Obejrzalam kilka dni temu ten film i ciagle mam to wszystko w glowie. Nie chce sie rozpisywac. Film nie dla kazdego. Kazdy inaczej go Interpretuje. Kazdy mial inne dziecinstwo, inna mlodosc. Kazdy z nas pochodzi z innego domu.
Jestem rocznik 80ty i Jake przypomnial mi starego znajomego, ktory wyglada dokladnie tak samo dzis. Moje czasy to koncerty punkowe, ogniska w lesie, podroze stopem po calej Polsce, zjazdy mlodziezy z calej Polski do Kazimierza Dolnego, do tego dawnego Kazimierza Dolnego jak ktos pamieta. Praca dorywcza w polu na tygodniu, podroze w weekend. Wiatr we wlosach. Pierwsze milosci, pierwsze trunki wyskokowe. Narkotyki nie byly tak dostepne i modne tak jak teraz. Bunt, ucieczki z domu, stawianie sie rodzicom. Spotykalo sie roznych ludzi na swojej drodze. Kazdy mial inna historie ale kazdy chcial byc szczesliwy i uciec w swiat.
Dla mnie temat ciagle aktualny ale epoka inna.
Duzo mozna pisac na ten temat.
Dla mnie film niesamowity. Muzyka, zdjecia, emocje. Dla mnie film za krotki. Mogl trwac jeszcze dluzej ;)
Twój opis jest potwierdzeniem mojej teorii, że zupełnie inaczej odbierane są przez nas filmy, które dotyczą nas. Jak ktoś ogląda film o kimś kto umiera na raka, a sam chorował na raka czuje ten film zupełnie inaczej. Jak ktoś był zdradzony i ogląda film o zdradzie jest w stanie dokładnie zrozumieć co czuje postać w filmie. I tak jest też i z tym filmem. Osoby, które go nie rozumieją najbardziej to te, które najbardziej są odległe swoją historią, czy mentalnością od tego co można zobaczyć w tym filmie. Tak to czuję.