Oryginalny tytuł to "Un divan à Tunis" czyli "Kozetka w Tunisie" (ewentualnie kanapa/sofa, ale skoro tu mowa o psychoanalityczce to kozetka pasuje idealnie), a polski tytuł o angielskie wyrażenie "Arab blues"? Co za idiota to wymyślił?
Najpewniej taki, który wolał zerżnąć tytuł angielski i nawet nie postarać się o jego tłumaczenie.
Sam film zresztą też jest jak tytuł. Słaby.
Zły dzień? Tydzień? Miesiąc? Nie martw się, będzie lepiej.
Wyłączyłam, bo film nudny, za dużo tych pacjentów/ klientów, nie sposób przywiązać się do postaci. Poza tym jakoś nie bawi mnie podejście "wróciłam i niosę kaganek oświaty" i "jak to kmiotki wyobrażają sobie psychoterapię"... Pozytywistyczne lektury zakończyłam w szkole.