Prawdziwa perełka 2015 roku, oczywiście pod warunkiem że lubicie metalowe brzmienia i konkretną jatkę. Gore jest sporo i wygląda naprawdę dobrze, mimo że w kilku momentach CGI rzuca się w oczy.
Do aktorstwa ciężko się przyczepić, poza tym jest tu umiejętnie wpleciony humor (dwukrotne ścinanie głowy było świetne), a wisienką na torcie jest śliczna Kimberley Crossman.
Nowa Zelandia po raz kolejny mnie nie zawiodła, oby więcej takich filmów.