Albo głupieje na starość, albo staje się mniej wybredny, albo bardziej ekscentryczny. W młodości trudno było mi znośić kilkudziesięciominutowy wygłup Carrea. Za dużo głupich min, odrealnionych sytuacji i gadek nie na temat. Przez ten wygłup trudno było, nawet smiać się z przyciężkawych dowcipów. A gdy teraz obejrzałem wcale mi te wygłupy nie przeszkadzały, film nie męczył i mimo wiadomego poziomu żartów śmieszył. Może nie jest to wszystko zbyt mądre, ale jako "poprawiacz humoru" się sprawdza. jeśli tylko wyłaczyć w głowie filtr "to durne, płaskie, omóżdżające i nie przystoi" to można miło spędzić czas. Zwłaszcza, że natężenie "humorystycznych" sytuacji jest duże. A kiedyś było to nieznośne. Cóż natura zmienną jest, a niektórzy nie dojrzewają z wiekiem...