Ten film to nie jest Bond!
Juz poprzedni mial niewiele wspolnego z seria, ale Quantum of Solace to kompletne zaprzeczenie Bonda. Po prostu zero Bonda w Bondzie.
Film jest malo atrakcyjny - poza szybkim montarzem (za szybkim !!!) nic tu nie znajdziemy - rozmachu, pieknych widokow, pieknych wizualnie poscigow. Jest rąbanka. W tym filmie kompletnie brak bajkowosci Bonda - czyli tego co serie wyroznialo z masy innych filmow. Quantum of Solace to po prostu film sensacyjny, szpiegowski. Brak tu charakterystycznej dla Bonda elegancji, szczypty humoru. Wcale nie chodzi o to ze mi brakuje gadzetow (przesyt gadzetow akurat mnie irytowal). Ale nie ma tej donioslosci, tych monumentalnych budowli, pieknych plenerow.
Nawet piosenka do filmu jest slaba i slaba jest czolowka do ktorej ta piosenka "leci". Poczatek filmu, czyli poscig samochodowy tez nie robi wrazenia - w Bondach bylo wiele lepszych poscigow! A juz ganianie po dachach - rety co to bylo - wogole nie mozna sie skoncentrowac na ogladaniu filmu, wszystko jest za szybkie, montarz zbyt agresywny.
Sama fabula filmu, intryga tez nie wciaga - po prostu nuda... niby akcji jest duzo, ale ta akcja jest zupelnie bez sensu. Konwencja serii zostala kompletnie zmieniona - na sieczke dla wielbicieli MTV.
Zgadzam się z autorem tematu!
TO JUŻ NIE JEST JAMES BOND
Niestety oj nie. Seria bazowała na specyficznym poczuciu humoru, na fascynacji Bonda kobietami. I na ciekawych gadżetach, dzięki użyciou których nasz agent wychodził z opresji cało. Teraz te nowe Bondy z Craigiem to jakieś głupoty jakby wstawiane na siłę. Casino Royal oraz Quantum w ncizym nie przypominają mi starego agenta, te filmy mogłyby nosiz zupełnie inne tytuły i traktować o kimś zupełnie innym.
Smaczki umarły.
pewnie że nie ten sam Bond- ten Bond jest bardziej współczesny. akcja nie dzieje się w kosmosie czy pod wodą. ten jest (moim zdaniem) bardziej przystosowany do realiów współczesnego świata ( nie mam na myśli tu pościgów łodziami czy samolotami;)) ale ogólny zarys filmu. wyobraź sobie gdyby teraz przeciwnikiem Bonda był koleś z żelaznymi zębami?? :)))
poprzednia seria Bonda ( do Cassino Royale) miała swój klimat, co nie znaczy że ta go nie posiada. w tej serii Bond jest bardziej mroczny, nawet powiedziałbym - ludzki, żądza zemsty po ukochanej osobie itp.
pozdrawiam
Też się zgadzam z autorem tematu. To już nie ten sam Bond, a próba "odmłodzenia" Bonda nie udała się pod żadnym względem. Niestety, ale na pewno nie powstanie żaden nowy Bond który by dorównał tym "starym". A po drugie ubodła mnie sama realizacja filmu. Tutaj warto przytoczyć "Ciekawy przypadek Beniamina Buttona. Czemu ? Już odpowiadam. W starych Bondach, James nie posiadał Uzi, nie było samochodów dające 300 km/h i itp. A nowe Bondy pokazują początki agenta 007, i nagle z czasów zimnej wojny jesteśmy w współczesności, i młody 007 ma MP5, M4A1, samochody pędzące 300 km/h i inne. Więc Bond jak się urodził miał 80 lat i relatywnie młodniał xDDD. Jeszcze jedno mnie ciekawi. Tu Bond jest mroczny, ponury i nie ugania się za kobietami, a gdy jest starszy (tu chodzi mi o stare bondy) to emanuje humorem, jest kobieciarzem i itp. Hmmm musiał mieć pranie mózgu.
Kończąc swe wywody. Quantum of Solace jest idealnym filmem akcji. Ale fanowie Bonda nie będą zachwyceni.
Po obejrzeniu tego filmu jestem niezbyt zadowolona.
Moi poprzednicy piszą tu o "odmłodzeniu" Bonda i o nadaniu mu realności. Błąd. Przecież Bond właśnie taki miał być - zachwycający i porywający wszystkim co robił. On nie miał być realnym agentem MI6, który posługuje się jednym pistoletem i zabija wszystkich po koleji niczym następca Rambo.
Według mnie Bond, to wykwintny, elegancki, angielski dżentelmen, który pracuje dla M, bo tak lubi. Umie rozśmieszać, jest kobieciarzem i zawsze wpada na super pomysłu.
Dalej. Bond, to oczywiście, także Q i Moneypenny. Ale nie mówie tu o "Q" - komiku z polskiej reklamy banku (bo tak go kojarzę). Ale o tym stary i dobrym, który już niestety umarł.
"Trylogia zemsty" - Bond, który zakochuje się w kobiecie, tak bardzo, że przez 3 filmy, chce ją pomścić?? Nie... to już nie ten sam Bond.
Jeżeli chodzi o Daniela Craiga, to nawet pasuje mi do tej roli. Może jest troszeczkę zbyt "twardy i sztywny", chociaż wiem, że to o to chodziło w tym filmie. I to nie jest jego wina, że ten film jest... z deka do bani.
Kolejny wielki błąd - zwalenie chronologii. Wybaczcie, ale ja w tym momencie już nie wiem czy pierwszym Bondem jest Dr.No (tak jak został nakręcony) czy też może Casino Royale (tak jak napisał to Fleming). Czyżby agent narodził się dwa razy?? (Hmm... tak, tak - You only live twice).
Podsumowując. Quantum of Solace - całkiem dobry, wciągający film akcji, który ogląda się w miarę dobrze (wyjątek, zbyt szybkie ruch kamery, "migawki").
007 Quantum of Solace - Nie ma klasy w klasie. Nie ma gadżetów w gadżetach. Nie ma żartów w żartach. Nie ma samochodów w samochodach. Nie ma drinków w drinkach. Nie ma powiedzonek w powiedzonkach. Nie ma podrywania kobiet w podrywaniu kobiet. Nie ma bójek w bójkach. Nie ma akcji "bondowskiej" w akcji. Nie ma Bonda w Bondzie.
Coraz bardziej zastanawiam się czy jest sens nagrywania kolejnych części... niestety.
Craig to taki "aktor", który w każdym filmie gra tak samo. Oczywiście nie widziałem wszystkich, ale podstawę jego filmografii ["archanioł", "Złoty kompas", Bondy, "Monachium" tak. Kandydaci, tacy jak Clive Owen czy Dougray Scott byliby znacznie, znacznie lepsi od brzydkiego jegomościa [pasującego na agenta STASI, ew. KGB, a nie przystojnego, dostojnego Anglika] z marnym warsztatem aktorskim.
Mój ranking Bondów:
1. Roger Moore
2. Sean Connery [praktycznie obaj są równie dobrzy, mają swoją wizję 007, niemal równie wspaniałą, mimo to sir Rogera wspominam nieco milej]
3. Timothy Dalton [bardzo "książkowy" Bond, bliski wizji Fleminga. W ogóle Dalton to wspaniały aktor i tę rolę wykreował również znakomicie]
4. Pierce Brosnan [dwa ostatnie obrazy z jego udziałem w roli 007 są bardzo przeciętne, mimo to nie można narzekać na jego grę. Solidny]
5. George Lazenby [mimo wszystko niedoceniany, pewnie dlatego, że grał pomiędzy fantastycznymi - Moorem i Connerym. Nie jest to wybitny aktor, takiemu Connery'emu nie dorasta do pięt, mimo to trzymał dopuszczalny poziom]
6. Daniel Craig [całkowicie spartaczona rola, w mojej opinii]
przedstawione tutaj opinie należą do MNIE, więc proszę kulturalnie dyskutować, a nie rzucać obelgami
Pozdrawiam
Słuszna uwaga - niech to będzie dyskusja na poziomie.
Przynajmniej został przedstawiony taki mały ranking. Faktyczne, ja też to zauważyłem iż Craig w każdym filmie gra tak samo, i niestety powoli zaczynam zgadzać się z założycielem tematu, bowiem od ostatniego czasu Quantum of Solace oglądałem parę razy. Właściwie w nowym Bondzie, Bond już nie ma ego Bonda - tylko Craiga. Jestem tylko ciekawy kolejnej premiery w 2010 roku...
Zastanawiam się czy nie przesadzacie trochę w stosunku do Craiga. Nie uważam, żeby był najlepszym Bondem, bo nim nie jest. Zdecydowanie bardziej podobali mi się Moore czy Connery. Craig nie jest może super przystojny, ale ma coś w sobie z takiej "dżentelmeńskiej powagi" - w sumie nie wiem jak to nazwać :)
Nie wyobrażam też sobie jak można zagrać tak samo w filmach typu "Złoty Kompas" i "Bond"???
Wydaje mi się, że to raczej Bond jak film się zmienił - i to zazwyczaj nie podoba się jego fanom. A wina zrzucana jest na odtwórce głównej roli - czyli w tym wypadku na Daniela Craiga. A przecież to nie on pisał scenariusz i to nie przez niego Bond stał się taki jaki się stał.
I ja na nikogo nie najeżdżam i nie krytykuje, tylko przedstawiam swoje poglądy.
Scenariusz to jedno - owszem jest bardzo słaby. Ale gra aktorska, bieganie z tą samą miną, identyczna mimika twarzy niezależnie od tego co w tym momencie czuje, brak jakiejkolwiek ekspresji i całkowity brak wczucia się w rolę to już nie jest wina scenariusza
Jeszcze Casino Royale było, w miarę naturalne i podtrzymywało bondowską konwencję ale Quantum of Solace to typowy film sensacyjny. James Bond to napakowany komandor, którego ubrano w garnitur. Ma minę jakby wspominał dzieciństwo w którym został osierocony a tydzień temu zabili mu ukochaną. Craig to dobry aktor i z tym się trzeba zgodzić - nie mniej zdecydowania pasowałby do roli jakiegoś wroga Bonda (chyba najlepiej jakiegoś agenta KGB, przez swoją wschodnią urodę). A tak abstrahując, Moore i Connery pasowali do konwencji lat 60tych i 70tych...
Staaaary dokładnie! Widze ze mamy taką samąwizję Bonda. Ostatnio mordowałem całą serie Bonda, chyba z 3 razy pod rząd. Z tego z Moorem dodatkowo po razie :D. Tych nowych nawet nie puszczałem bo to pytoza jak cholera. Zresztą Moore cze Connery wyglądają jak Bond, a Craig to raczej typ na przeciwnik Bonda.
Craig do pięt nie dorasta Moore'owi czy Connery'emu, którzy swoimi filmami przeszli do historii, pamiętają je 3 pokolenia. Z kolei te dwa byle jakie przeciętniaki [mowa oczywiście o CR i QoS] zostaną zapomniane. "Casino..." było naprawdę dobre tylko pod względem czarnego charakteru - wspaniały Mads Mikkelsen, jako Le Chiffre
[wybaczcie, że dwa razy z rzędu, za wcześnie wysłałem]
ten Le Chiffre przypominał mi złote czasy Bonda, a mianowicie Maxa Zorina [wcielił się w niego niezapomniany Christopher Walken]
ja też sorry że 2 razy.
aciddrinker i Ciebie też dodam do ulubionych;)))
Gdzie słyszałem że Lazenby wyglądał ja bułgarski przemytnik wódki. Skoro Lazenby tak wyglądał - to w takim razie Craig wygląda jak ukraiński przemytnik papierosów <lol>
Święte słowa!!! Pozwol ze Cie zacytuję: "...którzy swoimi filmami przeszli do historii, pamiętają je 3 pokolenia". Stary swietnie to ująłes. Cassino i QoS to świetne, współczesne kino akcji ale to juz nie.. Bondy :D Te filmy będą tylko kolejnym filmem akcji ale do historii raczej nie przejdą. Zresztą uwazam ze Connery czy Moore stwozyli pewien rodzaj gry aktorskiej w tego typu filmach. Craig po prostu zagrał tak samo jak zrobił by to Segal, Van Damme, Willis czy inny typowy aktor filmow akcji :)
Kustosz - dzięki bardzo :). Ja tam się nie bawię w takie rzeczy, ale może i Ciebie dodam ;) xD
Jeśli chodzi o Lazenby'ego, to mimo że jest Australijczykiem w miarę nadawał się na Bonda pod względem wyglądu [miał duże uszy, źle dobrane stroje - ten nieszczęsny kilt], ale wydawał się ok.
Craig ma wygląd oprycha i takie role powinien otrzymywać.
Heheeh miło mi niezmiernie :D Ale wiesz co? Powiem Ci ze Lazenby miał więcej w sobie z Bonda niz Craig. Nie wiem, moze ten kwadratowy łeb i urode. Po prostu jakos bardziej mi pasuje na 007.
I tu się z wami nie zgodzę. Z całego serca cieszę się, że Lazenby zagrał w tylko jednym filmie, bo nastepnego bym nie wytrzymała. Jeżeli Craig ma gębę ruskiego agenta KGB, to Lazenby ma twarz odpicowanego lalusia, który boi się dotknąć żaby ;/. Nie toleruje go jako Bonda.
Hm. Mysle ze tez nie wytrzymał bym więcej z Lazenbym, ale on miał przy najmniej ryj amantowatego lalusia, a nie oszukujmy sie w wyglądzie Bonda to rzecz podstawowa :D
Tak jak już powiedziałem nie oceniajmy Lazenby'ego po jednym filmie tak drastycznie. Spójrzcie na pierwszego Bonda z Connerym. Był on wtedy bardzo młodym, niedoświadczonym aktorem i również wg mnie zagrał dość sztywno. Potem się niesamowicie wyrobił i pokazał wspaniałą klasę, aczkolwiek Lazenby gdy podjął się roli Bonda nie miał żadnego filmu na koncie, jedynie udziały w reklamach.
Dlatego uważam, że spisał się całkiem przyzwoicie, a wasza opinia jest również zapewne taka zła, ponieważ grał pomiędzy absolutnymi, niekwestionowanymi geniuszami - Moorem i Connerym.
Jeśli po bondzie 23 miałaby powstać jeszcze jakaś część, to byłbym za realizacją najnowszej pozycji Devil May Care umieszczoną w latach 60tych. Obecne Bondy są zbyt nowoczesne a te jeszcze z Brosnanem były zbyt futurystyczne. Czasy 007 to czasy zimnej wojny, i słusznie M nazwała Bonda - właśnie - przeżytkiem zimnej wojny. Może to głupie ale uważam że ciekawe byłoby zrealizowanie takiego oldscholowego Bonda z którego sam Fleming byłby dumny.
Na to akurat bym nie liczył. Zadowoliłby mnie po prostu film, który prezentowałby wyższą klasę od CR i QoS, no i oczywiście z innym Bondem.
Craiga nie mogę zdzierżyć.
Nie wiem co niektórzy widzą. Ja widzę tu niestety kolejny film akcji. Zbrodnia nazywać to filmem o przygodach agenta 007.
Tak za bardzo realistyczny się zrobił.. już nie przejawia się w nim - jakby to określić - komiksowo-bajkowa konwencja. Ktoś już słusznie zauważył że teraz Bond to zwyczajny agent MI6 - 0 szarmanckiego eleganta, z angielskim humorem - został po nim tylko garnitur...
Bez przesady, realizmu w tym filmie również za grosz nie ma, to jedynie zostało po starym dobrym Bondzie, ale za to brakuje tego magicznego, specyficznego klimatu, który czynił ten film niepowtarzalnym.
Fakt - najbardziej realistyczna scena to ta ze spadochronem, 15 metrów nad ziemią otworzył się i sobie nikt nawet nic nie zwichnął;)))
Chyba użyłem złego słowa...
Te filmy nie są takie super-hiper realistyczne, ale jednak w porównaniu z tymi starszymi. Albo z Brosnanem :) Ale nie powiem, właśnie tego braku realizmu brakuje mi w QoS i CR. Zresztą nie tylko tego mi brakuje ;/
Wracając do Lazenby'ego, to może właśnie dlatego, ze grał pomiędzy najlepszymi. Ale i tak się do niego nie przekonam :)
Mam nadzieję, że w następnym filmie powrócą już Q i Moneypenny i inne "bondowskie" rzeczy (taa.. marzenia :))
Jak ten nowy powstanie w takim tempie, to myślę że w 2010 już będzie, tak słyszałem...
Nowy Bond będzie raczej w 2011, bo prace nad ostatnim filmem podobno za bardzo wykończyły twórców. Teraz przynajmniej mają więcej czasu do namysłu. ;)
Haha, za bardzo wykończyły :) To może wpadną na pomysł, że wszyscy chcą prawdziwego Bonda i coś zmienią ;] Trzymajmy kciuki
Hehe - świetna uwaga;))...
Dziś doznałem szoku. Na Onet.pl był artykuł o jakimś skandalu za Christianem Balem i Nolan podobno stwierdził że nie zagra już więcej Batmana a zastąpi go niejaki Sam Worthington - jego kolega z planu ostatniego terminatora. Co w tym szokującego? Na końcu pisało że był również uwzględniany przy realizacji ostatnich Bondów i może jeszcze zostać uwzględniony (OMG), mam nadzieje że nie jako Bond - zresztą patrzcie sami: http://www.filmweb.pl/o53674/Sam+Worthington.
O matko, szczerze się przeraziłam. Ten pan jako Bond?? Ten pan jako przeciwnik Bonda?? Uhh, jeżeli "zostanie uwzględniony" to się chyba będą 10 godzin męczyć nad jego charakteryzacją, żeby wyglądał jak "twardziel" :)
Strasznie misiowatą urodę ma. Jeśli zastąpi Craiga w Bondzie i Bale'a w nowym Batmanie to reasumując w 2011 roku jakieś 26 złotych zostanie w kieszeni;) niema tego złego...
Ja i tak wydam te 26 złotych. Nie wytrzymam - po prostu będę musiała go zobaczyć jako Bonda :D
Najgorszy odcinek w dziejach. Trochę efektów, masę niespójności, naciągane jak stare spodnie wątki. ogólnie żenada.
No za taką żenadę bym tego nie uznała. Owszem - masakryczny, ale da się obejrzeć. Oczywiście z Bondów wypada :D
Mało Bondowy bo mało Bondowy ale (i może się tu Wam narażę) uważam że lepszy od Die Another Day...
Przyznam, że w sumie strasznie trudno mi stwierdzić, który film jest gorszy. Z jednej strony w Quantum to słaby film, gdzie w ogóle nie ma Bonda. Z kolei "Die Another Day" to film, w którym jest za dużo Bonda w Bondzie, jest głupi i tandetny; to jedyny film w serii, który wzbudził we mnie niesmak i zażenowanie (ta nieszczęsna scena z surfingiem to absolutne apogeum kiczu). Nie wiem co wybrać.
Mimo wszystko "Die Another Day" jest słabszy. Quantum chociaż iż mniej Bondowskie na pewno jest lepszym filmie.
I tu ciężka decyzja. Die Another Day nie był fajny. Wręcz był kiczowaty. Ale tam czułam Bonda --> co prawda mocno przesadzonego i tandetnego, ale zawsze Bonda. A w QoS tego Bonda nie czułam w ogóle. Ale jeżeli chodzi ogólnie o film, to QoS jest lepszy. (aż trudno w to uwierzyć ;])
To prawda - poniekąd to trudna decyzja zwłaszcza dla rasowego fana Bonda. Ale patrząc z drugiej strony to uważam że wystarczyło by trochę zmienić scenariusz Quantum of Solace (a przynajmniej wkomplilować cechy charakterystyczne serii) i było by poniekąd ok. Patrząc obiektywnie i wbrew naszym sprzeciwom to Craig jest całkiem dobrym aktorem. Ja doszukuję się klęski w scenariuszu QoS. Poza tym powołują się na Casino Royale - film przypadł mi do gustu, i jeśli następny zaserwowaliby na miarę Kasyna byłbym poniekąd usatysfakcjonowany.
No wreszcie ktoś coś mądrze napisał. Zgadzam się w 100%. No i może trochę zmienić reżyserię w QoS.