Widzę, że w innych wątkach rozgorzała dyskusja, czy film zasłużył na Oscara. A ja jestem ciekaw waszej opinii na temat nagrody dla aktora wcielającego się w Valentina. Z pewnością w tym filmie gra aktorska ma w sobie wiele manieryczności, niektóre sceny są kiczowate i naiwne, ale to chyba zamierzone działanie. W tym tkwił poniekąd urok starego, niemego kina. Moim zdaniem kunszt Dujardina polega na tym, że potrafił zagrać tę rolę w sposób, jakiego dzisiaj się nie praktykuje. Jego Valentine to jest artystą w starym stylu, trochę przerysowanym i przewidywalnym, ale taki właśnie musiał być. Myślę, że niewielu współczesnych aktorów podołałoby takiej roli. Pewnie się można czepiać, że jak można dostać Oscara za rolę, w której wypowiada się tylko jedną kwestię w ostatniej scenie, ale może właśnie w tym tkwi cała sztuka, żeby zachwycić widza nie mając tego atutu w postaci głosu. Ciekaw jestem opinii innych widzów na ten temat:D