Ciągle szukam czegoś w stylu Amadeusza, Raya, czy Spaceru po linie. Bardzo się ucieszyłem z tego filmu a tu... film o człowieku nie tyle muzycznym geniuszu co o bardzo dziwacznej personie. Niestety film nie tyle skupił się na muzyce a bardziej na tragicznej postaci głównego bohatera. Nie powiem nie był zły, ale spodziewałem się muzycznych fajerwerków które mnie poruszą ale jednak nie bardzo...
Może się czepiam ale z niedowierzaniem jakoś odebrałem fakt że dziecko z dolnego pokładu dorywa się do fortepianu i zaczyna grać i to jeszcze jak. Brakowało mi jakiegoś przedstawienia jak do tego doszło. No bo co - widzi jak ktoś gra i potem ze słuchu odgrywa wszystko wie co należy nacisnąć i kiedy? Są geniusze ale czy aż tacy? No dobra - no to może i są.
Druga rzecz która mi się niepodobała to jazda na fortepianie podczas burzy - no fajna scena ale jednak... to nie Harry Potter ;)
Bardzo ładna ta dziewczyna - słowiańska uroda, zresztą jej ojciec jak spojrzałem od razu pomyślałem że ani chybi jakis Polak :)
Smutny film o cżłowieku który jest zamknięty w stalowym kadłubie ale dzięki muzyce zwiedza lądy. Czyli jednak mało optymistyczny. Aktor grający głównego bohatera zagrał fenomenalnie i tym większy żal był odtwarzanej przez niego postaci.