Pomysł by w monster movie zamiast wielkiego robala, legwana, królika, kraba, czy czego byśmy jeszcze nie chcieli wykorzystać gigantyczną kobietę jest na tyle absurdalny, że z łatwością znajdzie swoich amatorów. Niestety nie powiedziałbym, aby jednak ten film kogokolwiek zadowolił.

Fabuła oczywiście dąży do przedstawienia rozróby dokonywanej przez wysoką na pięćdziesiąt stóp niewiastę. Niestety w międzyczasie rozgrywanych jest kilka wątków, które jednak nie przystają do siebie zbyt dobrze. Mąż zdradza żonę, kobieta tropi UFO, a ojciec bohaterki pragnie zdobyć na niej pieniądze. Wątki te są rozgrywane nieciekawie i brak im wyraźnego celu, sensu, nie prezentują się na ekranie. Nie jest ani zabawnie, ani dramatycznie - nudno jest. Do tego dochodzi gra aktorów stylizowana na stare, epickie filmy z lat '50 (na jednym w końcu bazuje), co samo w sobie jest ciekawe, ale nie zajmujące. Zupełnie niepotrzebny był też wątek wprowadzający widza w fabułę - pojawia się na początku i nie ma swojego rozwinięcia, ani jakiejkolwiek kontynuacji.

Sama rozróba - czyli właściwie meritum filmu - też nie jest jakaś wyjątkowa, ani specjalnie zaznaczona. Trochę tak jakby głównym wątkiem filmu była sama bohaterka, która raczej nic ciekawego do przekazania nie ma. Stylizowanie aktorstwa na tamtą dekadę i niedopracowane dialogi może i były swoistym hołdem dla tamtego kina, ale w tym przypadku przyczyniło się też do pogrążenia wielu scen (choćby i finał, czy atak na fryzjera).

Byłem nastawiony do filmu dość optymistycznie, jednak żadnego plusu nie mogłem znaleźć. Największą zaletą filmu jest jego stylizacja na kino monster-movie ze swych monstrualnych początków. Dzięki temu film jest pewną ciekawostką i możliwością na poczucie magii tamtego kina. Niestety nie jest to zbyt dobry przedstawiciel tej grupy, by nie powiedzieć że słaby. Osobiście odradzam. 3-5/10 (u mnie to równowartość gwiazdki jednej na pięć)