Najbardziej się wstydzę moich filmowych zaległości. Oto jedna z nich. Omijałem ten film wielkim łukiem. Ale przede mną "Prometeusz" a "Łowca" to jedyny film Scotta, którego nie widziałem. Dzieło pełne i zamknięte. Wizualna perfekcja, niemalże wizja, wręcz przytłaczający swoim zasięgiem klimat, niewiarygodna muzyka Vangelisa. Nie znam twórczości Dicka, ale mam przeczucie, że film swobodnie oddaje ducha swoim literackim podwalinom, ba - wykracza poza ich obręb. Ad aktorstwa: najmniej mnie zachwycił Ford [ciągle powielana maniera], ale jestem pod wrażeniem jakże niełatwej roli Rutgera Hauera oraz tajemniczej Sean Young. I po wstydzie!
No cóż, reżyser się postarał, aktorzy zagrali dobrze. Ten film ma swój styl, klimat, myślę że reżyser nie spodziewał się że stworzy tak dobry film. Różni się od książki znacznie ale nie znaczy że jest gorszy. Pozdrawiam miłośników tego filmu i kina lat 80/90.
ja ciągle nie mogę się nasycić tym klimatem ... film ma 30 lat a powala 99,99% współczesnych produkcji Sience fiction
muzyka Vangelisa zwłaszcza end titles to jak napisałeś "niewiarygodne" .
Jeśli chodzi o książkę Dicka to jest ona bardziej przesycona nihilizmem ... ja pamiętam choć czytałem ją wiele lat temu iż na końcu byłem mocno przybity bo Dick tak poprowadził zakończenie iż główny bohater staje w obliczu upadku wszelkich wartości i zasad ... po prostu bankrutuje wszystko w co wierzył
W filmie na pierwszy plan wysuwa się aspekt moralny eksperymentów człowieka ... te słynne stwierdzenie iż po 5 ciu latach w układzie nerwowym replikanta zachodzą trudne do przewidzenia zmiany ... a z monologu Hauera wiemy iż są to zmiany dające im coraz większą świadomość duchową