Film rzeczywiście dobry, choć bez przesady. U mnie ma mocne 8 na 10, ale nie o samym filmie chciałem napisać (i tak wszyscy rozebrali go już na "czynniki pierwsze). Ciekawi mnie jak Amerykanie odebrali w rzeczywistości ten film. Myślę, że muszą być trochę "zbici z tropu". Przecież w tym filmie przejrzeli się jak w lustrze. I co zobaczyli? Kilku debili, świrów, z których jeden gorszy jest od drugiego. Jeśli rzeczywiście w Stanach jest tak jak to widzieliśmy - to Amerykanie mają problem - stoją na skraju (może nawet) katastrofy (o ile nie cywilizacyjnej to na pewno obyczajowej). Weźmy takiego Lestera. Gamoń i pośmiewisko nie tylko dla swej żony ale i córki, którego jedyną przyjemnością jest (sami wiecie co), który zakochuje się i któremu... odbija już całkowicie. Jego żona - to już 100% kretynki, która zdradza męża ze swym "odwiecznym wrogiem" i która w łóżku z nim postradała chyba do reszty rozum (o czym ona krzyczy). Dalej mamy ich sąsiadów - wybitne towarzystwo: dwu homoseksualistów (tez robią z siebie idiotów) no i przede wszystkim (baczność!) pułkownika Fittsa z rodzinką. Fitts to dla mnie najciekawsza postac tego filmu: "patriota", prawdziwy syn swej Matki-Ojczyzny, który nie znosi pedałów... sam nim będąc, katuje swego syna, a pewnie i żonę (Boże, jak ta biedaczka wyglądała). No i na koniec gwóźdź programu - Angela, piękna (piękna???) Angela oraz syn pułkownika. Sex- bomba nie jest znowu taka zdeprawowana jak sią to na koniec okazuje, gdy mówi, że to jej pierwszy raz", ale mam pytanie - po co ta cała gadka-szmatka o jej podbojach miłosnych. Wreszcie Ricky - przeszedł w życiu już chyba przez wszystko - narkotyki, handel nimi, dość "trudne wychowanie" u ojca. Myślałem w trakcie filmu, że chociaż on okarze się normalny, ale gdzież tam. Ostania scena i jego uśmiech nad zwłokami ojca swej ukochanej udowodniły, że i on ma poważne problemy. Tylko córka państwa Buenham jest w miarę normalna i można jej szczerze współczuć, ale to i tak za mało dla Amerykanie, by mieli powód do zadowolenia...