Historia jest zawsze CZYJĄŚ historią (tworzoną przez kogoś dla kogoś), dlatego nie dotrzesz do prawdy, a jedynie stracisz wzrok w dymie półprawd, zdrad i przekupstw. Okazuje się, że nawet prawdę można próbować kupić. Choćby u wroga.
Bardzo specyficzne dzieło filmowe, na poły teatralne, na poły filozoficzne.
Jest to głęboki namysł nad historią jako taką (mimo, że tutaj wybrano wydarzenia okresu XV-XVI wieku) oraz namysł nad istotą władzy. Zarówno historia jak i władza nie odnoszą się do konkretnego punktu w czasie dlatego patrzymy na nie, jak i na przesłanie filmu, z perspektywy uniwersalnej.
To działo się kiedyś, to dzieje się dzisiaj.
Zasadnicze pytanie głównego bohatera to: "Co stało się z moim ojcem?" Szukanie odpowiedzi, to taka gra z tymi, którzy obecnie są u steru władzy, tymi, co chcą się dopchać do tego steru, jak i tymi, którzy chcą sterować tymi, którzy ten ster trzymają.
Czy ten słodki, marzący na jawie, niezdecydowany i artystycznie usposobiony bohater ma jakieś szanse z machiną polityczno-kościelną, mającą zaplecze stuleci za sobą w walkach, podchodach i sieci kłamstw? Na swoje pytanie dostaje tyle odpowiedzi, ile tworzy elita społeczna. Może wybrać jedną z nich, może też próbować dociekać. Pytanie: czy warto? Może historia jest zawsze dziełem zmanipulowanym, podporządkowanym tym, którym władza pozwala działać, pisać, głosić. Dostajemy tę wersję, która aktualnie komuś pasuje, i do której należy przekonać większość. Pieniędzmi, tytułami, seksem da się to wszystko zrobić, bo każdy ma jakiś słaby punkt. Dlatego tak naprawdę stajemy w pewnej bezradności i zaczynamy nie wiedzieć, ale wierzyć, że "tak a tak było"... a jak było to zależy od kronikarza (czy dziennikarza) którego lubimy:)
Ostatecznie rozwiązanie filmu zaskakuje, tak jak historia potrafi zaskoczyć tych, którzy ją tworzą.