Kino Sama Peckinpaha ma to do siebie, że nawet po kilkudziesięciu latach, wyglądając już nieco archaicznie i niezbyt ciekawie pod względem technicznym, broni się samą wymową i niezapomnianymi scenami (generał witający się z pozbawionym rąk żołnierzem) czy dialogami ("Pokażę ci, gdzie rosną żelazne krzyże"). Jest to także film niezmiernie ważny dla gatunku; jako jeden z pierwszych wyrwał się utartym schematom kina wojennego i stereotypom Drugiej Wojny Światowej, wyznaczonym przez lata 50-te i 60-te. Na ich tle, 'Żelazny krzyż' to krwawy moralitet okraszony cierpkimi przemyśleniami, który ukazał wojnę nie przez pryzmat kina przygodowego, ale jako obraz bezsensownej przemocy i czystego szaleństwa.