PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1318}

Śniadanie u Tiffany'ego

Breakfast at Tiffany's
1961
7,8 159 tys. ocen
7,8 10 1 159060
6,9 51 krytyków

Śniadanie u Tiffany'ego
powrót do forum filmu Śniadanie u Tiffany'ego

Tak się zachwycacie rolą Audrey w tym filmie, a prawda jest taka, że to Marilyn miała zagrać rolę Holly, ale ją odrzuciła (wielka szkoda...). Audrey dostała rolę po bogini i powinna być jej za to wdzięczna do końca życia. Ponieważ to właśnie dzięki tej roli zyskała megapopularność. Mimo, że film i Audrey mi się podobali, to jednak wolałbym, żeby ten film nakręciła boska MM.

Może i była boska,ale tylko pod względem fizycznym.Słyszałeś jakie jazdy z nią mieli podczas kręcenia 'Skłóconych z życiem'?W tym okresie była już prawie wrakiem.

Marilyn Monroe jest ikoną, a Audrey kim jest? Pamiętają ją tylko jej fani i ludzie, któzy naprawdę interesują się kinem. Spytaj się na ulicy: czy wie kto to Audrey Hepburn? Nie będzie wiedział. A spytaj się o Marilyn? Każdy wie kim była (nawet nie oglądając z nią żadnego filmu). To mówi o prawdziwej wielkości danego aktora. No i jakby nie patrzeć Marilyn była najbardziej utalentowaną aktorką świata, choć niedocenianą za życia. Tak więszkość znawców kina się o niej wypowiada. Poza tym, próbowałem się przekonać do tej Waszej Audrey oglądając z nią film Zielone pałace... Naprawdę nie wiem czym tu się zachwycać. Nie dość, że była płaska, to na dodatek nie miała w ogóle seksapilu, no i zdolności aktorskie też nie były najwyższych lotów.

Hehe... to co piszesz o ikonach, symbolach itd to absurd.. Obie panie wiele wniosły do filmu, ale wydaje mi się, że MM zasłynęła zwłaszcza dzięki swojej urodzie, skandalom i kolejnym kochankom, a nie talentowi... A Audrey świeża, młoda, niesklana piętnem show-biznesu, piękna i przede wszystkim znakomicie grająca... wystarczy przypomniec, która dostala Oscara...
Czytając twoją wypowiedx, musze stwierdzic, że jest ona absolutnie subiektywna... hm...ale nie będę komentować, to juz twój problem..
A poza tym wrażenie, że atakujesz Audrey, choć nie wiem dlaczego...
I jeszcze jedno: myślę, że wiele ludzi wie kim była Audrey Hepburn ... (nie mówię o młodych oczwiście - choć ja wiem;), ale równie dobrze możesz poprosić, żeby podali 2 tytuły filmów w których zagrała MM... mysle, że efekt będzie kiepski..a o czym to swiadczy? o tym, że MM zapisała się w pamięcie ludzi jako symbol seksu i głupiutka blondynka, a nie aktorka...

miriam_b

Ten komentarz jest tak stary, że aż się dziwię, że jeszcze ktoś na niego odpisuje :P Dla mnie jest on już od dawna nieaktualny. Audrey bardzo lubię, ale Marilyn uwielbiam. Nie będę wysuwać kolejnych argumentów do mojej wypowiedzi, bo choćby nie wiadomo jak mocne one były, to i tak do niektórych osób one po prostu nie docierają. A więc moja odpowiedź na Twój post będzie krótka: no comments. Pozdrawiam ;)

Ale była chora, bo się zabiła. Po co się w ogóle zabijać?

Jessie

po pierwsze nie do końca wiadomo, czy zabiła się sama.
po drugie, pożyjesz trochę na świecie i może zrozumiesz.
po trzecie:
"Samobójstwo to zdolność rozporządzania samym sobą,
to najwyższe potwierdzenie indywidualności istoty,
która nie prosiła się o powołanie na świat"
Georges Clemenceau (1841-1929)
może i ona była chora, ty za to jesteś płytka

"Nie dość, ze była płaska" bosz... kim Ty jesteś, że takie bzdury piszesz? Ona miała w sobie wdzięk, gracje, była nieziemsko piękna! MM równiez była ładna, ale troche przytłaczająca.
Po co mamy porownywac dwa symbole: seksu i piękna? Chyba się nie da... :)

ej no sory audrey to tez jest ikona.. no moze ikonka;)

Nie rozumiem dlaczego nie mamy zachwycać się rolą Audrey, skoro rzeczywiście była wspaniała? A twoja "niby argumentacja", że role Holly miała zagrać Marylin i dlatego właśnie my niepotrzebnie zachwycamy sie Hepburn jest delikatnie mówiąc absurdalna. Marylin nie zagrała, więc sie nią nie zachwycamy, zagrała Hepburn, zrobiła to wyśmienicie i stąd podziw. Miał to być film Marylin Monroe, ale nie był, i nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, ponieważ efekt z inną aktorką jest wspaniały. Więc schowaj swoją zazdrość o Audrey do kieszeni. Marylin była juz wtedy tak sławna, że gdyby nawet zagrała w tym filmie, nie zobaczylibyśmy nic świerzego, najwyżej powielanie na pamięć znanych gestów, ruchów i zachować wielkiej MM. Hepburn była jeszcze jak glina, której można nadawać właściwy kształt,. ten film zyskał właśnie dzięki Audrey. Tyle:)

Ja ciesze sie ze ta role zagrala Audrey nie znam MM ale wole Audrey

Nie rozumiem o co cały ten spór. I do tego osoba, która go wszczęła, chwali Audrey w poprzednim wpisie:
http://www.filmweb.pl/2,lipca,w,TVP,1%21,temat,Topic,id=322836 [www.filmweb.pl/2,lipca, ...]
Zresztą, jak można porównywać Audrey i Marilyn?

Niby stare ale co tam i tak zaznacze jedna myśl która mi się nasuneła czytajac to a mianowicie to że na ulicy spytam się o M i każdy bedzie wiedział o kogo chodzi to raczej nie dowodzi aktokich zdolności bo moge założyc się o kazde pieniądze ze "ludzie na ulicy" wiedzą kim Jest np. Pamela Anderson i co z tego ??

Włąśnie to jest wspaniała rola, nie sądzę żeby Marlinym pokazała w tym filmie swoją nową twarz, jakiej nie znamy. Adruay wspaniale zagrała dziewczynę która udaje towarzyską i bezwzględną w miłości a po drugie wnosi do filmu fantastyczny klimat.

Chciałam jeszcze coś dodać, bo jakiś czas temu przeczytałam książkę. Tym większe brawa dla filmu, jest po prostu lepszy. A co do książki, to czytając ją miałam przed oczami twoją boską MM. I byłam przerażona. Tak jakby Holly Golightly, jedna z najbardziej fascynujących postaci kina, była infantylną idiotką. Na szczęście tylko w książce. I na szczęście dla nas wszystkich filmowa Holly to Audrey Hepburn-czarująca,ujmująca,nie zastąpiona. Rozumiem czemu Capote chciał Monroe-idealnie odpowiadała jego wyobrażeniom głównej bohaterki.

Gdy czytam takie wypowiedzi, nie wiem, czy się śmiać, czy płakać...

" Tak się zachwycacie rolą Audrey w tym filmie, a prawda jest taka, że to Marilyn miała zagrać rolę Holly"
I co z tego? Nie można się zachwycać Audrey, bo jej jako drugiej zaproponowano tę rolę? Co to ma do rzeczy?

"ale ją odrzuciła (wielka szkoda...)"
Cytat z biografii Audrey Hepburn: "Na prośbę Capote, rolę Holly Golightly Axelrod napisał specjalnie dla MM, ale niestety (...) producenci nie zdołali pozyskać jej dla filmu od 20th Centruy Fox.". MM miała kontrakt z inną wytwórnią i to było główną przyczyną.

"Audrey dostała rolę po bogini i powinna być jej za to wdzięczna do końca życia. Ponieważ to właśnie dzięki tej roli zyskała megapopularność."
Tak samo jak Audrey zdobywała megapopularność po połowie swoich filmów, zaczynając od "Rzymskich wakacji".

Jeżeli chodzi o mnie, to Audrey mi się szalenie podobała, czytając książkę starałam sobie wyobrazić w tej roli MM i nie mogłam. Poza tym gdyby zagrała MM, "Śniadanie u Tiffany'ego" byloby zupełnie innym filmem. Kto wie, może gdyby nie Audrey, film nie zdobyłby tak olbrzymiej popularności.

Sorry, ale mi bardziej do tej roli pasowała Audrey, taka szara myszka, ale z ogromnym talentem, natomiast gdyby tą rolę zagrała Marilyn, film wiele by stracił.

Kythwena

Zgadzam się. Audrey była taka naturalna i niewinna. A Marilyn była zbyt wyzywająca.

stella

W wykonaiu Audrey Holly była zagubioną dziewczyną, w wykonaniu Marilyn wydaje mi się, że byłaby tylko panią do towarzystwa (żeby nie użyć mocniejszego wyrażenia).

Cóż, uwielbiam Marilyn, tak samo jak i Audrey. I chociaż z łatwością wyobrażam sobie Marilyn w tej roli, wątpię by w jej wykonaniu odniosła ona na mnie takie duże wrażenie. Audrey była strasznie świeża i doskonale pasowała do roli towarzyskiej, lecz zagubionej dziewczyny. Gdybym zobaczyła na ekranie Marilyn, trudno by było mi uwierzyć, że jest ona zagubiona.

Serena_

Nie ogladałem jeszcze filmu (mam nadzieję, ze niedługo to się zmieni), więc nie bedę oceniał gry Audrey Hepburn, ale chce napisać, że w jednym z opowiadań Trumana Capote (autora "Tramwaju...") wypowiadał się on, ze z wielkim żalem przyjął informację, że Marilyn nie przyjęła tej roli, bo pisał on ją specjalnie dla niej. Także myślę, ze lepiej nadała by sie MM, niezależnie od tego jak dobrze (genialnie?) zagrała AH.

patrick_bateman

Właśnie obejżałem i stwierdzam, że jednak, mimo intencji autora, Marilyn Monroe nie zagrała by lepiej od Audrey Hepburn, która była rewelacyjna, z resztą jak cały film. 10/10

patrick_bateman

Prawdopodobnie MM bardziej nadawalaby sie do roli kurewki z ksiazki (w ksiazce postac Holly jest 'mniej niewinna'), ze swoim cialem w sam raz do zbierania na fundusz mleczny (tak jak to bylo w "Pol zartem, pol serio"). Do wersji Holly z filmu zdecydowanie bardziej nadawala sie Audrey. pozdro.

MM była wielką aktorką. Widziałem kilka mniej głośnych filmów z nią w roli głównej, gdzie naprawde popisała się swoim talentem i kunsztem aktorkim ("Niagara"). Możliwe że gdyby zagrała w "Śniadaniu..." podobało by się nam tak samo. Wydaje mi się jednak że gdyby tak sie stało, filmowa Holly nie była by tak urokliwa. Postać z książki też nigdy mi się nie skojarzyła z MM. I nie prawdą jest że mało kto pamięta o odtwórczyni Holly.

"Marilyn Monroe jest ikoną, a Audrey kim jest? Pamiętają ją tylko jej fani i ludzie, któzy naprawdę interesują się kinem. Spytaj się na ulicy: czy wie kto to Audrey Hepburn? Nie będzie wiedział. A spytaj się o Marilyn? Każdy wie kim była (nawet nie oglądając z nią żadnego filmu). To mówi o prawdziwej wielkości danego aktora."

Nie no myślałam, że padnę jak przeczytałam to ostatnie zdanie. To, że ktoś jest znany nie oznacza, że jest/był wielkim aktorem. Myślę, że gdyby spytać ludzi spotkanych na ulicy czy wiedzą kto to jest chociażby James Stewart, Laurence Olivier czy Bette Davis, to wierz mi - niewielu by wiedziało, a to przecież jedni z najlepszych aktorów wszechczasów.

ellys

Poza tym nie wiedzieć kim była Audrey Hepburn to wstyd.

Karla

Audrey jako Holly była niesamowita, genialna. Marylin miała urodę, jednak talentem aktorskim nie dorastała Audrey Hepburn do pięt. Taka jest prawda. Nie chce mi się nawet komentować dokładniej twoich wpisów bo są one zabawne. Nie rozumiem twoich ataków na Audrey

ct23

Ja nie będę roztrzygać która z kobiet - Audrey czy MM była bardziej symbolem seksu, czy bardziej katorką, ale czytałam kilka biografii obu z pań i prawda jest taka, że pod względem techniki aktorskiej bardziej wykształcona była MM, ponieważ uczęszczała do studia aktorskiego Lee Strasberg, podczas gdy Audrey w ogóle nie kształciła si.ę w tym kierunku. Miała ambicje baletowe, a zaczęła gaćw filmach by zarobić parę grosza po wojnie. A na Oscary radziłabym nie patrzeć aż tak poważnie, bo w pierwszej lepszej biografii można przeczytać że wtedy Akademia po prostu decydowała kto jest na tyle popularny i poważany, by go tak wyróżnić. Dana rola była drugorzędnym kryterium jaki się kierowano.

Pearl_3

Po pierwsze: Audrey nie musi być wdzieczna MM za role, bo przed "śniadaniem u ..." zagrała w "rzymskich wakacjach". Dostala oscara i była gwiazda kina bo umiała grac, anie tylko jak MM wygladac. Ponadto poczytajcie sobie o MM to sie dowiecie ze byla wykreowana przez wielu ludzi,a Audrey byla autentyczna i z klasa. MM epatowala seksem i wiecej. Byc moze ludzi na ulicy nie zawsze beda wiedzieli kim byla Hepburn. Ale spytaj sie lepiej: z czym kojarzysz MM, a z czym Audrey? nie chodzi o ilosc, ale o jakosc!

nie rozumiem czemu tutaj atakujesz Audrey, a na forum Meryl Streep wychwalasz ja pod niebiosa.

szkoda, że tak uważasz. Lubię obie aktorki, Audrey wręcz ubóstwiam, i uważam, że film z MM miałby zupełnie inny wydźwięk, dzięki Audrey nabrał klasy i tajemniczości. Poza tym po co gdybać nad czymś czego nie ma. Popularność w tym czasie już miała i nie musiała być wdzięczna MM. Green Mansions to był niestety brzydko mówiąc: gniot i Audrey wiedziała już o tym w trakcie kręcenia filmu ale dokończyła go dla męża, trochę biografii jej się czytało. Trochę za ostro pojechałeś po niej, to była kobieta z klasą i dlatego tak wielu ludzi będzie jej bronić do upadłego. Myślę że gdybys spytał się na ulicy o nią, to znalazłoby się parę osób. Audrey to symbol kina i Unicefu. Koniec i kropka.

Elfka

Dobra, ja nie będę obiektywny:)
Rola Holly Goligthly (czy Gorightly jak to pan Yunioshi mówił;p) to rola Audrey Hepburn. I niezależnie, co myślał sobie sam Capote, reżyser, aktorzy czy też co myślą teraz fani i widzowi. Fakt jest jeden - Rola Holly to rola Audrey Hepburn. I choćby nie wiem jak cudowna była MM, jak niesamowity warsztat aktorski miała i co by nie zrobiła, niezależnie od tego jak bardzo starała by się w tej roli i jak bardzo by do niej pasowała, nie zagrała by lepiej od Audrey. Dlaczego? A dlaczego jednym kluczem mozna otworzyć zamek a drugim nie? Bo ten jeden pasuje idealnie... Audrey pasowała idealnie. Zagrała idealnie, perfekcyjnie, genialnie, bezbłędnie. MM nie zagrałaby lepiej, bo tego po prostu nie da się zagrać lepiej.
Jestem stronniczy? O tak. Jestem fanem Audrey? O tak. Ubóstwiam Audrey? O tak. Widziałem jakieś filmy z MM? O tak (Niagara i Pół żartem, pół serio). Ciesze się, że MM nie przyjęła tej roli? O tak:)