Obejrzałem właśnie Final Cut i moje zdanie jest takie, że film jest świetny, piękny klimat, genialna muzyka, piękna scena śmierci postaci Hauera, ale... jak tak przyglądam się Deckardowi, to nie mogę po prostu nie mogę uwierzyć w to, że jest najlepszym na świecie Blade Runnerem. Jako łowca jest niezdarny, strasznie powolny, ciągle się potyka, daje się zajść od tyłu (scena pościgu za androidem-tancerką). Właściwie to nie robi nic, a z większości opresji ratuje go jakiś trzeci czynnik (dziewczyna ratuje go przed śmiercią, a na końcu zamiast polować na Hauera to ucieka przed nim jak sierota i przeżywa tylko dzięki jego łasce). Nie wiem, jak dla mnie Deckard to bardzo słaby łowca, nie wierzę że nie było lepszych...
dobra to teraz czekam na wrzuty, tylko nie piszcie proszę że mam iść obejrzeć Transformers czy coś takiego... pozdro
Bo Deckard to nie komandos. On jest najlepszy w byciu detektywem. Ma instynkt śledczy i właśnie to jest jego najmocniejszą stroną -poskładanie wszystkich elementów układanki. Bystry detektyw w prochowcu wyjęty jakby ze starodawnego kina. Praca blade runnera nie polega na karkołomnych akcjach i strzelaninach co drugi dzień w pracy. Wiekszość czasu spędzają na rutynowych przeglądach personelów jakiś instytucji gdy zachodzi taka potrzeba, analizowaniu danych itp. Prawdopodobnie gdy nie zajmują się śledztwami w saprawach replikatów pracują jako detektywi kryminalni w normalnych sprawch albo się byczą czekając na kolejną. Do jednostek specjalnych rekrutuje się najlepszych gliniaży ze zwykłych oddziałów. Takie akcje jak w filmie zdarzają się sporadycznie i nawet ta mogła być pierwszą taką poważną. Zauważ, że w filmie sparawa przybycia grupy androidów traktowana jest bardzo poważnie przez szefa policji. Poprzednie generacje andków nie były takie inteligentne i tym samym praca była łatwiejsza, bo byli oni mniej niebezpieczni. Do tego grupa pięciu repków porwała statek by dostać się na ziemię mordując ponad 20 osób, a to bardzo spektakularna akcja. Można się domysleć, że przeważnie repki przedostawały się na ziemię pojedyńczo podszywając się pod ludzi, a tu mamy 5, którzy działają razem. To, że uciekał przed Royem to oczywiste. Pozbawiony broni, dobrze wiedział, że nia ma z nim szans. Roy dostał metalową rurką w łeb i nie zrobiło to na nim wrażenia. Do tego Deck wie kim jet Roy -superinteligentym i supersilnym modelem bojowym bez skrupułów. To że Leon go zaskoczył też nic dziwnego. Zabijając Zhore wystawił się na widok. Łatwiej jest się kryć niż szukać, bo schowany cie widzi, a ty go nie.
Na pewno masz sporo racji. Z drugiej strony Deckart dobrze wiedział w co się pakuje, że będzie musiał załatwić, wyeliminować 4 najgroźniejsze modele a w filmie nie widać żeby jakoś specjalnie się do tego przygotowywał, brał pod uwagę że może nie dać rady, że jest za cienki na bezpośrednią walkę z androidem. Mimo to idzie w ciemno w samo gniazdo os (mieszkanie Sebastiana) i nie zdaje się pomyśleć, że coś może pójść nie tak, że może nie dać rady, że z myśliwego stanie się zwierzyną.
Btw, skąd Zhora wiedziała że koleś który przyszedł ją wypytywać o podglądaczy jest blade runnerem? Skąd Deckard miał pewność że Zhora, która go zaatakowała i zaczęła uciekać jest androidem? Czy te fakty jakoś wynikają z ich spotkania? Nie zauważyłem jakoś tego w scenie ich rozmowy.
Zhora wiedziała bo nie była głupia, a przynajmniej ze zwykłej przezorności go chciała załatwić. Andki musiały się czuć jak zaszczute, podejrzliwe psy. Deckard wiedział, że to Zhora już w momencie kiedy obserwował jak tańczy ona z wężem w barze Taffey'ego bo miał jej podobiznę, którą wydobył ze zdjęć znalezionych w mieszkaniu Leona. Do tego łuskę, którą znalazł w mieszkaniu Leona musiał skojarzyć z jej wężem. Kolej wydarzeń jest taka: znalazł łuskę; poszedł do chińskiej babki ze znalezioną łuską, która skierowała go do producenta takich węży; producent skierował go do Taffey'go Lewis'a gdzie zobaczył dziewczynę ze swojego zdjęcia tańczącą jako striptiserka. A to, że Deckard poszedł w ciemno w gniazdo os -do tej pory jakoś nigdy nie zawiódł więc musiał czuć się pewny siebie, no i najwidzoczniej nie czuł lęku, bo był twardym gliniażem. Do tego nie podejrzewał, że nexus-6 stanowią takie zagrożenie. Rozmowa Ricka z szefem policji podczas przeglądania wiedo z profilami zbiegłych andków wskazuje na to, że Deck nie miał do czynienia wcześniej z nexus-6(albo przynajmniej z andkami tej generacji, które osiągnęły głębszy rozwój emocjonalny stając się bardziej autonomiczne i tym samym niebezpieczne). Bryant tłumaczy mu, że andki tej generacji wytworzyły własne odruchy emocjonalne, zatem można założyć, że Deck nie miał wcześniej z tego typu sytuacją do czynienia. On poszedł tam na zasadzie: "do tej pory dawałem rady to i teraz chyba dam sobie rade"
No i tak jak La Pier pisze widział jej podobiznę w materiałach policji jakie mu przedstawiał Bryant. Zakładając, że Zora zmieniła wygląd po przybyciu na Ziemię (fryzura itp.) zdjęcie, które wydobył dało mu pojęcie o jej obecnym wyglądzie, ale i tak na podstawie poprzednich materjałów powinien mieć pewność, że to ona, a już tym bardziej jak zaczeła uciekać.
Okey, Deckard wiedział o Zohrze-androidzie gdy do niej szedł, ale w takim razie po co bawił się z nią w całą tą ciuciubabkę i gadki o komisji etyki czy coś w tym rodzaju. Skoro wiedział że ma do czynienia z niebezpiecznym androidem, powinien ją stuknąć od razu, jak panienka miała na sobie jeszcze węża i nic poza tym (miałby jakiś tam handicap sądzę) a ten tymczasem pozwala sobie na spuszczenie jej z oczu (poszła pod prysznic, mogła wrócić stamtąd z jakąś mega giwerą BladeRunner-Killer-9000X czy coś :-) ), pozwala jej się ubrać itd, chyba tylko po to, żeby mogła się odbyć cała scena pościgu przez miasto.
Chodzi mi tylko o to, że czasem, a poprawniej byłoby powiedzieć często, zachowuje się nieracjonalnie, tak nie zachowałby się nikt w rzeczywistości na jego miejscu i mam wrażenie że jest to zrobione po to, aby mogły powstać pewne sytuacje, zdarzenia w fabule. Gdyby nie pewne "dziwne" zachowania Deckarda, dużo sytuacji w ogóle by nie zaszło. Do wielu niebezpiecznych chwil doprowadza niefrasobliwość Deckarda, dlatego ciężko mi zaakceptować taki wizerunek najlepszego z najlepszych Blade Runnerów.
Musiał się upewnić, to na pewno. Grzechem głównym blade runnera jest sprzątnąć człowieka. A w ciciubabkę bawił się właśnie dla zabawy:]dla adrenlinki. Bawił się w kotka i myszkę. Widać lubuje się w tego typu zagrywkach i najlepszą metodą trenowania takich umiejętności jest paraktyka w ekstremalnych warunkach. Można powiedzieć, że taki miał styl. No i jeszcze to prawdopodobnie jego pierwsze spotkanie z tym modelem. Jak się idzie polować pierwszy raz na grubego zwierza to nie strzela się od razu, tylko obserwuje się, podpatruje jego zachowanie, podziwia, uczy się swojej ofiary na przyszłość.
"Jak się idzie polować pierwszy raz na grubego zwierza to nie strzela się od razu, tylko obserwuje się, podpatruje jego zachowanie, podziwia, uczy się swojej ofiary na przyszłość."
Pod warunkiem, że ma się pewność, że ta przyszłość nadejdzie. Nie sądzisz chyba, że Deckard czytał scenariusz i wiedział, że w tej scenie na pewno nie zginie? :-) Gdybym staną twarzą w twarz z, jak to piszesz, "grubym zwierzem", dajmy na to z mamutem, to waliłbym z włóczni bez zastanawiania. Czas na uczenie się zachowań przeciwnika jest na wypadzie zwiadowczym, na polowaniu chodzi już tylko o efekt... i o to, żeby nie dać samemu się zabić.
No ale Zhora to nie mamut tylko niezły kociak -przynajmniej do czasu gdy nie wysuszyła włsosów xD
weź pod uwagę ze Deckart prowadzi ŚLEDZTWO. On sie chce dowiedzieć gdzie są wszyscy replikanci i WSZYSTKICH złapać (retired czy jak oni tam nazywają zabójstwo).
"This was not called execution. It was called retirement".
I dlatego to jednak nie byli zwykli gliniarze. Oni mieli rozkaz strzelania do każdego replikanta przebywającego na Ziemi. Specjalne jednostki policyjne, zwane Blade Runner. Podkreślam jeszcze raz słowo "specjalne jednostki". Ich praca była niebezpieczna, musieli strzelać i brać udział w bardzo niebezpiecznych akcjach. Nie byli zwykłymi detektywami tak jak piszesz. Byli wyselekcjonowanymi policjantami. Najlepszymi z najlepszych. Spece od brudnej, najcięższej roboty.
A dlaczego Deckard tak bardzo obrywał po tyłku? A, to już zależy od tego, jaką wersję filmu oglądałeś :D
W wersji kinowej Deckard jest człowiekiem, więc jest całkiem naturalne, że był słabszy od replikantów, które przecież były od ludzi dużo silniejsze.
W wersji reżyserskiej z 1992 roku i w ostatecznej wersji reżyserskiej z 2007 roku, Deckard jest jednak androidem. Dlaczego więc tak trudno przychodzi mu walka z replikantami? Jest innym modelem. Nie jest tak silny jak Roy, za to jest bardzo wytrzymały, aby nie mógł odgadnąć swojej prawdziwej, ukrytej tożsamości.
Bryant do Deckarda: "I need ya, Deck. This is a bad one, the worst yet. I need the old blade runner, I need your magic".
Te słowa potwierdzają, że Deckard był najlepszy, lub jednym z najlepszych w swoim fachu. Nie mógł być zwykłym policjantem, którego praca nie polegała na gorącej akcji i strzelaniu w plecy, gdy zajdzie tak konieczność.
"Na pewno masz sporo racji. Z drugiej strony Deckart dobrze wiedział w co się pakuje, że będzie musiał załatwić, wyeliminować 4 najgroźniejsze modele a w filmie nie widać żeby jakoś specjalnie się do tego przygotowywał, brał pod uwagę że może nie dać rady, że jest za cienki na bezpośrednią walkę z androidem. Mimo to idzie w ciemno w samo gniazdo os (mieszkanie Sebastiana) i nie zdaje się pomyśleć, że coś może pójść nie tak, że może nie dać rady, że z myśliwego stanie się zwierzyną."
Nie, no, kino psychologiczne byś chciał zrobić? ;) Deckard i jego niespokojne myśli ;) Taką miał robotę i starał sie ją wykonać najlepiej jak tylko potrafił. Profesjonalista w każdym calu. Poza tym, co, pompki miał robić w filmie, uprawiać jogging? To byłoby głupie nie sądzisz? Zupełnie zbędne sceny.
"Btw, skąd Zhora wiedziała że koleś który przyszedł ją wypytywać o podglądaczy jest blade runnerem? Skąd Deckard miał pewność że Zhora, która go zaatakowała i zaczęła uciekać jest androidem? Czy te fakty jakoś wynikają z ich spotkania? Nie zauważyłem jakoś tego w scenie ich rozmowy."
Myślę, że Leon mógł ostrzec Zhorę. A skąd Deckard miał pewność, że Zhora jest replikantką? Deckard wiedział jak ona wygląda, bo przecież Bryant na komisariacie puścił odpowiedni film.
"Nie, no, kino psychologiczne byś chciał zrobić? ;) Deckard i jego niespokojne myśli ;) Taką miał robotę i starał sie ją wykonać najlepiej jak tylko potrafił. Profesjonalista w każdym calu. Poza tym, co, pompki miał robić w filmie, uprawiać jogging? To byłoby głupie nie sądzisz? Zupełnie zbędne sceny."
Nie no jasne, że nie chcę oglądać pompek ani joggingu Deckarda :-) Chodzi mi raczej o coś innego. Może taki przykład:
"Aliens", widzimy oddział marines, profesjonalistów i od początku jak oglądam ten obraz, to wierzę weń, że to profesjonaliści, wiedzą co robią, są świetnie przygotowani, odwalają swoją robotę po mistrzowsku (scena lądowania i pierwszego rekonesansu bazy), są też przy tym sobą. Inna sprawa że polegli, ale dlaczego? Bo nie zdawali sobie sprawy, z czym idą walczyć. Pewno poradziliby sobie z każdym innym "ludzkim" przeciwnikiem, ale trafili na Obcych i poszli w rozsypkę. Nie umniejsza to faktu że w odbiorze (przynajmniej jak dla mnie) pozostają niezłymi fachowcami (może poza Gormanem :-)). Natomiast z Deckardem jest zupełnie co innego. On W PRZECIWIEŃSTWIE do marines doskonale wie, z czym/kim przyjdzie mu walczyć, mimo to pozwala sobie na ciągłą niefrasobliwość. Nie zadowala mnie tłumaczenie w stylu "nie wiedział, czym były Nexus 6", bo z filmu nie wynika wcale, że nie wiedział, że zignorował ostrzeżenia (tak jak marines w Aliens) etc. Nawet jeśli, to po spotkaniu z Leonem, które ledwo przeżył, powinien "otworzyć oczy" i skumać, że nie pójdzie tak łatwo jak myślał (marines po pierwszej sieczce w gnieździe Obcych zobaczyli że to nie bajka i zmienili zachowanie). Deckard nie wyciąga z tego żadnej lekcji i dalej daje się podejść, pobić... zdany na łaskę i niełaskę adroidów. Dlatego też nie przemawia do mnie jako najlepszy z najlepszych, zwłaszcza teraz, kiedy sam napisałeś, że nie był zwykłym detektywem, oddelegowanym do jednorazowego zadania, tylko "specem od brudnej roboty".
"A, to już zależy od tego, jaką wersję filmu oglądałeś"
Final Cut z 2007 roku.
"Okey, Deckard wiedział o Zohrze-androidzie gdy do niej szedł, ale w takim razie po co bawił się z nią w całą tą ciuciubabkę i gadki o komisji etyki czy coś w tym rodzaju."
Ponieważ chciał się upewnić czy aby na pewno ma do czynienia z właściwą osobą. Pamiętaj, że mógł strzelać, a ewentualna pomyłka mogła go niezwykle drogo kosztować. I nie tylko jego.
Zdjęcie Zhory w materiałach wideo z komisariatu było nieco nieaktualne. W barze Taffey'a Lewisa, Zhora miała mocny makijaż i wyglądała trochę inaczej. Natomiast na zdjęciu, które Deckard znalazł w mieszkaniu Leona, twarz Zhory była bardzo niewyraźna. Widać było, że jest to twarz kobiety, ale ta twarz nie była wyraźna. Dlatego Deckard wolał lepiej się upewnić i stąd ten wybieg z nadużyciami moralnymi itd. Zresztą Ford świetnie zagrał w ten scenie. Był przekonujący, a jednocześnie zabawny.
"(poszła pod prysznic, mogła wrócić stamtąd z jakąś mega giwerą BladeRunner-Killer-9000X "
Mógł też zamiast Zhory wyjść obcy albo predator ;) Wybacz, nie mogłem się powstrzymać :)
"pozwala jej się ubrać itd, chyba tylko po to, żeby mogła się odbyć cała scena pościgu przez miasto."
Coś musi się dziać w filmie, nie? :)
"Chodzi mi tylko o to, że czasem, a poprawniej byłoby powiedzieć często, zachowuje się nieracjonalnie, tak nie zachowałby się nikt w rzeczywistości na jego miejscu i mam wrażenie że jest to zrobione po to, aby mogły powstać pewne sytuacje, zdarzenia w fabule. Gdyby nie pewne "dziwne" zachowania Deckarda, dużo sytuacji w ogóle by nie zaszło. Do wielu niebezpiecznych chwil doprowadza niefrasobliwość Deckarda, dlatego ciężko mi zaakceptować taki wizerunek najlepszego z najlepszych Blade Runnerów."
To tylko film. To po pierwsze. Po drugie, gdyby filmy miały być ultra-hiper realistyczne, a co za tym idzie, niewątpliwie byłyby cholernie sztywne, kto by je oglądał? Kino powinno być oderwaniem od szarej rzeczywistości, powinno sprawiać, że człowiek zapomina na chwilę o kłopotach dnia codziennego. Realizm zabiłby kino. Wnet jego cała magia nagle by gdzieś sobie uleciała. Rzygałbym na takie kino. Realizmu chyba wszyscy mają czasami aż zanadto w prawdziwym życiu. A tak poza tym, jesteś strasznym pedantem i za bardzo się czepiasz. Raczej spójrz o czym jest ten film i co przekazuje. Nie skupiaj swojej całej uwagi wyłącznie na jego mini-fragmentach.
Nie uważam też jakoby Deckard miał w nosie robotę której się podjął. Jak to facet sprawiał wrażenie twardego, ale w głębi duszy, nie było mu wcale tak łatwo. Wódkę kupił po tym jak ledwo wyszedł żywy z ataku Leona. Musiał się rozluźnić, wyrzucić cały stres spowodowany ciężką pracą. No i Rachael też go rozluźniła ;) Myślę, że on przejmował się swoją robotą, tylko starał się tego nie okazywać. A że czasami dał się zaskoczyć...no cóż, tak to ukazał Scott i ja bym się tego nie czepiał. Szczerze mówiąc, czasami mam dosyć głównych bohaterów, którzy zawsze poradzą sobie w najtrudniejszej sytuacji z której wychodzą bez jakiegokolwiek zadrapania np. stare Bondy. Deckard obrywa, krwawi, jest połamany i to też jest pewien realizm, którego tak bardzo starasz się doszukać w całym filmie, a który nie musi występować w każdej ze scen.
Deck był jednym z najlepszych Blade Runnerów, słowa Bryanta, kiedy mówi, że Holden nie jest tak dobry i że potrzebuje starego Blade Runnera i jego magii, dobitnie to potwierdzają.
Czy był najlepszym łowcą? Heh, tego nie wiem. Z pewnością mógł być, ponieważ tak ważnego zadania nie otrzymałby byle kto.
"Nawet jeśli, to po spotkaniu z Leonem, które ledwo przeżył, powinien "otworzyć oczy" i skumać, że nie pójdzie tak łatwo jak myślał (marines po pierwszej sieczce w gnieździe Obcych zobaczyli że to nie bajka i zmienili zachowanie). Deckard nie wyciąga z tego żadnej lekcji i dalej daje się podejść, pobić... zdany na łaskę i niełaskę androidów. Dlatego też nie przemawia do mnie jako najlepszy z najlepszych, zwłaszcza teraz, kiedy sam napisałeś, że nie był zwykłym detektywem, oddelegowanym do jednorazowego zadania, tylko "specem od brudnej roboty".
Naprawdę chciałbym bardzo, aby w końcu dotarło do Ciebie, że replikanci byli zwinniejsi i silniejsi od ludzi. Również od Deckarda-androida, bo inaczej nie obrywałby aż tak bardzo. Zatem co mógł począć biedny Deckard? Mógł się bardziej starać, ale w sumie to nie miał zbyt wielu opcji do wyboru. Wróg może zaatakować z każdej strony. Możesz być uważny, ale czasami to nie wystarcza i dostajesz niezłe manto.
"Ponieważ chciał się upewnić czy aby na pewno ma do czynienia z właściwą osobą. Pamiętaj, że mógł strzelać, a ewentualna pomyłka mogła go niezwykle drogo kosztować. I nie tylko jego.
Zdjęcie Zhory w materiałach wideo z komisariatu było nieco nieaktualne. W barze Taffey'a Lewisa, Zhora miała mocny makijaż i wyglądała trochę inaczej. Natomiast na zdjęciu, które Deckard znalazł w mieszkaniu Leona, twarz Zhory była bardzo niewyraźna. Widać było, że jest to twarz kobiety, ale ta twarz nie była wyraźna. Dlatego Deckard wolał lepiej się upewnić i stąd ten wybieg z nadużyciami moralnymi itd."
Powiedzmy że mnie przekonałeś :-)
"Zresztą Ford świetnie zagrał w ten scenie. Był przekonujący, a jednocześnie zabawny."
Prawda
"Mógł też zamiast Zhory wyjść obcy albo predator ;) Wybacz, nie mogłem się powstrzymać :)"
Wyjście spod prysznica z giwerą to całkiem możliwe, przeistoczenie się w Yautia już raczej nie, nie sądzisz? :-)
"To tylko film. To po pierwsze. Po drugie, gdyby filmy miały być ultra-hiper realistyczne, a co za tym idzie, niewątpliwie byłyby cholernie sztywne, kto by je oglądał? Kino powinno być oderwaniem od szarej rzeczywistości, powinno sprawiać, że człowiek zapomina na chwilę o kłopotach dnia codziennego. Realizm zabiłby kino. Wnet jego cała magia nagle by gdzieś sobie uleciała. Rzygałbym na takie kino. Realizmu chyba wszyscy mają czasami aż zanadto w prawdziwym życiu. A tak poza tym, jesteś strasznym pedantem i za bardzo się czepiasz. Raczej spójrz o czym jest ten film i co przekazuje. Nie skupiaj swojej całej uwagi wyłącznie na jego mini-fragmentach. "
Myślę że źle mnie tu oceniasz, nie wydaje mi się żebym był jakimś przesadnym pedantem filmowym, ja filmy raczej zwykłem oceniać jako całość, cenić bardziej za ogólny klimat jaki tworzą, a nie rozkładać na poszczególne sceny i analizować. Nie odwiedzam w ogóle stron poświęconych błędom w filmie itp., moim zdaniem to drugorzędna sprawa, wisi mi to że gdzieś tam widać trakcje elektryczne w Gladiatorze czy coś. Moje pytania o scenę z Zohrą wyszły raczej przy okazji, a główny wątek tyczył się postaci Deckarda jako CAŁOŚCI, całego jego wizerunku w filmie.
"Nie uważam też jakoby Deckard miał w nosie robotę której się podjął"
Nigdy czegoś takiego nie napisałem
"Deck był jednym z najlepszych Blade Runnerów, słowa Bryanta, kiedy mówi, że Holden nie jest tak dobry i że potrzebuje starego Blade Runnera i jego magii, dobitnie to potwierdzają."
I o to właśnie mi chodzi. Nie chcę tylko USŁYSZEĆ od Bryanta, że Dekard jest najlepszy. Chciałbym też to ZOBACZYĆ na ekranie, a niestety jakoś nie zobaczyłem (ogólny obraz postaci w całym filmie).
"Naprawdę chciałbym bardzo, aby w końcu dotarło do Ciebie, że replikanci byli zwinniejsi i silniejsi od ludzi"
Dociera to do mnie, naprawdę. Mam tylko włażenie że nie dotarło to do samego Deckarda. Skoro był wolniejszy i słabszy od androidów, powinien wykorzystać częściej to w czym był niewątpliwie lepszy: był przecież człowiekiem (obstawiam przy tym mimo wszystko), był mądrzejszy, sprytniejszy od maszyny, a przede wszystkim o wiele bardziej doświadczony niż każdy z jego przeciwników, którzy żyli ledwie 4 lata. Czego mi tylko brakuje to tego, że mógłby z tych swoich atutów robić częstszy użytek. Nie wiem, nie będę pisał scenariusza od nowa, ale przydałaby się jakaś inteligentna zasadzka w zamian za pakowanie się z giwerą wszędzie frontowym wejściem. To już Pris robi większy użytek z własnego silikonowego mózgu udając jedną z zabawek Sebastiana żeby zaskoczyć Deckarda, nie uważasz?
"Wyjście spod prysznica z giwerą to całkiem możliwe, przeistoczenie się w Yautia już raczej nie, nie sądzisz? :-)"
:)
"Myślę że źle mnie tu oceniasz, nie wydaje mi się żebym był jakimś przesadnym pedantem filmowym, ja filmy raczej zwykłem oceniać jako całość, cenić bardziej za ogólny klimat jaki tworzą, a nie rozkładać na poszczególne sceny i analizować."
Hmmm...odniosłem trochę inne wrażenie. Czepiasz się wielu mało istotnych rzeczy w filmie, na które ja nigdy nie zwracałem szczególnej uwagi.
Nie uważam też jakoby Deckard miał w nosie robotę której się podjął
"Nigdy czegoś takiego nie napisałem"
Doprawdy? :)
"I o to właśnie mi chodzi. Nie chcę tylko USŁYSZEĆ od Bryanta, że Dekard jest najlepszy. Chciałbym też to ZOBACZYĆ na ekranie, a niestety jakoś nie zobaczyłem (ogólny obraz postaci w całym filmie)"
Naprawdę mimo najszczerszych chęci, nie jestem w stanie zrozumieć twego toku myślenia. Ostatni już raz powtórzę, że androidy były szybsze i silniejsze. Walka Deckarda z nimi została naprawdę dobrze pokazana.
Dziś pokazano by to w ten sposób, że Deckard zabijałby je bez większego wysiłku za pomocą najróżniejszych efekciarskich gadżetów i oczywiście nawet by mu krew przy tym nie poleciała. Nie, dziękuję, wolę tak jak jest.
"Dociera to do mnie, naprawdę. Mam tylko włażenie że nie dotarło to do samego Deckarda. Skoro był wolniejszy i słabszy od androidów, powinien wykorzystać częściej to w czym był niewątpliwie lepszy: był przecież człowiekiem (obstawiam przy tym mimo wszystko), był mądrzejszy, sprytniejszy od maszyny, a przede wszystkim o wiele bardziej doświadczony niż każdy z jego przeciwników, którzy żyli ledwie 4 lata."
"Replikanci Nexus 6 przewyższyły inżynierów, którzy je stworzyli siłą i zwinnością i dorównały im inteligencją"
Jak widać, androidy nie były głupie.
"Czego mi tylko brakuje to tego, że mógłby z tych swoich atutów robić częstszy użytek. Nie wiem, nie będę pisał scenariusza od nowa, ale przydałaby się jakaś inteligentna zasadzka w zamian za pakowanie się z giwerą wszędzie frontowym wejściem. To już Pris robi większy użytek z własnego silikonowego mózgu udając jedną z zabawek Sebastiana żeby zaskoczyć Deckarda, nie uważasz?"
Teoria to jedno, a praktyka to drugie. Czy Deckard miał wszystko przewidzieć? Nie znał domu J.F Sebastiana, musiał działać w ciemno. Pris zaskoczyła Deckarda, ok. Ale przecież on musiał wytropić, a następnie zabić replikantów. Nie bawić się w zasadzkę, chować się po kątach itd. On był łowcą.
Dom Sebastiana był ogromny i uważasz, że w jaki sposób Deckard mógł namierzyć Pris i Roya? Poprzez chowanie się w ciemnych zaułkach? On nie miał żadnej alternatywy - musiał szukać. Za to replikanci mogli sobie pozwolić na stosowanie pułapek itd. Przecież nie będą sie pchać pod lufę Deckarda. Wydaję mi się, że nie pomyślałeś, kto tu jest łowcą, a kto uciekającą zwierzyną.
"Hmmm...odniosłem trochę inne wrażenie. Czepiasz się wielu mało istotnych rzeczy w filmie, na które ja nigdy nie zwracałem szczególnej uwagi."
Myślisz że OGÓLNA CHARAKTERYSTYKA głównej postaci to mało istotna rzecz? O tym przecież rozmawiamy.
""Nigdy czegoś takiego nie napisałem"
Doprawdy? :)"
Doprawdy!
"Naprawdę mimo najszczerszych chęci, nie jestem w stanie zrozumieć twego toku myślenia"
A czy moja analogia do Aliens nie rozjaśniła Ci trochę mojego toku myślenia? Nie wiem jak mam to jeszcze jaśniej objaśnić
""Replikanci Nexus 6 przewyższyły inżynierów, którzy je stworzyli siłą i zwinnością i dorównały im inteligencją"
Jak widać, androidy nie były głupie."
Głupie może nie, może i mądrzejsze (lepsze słowo: inteligentniejsze) od ludzi, no ale zrozum, żyły 4 lata. Nie mogły zdobyć nawet połowy tego DOŚWIADCZENIA, które zapewne miał Deckard (jak nam każą wierzyć scenarzyści - najlepszy z najlepszych). Czemu Deckard nie robi z niego użytku? Jeżeli każda jego poprzednia akcja "posyłania na emeryturę" wyglądała jak te pokazane w filmie, to cud że jeszcze żyje i jest w jednym kawałku. W filmie każdy z czwórki z androidów miał niemalże 100% szanse żeby odebrać mu życie, ale Deckard albo ma zaj... farta i ktoś go ratuje (Leon), albo przeciwnik robi sobie cyrk zamiast zająć się walką (Pris), albo okazuje się litościwy (Batty). Matko, jak ten Deckard przeżył wszystkie te lata w swoim zawodzie???
"Teoria to jedno, a praktyka to drugie."
Pojechałeś sloganem który nic nie wnosi do rozmowy. Tak by można zanegować wszystko.
"Czy Deckard miał wszystko przewidzieć?"
Nie, nie wszystko, ale to że może zostać zaatakowany z zaskoczenia w siedzibie wroga to już chyba tak, nie wiem, to takie ciężkie do przewidzenia, że może nastąpić taka ewentualność? takie to nieprzewidywalne?
"Nie znał domu J.F Sebastiana, musiał działać w ciemno."
Nie no, bez sensu. Czy jednostki antyterrorystyczne znają rozkład pomieszczeń w każdym domu na świecie, żeby móc działać "w jasno"? W takich sytuacjach ZAWSZE się "działa w ciemno", to żadne usprawiedliwienie. Wiem, zabawki mogły go zmylić, ale tym bardziej powinien zachować większą ostrożność, a nie ładować się środkiem bez żadnego wsparcia. Co myślał że jak zastanie tam androidy to się mu poddadzą bez walki czy jak? Nie wiem doprawdy co on chciał tym osiągnąć.
"Ale przecież on musiał wytropić, a następnie zabić replikantów. Nie bawić się w zasadzkę, chować się po kątach itd. On był łowcą."
Ale że co, niby jak łowca to już wstyd pułapkę zastawić? Tylko strzelać wolno? Pułapka (dziura w ziemi, sieć, klatka itp.) chyba jak najbardziej jest elementem polowania, czy nie? Przywoływany już przez nas Predator, mimo całego swego ogromnego honoru i zasad walki, też nie waha się stosować pułapek.
"Dom Sebastiana był ogromny i uważasz, że w jaki sposób Deckard mógł namierzyć Pris i Roya? Poprzez chowanie się w ciemnych zaułkach? On nie miał żadnej alternatywy - musiał szukać"
Dokładnie jak piszesz, mógł czekać w ciemnym kącie aż przylezą niczego nie świadomi i strzelić w plery. Niehonorowo, brutalnie, ale skutecznie.
"Za to replikanci mogli sobie pozwolić na stosowanie pułapek itd."
Łowca zastawia pułapkę i czeka, aż zwierzyna się złapie. Nigdy odwrotnie (no chyba że łowca staje się zwierzyną, ale Ty właśnie starasz się mi udowodnić że tak nie było).
"Wydaję mi się, że nie pomyślałeś, kto tu jest łowcą, a kto uciekającą zwierzyną."
Doprawdy? :-) Ja odnoszę wręcz identyczne wrażenie czytając Twoje wypowiedzi!!!
"Myślisz że OGÓLNA CHARAKTERYSTYKA głównej postaci to mało istotna rzecz? O tym przecież rozmawiamy."
Nie zmieniaj tematu. Doskonale wiesz co miałem na myśli pisząc, że czepiasz się mało ważnych rzeczy w filmie.
"Doprawdy!"
No to będę musiał zacytować Twoją wypowiedź: "Deckart dobrze wiedział w co się pakuje, że będzie musiał załatwić, wyeliminować 4 najgroźniejsze modele a w filmie nie widać żeby jakoś specjalnie się do tego przygotowywał, brał pod uwagę że może nie dać rady, że jest za cienki na bezpośrednią walkę z androidem. Mimo to idzie w ciemno w samo gniazdo os (mieszkanie Sebastiana) i nie zdaje się pomyśleć, że coś może pójść nie tak, że może nie dać rady"
Z Twojej wypowiedzi jasno wynika, że według Ciebie, Deckard nie był profesjonalistą, a tym samym nie przejmował się swoją pracą i miał ją gdzieś, co nie jest zgodne z prawdą.
"A czy moja analogia do Aliens nie rozjaśniła Ci trochę mojego toku myślenia? Nie wiem jak mam to jeszcze jaśniej objaśnić"
Ależ oczywiście, że rozjaśniła. A jakżeby inaczej. A tok Twojego myślenia jest taki: czepiam się wszystkiego, czego tylko się da.
"Głupie może nie, może i mądrzejsze (lepsze słowo: inteligentniejsze) od ludzi, no ale zrozum, żyły 4 lata. Nie mogły zdobyć nawet połowy tego DOŚWIADCZENIA, które zapewne miał Deckard (jak nam każą wierzyć scenarzyści - najlepszy z najlepszych). Czemu Deckard nie robi z niego użytku?"
Doświadczenie nie ma tu żadnego znaczenia. Masz oberwać to oberwiesz i doświadczenie cię przed tym nie uchroni.
"Pojechałeś sloganem który nic nie wnosi do rozmowy. Tak by można zanegować wszystko. "
Jasne, walka dwóch policjantów podczas ćwiczeń na sali, to przecież to samo co bójka tych samych dwóch policjantów z dwoma uzbrojonymi bandytami w nocy.
"Nie, nie wszystko, ale to że może zostać zaatakowany z zaskoczenia w siedzibie wroga to już chyba tak, nie wiem, to takie ciężkie do przewidzenia, że może nastąpić taka ewentualność? takie to nieprzewidywalne? "
Każdy kto wykonuje taką robotę dobrze o tym wie. Problem w tym, że to nie sprawdza się za każdym razem. Czujność to za mało.
"Nie no, bez sensu. Czy jednostki antyterrorystyczne znają rozkład pomieszczeń w każdym domu na świecie, żeby móc działać "w jasno"? W takich sytuacjach ZAWSZE się "działa w ciemno", to żadne usprawiedliwienie. Wiem, zabawki mogły go zmylić, ale tym bardziej powinien zachować większą ostrożność, a nie ładować się środkiem bez żadnego wsparcia. Co myślał że jak zastanie tam androidy to się mu poddadzą bez walki czy jak? Nie wiem doprawdy co on chciał tym osiągnąć. "
Nawet nie próbuj porównywać mieszkania z 2 czy nawet 4 pokojami do olbrzymiej kamienicy J.F Sebastiana krętej niczym labirynt.
Poza tym, Deck w przeciwieństwie do grupy antyterrorystycznej, działał w pojedynkę, dlatego nie mogło mu pójść tak łatwo w ogromnym budynku Sebastiana.
"Ale że co, niby jak łowca to już wstyd pułapkę zastawić? Tylko strzelać wolno? Pułapka (dziura w ziemi, sieć, klatka itp.) chyba jak najbardziej jest elementem polowania, czy nie? "
Nim Deckard zastawiłby swoje pułapki, androidy w tym czasie dawno by się zmyły. On miał je ścigać, a nie bawić się z nimi w podchody. Poza tym, szalenie ekscytująco byłoby oglądać w filmie Deckarda zakładającego pułapki. No i do tego jakże ogromny ładunek napięcia, nieprawdaż? Androidy, jeden za drugim łatwo wpadające (dziura w ziemi, sieć, klatka itp.) w pułapki Deckarda - istny thriller trzymający widza w przeogromnym napięciu! Człowiek aż obgryza paznokcie!
"Dokładnie jak piszesz, mógł czekać w ciemnym kącie aż przylezą niczego nie świadomi i strzelić w plery. Niehonorowo, brutalnie, ale skutecznie."
No i przede wszystkim, bardzo atrakcyjnie dla widza.
"Łowca zastawia pułapkę i czeka, aż zwierzyna się złapie. Nigdy odwrotnie (no chyba że łowca staje się zwierzyną, ale Ty właśnie starasz się mi udowodnić że tak nie było). "
Jak już wyżej wspomniałem, pułapki Deckarda byłyby dla widza niesłychanie atrakcyjną częścią filmu. Dzięki nim, nasz łowca bez problemu pokonałby replikantów i espequer w końcu mógłby się radować z jego olbrzymiego profesjonalizmu.
"Doprawdy? :-) Ja odnoszę wręcz identyczne wrażenie czytając Twoje wypowiedzi!!! "
Miło mi również :) W tym miejscu muszę oznajmić, że nie mam ochoty na dalszą dyskusję. Co prawda moglibyśmy tak pisać aż do 2019 roku, problem tkwi jednak w tym, że ja mam lepsze i ciekawsze rzeczy do roboty. Zatem, cytując Edwarda R. Murrowa, good night and good luck.
"Z Twojej wypowiedzi jasno wynika, że według Ciebie, Deckard nie był profesjonalistą, a tym samym nie przejmował się swoją pracą i miał ją gdzieś, co nie jest zgodne z prawdą. "
Zacytowałeś moją wypowiedź i nigdzie nie widzę stwierdzenia jakoby miał "robotę w nosie". Teraz pewnie powiesz że czepiam się szczegółów co?
"Ależ oczywiście, że rozjaśniła. A jakżeby inaczej. A tok Twojego myślenia jest taki: czepiam się wszystkiego, czego tylko się da. "
Myślę że źle mnie oceniasz, myślę że nie czytasz dokładnie tego co piszę. Trudno.
"Doświadczenie nie ma tu żadnego znaczenia. Masz oberwać to oberwiesz i doświadczenie cię przed tym nie uchroni. "
Takie bajdurzenie "masz oberwać to oberwiesz", co to za przeznaczenie czy jak? Kolejny slogan w stylu "teoria teorią a praktyka swoją drogą"
"Poza tym, szalenie ekscytująco byłoby oglądać w filmie Deckarda zakładającego pułapki. No i do tego jakże ogromny ładunek napięcia, nieprawdaż? Androidy, jeden za drugim łatwo wpadające (dziura w ziemi, sieć, klatka itp.) w pułapki Deckarda - istny thriller trzymający widza w przeogromnym napięciu! Człowiek aż obgryza paznokcie!"
A czy ja pisałem że chcę żeby POKAZALI jak je zastawia??? Mógł je zastawić, nie musieli pokazywać jak to robi, tylko moment ich działania. Rozumiem że jak tylko w jakimś filmie ktoś się da zabić z zastawionej pułapki to od razu wyłączasz bo to nuda? Nie rozśmieszaj mnie.
"Jak już wyżej wspomniałem, pułapki Deckarda byłyby dla widza niesłychanie atrakcyjną częścią filmu. Dzięki nim, nasz łowca bez problemu pokonałby replikantów i espequer w końcu mógłby się radować z jego olbrzymiego profesjonalizmu. "
Ja nie piszę o tym co by było ATRAKCYJNE DLA WIDZA tylko o tym, jakby to wyglądało w RZECZYWISTOŚCI. Rzeczywistość nie jest jakimś tam filmem z fajerwerkami i atrakcjami, wszelkie akcje przeprowadzane są przede wszystkim po to, żeby się UDAŁY a nie były ATRAKCYJNE dla postronnych gapiów. Wiem że "Blade Runner" to film a film musi być ciekawy, ale nie o tym była mowa. Film jest dobry wtedy, kiedy jednocześnie jest akrakcyjny oraz jak najwierniej odzwierciedla rzeczywistość. Blade Runner generalnie wyważa te dwa bieguny, lekko skłaniając się ku atrakcyjności, kosztem realizmu. Nie myśl sobie że przepadam za filmami typu MI:2 gdzie wszystko było ściemnione na rzecz akcji, ani za tymi leżącymi na drugim biegunie, z których wieje nudą (chciażby super realistyczny przywołany przez Ciebie "good night and good luck"). Rozumiem że dla Ciebie im więcej atrakcyjności tym lepiej, hollywodzka papka na maksa i jeb... pies realizm? Aniołki Charliego?
"W tym miejscu muszę oznajmić, że nie mam ochoty na dalszą dyskusję"
Jak tam sobie chcesz.
Bardzo przepraszam, że wchrzaniam się w tym temacie, ale czy ktoś mógłby pomóc mi określić, którą wersję filmu obejrzałem? Pytanie zadałem tutaj: http://www.filmweb.pl/topic/760846/Która+wersja+jest+reżyserska+.html
Z tego co widzę koledzy zdążyli Ci już odpowiedzieć, że była to wersja reżyserska, lub final cut z 2007 roku. Oryginalna wersja kinowa kończy się inaczej, ale nie mogę napisać nic więcej, bo widziałem tylko final cut. Czy w wersji którą oglądałeś dało się słyszeć narrację Deckarda w tle całego filmu? Jeśli tak, to była to stara wersja kinowa, jeśli nie, to reżyserska. Niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę.
sęk w tym, że Deckard nie jest najlepszym łowcą, Deckard nawet rzadnym łowcą.
Deckard to przecież tylko replikant, któremu wszczepiono wspomnienie, że jest Blade Runnerem. Oni wzięli Deckarda do tego zadania nie dla tego, że jest najlepszy, tylko właśnie dlatego, że jest replikantem. Gdyby mu się nie udało i zginął podczas akcji to było by jednego andka mniej.
Na tym polega cały dowcip.
Ale w wersji kinowej, czy jak ktoś woli producenckiej, Deckard jest już człowiekiem. A w reżyserskiej, też jest łowcą, tyle, że łowcą-replikantem. W dodatku, replikantem wciąż słabszym fizycznie od replikantów generacji Nexus 6.
sęk w tym że nie zostało w 100% stwierdzone że Deckard był replikantem. Sęk w tym że ja nie kupuję tej wersji i staję po stronie tych co twierdzą że był człowiekiem, jednak.
jeżeli był człowiekiem to rzeczywiście wyjątkowo niezdarnym i nie ostroznym mam wrażenie że byle kto z ulicy w jego sytuacji był by bardziej ostrozny, bardziej wygląda na replikanta ponieważ nie jest za bystry po za umiejętnością zadawania pytań, również nie zdaje sobie sprawy że może zginąć, wydaje sie że nawet gdyby miał złapać 100 replikantów wciąż popełniał by te same błędy.Taki gapcio z niego, dobrze że zawsze ktoś go ratował, on utrzymywał zbyt bliski kontakt z replikantami zamiast trzymać jakiś dystans każdego starał się "całować" co kończyło sie zazwyczaj tak samo.
No wreszcie ktoś kto myśli podobnie i rozumie co chciałem wyrazić pisząc że Deckard jest nieprzekonujący. Replikant nie replikant, nie rozstrzygniemy tego pewnie nigdy ale jest tak jak dobrze to ująłeś: taki GAPCIO :-)
moze dla znawcow bedzie to glupie pytanie ale skad wiadomo ze Deckard jest replikantem?-chodzi mi o konkretne sceny ktre o tym swiadcza. widzialam wersje rezyserska tyle ze nie po polsku wiec moze cos przeoczylam.
Konkretne sceny, hmm...jak byliśmy ostatnio w multikinie w Poznaniu Dackard przyznał mi się że jest replikantem. Podejrzewałem go o to wcześniej, teraz mam już pewność, był od zawsze najtwardszy z naszej paczki, w krytycznych momentach zachowywał zimną krew, kto by pomyślał ze od zawsze taką ma...
hahaha...no dobra wierze ci na slowo-jest replikantem i juz-w pelni satysfakcjonujaca odpowiedz...;(
Tak wlasnie ma byc, Deckard w zalozeniu mial byc zwyczajny, a to po pysku zarobic a to kopa dostac a to liczyc na szczescie. Dokladnie na ten temat mowiq Scott, Peoples, Fancher w dodatkowych materialach do filmy. Nie chce mi sie teraz przytaczac wszystkiego, polecam zapoznanie sie ze zrodlami.
wiem widziałem te materiały. No dobrze ja nie mam nic przeciwko temu że takie założenie było, że miał być jak to piszesz "zwyczajny". Ale skoro już miał być zwyczajny to czemu mi wmawiają (gadka komisarza), że jest "the best, najlepszy z najlepszych". To w końcu najlepszy z najlepszych czy zwyczajny? Gdzie tu konsekwencja, gdzie logika? Mogli darować sobie całe to wciskanie że Deckard jest najlepszy, mógł komisarz powiedzieć że chcieli nając najlepszego ale coś tam nie wypaliło i musieli wziąć "zwyczajnego", przeciętnego Deckarda. Niekonsekwencja.
zakladajac ze jednak byl replikantem...moze mu tak wciskali ze jest najlepszy a poslali go jako mieso armatnie bo i tak im bylo wszystko jedno czy zginie..???
Chodzi o to ze masz do konca nie byc pewny czy Deckard jest replikantem czy tez czlowiekiem, nawet jezeli wiele faktow przemawia za jednym czy za drugim. Ja nie jestem pewny.
Ja też nie jestem pewny, ale sprawa "był, nie był replikantem" nie ma nic do tego, że opowiedzieli nam że on jest "the best" a w rzeczywistości na ekranie widzę co innego.
Oh RLY?
A widziałeś gdzieś lepszego łowcę androidów? Bo ja jakoś sobie nie przypominam. Jesli twierdzą, że Deckard jest najlepszym, a wydaje się wcale nie być taki dobry, to prawdopodobnie cała reszta jest jeszcze gorsza, ot co :P
Nie chce mi się przytaczać po raz kolejny tych wszystkich argumentów. Przeczytaj całą dyskusję tego wątku to zobaczysz o co mi chodzi, może będziesz mógł coś dodać do dyskusji.
Mam niemal identyczne odczucia co założyciel tematu. Sam film bardzo dobry, ale postać Deckarda zupełnie mnie nie przekonała - jego działania wydawały mi się drażniąco nieporadne. W sumie cieszę się, że nie jestem odosobniony w tym odczuciu, bo zacząłem się już niepokoić, że coś ze mną nie tak ;)
Widzę, że fani "Blade Runnera" nie szczędzili wysiłków ani klawiatury, by przekonać kolegę espequer do swoich racji. Wszystkie zarzuty zostały wręcz rozbite na czynniki pierwsze. (Miło, że dyskusja jest merytoryczna i bez bluzgów, mam nadzieję, że mój post tego nie zmieni) Nie mam w zasadzie nic do zarzucenia waszym argumentom na obronę Deckarda. Można scena po scenie przeanalizować jego zachowanie i racjonalnie wytłumaczyć dlaczego w konkretnym momencie zachował się tak a nie inaczej. Problem w tym, że film to nie suma poszczególnych scen, tak jak obraz to nie tylko suma farb. Zawsze chodzi o _wrażenie_ wywierane na odbiorcę. A dla mnie Deckard sprawia wrażenie fajtłapy...
(Celowo przesadzam z tym fajtłapą, ale tylko trochę)
Pozdrawiam =)
moje 3 grosze...
Dlatego niektorym nie pasuje wizerunek pokazanego w filmie dedektywa, i pragneli by zobaczyc w nim również komandosa, poniewaz w wiekszosci filmow oraz gier tak to teraz wyglada; ze chodzi piekny i napakowany steryd, a do tego jest cwany jak lis i nie do zabicia jak Chuck N. Ale o tych filmach sie szybko zapomina, a dajac Deckardowi czynnik ludzkiej nieporadności Scott pozwolił nam zapomnieć że to tylko film, czym wszedł do historii kina :)