Dzisiaj pierwszy raz ogladalem BR. Polecali mi go wszyscy..
Mowia ze to genialny, extra, swietny, najlepszy w histori film SF..
No wlasnie.. tyle ze ten film jest NAJLEPSZY .. TYLKO dla tych co ogladali go n-lat temu... Czy gdyby ten film pojawil sie teraz w kinie wzbudzilby jakiekolwiek emocje i reflekcje? Czy moze podobnie jak w chwili premiery BR, dzisiaj takze nikt nie zwrocilby na niego uwagi?
Sprawa dyskusyja, Zaluje ze nie ogladalem go tych kilka lat wczesniej.. byc moze tez bylby dla mnie prawdziwa uczta kinomana..
Ja widzialem film stosunkowo niedawno a jednak zrobił na mnie ogromne wrażenie.Teraz zaliczam go do mojej pierwszej 10 .Absolutny geniusz kina SF.
Popieram słowa FANTOM'a. Lubie filmy s-f... ale ten zupełnie mi nie przypadł do gustu. Trącił myszką i to ostro.
Ja pierwszy raz widziałem w całości ten film dopiero w 2000 roku (dir cut) - wtedy uznałem go za dobry, drugi raz (tez dir cut) obejrzałem w 2006 roku i stwierdziłem że jest świetny, po trzecim razie w 2007 (final cut) uznałem że jest genialny, po czwartym (ADM extended edition) i piątym seansie (final cut)w tym roku temu utwierdziłem sie w tym przekonaniu.
Ja na plus zaliczyć mogę tylko dwie rzeczy: muzykę Vangelisa i grę Rutgera Hauera (momentami jego mimika twarzy wydała mi się podobna do Hannibala Lectera w wykonaniu Hopkinsa). Do pewnego czasu powolność tego filmu (+ muzyka) zdawały się tworzyć pewien specyficzny klimat, ale...że film w całości taki już pozostał - bardzo powolny, rozciągnięty...to ostatecznie wyszło to na straszne nudy!
Ponadto, fabuła była prosta jak drut. Jakichś momentów akcji, tyle co kot napłakał. Do tego film był mocno przewidywalny. Otoczenie zaś i efekty specjalne trąciły zdecydowanie myszką. Rola Harrisona Forda w zasadzie bez wyrazu, mdła. Było tylko kilka scen w całym filmie, które były w jakiś sposób ciekawe, miały potencjał (np. scena z Harrisonem i Sean Young - wreszcie trochę życia pokazał główny bohater, ale niestety tylko na chwilkę).
Niestety, film oceniam jako słaby. Te dwa plusy + bardzo nieliczne interesujące sceny tylko do 3/10 mogą podciągnąć moją notę. Spodziewałem się czegoś naprawdę dobrego (bo Ridley Scott, bo Ford, bo Hauer, bo renoma tego filmu), a gdyby nie Vangelis i Hauer byłoby to już całkiem niestrawne. Szkoda.
Ja na plus zaliczyć mogę tylko dwie rzeczy: muzykę Vangelisa i grę Rutgera Hauera (momentami jego mimika twarzy wydała mi się podobna do Hannibala Lectera w wykonaniu Hopkinsa). Do pewnego czasu powolność tego filmu (+ muzyka) zdawały się tworzyć pewien specyficzny klimat, ale...że film w całości taki już pozostał - bardzo powolny, rozciągnięty...to ostatecznie wyszło to na straszne nudy!
Ponadto, fabuła była prosta jak drut. Jakichś momentów akcji, tyle co kot napłakał. Do tego film był mocno przewidywalny. Otoczenie zaś i efekty specjalne trąciły zdecydowanie myszką. Rola Harrisona Forda w zasadzie bez wyrazu, mdła. Było tylko kilka scen w całym filmie, które były w jakiś sposób ciekawe, miały potencjał (np. scena z Harrisonem i Sean Young - wreszcie trochę życia pokazał główny bohater, ale niestety tylko na chwilkę).
Niestety, film oceniam jako słaby. Te dwa plusy + bardzo nieliczne interesujące sceny tylko do 3/10 mogą podciągnąć moją notę. Spodziewałem się czegoś naprawdę dobrego (bo Ridley Scott, bo Ford, bo Hauer, bo renoma tego filmu), a gdyby nie Vangelis i Hauer byłoby to już całkiem niestrawne. Szkoda.
... nie zrozumialem?
A co mialem zrozumiec.. Wielki przekaz, a zarazem pytanie o granicę człowieczeństwa i moralności? ... ze "Nie jesteśmy komputerami..." itd...
Moze i przekaz dobry.. ale jak powiedzial Bagger Vance, nudny..
Przed chwilą obejrzałem ten film po 9 latach.
Chciałem się przekonać czy zrobiłby na mnie takie samo wrażenie jak wtedy, gdy miałem lat 12 :). I muszę przyznać, że film dał radę, momentami jednak nudny, ale wizja przyszłości genialna. Efekty dalej robią wrażenie, może nie tak jak dawniej, ale trzeba przyznać, że Ci co zrobili makiety, wykonali prawdziwy majstersztyk. Rutger Hauer wręcz genialny. Scena gdy ostatni Nexus umiera, jednocześnie pozwalając żyć Harrisonowi łapie za serce. wzbudziła we mnie smutek ze straty tak genialnej maszyny, jaką wymyślił człowiek. Jednocześnie dostrzegał aluzję do przywiązania człowieka do maszyn...co my byśmy dzisiaj bez nich zrobili. I te słowa: "I've seen things you people wouldn't believe"...
Za to Harrison trochę jakby przyćpany ciągle biegał :).
Do tego muzyka Vangelisa, podtrzymuje ten cięzką, ciemną wizję przyszłości. Ciągły deszcz to wpływ globalnego ocieplenia, prawie całkowity brak prawdziwych zwierząt budzą grozę.
Chociaż nie przewiduje, żeby tak wyglądał 2019, już prędzej o wiele dalsza wizja, gdzieś 2070. Zresztą 2030 to dopiero ludzie mają lecieć na Marsa. To tak futurystyczna wizja wynika pewnie z faktu, że nasza cywilizacja jest hamowana przez kapitalistyczną chęć zysku wielkich korporacji i sprzedanie wszystkiego co już wymyślone, a w 1982, gdy nastąpił bum komputeryzacji i lotów kosmicznymi wahadłowcami, to prawie 40 lat do przodu wizjonerzy wyobrażano sobie Bóg wie co.
Uczciwie daje 10/10.
popieram. nic specjalnego. nie oceniam filmow za sentyment i nie cofam sie i nie mysle (czy on w tym roku byl dobry) ogladalem teraz. flaki z olejem - fabula nie na nasze lata juz:) 3/10
hahaha
fabuła nie na nasze lata hahahaha
przecież to idealna ekranizacja dzieła Dicka i nie na nasze czasy??
Widać Dick był dobry jakieś 30 lat temu, a teraz jego proza nudzi.
Dla mnie film genialny, nawet lepszy od pierwowzoru.
Arcydzieło s-f tak jak pierwowzór literacki, a jak dla kogoś nudny, to znaczy, żer proza Dicka go nudzi, a jak go nudzi to wzorowe science-fiction go nudzi i niech lepiej rasowego s-f unika, bo się wynudzi.
Pzdr ;)
Jak ktoś się spodziewa "Gwiezdnych Wojen", albo w najlepszym przypadku "Obcego" to się nie dziwie, że komuś może wydawać się nudny.
Ten film został uznany za arcydzieło s-f dlatego, bo została tam pokazana wizja przyszłości najbardziej prawdopodobna z tych, jakie możemy oglądać w innych filmach. Świat przytłoczony technologią, brut, smród i kolorowe neony. Tak to może wyglądać za kilkadziesiąt lat. Sam klimat jest niesamowity i nie został powtórzony w żadnym innym filmie, mimo że już próbowano (Johny Mnemonic na przykład).
Architektura jaką stworzono w tym filmie do dziś jest niedoścignionym wzorem i powie to każdy scenograf na świecie.
Jak dla mnie sama fabuła to świetne studium umysłu człowieka przyszłości (choć może nawet i współczesnego) oraz rozważania na temat człowieczeństwa (co czyni nas tak naprawdę człowiekiem?). Jeśli ktoś tego nie dostrzega, to uważam, że powinien pozostać przy Terminatorze 2 lub Zemście Sithów i nie próbować brać się za filmy które wymagają odrobiny refleksji.