Wielki przebój kinowy w Korei 1999 roku i ,można zaryzykować stwierdzenie, jaskółka
zapowiadająca wielkie sukcesy kina komercyjnego made in korea. Film mimo, że w
przeciwieństwie do wielu krytyków imho ma całkiem rozwiniętą fabułę jest głównie zabawą
w kino gatunków. Lee bierze na tapetę film policyjny, burzy i rekonstruuje je, jego motywy i
klisze. Pełno tu odnośników do klasycznych obrazów kina - Eisensteinowskie schody, plac
zabaw z Kurosawy, dynamika akcji Kar-Waia, itp. Duchowo jednak najbliższy zamysł jest
dorobkowi Seijuna Suzuki z epoki (jego?) zmierzchu Nikkatsu. Intryga nie jest tu zbyt ważna,
choć w przeciwieństwie do japońskiego mistrza Myung-se nie miał narzuconego
scenariusza, który by chciał ośmieszyć. Jednak efekt jest podobny bo patrzymy na akcje z
perspektywy widza - kinomana, erudyty (?). Nie widza - uczestnika zdarzeń. Myślę, że to było
problemem nie do przełknięcia dla wielu zachodnich krytyków. Jednocześnie, jak i Suzuki,
reżyser tworzy postacie które choć przerysowane wzbudzają sympatię widza i dają szansę
wykazać się aktorom.
Nie jest to film idealny, jest to po trosze awangarda jak na tamten okres, ale dziełko pełne
pasji i dla mnie bardzo apetyczne w odbiorze :)