusza opuściła go żona, i choć nie jest to jasno zakomunikowane w filmie, widzimy ich obramowane zdjęcie pośród innych porozstawianych na jego pianinie fotografii. Na wskroś pozostaje dosyć tajemniczym bohaterem, niemniej dodaje to do filmu nieco głębi, ludzkiego pierwiastka i charakteru. Cech, których wg mnie brakowało oficerowi K, posłusznemu żołnierzykowi z jednym wyrazem twarzy, a które jakoś tam pobieżnie próbowano zrekompensować relacją z Joi.
Muszę Ci przyznać rację. Po czasie, bo po czasie, ale jednak. Faktycznie można uznać te jego słabości za atut, za pierwiastek ludzki w świecie, w którym człowieczeństwa coraz mniej. Mi po prostu nie pasowała łatka - jeden z najlepszych łowców, kiedy więcej miał szczęścia jak rozumu. Nie wspominając o wątpliwych umiejętnościach. Wiecznie zaskoczony, wiecznie spóźniony... i tu mi się spodobało Twoja sugestia, że nasz bohater jest po prostu zmęczony życiem, dlatego niby się stara, ale nie poświęca. Nie chce mu się. To ma sens. :)