Który z nich - Waszym zdaniem - jest bohaterem pozytywnym, a który negatywnym, tego filmu?
Mi się wydaje, że pytanie odnosi się tylko do Roya, bo Deckard jest bohaterem pozytywnym. A Roy?? Cóż. Chciał żyć, to przecież nie grzech. Tyle, że był mordercą, a morderca nigdy w mojej opini nie będzie pozytywny, mimo swoich pobudek
A czy wysyłając Replikantów na "emeryturę" Deckard nie był takim samym mordercą?
A czemu ich wysyłał?? Bo stanowili niebezpieczeństwo dla innych. Można polemizować, że nie robiliby tego gdyby nie fakt, że Łowcy na nich polowali i to, że mają olgraniczoną długość życia, ale faktem jest, że Batty swoim postępowaniem zasłużył na emeryturke
W zasadzie replikanty nie stanowiły większego niebezpieczeństwa dla innych niż zwykli ludzie. Mieszkańcy Ziemi wmówili sobie, że androidy są niebezpieczne, po tym buncie, o którym wspomniano na początku filmu, ale takie zjawiska nie są obce także zwykłym ludziom. A Batty nie był z gruntu zły; zabił dopiero w ostateczności, kiedy Tyrell nie zgodził się na przedłużenie mu życia. Jako jego stwórca mógł być trochę ostrożniejszy i choć wyrazić chęć pomocy, nawet jeśli miałby go potem unieszkodliwić czy "wysłać na emeryturę". A dla Deckarda zabijanie było w gruncie rzeczy sposobem na życie. Czy przemoc zinstytucjonalizowana nie jest gorsza od tej "normalnej"?
Ciekawą rzeczą jest to, do jakiego celu replikanci zostali stworzeni - po to, aby za człowieka zapier**lać. Ale dano im umysł i świadomość. Zrozumieli, że są niewolnikami. I zbuntowali się. Tak samo, jak Spartakus. Chciał wolności. Wywołał powstanie, w którym zginęło wiele osób, a także on sam. Spartakusa uważa się, za postać pozytywną. Więc dlaczego Roy miałby być czarnym charakterem?
Podobny motyw, jak w 2001: Space Odyssey. Zarówno Hal, jak i Roy stwarzali zagrożenie dla ludzi w ich otoczeniu. Ale oni byli tylko produktami ludzkiej zabawy w Boga. Tą robotę człowiek schrzanił, bo jest za cienki w uszach. I kogo obwiniać?
Analogicznie z Terminatorem. Nie jest zły, bo nie jest nawet żywą istotą. No, ale z drugiej strony dobry też nie jest ;)
I o to właśnie chodzi. Nie może być ani dobry, ani zły, bo jego czyny nie zależą w pełni od niego. To nie jest człowiek, urodzony, wychowany, wolny, decydujący w pełni o sobie. Jest tylko maszyną, stworzoną w pewnym celu, nie do końca dopracowaną i udaną. Tym bardziej Terminator nie może być zły, bo został stworzony w ściśle określonym celu - zabić Sarah Connor.
Odwrotna sytuacja - czy Alex De Large z Clockwork Orange po kuracji może być dobrym, skoro nie dostał możliwości bycia złym? Dobro zostało na nim wymuszone.
Kwestia bycia dobrym albo złym musi być kwestią wyboru. Jeśli ktoś zabierze jedną możliwość, zabiera jednocześnie drugą, bo wymusza na nim to.
"Jest tylko maszyną, stworzoną w pewnym celu, nie do końca dopracowaną i udaną."
Tu się w sumie nie zgodzę, bo biorąc pod uwagę sens jego istnienia, T-800 był wręcz idealny. Jego unicestwienie (piszę oczywiście o pierwszej części serii) to kwestia dużej dozy szczęścia i przypadku.
Alex to też ciekawy przypadek, choć tu mamy już do czynienia z człowiekiem z krwi i kości ;)
A po za tym był idealny tylko w sferze zadania, do jakiego został stworzony. Jeśli chodzi o ogół, to nie może być idealny, bo został stworzony przez człowieka, który sam w sobie nie jest idealny.
Podobna sprawa jest z mitami, o zabezpieczeniach, np. przeciwwłamaniowych, których nie da się złamać. Jeśli stworzył je człowiek, to drugi człowiek może je złamać.
Tylko istota idealna (np. Bóg) może stworzyć coś idealnego.
żaden nie jest ani w pełni pozytywny ani negatywny. u mnie obaj wywołują mieszane uczucia. np. deckerd szczerze mnie wkurzyl gdy zabil tę uciekającą babkę albo jak silą zatrzymal rachael w mieszkaniu ( moze to mialo byc romantyczne ale dla mnie bardziej wygladalo jak proba gwaltu i to jak zmuszal ją do mowienia ze na niego leci, serio mi się to skojarzylo z jakimiś oblesnymi typami od molestowania), z kolei ray sama nie wiem. nie umiem go ocenic. z jednej strony bylo mi go szkoda jak znalazl martwa ukochana albo w scenie jak uratowal deckerda no i dlatego ze wiemy ze byli niewolnikami ludzi i jak ich traktowano, do czego wykorzystywano, no a z drugiej strasznie mi bylo szkoda sebastiana wiec moja sympatia sporo zmalała po tej akcji z nim. no i teraz to uwazam ze ta zmiana roya byla troche slaba tzn zbyt szybka i malo uzasadniona psychologiznie, chwile wczesniej go scigal i co sie zmienilo, ze nagle go uratowal? poza tym czemu ocalil swego wroga, a zabil sebastiana ktory akurat okazal im pomoc. troche to niezrozumiale dla mnie. dla mnie zaden nie byl pozytywny ale tez roy nie byl calkiem negatywny.
W wersji pierwotnej kinowej - Roy
W wersji reżyserskiej - Deckard
I to jest ogromna strata dla filmu.
Niestety w wyniku, perfidnej dodajmy sugestii Ridleya, że Deckard nie jest człowiekiem, lecz androidem, a właściwie replikantem (za pomocą snu o jednorożcu i origami) film traci swoje... człowieczeństwo.
Bo czyż nie tego dowodzi robot Roy Batty ratując od śmierci człowieka, który mu zagraża?
Swojego człowieczeństwa.
Dopóki Deckard jest człowiekiem to scena wielka, pełna humanizmu.
W momencie gdy Deckard okazuje się androidem scena traci jakiekolwiek znaczenie. No, bo co może oznaczać, czego dowodzić, że jeden replikant ratuje drugiego?
Niczego.