To przepiękny film opowiadający o tym ze każdy ma w sobie odrobine ciepła.
Nie ma tu prostactwa. Urzędnicy nie są pokazani jako żadni krwi komuniści lecz jako zwykli ludzie. Problem jak tworzyć sztukę, czy robić ja pod władze, czy przeciw władzy jest tutaj ukazany z różnych perspektyw. Nawet ci co donoszą nie są tutaj świniami, tylko ludźmi uwikłanymi w tryby aparatu bepieczeństwa.
Agent który słucha tego co sie dzieje w mieszkaniu piarza. Zaczyna żyć jego życiem, z prostej prszyczyny, ponieważ on nie ma swojego życia. W tym momencie rezyser tak jakby stara się nam powiedziec że ci co oglądaj cudze życie na ekranie to tak jakby agenci. Którzy swoje nudne życie zastępuja cudzym, tym filmowym.
Jest to również przykład na to jak człowiek który ślepo wierzy w komunizm i w to co robi, co wydaje mu się że robi słusznie, nagle zaczyna dostrzegać tego wady, i zaczyna starać sie naprawić swój błąd. Na koncu dostanie podziekowanie w formie podziekowań w książce.
Film ogląda sie świetnie. Jest świetnie zagrany (zwłaszcza fantastyczny Ulrich Muche w roli agenta stasi). Reżyser starał sie nawet wiernie oddać realia, dlatego na ulicach widać trabanty, wartburgi, a agenci na akcje jeżdżą... starym polskim Żukiem.
Ogólnie fantastyczny film o tym że nie każdy kto pracował w urzędzie bezpieczeństwa w komunistycznym kraju, jest od razu złym człowiekiem.
Warto o tym pamiętać, słysząc w mediach o kolejnych teczkach i tajnych agentach. Nie każdy jest zły,w ludziach jednak tli sie dobro. Tak jak w XX/7.