Człowiek bez względu na to jak bardzo chce się oprzeć chęci do złego, to zło zawsze weźmie nad nim górę jeżeli jest słaby psychicznie lub emocjonalnie. Morał: Nie pakować się w zbędne kłopoty, które mogą spartaczyć nam przyszłość... Ale jak wiadomo: Polak mądry po szkodzie.

A teraz najbardziej życiowe i oczywiste przesłanie płynące z filmu:D Niechciane dzieci, spłodzone np. w filmowym Fordzie, przyczyniają się do unieszczęśliwienia obojga nieodpowiedzialnych rodziców, którzy marnują swoje życia (Ms. Robinson zrezygnowała przecież ze studiów!)a Ci w rezultacie mszcząc się za swoje życiowe błędy wcale nie umilają życia swoich dzieci...

o tak trafne spostrzeżenie, że tutaj też "błąd w młodości" (wynikajacy z bezmyslnosci i krotkowzrocznosci) dawał o sobie znać nie tylko przez kilka miesiecy ale rozciągał się na całe życie, mało tego tu te "zło" promieniuje także (jak powiedziales) na dzieci...

faktycznie to też pewne przesłanie, pod tym względem jeszcze bardziej znaczące jest zdanie wypowiedziane przez głównego bohatera "martwie się o swoją przyszłość"... on myślał o przyszłości i dzieki temu jego wybór był bardziej świadomy.

A gdzie tam...

Ten film jest o normach społecznych, o rolach w jakie nas wciska nasza cywilizacja.
Główny bohater do zdobycia licencjatu osiągał same sukcesy, wypełniał wszystko na medal, aż mu się odwidziało, na początku filmu jest w całkowitej apatii.

Kluczowe dla filmu są ostatnie sceny, ta w kościele oraz w autobusie.
Ben porywa pannę młodą z kościoła, robi coś całkowicie sprzecznego z obowiązującymi normami, wyrywa ją z tłumu ludzi reprezentującego te normy. Razem z Elaine uciekają, zostawiając za sobą tych ludzi zabarykadowanych krzyżem (symboliczne) w kościele.

Wreszcie Ben i Elaine są przez moment szczęśliwi, jednak szybko okazuje się, że nie są w stanie uciec, zgorszeni widokiem "porwanej panny młodej" pasażerowie autobusu patrzą na nich potępiającym wzrokiem.