2001: Odyseja kosmiczna

2001: A Space Odyssey
1968
7,7 144 tys. ocen
7,7 10 1 143507
8,7 70 krytyków
2001: Odyseja kosmiczna
powrót do forum filmu 2001: Odyseja kosmiczna

Jako że od dłuższego czasu, układam w głowie wszelkie możliwe do zauważenia przeze mnie
elementy Odysei, postanowiłem podzielić się jedną z mych interpretacji. Bez wątpienia jest to
jeden z najgłębszych obrazów, jaki kiedykolwiek zawitał do mej głowy. Merytoryka jest
ponadczasowa, z kolei strona wizualna ku zdumieniu, jest wciąż bez wątpienia aktualna, (co
potrafi przyprawić o zawroty głowy, gdy pomyśli się cóż to musiał być za szok w 1968 roku). Ale
do rzeczy:

Z początku ukazana zostaje Ziemia, stricte jako planeta. Jest to swego rodzaju wprowadzenie
w klimat, pokazanie "gdzie" zaczęła się cała przyszła akcja. Zachwyciło mnie pole popisu
odrębnością i pięknem przedstawionych krajobrazów.

Istota pierwszej części, rozpoczyna się wraz z pojawieniem się praludzi, lub prościej: małp.
Przedstawione zostają codzienne problemy, jak i potrzeby danego gatunku: rywalizacja między
sobą, walka o przetrwanie, czy przejmowanie wygodniejszych fizjologicznie terytoriów. Bez
wątpienia mamy do czynienia ze zwierzętami, tudzież z prymitywnym gatunkiem. Same
fizjologiczne potrzeby, nie są jedynymi problemami codziennej egzystencji, bowiem wszędzie
może grasować głodny drapieżnik, zdolny do odebrania życia, któremu nawet cała grupa nie
jest w stanie podołać. Napędem rozwoju z pozoru wydaję się być "chęć postępu", głównie na
tle obrony. Następuje pojawienie się Monolitu wraz z reakcją "zwierząt", która jest czysto
instynktowna: ostrzegawcze krzyki, postawa obronna, gotowość do ataku - dzieją się bez
przemyśleń, automatycznie (instynkt). Następnie jest już podejście do obiektu "celem go
zbadania", zrozumienie, obcowanie (poznanie/interpretacja); jak i w rezultacie nagroda, postęp
technologiczny - broń. Widzimy, iż motorem napędowym ogólnie pojętego rozwoju każdej
cywilizacji, jest jednak "interpretacja" (małpa zastanawiająca się nad kupą kości i wyciągnięcie
odpowiedniego wniosku). Idąc dalej, coś, co pierwotnie powinno służyć obronie, w pierwszych
swych fazach przekłada się na odbieranie życia, ku własnym materialnym, tudzież
fizjologicznym celom, (lecz jest to do przyjęcia, zważywszy na to, iż wciąż mamy do czynienia z
prymitywnym gatunkiem). Moim zdaniem jest to swego rodzaju punkt widzenia, iż sam rozwój
to nie wszystko, bowiem istotniejsze jest to, do czego dany postęp może posłużyć.

Podsumowując, na początku mamy do czynienia z zaraniem ludzkości. Z przedstawieniem
zarysu "jak", "gdzie" i "w jaki" sposób zaczęła się ludzka egzystencja, na tle prymitywizmu, jak i
czysto domyślnie (subiektywny odbiór widza):, „do czego" zaranie te może prowadzić. Tzw.
"przejściówką" ku dalszej części filmu, jest rzucona kość w górę i ukazanie się statku
kosmicznego. Kość jak i statek kosmiczny to analogia skutku rozwoju. Osobiście tzw.
"przejściówkę" odebrałem jako skok ku "futuryzmowi interpretacji".

Dalej jest majestatycznie. Głownie za pomocą formy przedstawiony zostaje alternatywny
futuryzm ludzkości, a w dodatku wszystko wypełnione jest muzyką klasyczną. Od strony
technicznej, efekty tudzież triki wciąż potrafią zachwycić i zainteresować swą nietuzinkową
pomysłowością, co jest tym bardziej zachwycające przede wszystkim ze względu na rok
produkcji. Co do części kontaktu człowieka z Monolitem warto zauważyć, iż w zaraniu ludzkości
to Monolit był inicjatorem spotkania z praludźmi. To Monolit pojawił się znienacka, by
"obcować" z danym gatunkiem, to On "popycha" małpy ku rozwojowi. Z kolei na księżycu to
człowiek jest odpowiedzialny za spotkanie, mało tego nie traktuje swego "odkrycia" poważnie.
Tym razem inicjatywa "doświadczenia" nie stoi po stronie Monolitu, lecz po stronie ludzkości,
gdzie skutkiem całego zajścia jest kara, która ewidentnie podkreśla "negatywność" sytuacji.
Moim zdaniem, zauważalna wydaję się być krytyka ludzkości, jakoby wcześniej podjęty rozwój,
nie poprowadził nas tam, gdzie powinien tudzież ludzkość nie jest gotowa na kolejny
"skok"/kontakt z monolitem. Niestety, mimo wszystko takowy skok się urzeczywistnia, czego
skutkiem jest nowo podjęta misja, jak i opatentowanie super komputera HAL'a 9000. Za
sprawą Monolitu, człowiek zostaje zdolny do kreacji bytu... Tak, mam na myśli HAL'a nie jako
komputer, a jako w pełni możliwą do posiadania uczuć egzystencję. Ludzkość nie była na
takowy czyn/skok gotowa (ukaranie astronautów na księżycu), przez co nie zrozumiała swego
tworu. Biorąc pod uwagę sceny z obsługą statku przez astronautów, które były wielokrotnie
powielane, by oddać "autentyczność" rutyny tudzież profesjonalizm członków załogi, można też
interpretować jako "mechaniczność" człowieka. Reszta filmu to merytoryczny majstersztyk, a
więc między innymi pryzmat, przez który została ukazana dalsza treść. Mianowicie:
"ograniczone pole widzenia". Głównie mam na myśli niejasności, jakie przedstawia nam
Stanley: to czy HAL 9000 jest zdolny do posiadania uczuć, jak i cel czy skutek misji pozostają
enigmatyczną, nie do rozwiązania z punktu widzenia człowieka tajemnicą. Moim zdaniem
człowiek zostaję ukazany krytycznie. HAL nie jest idealny, bowiem jest "wadliwy", czego
skutkiem są popełnione przez niego błędy. Aczkolwiek, mimo tego wciąż jest zdolny do
posiadania uczuć, całe zajście przeżywa głęboko i niemalże błaga o litość, lecz w sposób nie
dostępny dla Dave'a:

"Ale teraz daję ci moje słowo, że wszystko wróci do normy. Nadal jestem entuzjastą i wierzę
powodzenie naszej misji i chcę ci pomóc. Dave, przestań. Przestań...Proszę. Przestań, Dave.
Boję się. Boję się, Dave"

Ukazany zostaję brak jakiejkolwiek empatii ze strony człowieka. Kreacja HAL'a (komputer),
który wszelkie sytuacje odczuwa głębiej od Dave'a (człowiek). Analogicznie, więc, moim
zdaniem mimo zdolności do kreacji bytu poziomem wyższego od "stwórcy", nie każdy człowiek -
by nie rzec: "żaden" - jest zdolny do jego zrozumienia tudzież poznania. Jakoby ludzka
jednostka to tylko trybik, niczym mrówka - element z, wielu, które tworzą cały organizm -
ludzkość. Dla przykładu: brak próby zastanowienia się nad sytuacją HAL'a przez indywidualną
jednostkę (można też zauważyć, iż Dave nie waha się ani chwili, odważę się na stwierdzenie, iż
kieruje się instynktem "zabijając" HAL'a).

Osobiście środek filmu odebrałem jako krytykę ludzkości, na tle piękna, do którego jest zdolna.
Choć w zasadzie, piękno wykreowane przez człowieka, nie miałoby miejsca bytu bez inicjatywy
enigmatycznego Monolitu, co tylko podkreśla niestety małostkowość.

Czas na zakończenie, które według mnie jest jednym z najlepszych wśród kinematografii, by
nie rzec: po prostu najlepszym. Gdy Dave przybywa do "głębi nieskończoności" jest jeszcze
młody. Następuje "skok" ku przyszłości, w której ukazany zostaje już jako starszy, lecz wciąż w
skafandrze kosmicznym, co podkreśla brak oswojenia się z sytuacją. Bohater wciąż jest
zdumiony otaczającą go przestrzenią, wciąż nie "okiełznawszy" otoczenia, stara się "poznać"
tudzież interpretować gdzie jest i czym "to" jest. Można sobie tylko wyobrazić, czym "to" jest,
skoro Dave po tylu latach (uwzględniając zestarzenie się) wciąż nie rozumie, aczkolwiek
przejawia chęć poznania (poważniejsza mina tudzież bez początkowego strachu). Bohater
oprowadza swą interpretację po pomieszczeniu, zaczyna rozumieć, po czym następuje kolejny
przeskok, tym razem już do dojrzałości. Gdy astronauta konsumuje posiłek, jest bez skafandra,
na twarzy zauważalny jest spokój jak i pogodzenie się - zrozumienie. Podkreślona zostaję
nieuchronność fundamentalnej bariery człowieczeństwa - śmierci (rozbity kieliszek). Jest to
wprowadzenie do przyszłej sceny - "łoża śmierci". Przedstawiona zostaje marność człowieka,
świadomość nieuchronnego końca i bezsilności w jego obliczu. Mimo zrozumienia
otaczającej, "wyższej" poziomem przestrzeni, człowiek jako byt nieuchronnie, bez względu na
wszystko musi zmierzyć się ze swą ostateczną barierą. I wreszcie finalne wyciągnięcie dłoni w
stronę Monolitu, na tle poczucia zrozumienia, lub inaczej: wartości monolitu (należy podkreślić,
iż w zaraniu ludzkości małpy też oddawały swego rodzaju "cześć", czego skutkiem był
"postęp"), co skutkuje postępem nie technologicznym, lecz "postępem bytu". Płód w postaci
planety, jest tylko dowodem, iż byt nawet "ponad" ludzki, jest tak bardzo ograniczony (płód).


Muszę przypomnieć, iż jest to jedna z kilku moich interpretacji. Bowiem jak to ujął Kubrick:
"Widz ma całkowicie wolną rękę w interpretacji filozoficznych i alegorycznych znaczeń filmu”.
Jako odbiór mego tekstu, prosiłbym o rozwój indywidualnych przemyśleń na temat tego
arcydzieła.

Dziękuje i pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
Gordon Geko

Nie rozumiem... Po co ten "styl wypowiedzi"? Tak jakbyś traktował całą dyskusje, jako wyścig w wymianie argumentów w celu "kto jest lepszy?", a nie w celu poznawczym, merytorycznym.

"Naukowcy mają ograniczone pole widzenia, naczytali się sporo i już wiedzą lepiej. A ja zwykły gość obalam was za pstryknięciem palca."

- Myślałem, że naprawdę wyskoczą mi gały z orbit.

ocenił(a) film na 9
zuckovsky123

Bo taka jest prawda, która jest brutalna. Jak45 to już dinazaur, który nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że jego obraz świata przez całe lata był fałszywy. To nie jest więc rozmowa w celu poznawczym, bo od tak ograniczonego człowieka niewiele się nauczę. To trochę daje mi chwilowej satysfakcji pastwienie się na nim.

ocenił(a) film na 9
zuckovsky123

Nie przejmuj się "GordonGeko". To robaczek, który zobaczył ze swej norki jakiś fałszywy obraz kawałka świata, odmienny od przyjętego przez racjonalną większość ludzi i nic innego nie widzi (przede wszystkim tego, że należy do grona wyznawców szalonych ezoterycznych teorii). Przykro mi, że jest taki ograniczony.
Dyskredytuje go nie to, ale megalomania i chęć "dokopania" rozmówcy - a to dużo gorsze od naiwności czy ograniczoności umysłowej. Z kimś takim nie warto rozmawiać - nie dlatego, że jest "nawiedzony", tylko że obszczekuje jak pinczerek.
Swoją drogą, jednak ubawił mnie swoimi "teoriami" i zajadłością; kiedy zaczęło być nudno, przerwałem dyskusję.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
jak45

"od tego, że woda w garnku, postawionym na ogniu, zamarznie - co jest naukowo możliwe, bo prawa termodynamiki są statystyczne" Tak sobie czytam i się pogubiłem. Przyznam szczerze że nie rozumiem stwierdzenia prawa termodynamiki są statystyczne (a jako inżynier swego czasu miałem taki przedmiot jak termodynamika). Oczywiście temperatury przemian fazowych dla danych substancji są zmienne, bo nie tylko od temperatury zależą ale również od ciśnienia. Dlatego wraz ze zmianą ciśnienia zmianie ulegnie temperatura krzepnięcia wody. Ale statystyka? Być może o czymś nie słyszałem. Jeśli tak to prosiłbym (jeżeli to możliwe oczywiście) o wyjaśnienie.

ocenił(a) film na 9
MishaPl

Fluktuacje temperatury są znane i oczywiście zgodne z 2 prawem t. (w skali mikro) - prawda? Natomiast skala tych fluktuacji jest funkcją statystyczną i oczywiście jest teoretycznie możliwe, że objawi się w skali makro - jak w wypadku tego garnka. Oczywiście szansa na taki fenomen zapewne tylko trochę większa jak 1 / liczba niezmierna*, ale statystycznie JEST!
Podobnie teoretycznie (mikrofluktuacje ciśnienia) możliwe jest zgromadzenie się całego powietrza w jednym rogu pokoju i uduszenie domowników.
W Wikipedii (hasło - druga zasada termodynamiki) jest to tylko napomknięte, w dziale "Paradoks nieodwracalności".

* Liczba niezmierna (immense): ℑ = 10 do potęgi 110; jest to masa wszechświata wyrażona w masie protonu razy wiek wszechświata (20 mld. lat) wyrażony w pikosekundach.

ocenił(a) film na 9
jak45

Być może się mylę, bo zawodowo jestem naukowym dyletantem (plastyk) - proszę o weryfikację.

ocenił(a) film na 10
jak45

Powiem tak, na bazie mojej wiedzy to o czym piszesz nie istnieje. Fluktuacja temperatury to zupełnie inna sprawa (dotyczy czego innego). Podsumowując woda postawiona na ogniu zamarznąć nie może i statystyka nie ma tu nic do rzeczy.

ocenił(a) film na 9
MishaPl

Jednak podtrzymuję (trochę poczytałem) - może. Oczywiście prawdopodobieństwo tego jest podobne, jak to, że szympans walący bezmyślnie w maszynę do pisania w końcu napisze/powtórzy "Hamleta", co do literki i znaku.
Czas kończyć, bo obaj trwamy przy swoim.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
jak45

"W każdym razie poglądy Twoje i "zuckovsky123" są, jak na wstępie napisałem, zbyt "fantazyjne" i pozanaukowe jak dla mnie."

-Oczywiście, że się zgadzam, lecz nie widzę w tym nic odkrywczego i nie rozumiem dlaczego to podkreśliłeś, bowiem na wstępie określiłem "typ" wypowiedzi: "Tak bardziej z filozoficznego punktu widzenia, zastanawiam się - na lekkim rauszu - nad universum w sposób bardzo "chłopskiego myślenia""

"Typowe "chciejstwo". "

- Bee, tu się mylisz. Ja tylko z "zalubowania" czasem w sposób prosty zastanawiam się nad różnymi rzeczami, ale czy to "chciejstwo"? - Nie.

ocenił(a) film na 9
zuckovsky123

Ja też lubię pofantazjować - np. o tym, że gdybyśmy wszyscy na świecie uzgodnili dzisiaj w I-necie, że wojny są złe, to od jutra nastąpi era pokoju...
Se non e vero, e ben trovato.

ocenił(a) film na 10
jak45

Tylko, że to nierealne. To co ja napisałem, jest czymś co ujmę w postaci pytania: "kto wie?". Tajników universum nie sposób poznać wszystkich, z kolei na głupocie ludzkiej łatwo i często można się przejechać, nawet... nawet jeśli- jak to Einstein ujął - jest nieskończona :).