Co prawda, dawno go już sobie obrałem do Oscara, ale dopiero teraz, gdy już wszystko wiadomo zobaczyłem go. I w sumie miałem nosa. Bardzo mi się podobał. Wcześniej widziałem kilka izraelskich filmów w stylistyce dokumentalnej. teraz zobaczyłem tą fabułę i zauważyłem, że ta ich stylistyka filmowa jest naprawdę świetna. Trochę właśnie jakby dokumentalna. Kamera, zupełnie jak w dokumencie obserwuje, czy tez przypatruje się z boku całej akcji. Nie mamy tam typowych ujęć jak np plan - kontrplan, kamera jest cały czas z boku. To naprawdę świetne rozwiązanie, bo to powoduje, że człowiek bardziej wierzy w przedstawiany obraz, tym bardziej, że takie ujęcia znane mu są częściej właśnie z reportaży telewizyjnych czy dokumentów. To bardzo dobre rozwiązanie dla współczesnego kina, ale zapewne zjawisko to nie jest póki co doceniane. Tak czy siak zakochałem się we współczesnym kinie izraelskim, ma swoją cudowną magię, którą dzisiaj trudno odnaleźć w kinie. Scenariusz i sposób opowiedzenia tej historii w taki sposób, że każdy segment dobudowuje dalszy ciąg. Po za tym pokazano cały ten konflikt różnych wyznań. Taki swoisty mały izraelski Obywatel Kane. Mniam!
ale amerykanie tego filmu nie zrozumieją! oni wytrzeszczą oczy, zjedzą popkorn a po wyjściu z kina zapomną jaki w ogóle był tytuł :) a tak na poważnie to dla mnie się on podobał i nie spodziewałem się że aż tak mnie wciągnie :>