idąc na emmericha, dobrze wiedziałem, że ten film zgwałci mnie umysłowo. ale poszedłem i tak, bo interesuje mnie rok
2012, a nikt nie skleił do tej pory wysokobudżetówki na ten temat. zresztą pomyślałem. roland nakręcił już 10 filmów
w podobnym tonie. miałem nadzieję, że może ewoluował. z przykrością zawiadamiam, że nie...
no ale po kolei:
punkt należy się zdecydowanie za pomysł. może jeszcze za niektóre efekty i możliwość delektowania się niezłą epą.
koniec punktów dodatnich.
mimo że film oglądałem zaledwie 2 godziny temu, zapamiętałem tylko dwie postaci. ruskiego pilota saszę i woodiego
harelsona jako szalonego radiowca. w sam raz pasowali do konwencji komediowej, a właśnie to emmerichowi wyszło.
całkiem zabawna komedia. cała reszta aktorów rozlazła mi się jak te płyty tektoniczne.
mnogość wątków w filmie, sprawia, że każdy znajdzie w "2012" coś dla siebie. mamy tutaj romans, dramat, s-f,
fantastykę, film katastroficzny, kino moralnego niepokoju, sensację, oraz wcześniej już wspomnianą komedię.
myślałem, że na koniec doczekam się jeszcze musicalu, albo chociaż grupowego tańca w stylu bollywood. niestety, może
w następnym filmie tego pana.
czego nauczył mnie film? pomyślmy...
- potrzebujesz kilku tysięcy roboli, którzy zbudują Ci ściśle tajne arki, mogące uratować ludzkość przed globalnym
kataklizmem? poproś o to wieśniaków z tybetu. oni nie zdradzą tajemnicy, a do tego wykonają robotę w 2 lata, nie
pytając o ewentualną miejscówkę na pokładzie.
- jeśli chcesz być dobrym ojcem, zabierz swoje małe dzieci na wycieczkę po yellowstone i zaprowadź na zastrzeżony i
ogrodzony teren. ważne jest, żebyś pokazał im z bliska zdechłego łosia i połaził po gejzerach.
- dowiedziałeś się, że podniosła się temperatura pod powierzchnią ziemii? zaproś w miejsce odkrycia pół armii stanów
zjednoczonych. niech pilnują turystów, żeby nie przechodzili przez siatkę.
- twoje rodzinne miasto zmienia się w wielki kanion colorado? najlepiej jak uciekniesz całą rodziną limuzyną.
wiadomo, że większym samochodem będzie Ci prościej manewrować. a także jeździć przez walący się wieżowiec i skakać
nad przepaściami.
- chcesz latać samolotami? poczytaj kilka książek instruktażowych. potem wystarczy, że odpalisz silnik i polecisz.
wszystkie ewentualne akrobacje i piruety w powietrzu zrobi za Ciebie adrenalina.
- pamiętaj, że lecąc samolotem transportowym, nie musisz trzymać się niczego. w końcu jest w nim wygodnie i miło jak
w 1 klasie british airways. nawet jeśli samolot będzie spadał, zahaczał kołami o budynki, czy wpadał w turbulencje.
nie martw się, nic nie poczujesz.
- jeśli kiedyś będziesz prezydentem stanów zjednoczonych, w razie apokalipsy zostań w białym domu. ktoś musi
wygłosić orędzie w telewizji i powiedzieć ludziom o końcu świata. co z tego, że wszyscy już o tym wiedzą, bo
rozdupczyło całą amerykę południową i zachodnie wybrzeże północnej.
- skończyło Ci się paliwo, padło 5 z 6 silników w samolocie, a Ty musisz dolecieć do chin? spokojnie. w połowie
drogi okaże się, że płyty tektoniczne dostosowały się do Ciebie i zamiast lądować na oceanie, wylądujesz w
himalajach.
- a skoro już przy lądowaniu. najlepszą metodą na ucieczkę z samolotu to wyjechać z niego efektownie nowym
bentleyem. najlepiej sterowanym głosem.
- jeśli chcesz uratować kilka gatunków zwierząt, takich jak zebra czy nosorożec, najlepszym sposobem jest przywiązać
je do helikoptera i przelecieć z nimi nad himalajami.
- nie wiesz gdzie jesteś, nie masz mapy ani kompasu? bez nerwów!! idź przed siebie w losowo wybranym kierunku, a za
15 minut spostrzeżesz w środku pasma górskiego drogę i jadącego po niej 10 km na godzinę mnicha tybetańskiego wraz z
rodziną, który zmierza akurat tam gdzie Ty.
- chcesz wpuścić na pokład setki przerażonych ludzi, ale przywódcy najpotężniejszych państw świata nie zgadzają się
z Tobą? przeprowadź z nimi videokonferencję, na której powiesz, że społeczeństwo powinno sobie pomagać i że
powinniśmy być dobrzy dla bliźniego. dobrze jeśli walniesz dodatkowo jakiś cytat z trzeciligowej książki. na pewno
przekonasz ich do swoich racji!
- stoisz na krawędzi olbrzymiego statku, przy włazie, który za chwilę się zamknie i jeśli do niego nie wejdziesz za
2 minuty, to zginiesz? nic nie szkodzi! masz jeszcze czas, żeby zawołać swojego małego pieska, który bez większych
problemów przedostanie się do Ciebie i uratuje wraz z Tobą. dodatkowo, zdążysz jeszcze wypatrzeć w tłumie swojego
byłego faceta i pokazać mu na pożegnanie faka.
- projektujesz gigantyczne statki, które mogą być jedynym ratunkiem ludzkośći w razie zagłady planety? idealnym
rozwiązaniem będzie zablokowanie silników w przypadku gdy olbrzymi właz nie będzie w 100% domknięty.
- twój mąż wpadł w tryby ów gigantycznego statku i zmieliło go, przez co zmarł w strasznych męczarniach, ratując
życie Tobie i Twojej rodzinie? nic nie szkodzi. pod ręką jest jeszcze były mąż, z którym możesz się całować już po 5
minutach i mówić jak bardzo go kochasz.
- dowiedziałeś się, że jakiś facet naprawił usterkę, dzięki której nie zginąłeś, zderzając się z mount everest?
uśmiechnij się, zapomnij o sprawie. dowiedziałeś się, że ten sam facet zniknął na 10 sekund, a potem znowu się
ukazał? wiwatuj, przytulaj ze szczęścia innych ludzi, otwieraj szampana.
- i na koniec zapamiętaj! projektując olbrzymie, supernowoczesne i turbowytrzymałe arki, znajdź w nich miejsce na tarasy widokowe, by wszyscy pasażerowie mogli spokojnie pooglądać zachód słońca na środku oceanu.
nie oczekiwałem arcydzieła, nie oczekiwałem nawet filmu bardzo dobrego. oczekiwałem tylko, że emmerich chociaż troszkę spoważniał i nakręcił coś o poziom wyżej od takich "przebojów" jak "dzień niepodległości" czy "pojutrze". jak się jednak okazuje, reżyser ten popadł w rutynę i wyciął swojego blockbustera z szablonu. do tego nierówno. szkoda.
4/10
"jasne, ze tarasy mnie razily. zamiast budowac gigantyczne balkony, powinni te miejsca przeznaczyc na dodatkowe spizarnie z zarciem, albo pomieszczenia dla wiekszej ilosci ludzi. nie sadzisz, ze to by bylo madrzejsze rozwiazanie?"
Pewnie, że byłoby to mądrzejsze rozwiązanie, ale człowieku, to jest FILM, a nie film instruktażowy pt. "Jak przeżyć rok 2012". Czepianie się takich rzeczy to zwykła paranoja!
"a sam mnich jadacy samochodem mnie nie irytuje. tylko fakt, ze jechal na wysokosci kilku tysiecy metrow nad poziomem morza po normalnej drodze i akurat jakims cudem przejezdzal kolo glownych bohaterow. z tego co mi wiadomo himalaje to baaardzo due pasmo gorskie, a prawdopodobienstwo takie spotkania jest jak 1 do 1000000000000"
A skąd wiesz, że gdzieś tam w wyżynie tybetańskiej nie ma jakiejś drogi? I znowu robisz problem z niczego. Apropo spotkania z mnichem... Znowu to samo, po kiego grzyba zastanawiąc się jakie jest prawdopodobieństwo spotkania w Himaalajach?! Człowieku kogo to obchodzi podczas filmu! Równie dobrze można powiedzieć, że w ekranizacji Powrotu Króla Tolkiena na końcu filmu orły też nie miały prawa w ostatniej chwili złapać w szpony hobbitów, bo prawdopodobieństwo jest zbyt małe! Albo, że Spiderman w 3 części nie miał prawa złapać w locie pierścionka, który upuścił, bo to też mało prawdopodobne. No ale, ty masz fioła na tym punkcie i nie odpuścisz. To już twój problem.
Mi akurat film się bardzo podobał, choć rozumiem krytykę innych, bo 2012 ma sporo błędów. Natomiast krytyka z twojej strony jest poprostu niepoważna, zwykłe upierdliwe czepialstwo. To tyle, koniec dyskusji.
"Natomiast krytyka z twojej strony jest poprostu niepoważna, zwykłe upierdliwe czepialstwo." - żadna krytyka tylko bardzo trafna ironia, mruganie okiem do ludzi mających dystans do otaczającej ich głupoty, ale tacy jak ty tego nigdy nie pojmą
stary świetnie pojechałeś:) ja nastawiona byłam tylko na efekty. normalnie nie chodzę na takie filmy ale miałam ochotę na coś odmóżdżającego i dostałam to. wszystko co tutaj napisałeś jest genialne. miałam na tej samej zasadzie zrecenzować tą bajkę ale mnie uprzedziłeś. film jest do bólu bajkowy. żenada. ale efekty świetne
Najgorsze jest to, że kiedy napięcie rosło, reżyser zafundował jakiś absurd, lub wysilił się na komediowy gag, co z kolei niszczyło całą atmosferę. Finalnie oglądało się to jak pewną czynność fizjologiczną, kiedy się coś chce, ale nie może.
Super podsumowanie fatalnego filmu...wypunktowałeś większość moich zarzutów:)
Ja dodam tylko:
- Jeśli pęknie kaplica sykstyńska to na pewno linia pęknięcia przebiegnie między palcami Boga i Adama
- Jeśli przemieści się biegun, to na pewno znajdzie się na terytorium US&A
- Jeśli głównymi bohaterami filmu są członkowie amerykańskiej rodziny, to na pewno para jest po rozwodzie, któreś dziecko nie lubi ojca a ojciec nie lubi ojczyma....ale spokojnie, każdy będzie miał szansę zmienić poglądy i przeprosić, nawet w najbardziej dramatycznym i nieodpowiednim momencie
- Chcesz wiedzieć kiedy tsunami przeleje się przez himalaje i dotrze do barek? nic prostszego - chińczycy zaprojektują system który odliczy ci czas do uderzenia wody co do sekundy
- Naukowca/profesora rozpoznasz po tym, że nosi okulary i jest rozczochranym dziwakiem
Poszedłem do kina z tego samego powodu - dałem Emmerichowi jeszcze jedną szansę...ale do 3 razy sztuka (wcześniej byłem na Dniu Niepodległości i Pojutrze), następnym razem sobie daruję.
Pozdrawiam trzeźwo myślących:)
Nie mogę, czytam wasze komenty i cały czas polewam, rewelacja nietoperz i ferajna. Co mogę dodać od siebie?
- jeśli mówisz swojej żonie/dziewczynie iż zauważyłeś, że coś was chyba dzieli to... lepiej jej tego nie mów w supermarkecie, bo w tej sekundzie zostaniecie rozdzieleni dosłownie - rozewrze się między wami ziemia
- jeśli jakimś sposobem nie zauważysz/nie poczujesz, że wielka arka w której się znajdujesz uderza i z ogromną siłą trze o inną arkę nie przejmuj się - na monitorze ukarze się liczona w czasie rzeczywistym bardzo ładna symulacja tego zdarzenia z wielkim czerwonym migającym napisem "CONTACT!" i obowiązkową strzałką gdzie ów kontakt zaistniał
- nie wspomniałeś o tym że system odliczający czas do uderzenia wody został zaprojektowany także dla niewidomych - miły głos kobiecy będzie powiadamiał cię regularnie ile czasu jeszcze pozostało i do czego
- a propos naukowca - dałbym sobie rękę obciąć że ten sam jegomość majstrował już w strefie 51 w "Dniu Niepodległości"... :)
Po tych wszystkich komentarzach muszę pokornie przyznać że zbyt surowo oceniłem 2012 po seansie - film jak się okazuje jest wspaniałą komedią, a ile zabawy daje potem dzielenie się spostrzeżeniami. Dziękujemy ci Panie Emmerich :D
Dodam spoilerując:
- motyw przebiegunowania jako swobodnego przemieszczanie się kontynentów po płaszczu Ziemi w mgnieniu oka. Patrzta, cuda, pole magnetyczne Ziemi zium, na abarot, a wszystkie satelity, ba, telefony komórkowe działają jak gdyby nigdy nic a kontynenty zasuwają niczym sztuczne wyspy. Wniosek - pola magnetycznego nie widać czyli nie istnieje.
- horrendalnie drogie efekty specjalne w postaci polsatowskiej sielanki z facetem w samochodzie, za którym przesuwa się tło czy komputerowo powiększonej fali. Plis...
- jezioro nagle wyparowało, łoś zdechł od trujących gazów a gostek dzieci prowadza po bagnie aby zobaczyły truchło - w ogóle po co był ten motyw?
- wybuch wulkanu, któremu można się przyglądać z kilku metrów. Największa porażka tego filmu. Bohater taki był odporny na trujące wyziewy (może oddychał metanem) i temperaturę kilku tysięcy stopni, że jeszcze sobie nadawał (pancerny i azbestowy nadajnik?). Taki Blaszany Drwal wędrujący do krainy Oz i dobił go dopiero latający kamsztor. A w rozpylonym przez wulkan kwasie siarkowym śmigał sobie samolot. Z tego wybuchu mogła być naprawdę świetna rozpierducha - natychmiastowe zniknięcie wszelkiego istnienia w promieniu kilkuset kilometrów, ogromniasty i WIDOWISKOWY gejzer pary, piachu i kamieni, popiół i gazy zasnuwające coraz rzadszą atmosferę bombardowaną przez Słońce a przede wszystkim fala uderzeniowa na tysiąc kilometrów. Aby było po hamerykańsku gdzieś w okolicy mógłby przemawiać de prezident of de junajted stejts z misiem Yogi pod pachą a wulkan dramatycznie przerwałby jego orędzie. Z rozmachem i budżetem a wszyscy sikaliby po nogach.
- no właśnie - fala uderzeniowa romantycznie rozwiewająca włosy byłej żonie głównego bohatera.
- jak na bilet wstępu za miliard Euro to zaskakująco wielu ludzi może sobie na niego pozwolić. Słyszeliście o ryzach listy najbogatszych ludzi świata? Jakże świetnie się ukrywają. Albo sprowadzili ich z innych planet.
- a po niecałych 30 dniach luzik, czyste niebo, ci co przeżyli idą się opalać (szkoda, że nie do McDonalda), fabryka Coca Coli zapewne już wznawiała produkcję brązowego trunku.
Matrix i jego efekty (a i błędy logiczne) czy wizja końca świata w Terminatorze z lat osiemdziesiątych- to dla mnie megawow w porównaniu z w sumie nudnawym teledyskiem 2012. Ten film naprawdę miał potencjał jako przełomowy w dziedzinie efektów specjalnych (bo przecież nie, ha-ha, dialogów). Nawet to się nie udało. Lepsze efekty to ja mam na Discovery oglądając łowców tornad.
Świetny komentarz. Sam po seansie miałem ochotę usiąść przy kompie i spisać w podobny sposób te wszystkie filmowe bzdury, ale ostatecznie stwierdziłem, że szkoda mojego czasu. Dobrze, że był ktoś, komu mimo wszystko się chciało :)
Od siebie dodam tylko, że nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą, że skoro film miał 200mln budżet, to nie wypada wystawić mu zbyt niskiej oceny. Jaki w takim razie sens ma sama ocena?
Wszystko, co sądzę na temat tego gniota wypisali już inni, więc od siebie dodam kolejne absurdy (mam nadzieję, że nie powtarzam).
A więc:
1. Ściśle tajna, rządowa mapa, o której istnieniu i przeznaczeniu ma
wiedzieć garstka wtajemniczonych ludzi. Tymczasem widzimy na niej
nabazgrane wielkimi kulfonami CHINA.
Arrr....
2. Chrzanię studia, zostają pisarzem. Otrzymam w bonusie
płuca o pojemności basenu olimpijskiego, co więcej, mogę je przekazać
następnemu pokoleniu.
3. Himalaje - miejsce pełne lodu i skał.
Pośród nich budowa wielkich arek, ostoi gatunku ludzkiego.
Przystosowanych na przyjęcie największego żywiołu.
W dodatku napędzanych oczywiście niezawodnymi i zbudowanymi z piętnastu stopów tytanu ŚRUB NAPĘDOWYCH.
Gosh, pomijając już archaiczność i nietrwałość tego rodzaju napędu...
Czy rzeczywiście nie można było zastosować napędu atomowego lub dyszowego? Nie jestem specem w tej dziedzinie, ale wydaje mi się to logiczniejszym rozwiązaniem.
Chyba że chodziło o brak czasu na zastosowanie takich rozwiązań.
4. Hollywood HAPPY END Great Comedy Movie, Mr.Emmerich!
4+/10
Ave!
Okej, pod pod postem, lecz pamięć przywołała kolejne dwa, których odpuścić sobie po prostu nie mogę.
1. Uwolnienie tak porażającej energii, jaką dała erupcja wulkanu
Yellowstone, wywołała by falę uderzeniową, która miała by siłę co najmniej kilku bomb jądrowych. Tymczasem zostaliśmy uraczeni "pierdnięciem" które zmierzwiło starannie wymodelowane fryzury wystruganych w drewnie aktorów, stojących w odległości kilku(nastu?) kilometrów od epicentrum wybuchu.
2. Uczysz się niemieckiego, francuskiego a może dolnoinkaskiego?
Rzuć to, i skup się na angielskim, ponieważ tym językiem mówią nawet tubylcy w tybetańskich pipidówkach.
Ave.
Fala uderzeniowa rozwiewająca uroczo włosy bohaterów, zwaliła mnie z nóg. :) Podobnie jak anglojęzyczni tubylcy. :)
To jedne z najlepszych "efektów" tego filmu. :)
Człowieku, pewne było jak ten film będzie wyglądał i jak się skończy. Była to po prostu dobra amerykańska rozrywka, a ty się czepiasz dosłownie wszystkiego.
Podaj może swój genialny pomysł na film katastroficzny...
Toperzniet masz rację . I to jaką :D
A tak w nawiasie - nabili sobie kaski i tyle o tym filmie .
Na początku recenzji zabrakło chyba jeszcze tylko: "jestem koneserem".
Jeżeli ktokolwiek idąc na film Georga Romero spodziewa się, że nie
uświadczy ani jednego Zombiaka, a idąc na film Emmericha oczekuje, że nie
zobaczy wodotrysków zniszczenia ze szczątkową fabułą i lekkich uproszczeń,
to po prostu jest ignorantem. Akurat Polsat robi mały Emmerichowy festiwal,
widać, że nie jest to jego najlepszy film.
zgadzam się!!!! czytając Twoją opinię uśmiałam się lepiej niż na niejednej komedii!!!!:D
trafne spostrzeżenia, bardzo trafne! film ratują tylko efekty...
"film ratują tylko efekty" - to bardzo ciekawe sformułowanie w kontekście tego filmu. Ja proponuję lekką modyfikację: ludzi z zagłady świata w filmie ratują efekty :P
f1xu - nowy biegun w USA nie jest niemożliwy :P. Poprzednio jeden z nich
znajdował się bodajże w Zatoce Meksykańskiej
Gungrave - Także nie jestem specem w dziedzinie energetyki jądrowej - całe
moje praktyczne doświadczenie to spędzenie kilku minut 7 metrów nad
działającym reaktorem - ale imho w wyrażeniu 'napęd atomowy' chodzi o
rodzaj paliwa - energię pochodzącą z reakcji jądrowej. To, że zamontujesz
na statku reaktor, nie znaczy, że od razu zacznie pływać - Trzeba przekazać
tą energię na jakiś napęd.
Filmu jeszcze nie widziałem, ale skoro jest taki śmieszny pewnie się
wybiorę :D.
a tak poza tym to bede trywialny ale w obliczu takiego gniota chyba trzeba takim byc i napisze ze zamiast wydawac 200 mln papierow na takiego gniota moznaby przeznaczyc taka kwote na inny cel. Amerykanie niekiedy marnotrawią środki:))
świetnie napisana recenzja (?),pogratulować autorowi mistrzowskiego stylu formułowania myśli w słowa!:) aż obejrzę to cudo filmowe!
Świetna recenzja.
Spodziewałam się więcej po tym filmie.
Po obejrzeniu ciekawi mnie tylko jak naprawde będzie wyglądał koniec świata xD
a i jeszcze moge dodac ,że jedyny plus to efekty specjalne a zabawne jest to,że jak Tamara umarła nikt juz o nią nie zapytał :P
Bardzo dobrze powiedziane... Ja to mialem problem zeby nie zasnąć na tym filmie, ale mojemu kumplowi udało się to;)
Tak naprawde wymieniles tylko kilka nielogicznych elementow w tym filmie. Ich prawdziwa liczba jest na tyle znaczna, ze mozna uznac ten film za parodie kina katastroficznego.
Czysta prawda.Wlasnie wrocilem z kina.Ale coz,czego sie spodziewac po tego typu filmach:P
"Ale coz,czego sie spodziewac po tego typu filmach:P "
Nie można zwalać winy na gatunek filmu, bo wśród filmów katastroficznych jest wiele ciekawych pozycji. Po prostu ten film to szmira, nie ważne w jaki gatunek starałby się wkomponować.
Pozwolisz, że ustosunkuje się do tego, co napisałeś. Wszystkie kontrargumenty wymieniam w tej samej kolejności.
- Przy możliwościach jakie miały państwa G8, możliwe było wykonanie tego w tak krótkim czasie.
Społeczeństwo, szczególnie mniej wykształcone, wychowane w chinach, na odludziu można w łatwy
sposób manipulować.
- Nie każdy jest idealny :)
- Środki bezpieczeństwa trzeba zachować, nie wiadomo co mogłoby się stać.
- Główni bohaterowie zawsze wychodzą cało z opresji, zwłaszcza w filmach katastroficznych,
innego samochodu niż limuzyna chyba nie miał.
- Facet miał kilka lekcji instruktażowych.
- Jakieś tam turbulencje były, poza tym nie znamy szczegółów technicznych takich samolotów, tego
jak zachowują się w podobnych sytuacjach.
- Podobnie jak wyżej nie jesteś inżynierem, poza tym na pewno nie jest tak jak mówisz. Sprawnych było
więcej niż jeden silnik.
- No tak, miliarder nie powinien jeździć Bentleyem, odpalanie silnika głosem, to przecież element SF :)
- Po 1 liczył się czas, a po 2 skąd wiesz z jakiego miejsca były transportowane?
- Prędzej czy później trafiliby na tę drogę, traf chciał, że wcześniej; takie rzeczy nie dzieją się tylko w
filmach.
- Świat się zmienił, ludzie pewnie też, stąd ta decyzja.
- element humorystyczny, który nie za bardzo mi się podobał.
- zbyt skomplikjowane, żebyś zrozumiał ich mechanikę; skąd wiesz na jakiej zasadzie to działało, może
inaczej się nie dało?
- zgadzam się
- co w tym dziwnego, jaki problem? Te tarasy były zasłonięte metalowymi zakryciami
No cóż jako dumny przedstawiciel większości która ma już to oto dzieło za sobą, mogę stwierdzić.
Może na początek oczami widza.
- Niezłe widowisko, film robiony z rozmachem z ciekawym zakończeniem o ciekawym bohaterze ( herosie naszych czasów ) prezentującym się nad podziw dobrze.
To tyle ze strony widza.
A teraz jako były scenarzysta (scenariopisarz).
Na film szedłem z nastawieniem odebrania "rzezi" fajerwerków, technicznych doskonałości, nie realnego świata stworzonego na potrzeby komercyjnego widza.
Nie zawiodłem się :).
Były wystrzały, uderzenia, latające samochody i inne tego typy duperele.
Skoro mówię o efektach. Film jest tak naszpikowanymi efektami że można by z tego zrobić inny film krótkometrażowy. Moim skromnym zdaniem, efektów powinno być więcej ale dokładniej rozmieszczonych a nie rzuconych w jedno miejsce, totalnie mieszających się ze sobą idei.
Walący się wieżowiec, drogi w których w wybranych miejscach pojawia się pękniecie, w innym troszkę dalej dziura a w jeszcze innym tryska lawa, i to wszystko w odległości kilkunastu metrów. Nie wspominam już limuzyny poruszającej się z szybkością i zwinnością rasowego porszaka, z nitro i spojlerem, akurat tu parodia goni parodie, a główny bohater jest herosem któremu nie straszne wybuchy wulkanów, ruchy tektoniczne, z żelazną maską na tworzy kroczy pośród nadprzyrodzonych zjawisk przyrody, wracając po jakąś mapę, która i tak mu niewiele daje. No sorry ale na jego miejscu to bym spie....ał gdzie pieprz rośnie.
Nie wspomnę już o zjawiskach które dzieją się idealnie w momencie potyczek głównego bohatera z morderczą przyrodą.
Sama fabuła dla mnie jest rzeczą nie dorzeczną. Początkowo była mowa o wytworzeniu wiązki gorącego pyłu przez słońce które miało uderzyć w ziemie, chwilę później słyszę o kalendarzu i dziwnym ułózeniu planet ( może czegoś nie zrozumiałem, jak coś to poprawcie).
Według mnie wiązka owego słonecznego "kału" :) powinna uderzyć w ziemię i spalić jej powierzchnie, a tu dowiaduję się że ziemia pęka a herosi sobie biegają.
Dla mnie scenariusz sam w sobie został źle napisany, nie opierał się na faktach a na zabobonach i zupełnie dziwnych i nie zrozumiałym zjawisk.
Zadajmy sobie pytanie ?? Skoro ziemia nagrzewała się z każdej strony tak samo to dlaczego bohater mógł sobie podróżować po świecie. Nie wiem.
O grze aktorskiej nie wiele powiem bo to nie moja branża i nie znam się na tym ale wydaje mnie się że ta stoi na niskim poziomie, emocje w sumie nie istnieją, ludzie tak naprawdę są jak naćpani, panika jest znikoma. Giną miliardy ale i tak jest dobrze. Typowe amerykańskie zakończenie, główni bohaterowie ratują się ( cudem, jak zwykle) i rozbita rodzina znowu jest razem ( śmierdzi mnie to reklamówką LPR).
Końcówki głupszej zrobić się nie dało, bo debile nie przewidzieli że woda nie sięgnie najwyższego szczytu, a raczej szczytów, no ale woleli zrobić Arki w 3 lata (Haha). U nas stadiony tyle budują.
Co do udźwiękowienia, daje rade ale nie powala, więcej buczało niż grało. Muzyka, w Dniu niepodległości było znacznie lepiej.
A miała być apokalipsa.
Czasopisma i telewizja poi nas totalną demolką, pełną apokalipsą w której nikt nie przeżyje. Jak widać po filmie, wcale tak nie jest.
Spodziewałem się jakiegoś przesłania, słowa otuchy może wyciągnięcia wniosków. Nic takiego nie otrzymałem.
Ogólnie mógłby ten film rozdzielić na 2 inne, Efekciarski film typowo komercyjny i słaby film fabularny z powtarzanymi kwestiami co 10 minut.
( Miałem wrażenie że ta druga część była kręcona jakby amatorską kamerą)
Podsumowując.
3/10.
Marze o filmie w którym będzie wielu bohaterów i każdy z nich zginie, i będę miał wrażenie że naprawdę jest ich mnie żal, a może także uronię łezkę nad ich duszami.
Pozdrawiam
zgadz sie niektore sceny krecono cyfrowa kamera hd , moze juz sie kasa
konczyla i trza byl przyoszczedzic
HeHe poczekam sobie jak wyjdzie na DVD. A tak się napaliłem na ten film:( Ale po komentarzach i to tak dobrze napisanych jaki dał nam założyciel tematu nie będę ryzykował oglądania dwóch padak w miesiącu(drugi to Księżyc w nowiu który obiecałem dziewczynie) Pozdro
brawa dla autora-pięknie powiedziane;]
jestem godzinę po seansie i w sumie dostałam to,czego oczekiwałam,czyli efekty.tylko dlatego obejrzałam film w kinie,bo na kompie nie byłoby to samo.na temat fabuły się nie wypowiem,toperzniet zrobił to za nas wszystkich po mistrzowsku;]
Hehe, dokładnie jak w pierwszym poście.
Większy brak fabułu widziałam tylko w Oszukać przeznaczenie (4 chyba).
Chyba zaczęła się nowa era (nie)filmu " Kamera, PC- nakręć to sam"
Cóż, mam nadzieję, że Emmerich zapłacił dobrze grafikom, bo zrobili naprawdę kawał dobrej roboty.
Znowu narzekanie na fabułę chociaż od samego początku było wiadome, że głównym wątkiem filmu będzie ucieczka głównych bohaterów przed kolejnymi katastrofami. Znowu wszyscy zawiedzeni, że Emmirich nie zrobił ambitnego fabularnie filmu chociaż nigdy nie obiecywał, że zrobi. Wy chyba pomyliliście gatunki filmowe. Zaufajcie mi. W tym filmie NAPRAWDĘ fabuła nie jest najważniejsza.
Ok, fabuła nie jest tu najważniejsza.
Ale robiąc z niej taką hollywoodzką patetyczno-absurdalną papkę, twórcy odebrali (przynajmniej mnie) przyjemność z oglądania i odbierania filmu jako całości. Zamiast tego czekałem tylko na kolejne efekty, które i tak w większości było można obejrzeć w trailerze.
Film to nie tylko efekty - nawet jeśli stanowią 80% budżetu.
A gdyby tak odwrócić sytuację i stworzyć film ze świetną fabułą ale kiepskimi, tandetnymi efektami? Czy wtedy napisałbyś, że efekty nie mają znaczenia? Czy też może rozpoczęłaby się nagonka na nieudolnych twórców...?
@ Toperzniet Zajebiste podsumowanie tego gniota:) Lubię filmy katastroficzne ale ten to była mega katastrofa. Strata kasy na kino, lepiej obejrzeć taniej na dvd jak wyjdzie.
a co w nim niesprawiedliwego? Twoja opinia jest niesprawiedliwa, bo niepoparta argumentami.
10/10
w tym filmie świetnie ukazane jest jak niektórzy bezinteresownie ratują innych, drudzy chronią tylko swój tyłek.
a w ogóle wielu ludzi myśli, że pieniądze uratują ich z każdej sytuacji. o, a tu proszę. w tym przypadku nic nie dają.
do kryteriów sprawiedliwej wypowiedzi nie należy konieczność podawania argumentów
jestem miłośnikiem ciętego humoru. dlatego Twój post bardzo mi się spodobał. jeśli już jednak śmiejesz się z czegoś i nadajesz temu tak świetną formę, dlaczego nie zadbasz o adekwatność treści do formy? mówiąc krótko, śmiejesz się chwilami z rzeczy, z których śmianie się mocno mnie dziwi
wyśmiewając się z tego, że facet próbując ratować rodzinę wskakuje do limuzyny albo że laska ratuje pieska, dowodzisz nieznajomości natury ludzkiej. ludzie często zachowują się absurdalnie nawet (czy zwłaszcza) w obliczu zagrożenia czy śmierci, vide nagrody Darwina
dr Livingstone, I presume? wylewanie dziecka z kąpielą, I think
Ja może poza tematem....
Czy ktoś wie dlaczego nie można zamieścić nowego wątku na temat tegoż filmu?
hej nie wiem czy robiłeś notatki na filmie :D a poważnie rzecz ujmując ciężko się nie zgodzić z czymkolwiek co napisałeś! Film niepoważny. Jak dla mnie powinien iść w kierunku dokumentu więcej nauki więcej wątków sytuacji dającej do myślenia a mniej groteskowych efektów specjalnych. Taki Bond z Cusacka nam się zrobił.
Jestem mega rozczarowany. Czuję że gdyby realizowali go twórcy Dystryktu 9 było by to arcydzieło i film zmuszający do chwili zadumy.
Komentarz jak najbardziej trafiony, ale...no właśnie, ale
Ja uważam, że w takich filmach nie potrzebna jest logika, jakiś realizm itp
przy tego typu filmach, widz ma się bawic, przeżywac, róznego rodzaju perypetie bohatera, śmiac się no i oczywiscie cieszyc oko efektami specjalnymi, ja w tego typu filmach nie szukam tego co Ty szukasz pewnie w kazdym filmie, czyli realizmu i logiki wydarzen
Dla mnie film katastroficzny to typowa rozrywka dla mas i tak pewnie juz zostanie, ku Twemu rozczarowaniu
pozdrawiam