No cóż. Nawet mimo bojkotu tego filmu, musiałem się udać do kina:P Czego się nie robi dla ukochanej:P? W każdym razie obejrzałem "Avatara", oczywiście w 3D.
I jestem w szoku. W szoku, bo mnie ten film kompletnie nie zachwycił, a jest powszechnie chwalony. Ale to nie pierwszy raz tak jest:P W każdym razie zacznę od tego, co mi się podobało. Stacja kosmiczna i jej otoczenie na początku filmu oraz pięknie stworzona Pandora(planeta na której dzieje się akcja). I to by było na tyle. Owszem, byłem dość mocno uprzedzony do tego filmu, ale i tak spodziewałem się więcej. Gdyby nie piękne krajobrazy, to ten film dostałby u mnie notę niższą niż "Transformers 2"( a ten shit ma u mnie 2/10 ). Trudno powiedzieć, że "Avatar" jest klasycznym filmem w 3D. W tej technologii przedmioty wylatują z ekranu, tak, że czasem naprawdę wydaje nam się, że coś ma nas zaatakować. W "Avatarze" może ze 3 rzeczy wyłażą poza ekran. I to mnie rozczarowało. Jak film Camerona miał być przełomem w technologii 3D, to nim NIE jest. Lepsze efekty trójwymiaru pojawiły się w tegorocznym "Final Destination". Efekty, podobne jak "Avatarze" był nawet w "Epoce Lodowcowej 3"(znaczy, że obiekty nie wyłaziły za ekran), która nie powstawała 12 lat,a góra ze 3. Za to pięknie wygenerowano krajobrazy. Pandora robi niesamowite wrażenie. Te drzewa, latające góry i roślinki są po prostu niezmiemskie. Tego samego nie można powiedzieć o jej mieszkańcach. O ile nosorożce i pseudopieski jestem w stanie przeżyć, tak ludzików Na'vi już nie. Są paskudne! Można było się lepiej do nich przyłożyć. Już ładniejsze istotki były stworzone w "Star Wars", czyli w filmie sprzed 30(!) lat. Wolałbym osobiście oglądać w akcji plemię Wookich niż tych przerośniętych smerfów, które zaserwował nam Cameron. Dla mnie to coś niebieskiego to po prostu TRAGEDIA. Oprócz fatalnych ludzików, otrzymujemy fatalne aktorstwo oraz scenariusz. Owszem, nie spodziewałem się zarębiastej fabuły, ale to co mamy w "Avatarze" jest jakimś pseudoekologicznym bełkotem! Totalna masakra. A końcówka, kiedy to bogini plemienia wysłuchuje Marcusa Wright...znaczy Jake'a Sully'ego i zsyła pomoc w postaci zwierzątek, które atakują ludzi, jest dnem totalnym. Już mniejszą głupotą był scenariusz "Zdarzenia", innego filmu proekologicznego. Ba. Fabuła "Transformers 2" to arcydzieło przy filmie Camerona. A do tego, te wysilone żarciki. Po prostu kompletna porażka. Na dodatek w "Avatarze" otrzymujemy masakrycznie beznadziejne aktorstwo. Megan Fox przy Zoe Saldanie(która przecież była całkiem dobra w "Star Treku") to najlepsza aktorka świata. Beznadziejna rola, a do tego postać wygenerowana wyłącznie komputerowo. Celowo też napisałem o Marcusie Wright'cie, a nie o Jake'u Sullym. Sam Worthington zagrał dokładnie to samo, co w "Terminator: Salvation". Mina, w minę. Identycznie. Tyle, że w "Terminatorze" pasował do roli, a do "Avatara" niekoniecznie. Gdyby, Cameron zdecydował się na to, że postać Sama będzie cały czas człowiekiem, a nie smerfem, nie byłoby tak źle. Ale jako dzielny wojownik z plemienia Jarheadów(kolejny denny żarcik Camerona) jest po prostu żenujący. Jak zresztą całe plemię Na'vi, ale o tym już wspominałem. Jedyne dobre role w tym filmie zagrały Michelle Rodriguez(jak zwykle jako twarda laska) oraz Sigourney Weaver(jej avatar był chyba najlepiej zrobionym w filmie; na dodatek świetnie zagrała jako "człowiek"). Reszta to role na poziomie filmów z grubym Seagalem. Na dodatek jeszcze ta megapatetyczna muzyka w czasie ostatecznej bitwy. MASAKRA. Na plusik, ale bardzo malutki, zaliczę zdjęcia, która są całkiem przyjemne, choć też wygenerowane tylko komputerowo.
Podsumujmy. "Avatar" byłby dla mnie totalnym dnem, gdyby nie piękne krajobrazy Pandory. Cameron twierdzi, że to film przełomowy? Chyba był ostro narąbany, gdy to mówił. Filmami przełomowymi można nazwać "Star Wars", "Pulp Fiction", "Obywatela Kane'a", "Szeregowca Ryana", "Terminatora 2"(notabene film Camerona) oraz "Alien"( i kilkanaście innych). "Avatar" był tworzony 12 lat. Szkoda, że nie pięćset. Przynajmniej bym nie dożył do premiery...
Ocena:
4/10
nie, to ja mam co do ciebie wątpliwości
bo się STAŁEŚ trollem dość niedawno :)
i chyba jeszcze nie wróciłeś do zdrowia
3D dla mnie są wadą. A zostały użyte już wcześniej, lecz nie na taką skalę. Ale to nie pierwszy film, w którym jakaś technika została użyta na bezprecedensowo wielką skalę, a za wielki przełom to tego jakoś nie uznano. Dla mnie nie było większej rewolucji. Co najwyżej, kroczek na przód - taka natura coraz to nowszych, wysokobudżetowych filmów.