Rozumiem, że są ludzie, którzy nie dźwigają musicali - tak jak ja nie dźwigam filmów o superbohaterach i każdą minutę oglądania takiego uważam za straconą. Tutaj mamy coś na kształt musicalu, idącego bez kompleksów przez dosyć prostą historię - gdzie nie treść a forma ma znaczenie. Muzyka jest niezła, nie sięga może rzeczy Webbera - ale daje radę, często przywodząc na myśl znane motywy muzyczne z popkultury, dosyć bezkolizyjnie miesza też operową stylistykę ze zwykłym podśpiewem - bo przecież Driver czy Helberg to nie wokaliści (ale może dzięki temu zabrzmiało to autentycznie). Driver w ogóle gra totalnie, myślę, że to jego najlepsza rola - cały wachlarz aktorskich sztuczek (monolog na scenie!). Zabieg z lalką jest jednocześnie przerażający i piękny, scena w więzieniu rozrywa serce. Całość idzie po linii "Tańcząc w ciemnościach". Dobra robota, brakuje takich multigatunkowych filmów.