Nie widziałam wersji reżyserskiej, podobno róznica polega na zakończeniu i braku narracji, ale pomysł, że główny bohater grany przez Forda jest androidem, stanowczo odrzucam.
Wersja reżyserska daje właśnie pole do takiej interpretacji. No i nie ma typowo hollywoodzkiego, wysilonego happy endu. Jest w niej więcej niedopowiedzeń, dlatego jest o wiele ciekawsza.
Nie wiem czy wiecie , ale na to żeby Deckard nie okazał się nexusem ( jak było w scenariuszu ) nie zgodził się H. Ford ,
argumętując to tym że musi być (w filmie , jako jedna z głównych postaci) jakiś przedstawiciel ludzi .
Wg. Mnie H. Ford miał rację : " okazanie się " ( w finale filmu - oczywiście ) Deckarda nexusem nadałoby filmowi wymiar ... bezwartościowej opowiastki ( bo nieopowiadającej o człowieku , nie mówiącej - nic - o człowieku ) - byłoby to błędem .
Choć jeszcze większym - niewybaczalnym - błędem jest opublikowanie więcej niż jednej wersja filmu ,
a tym bardziej więcej niż jednej wersji jego zakończenia !
Dla Mnie to jeden z najwybitniejszych filmów w histori .
Zgadzam się w pełnej rozciągłości, tym bardziej, że żadne z tych zakończeń nie ma nic wspólnego z literackim pierwowzorem (odstępstw jest zresztą znacznie więcej, pytanie tylko czy nie ma ich za dużo - m.in. dlatego film nie ma u mnie "10", choć oczywiście oceniam go b. wysoko)
Ale przecież zjawisko "wersji reżyserskiej" nie jest niczym nowym, nie wiem więc skąd to oburzenie. Np. wszystkie części "Obcego", czy, to jeszcze lepszy przykład, "Głębia" Camerona, wydane zostały w dwóch wersjach: producenckiej i reżyserskiej (zazwyczaj ta druga jest o wiele ciekawsza).
"Głebia" jest bardzo dobrym przykładem. Oglądałam ten film 5 razy z czego pierwsze 3 mnie zachwyciły. Do 4 razu nic nie wiedziałam o wersji producenckiej. 4 raz był dla mnie szokiem.... z magicznego, poetyckiego filmu, nagle wyłonił się hollywoodzki gniot (pozaziemskiej cywilizacji udało się nie tylko wstrzymać fale morskie, ale i funkcje zyciowe u mnie jako telewidza; no po prostu mnie sparalizowało, nie wierzyłam wlasnym oczom!)