Usłyszeliście gdzieś, że to dzieło, wielkie kino i teraz wszędzie pełno oh-ów i ah-ów nad "Łowcą". W praktyce nic w tym filmie sensacją nie było, ale żeby się nie przyznać do ignorancji, czy braku obycia w kinematografii każdy z was dał 9/10 albo 10/10. Żenada:/
Film ma swój urok więc już nie gadaj że do niczego, oglądałem go jak byłem mały w TV i wtedy nie rozumiałem. Teraz gdy już jestem starszy spodobał mi się, wiadomo że każdy po swojemu odbiera tą produkcję. W scenie gdy Deckard jest u Tyrela, bada Rachel i ta zasłona się opuszcza żeby było ciemniej odpadam i zasypiam.
Ten film jest kultowy, ma genialny klimat i scenariusz, nie mówiąc już o aktorach, poza tym jest klasyką sf z czasów przed komercyjnych, oglądałem go, sam nie wiem ile razy i nie wiem ile godzin spędziłem z kumplami na rozmawianiu o nim. Jak dla mnie to wystarczy by dać mu dychę.
Tym samym wkurzył mnie komentarz takiego buca, co dowartościowuje swoje ego kosztem innych.
To, że coś jest oryginalne nie znaczy wcale, że jest genialne.
Ten film jest jak pierdnięcie w tłumie - może i oryginalne, ale na pewno nie genialne.
"Ten film jest jak pierdnięcie w tłumie - może i oryginalne, ale na pewno nie genialne."
Zabójcze, niemal spadlem z krzesla :D:D:D:D:D:D:D przynajmniej ktos ma tutaj poczucie humoru :)
Owszem, wmówiło się dzieciakom ze film jest ambitny i slepo podazają nie rozumiejac go. Zalosne, film na czarnej liscie. 1/10.
Mandelinho - Widzę, że masz Leon Zawodowiec w ulubionych. Proszę, wytłumaczycz mi co ten film ma do zaoferowania oprócz kilku nieźle zagranych ról? Uważasz się za wielkiego konesera więc nie powinieneś miec problemów z odpowiedzią na to pytanie.
I tu mój drogi, zaliczyłeś fail'a, bo nie pasuję do Twojego schematu(jak zapewne wielu innych) - gdy 1 raz widziałem ten film(kilka lat temu) wiedziałem o nim niewiele(przypadek) i mnie zachwycił klimatem, od tego czasu widziałem go kilka razy i zawsze sprawiało mi to przyjemność. Oglądanie filmów kilka razy jest w moim przypadku bardzo rzadko spotykane i drugim takim filmem(s/f) był chyba tylko "The Thing" który widziałem chyba z 5-6 razy. Jak by nie patrzeć - po nim stałem się fanem Vangelisa i książek P. K. Dicka... przypadek?
Poza tym - bez powodu to ten film nie stał się kultowy, niezaprzecze, niektórzy może rzeczywiście "dowartościowują" się na siłę - jednak w tym przypadku moim zdaniem - to Ty to robisz.
Mówiąc o tym filmie mam na myśli jego wersje reżyserską.
Autor tematu widać jest z tych filmwebowiczów, którzy lubią wpadać na fora klasyków i swoimi 'mądrymi' tezami udowadniać, że białe jest czarne.
Nie zbieram DVD ale Blade Runnera musiałem kupić, właściwie to jedyna płytka na, którą wydałem ponad 50 zł.
MMMM The Thing świetne.
To, że kupiłeś DVD, a Hanss oglądał film kilka razy wcale nie dowodzi geniuszu filmu.
Bo tak naprawdę to jest solidne kino sci-fi w klimacie cyberpunkowym i tyle. Przestańcie się mazać, że bluźnię na legendę, bo sam jeszcze niedawno oglądałem "Blade Runnera" i okazał się on dla mnie takim samym rozczarowaniem jak wtedy kiedy miałem kilkanaście lat i oglądałem go po raz pierwszy.
Może i dotyka kilku ciekawych kwestii, ale na miano wybitnego to on na pewno nie zasługuje.
Problem tkwi w tym że pewne pojęcia w kinie(i nietylko) są praktycznie niedefiniowalne - choćby słowo geniusz. Na tle innych filmów - dla mnie to będzie arcydzieło, dla ciebie nie - i nie ma zamiaru Ci wmawiać że jest, ponieważ każdy od kina wymaga poniekąd czegoś innego(np. jedni Bergmana ubóstwiają - inni nienawidzą). Więc po jaką cholerę uogólniając obrażasz innych użytkowników tego forum(a takie odczucie miałem gdy przeczytałem twój 1 post)?
Nikt nikogo nie obdarzył zmysłem absolutnym w ocenie filmu - pamiętaj o tym, ani moja ani twoja ocena nie jest "na pewno", zwłaszcza jeśli chcesz oceniać innych przy okazji, amen
Wypowiedziałeś się... a teraz wracaj spokojnie na dobranockę i pilnuj by Ci mleczko nie wystygło. Dziękujemy za uświadomienie, jakimi jesteśmy baranami uznając ten film za fantastyczne kino.
'Może i dotyka kilku ciekawych kwestii, ale na miano wybitnego to on na pewno nie zasługuje.'
Dotyka kilku nie tyle ciekawych co bardzo ważnych kwestii, zadaje uniwersalne pytanie - co czyni nas ludźmi. Może to jakieś 'durne' science fiction ale potraktuj to jako pewną poetycką metaforę, dodaj jeszcze klimat film - noir, klasycznego kina detektywistycznego i dramatu a zyskasz mieszankę gatunkową wyprzedzającą swoje czasy, dlatego docenioną dopiero po paru latach. Nie pomyślałeś, że może nie umiesz zrozumieć tego filmu we wszystkich jego zawiłościach, przed obrażaniem ludzi, którzy spędzili masę czasu na analizowanie go. Znam ludzi co w swym doktoracie inspirowani byli m. in. tym filmem.
Widać tym ludziom szkoda czasu na książkę, bo film oparty jest na powieści Dick'a. Więc wszelka interpretacja powinna obejmować historię z książki. A podniecanie się ekranizacją, która jest po prostu dobra i (pewnie) wierna, ale nie wybitna, to już lekka przesada...
Ta adaptacja nie jest specjalnie wierna, ani dobra. Jest idealna, dużo lepsza niż książka.
No dokładnie, 'Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?' było ciekawe ale Blade Runner to zupełnie inna bajka, i mimo, że bardzo lubię Dicka to ten film przerósł tą jego konkretną książkę.
W takim razie opowiadanie musi być albo straaaasznie nudne, albo go nie zrozumieliście, bo to klasyka (operując waszą argumentacją).
Nie, po prostu obraz muzyka i żywi ludzie bardziej do mnie przemawiają, książki u mnie są na 3 miejscu za filmem i komiksem.
Proszę Cię nie stosuj takich prymitywnych retorycznych metod i nie stawiaj nas przed wyborem albo nudny albo nie zrozumieliśmy. Zrozumiałem, nie była ta książka ani nudna ani specjalnie ekscytująca (przeczytałem po obejrzeniu filmu), nie zamierzam jej czytać w najbliższej przyszłości po raz drugi, za to film oglądam przynajmnie 1-2 do roku.
To chyba Wy nie rozumiecie. Co czyni ten film klasykiem, jeśli nie opowiedziana historia? Tylko odpowiadajcie obiektywnie, bo już kilka razy dowiedliście, że łatwo jest nazwać coś klasykiem tylko dlatego, że kupiło się DVD, zasugerowało opiniami innych, albo ogląda film kilka razy.
Film, nie jest klasykiem dlatego, że mam jego dvd. FIlm jest klasykiem i dlatego mam jego dvd. Widzę, że już nie masz nic sensownego do powiedzenia, i czepiasz się byle czego. Skoro nie 10/10 to ile? 9/10? taka sama ocena jaką dałeś kronikom riddicka? gościu rozśmieszasz mnie.
Dzięki Bogu jesteś Ty, i teraz za każdym razem jak obejrzę jakiś film -
napiszę do Ciebie jak mam ten film odbierać i jaką mieć o nim opinię
No i oczywiście odpowiedzi na pytanie "co w tym filmie wybitnego?" nie dostałem. A Kroniki Riddicka, jeśli oceniłem na 9/10 to dlatego, że się przynajmniej na tym filmie świetnie ubawiłem. Czy nie taki był zamiar twórców? Czy zatem film spełnił moje wymagania względem kina akcja/sci-fi? TAK. I dlatego dostał 9/10. To chyba logiczne.
James, opowiadanie nie jest nudne, wręcz przeciwnie. To dobre opowiadanie ale nic więcej, i nie nazwałbym go jakimś klasykiem. Z Dicka klasyką z pewnością jest Ubik.
Bardzo ciekawa praca dyplomowa na temat Blade Runnera
http://www.film.org.pl/prace/blade_runner/main.html
Jeżeli "Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?" uważasz za opowiadanie
to ja już nie mam na ten temat nic do dodania i uważam, że lepiej jak byś
się w tej kwestii nie wypowiadał ;]
To, że tekst ma 300 stron nie czyni z niego powieści. Powieść to długi utwór prozatorski o wielu wątkach. Owszem, "Czy androidy..." posiada więcej niż jeden wątek, ale są one raczej dopełnieniem historii. Dodatkowe wątki nie popychają akcji do przodu, a jedynie kreują postacie ułatwiając czytelnikowi zrozumienie ich motywacji.
Dlatego o tym tekście mówi się, że jest opowiadaniem.
A tak swoją drogą to czemu wszędzie podpisują ten film pod cyberpunk? To tym ani nie jest, ani nie zalatuje.
A tu się nie zgodzę:).Moim skromnym zdaniem książka jest lepsza od filmu.W książce postać Dekarta jest przedstawiona z dużo większą głębią i wydaje mi się, że w książce tak się akcja nie dłużyła.Wydaje mi się,że w filmie jest to tak po łebkach trochę przedstawione.Postać Dekarta jest mało wyrazista.
W przeciwieństwie do wielkiego kontestatora popkultury imć Jamesa, który zawsze płynie pod prąd wszelkich trendów. On jeden posiadł absolutną wiedzę i monopol na prawdę, dzięki czemu może uświadomić nam nasze zacofanie i mentalne zniewolenie.
Będę mało kulturalny, ale do takich ludzi tylko tak można trafić: Daj sobie siana.
film bezapelacyjnie genialny.Świetna muzyka Vangelisa, uważam, że znacznie lepsza niż w 1492. Film po mimo tych śmiesznych reklam typu coca-cola, tdk jest mniej komercyjny ( jeżeli w ogóle jest) niż filmy obecne.
James, takich jak ty było wielu na tym forum i za każdym razem było wałkowane dlaczego ten film JEST genialny, jak chociażby wypowiedź Bzyka w tym temacie: http://www.filmweb.pl/topic/889122/No+niestety+zawiodlem+sie.html?id=889122 (czy tona innych wypowiedzi). Gdybyś miał trochę oleju w głowie odszukałbyś odpowiedź na wszystkie swoje zarzuty - o ile można tak nazwać rzucanie "pierdołami" w klasykę kina, w film który został wybrany filmem s-f wszech-czasów wśród fanów s-f...
Dotarło?
Nie tylko wśród fanów s-f, także ludzie, którzy nie przepadają za tym gatunkiem potrafia go docenić.
Film jest Genialny bo Artur Piertas (Kinomaniak:P) dał mu 10/10 i uznał za jeden z najlepszych filmów w ogóle XD
hehe, ale jednak też to o czymś to świadczy ( w końcu mało co ten koleś dobrze ocenia :P)
Kinomaniaka przestałem oglądać dawno temu. Wolę ocenę z filmwebu, która zawsze mi powie czy film jest dobry czy nie ;)
żalisz się czy chwalisz? nie miej wyrzutów do osób którym film się podobał. Skoro nie podłapałeś klimatu lat 80, a raczej wizji przyszłości z lat 80, nie porywa cię dźwięk syntezatorów , w tym przypadku Vangelisa i nie grałeś w syndicate na amidzę to faktycznie możesz mieć żal do świata, że nie możesz odbierać takich zjawisk jak Blade Runner. Dawno nie oglądałem tak dobrego Sci-fi.
To wytłumacz mi co ponadprzeciętnego jest w filmie Leon Zawodowiec, który masz w ulubionych.
On nie potrafi nasać niczego więcej niż "dobry klimat", "dobra muzyka" i "dobre efekty". To kaleka intelektualna.
Wiesz... mam w dupie opinię "fachowców" i "znawców kina". Ten film mi się podoba, ma dla mnie głębie i genialny duszny klimat. Dlatego 10/10. Kroniki Riddicka dla wielu to szajs i gniot, dla mnie to ciekawe efekty, specyficzna gra aktorska Vin`a i dobra fabuła. Dlatego 9/10. Jeżeli coś MI się podoba to co mnie obchodzi opinia jakiegoś pajaca? Jak mu się podoba to fajnie, jak nie to też fajnie, tylko po cholerę wciskać swoją opinię innym na siłę?
Poza tym, nie wiem czemu niektórzy tak bardzo lubią wpisywać jakieś pierdoły pod filmami których nie lubią. Ja nie lubię M Jak Miłość i jakoś nie wypisuje jego fanom "ale z was debile że się podniecacie serialem dla głupków" to ich sprawa co oglądają, mi to nie przeszkadza, nikt mnie do oglądania nie zmusza :P
Pozdrawiam
Ja nie napisałem, że tego filmu nie lubię. Zadałem na początku pytanie: co w tym filmie jest wybitnego, a jak do tej pory przeczytałem jedynie "duszny klimat" i "muzyka z syntezatorów". Kilku domorosłych intelektualistów zrobiło dokładnie to, o co ich podejrzewałem na początku, czyli zamiast sami odpowiedzieć odesłali mnie do publikacji innych ludzi. Mija dokładnie rok, a nikt nic konkretnego nie napisał.
To może ja, mimo późnej pory, postaram się odpowiedzieć na frapujące cię pytanie. Prawdopodobnie część mojej wypowiedzi można będzie uznać za spoiler. Wydaje mi się, że głównym atutem tego filmu, oprócz świetnej kreacji aktorskiej Hauera, jest wielowarstwowość fabularna i zaimplementowanie na ekrany kina pytania, które stawiało opowiadanie.
Chodzi mianowicie o to, że Deckard przez te wszystkie wydarzenia zauważa, że replikanci, sztuczne twory ludzkiej nauki przeznaczone do służby, są bardziej ludzkie niż on sam - człowiek, który je ściga dla pieniędzy.
W opowiadaniu pieniądze były mu potrzebne nie tylko do utrzymania się, ale także do zaspokojenia jakże ludzkiej tęsknoty za żywą istotą. Żona nie była w stanie zapewnić mu tego, czego poszukiwał. Zresztą cała ludzkość żyjąca na ziemi trwa w amoku związanym ze zwierzętami. Prawie wszyscy posiadają sztuczne ekwiwalenty, lecz każdy pragnie żywego zwierzęcia - czegoś, co jest rarytasem i poprawia status społeczny danego osobnika. Tak więc dla zaspokojenia czysto egoistycznych pragnień ściga on istoty, które stają mu się coraz bliższe. W tym momencie każdy czytelnik powinien zadać sobie pytanie o kształt ludzkości. Jaki jest jej stosunek do idei człowieczeństwa, do wartości, jakie wpajane są nam od dzieciństwa. Bardziej wnikliwy obserwator zacznie też analizować swoją własną postawę.
Scott rozwinął tą myśl stawiając przed Deckardem pytanie o jego własną tożsamość. Gaff podsuwa Rickowi odpowiedź na nurtujące go problemy (nie wypowiedziane na głos w filmie). Zna sny Deckarda, kontroluje go, manipuluje nim w taki sposób, by wykonywał swoje zadanie będąc przekonanym o zupełnie innej istocie swojego bytu. Dopiero na końcu okazuje się (choć nie jest to dosłowne, ale w miarę oczywiste), że Rick sam jest replikantem.
Mam nadzieję, że mój punkt widzenia Cię przekonuje. Pozdrawiam.