Scott mógł już dać sobie spokój z książką i wypuścić to jako jakiś tam film o androidach
a to co tu wyprawił to koszmar, w zasadzie co scenę łapałem się za głowę jak można wszystko tak
spłycić, już nie wspominając o beznadziejnej wizji świata przedstawionego.
Słuchamy. W jaki dokładnie sposób "spieprzono" tutaj książkę, w czym przejawia się jej "spłycenie" oraz co konkretnie jest nie tak z wizją świata przedstawionego.
Książka jest dobra, bardzo interesująca, wciągająca czytelnika. Film jednak dużo lepszy, scenariusz i reżyseria filmu jest na wysokim poziomie. Po raz pierwszy film jest lepszy niż książka. Zresztą kwestia gustu :)
Teoretycznie film jest "inspired by", a nie "based on", więc zgodności filmu i książki nikt nie obiecywał. Tym niemniej po przeczytaniu książki również poprzeklinałem sobie scenarzystę i z niecierpliwością czekam na wierniejszą ekranizację książki.
Swoją drogą to dość niesłychane, że film tak niewiele z książką mający wspólnego, odkrył twórczość Phillipa K. Dicka dla światowej kinematografii. :)
Nie tyle remake "Łowcy ...", a ekranizację "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach". Film większą uwagę przywiązujący do żony Deckarda, jej popadania w merceryzm oraz prób zdewaluowania Mercera przez przyjaznego Bustera. Taką historię w kinie z chęcią bym obejrzał.
Scenariusz do filmu został napisany przez osobę która nawet nie czytała książki a Dick po przeczytaniu scenariusza(był to bodajże 9 skrypt) wyraził zgodę by tak właśnie miał film wyglądać i z takim scenariuszem.
Ale faktycznie, wizja beznadziejna. Ktoś chyba nałykał się za dużo grzybków i stąd te neonówki.