Niedawno w dodatku do Gazety Wyborczej przeczytałem, że w latach 70-tych autor kanwy scenariusza Blade Runnera , Philip K. Dick, złożył doniesienie do FBI sugerując iż pisarz sci-fi zza żelażnej kurtyny, niejaki Stanisław Lem to w rzeczywistości tajna wieloosobowa komórka komunistów, powstała by przejąc prymat w światowej literaturze tego rodzaju ponieważ niemożliwym jest, by jeden człowiek stworzył tak wiele dzieł o tak rozmaitej tematyce, stylistyce i wydźwięku w tak krótkim czasie.
Pewnie doskonale wiedział, kto zacz, jednak mógł obawiać się "konkurencji" ze strony Lema. Stąd pewnie owo doniesienie. Ale na co liczył? Że CIA rozpocznie likwidację owej domniemanej siatki i przy okazji wykończy rywala? Żartuję oczywiście, ale nowinka ciekawa. ;)
Lem i Dick znali się korespondencyjnie, to właśnie dzięki niemu Dicka zaczęto wydawać w Polsce (pierwsze wydania pochodzą z serii "Stanisław Lem poleca"). Anegdota o doniesieniu powstała gdy Dick zaczął opowiadać, że "Lem" nie brzmi jak słowiańskie nazwisko, a raczej skrót, co w połączeniu z jego lekką manią prześladowaczą i ekscentrycznym uspodobieniem zaowocowało kolejnym listem do FBI. Warto wiedzieć, że Dick miał w zwyczaju pisać różne dziwne rzeczy do FBI i CIA, a ponadto znany był z tego, że potrafił opowiadać najdziwniejsze i najbardziej bezsensowne rzeczy z poważną miną, czekając na reakcję innych. Faktem jest, że panowie pokłócili się, a Dick doprowadził do wykluczenia Lema z wyżej wspomnianego stowarzyszenia (ponoć poszło o składki członkowskie ;) ).
Polecam lekturę biografii Dicka autorstwa Lawrence'a Sutina "Boże inwazje". Niesamowita lektura :)
Witam.
Odnośnie paranoi Dicka to w nowym wydaniu "Blade Runnera" jest napisane, że Dck po obejrzeniu filmu myślał, że Ford ma na niego zlecenie.
Talk about imagination ;)