Wreszcie obejrzałem ten film, bo często natykałem się na cytaty o nim, ostatnio w powieści Jo Nesbo. Raczej nie pasuje tu określenie melodramat, bo samo zakończenie nie jest smutne, raczej zwiastuje szczęście tych dwojga i naprawienie charakteru głównej bohaterki (oby...). Prędzej komedia romantyczna, są pewne sceny i sytuacje komediowe. Ogólnie jest to film "dla mas", typ producencki, a nie autorski czy reżyserski. Być może powieść jest poważniejsza niż film. To, że raczej była pisana z myślą o MM, a nie A.H., przemawia choćby wspomnienia "kiedyś byłam" gruba, "czy teraz utyłam", co nie pasuje do skrajnie szczupłej urody A. H. Film dobry w swoim gatunku, ale żadne z niego arcydzieło.