Usłyszeliście gdzieś, że to dzieło, wielkie kino i teraz wszędzie pełno oh-ów i ah-ów nad "Łowcą". W praktyce nic w tym filmie sensacją nie było, ale żeby się nie przyznać do ignorancji, czy braku obycia w kinematografii każdy z was dał 9/10 albo 10/10. Żenada:/
Koleś, ja oglądałem ten film z zapartym tchem w kinie w czasach, kiedy nie było netu, filmwebu, branżowej prasy etc. Ciebie wtedy też jeszcze prawdopodobnie nie było. I już wtedy wiedziałem, że obejrzałem arcydzieło. Zacytuję więc mój ulubiony cytat z Mleczki: Obywatelu, pieprzysz bez sensu.
oooooo........ Widzę, że Predzia z `87 oceniłeś wyżej niż Blade Runnera.... jak rozumiem, "żeby się nie przyznać do ignorancji, czy braku obycia w kinematografii"? Naprawdę niezły jesteś:DDD
Odpiszę to samo, co wcześniej (kiedy ktoś czepił się Kronik Riddicka) - jako film akcji Predator jest genialny, dlatego dostał taką ocenę. Blade Runner mi się nie podobał jako film sci-fi, ani dramat dlatego oceniłem go niżej - logiczne? Nie będę oceniał filmu wyżej niż uważam tylko ze względu na jego "legendę".
A skąd wiesz, że ktoś inny oceniał ze względu na legendę? Siedzisz w cudzej głowie?
Nie każdy potrafi pisać recenzje- niczym krytyk filmowy. Niektóre rzeczy po prostu się podobają i trudno sprecyzować dlaczego.
Popatrz na moją odpowiedź na oskarżenie o wyższą niż dla Łowcy Androidów ocenę Kronik Riddick'a. Jest w tym temacie.
A ja ten film NA PRAWDĘ BARDZO LUBIĘ. A najbardziej za ten ulotny klimat dekadencji. Dla mnie nie zawsze musi być akcja i strzelania. Czasem film ma mnie zadziwiać ujęciem tematu, smaczkami, grą aktorów. Blade Runner ma to wszystko, a dodatkowo strzelaninę od czasu do czasu. Deckard to wypalony, zmęczony życiem detektyw. Każda jego mina czy postępek wyraża ten stan ducha. Roy Batty jest ..."obcy". To także widać w każdym jego postępku. Jednocześnie obaj mają także drugie oblicze. Detektyw to romantyk który próbuje to ukryć przed światem. Nexus zaś mimo, iż android rozpaczliwie kocha życie w każdej postaci i kiedy przychodzi jego kres ratuje życie swojego prześladowcy. I to się dla mnie w tym filmie liczy, bo ten film jest czymś na kształt wykwintnego dania: Syci zmysły, a nie tylko głód.
Ten film obejrzałem mając kilkanaście lat i nikt mnie nie zmuszał do postawienia 10/10 bo nikt nie mógł nic o nim powiedzieć, gdyż nikt się nie interesował SF; ani ze znajomych, ani z rodziny. Nikt też mnie nie zmusza do oglądania go przy każdej okazji kiedy leci w TV, a nawet puścić go raz na jakiś czas z HDD. Nikt nie musi udawać, że Blade Runner się komuś podoba - ktoś kto dał temu filmowi 9 lub 10 na 99% ma już wyrobiony gust.
Mając kilkanaście lat uwielbiałem takie filmy jak: "Mutronika", "Robot Jox", czy "Godzillę". Nie czyni to z nich pozycji obowiązkowych dla wyrobionych odbiorców.
Skoro takie filmy uwielbiałes kiedyś, to nie dziwie się, że nie dorosłeś do filmów pokroju Blade Runner. Wielki z ciebie "snafca" kina, skoro większość ocenianych przez ciebie filmów ma maks 10 lat. Wyrobiony jesteś bo byku :)
Łowca Androidów nie jest arcydziełem ale jest rewelacyjny czyli na 9 .
Świetny mroczny i ponury klimat , rewelacyjne zakończenie .
A jeśli tylu ludziom się podoba to znaczy że jest taki dobry czy tylu ludzi ma zły gust ?
Zauważyłem, że ludzie używający słowa żenada zaliczają się do wspólnej grupy wszechwiedzących "ekspertów" z każdej dziedziny. Panie obyty z kinematografią rozumiem iż sam możesz mieć odmienne zdanie na temat tego filmu, możesz go krytykować ale krytykując ludzi zachwycających się tym filmem, dającym 9/10, 10/10 zastanawiam się czy trollujesz, czy po prostu tak już masz, aczkolwiek bardziej szanowałbym Cię jeżeli po prostu trollowałeś. Dla mnie ten film jest arcydziełem i szczerze nie obchodzi mnie co o tym myślą inni.
Film "oparty jest" na motywach powieści Dicka. To chyba robi różnicę? (no chyba, że nie, heeee). Nie jest i nie musi być dokładnym odzwierciedleniem powieści.
Odpowiednio dobrane "argumenty merytoryczne" zglebią każdy film, było nie było, to słowo sprawiło, że jednego człowieka przybito kiedyś do krzyża, a później zrobiono z niego boga. Odstawiając na bok retorykę i jej pułapki stwierdzam, że mnie ten film zwyczajnie po ludzku zachwycił i wzruszył (= Hehe poważnie, coś mi się przepaliło w mózgu, łzy jak grochy, utonęłam cała w przestrzeni budowanej obrazem i kompozycjami Vangelisa.
Gadajcie sobie co chcecie, nie znam się i tak dalej burak jestem. Wersję reżyserską uwielbiam.