Tylko pierwsze kilka minut było obiecujące, mniej wiecej do sceny polowania na mamuta. Zacząłem sie
niepokoić gdy zobaczyłem atak jeźdźców (jeźdźcy na koniach 10000 pne?! WTF...) przez chwilę myślałem że
oglądam Conana Barbarzyńcę a potem bylo już tylko gorzej. Sztampowy scenariusz, pościg za porwaną
ukochaną itd. ekipa ratunkowa w kilka dni przekracza góry, idzie jakimiś mroźnymi wyżynami rodem z epoki
lodowcowej a tu nagle szast-prast zrobiło się gorąco i nasi wspaniali dzikusi trafiają z epoki lodowcowej w
tropiki. OK, da się to przełkąć, ale co potem - atak wielkich ptaszydeł (które w rzeczywistości żyły parę
MILIONÓW lat wcześniej, ale nie bądźmy tacy drobiazgowi...), niestety dalej tego gniota po prostu nie dało się
oglądać! Przewinąłem jeszcze tylko z ciekawości do przodu, ale jak zobaczyłem naszych dzielnych bohaterów
na pustyni (zaliczyli w tym filmie chyba wszystkie strefy klimatyczne, jeszcze tylko powinni płynąć w canoe
przez ocean) to już sobie darowałem oglądanie.

Scenariusz prosty jak konstrukcja cepa, sztampowy, gra aktorska najwyżej przeciętna, ilość absurdów i
błedów historycznych sprawia że jest to praktycznie film fantasy. Niestety bardzo słaby film fantasy.

Jak ktoś chce zobaczyć dużo ciekawszy, wierniejszy historycznie (nie w 100% wierny, ale przynajmniej w miarę
zachowujący realia) i duuuuo bardziej oryginalny film o prehistorii, to polecam Walkę o ogień.