przede wszystkim o ZDRADZIE!
Mamy historię komandosa obrażonego na cały swój świat, niezadowolonego bo porzuconego przez swoich mocodawców, którzy ponownie próbuja go wykorzystać. Stracił nogi walcząc dla nich a oni nie chca mu zafundować "nowych nóg". Zreszta jego brat poswięcił swoje życie.
Gdy zdaje sobie spawe, że nikt mu nóg nie załatwi zdradza sojego dowódcę, swó naród, swoją planetę i swoją rasę. jako zołnierz składał przysięgę. I co wystarczy, że wskoczył w awatara chwilę pobiegał i już nie chce byc człowiekiem
nie wiem dla kogo ta historia, może dla weteranów z Afganistanu lub Iraku..
błąd nr.1 - nie stracił nóg
błąd nr.2 - dowódca załatwił mu operacje - mógł na nią lecieć przed inicjacją na wojownika Na'vi
kolejny koleś który chce się pokazać i napisać coś mądrego jak to bardzo mu się film nie podobał
A to już nie można wyrazić swojej opinii? Myślałam, że to forum po to jest.
No ale widzę, że to Twój ulubiony film, więc i tak będziesz naskakiwał na tych, którym się nie podobał.
A masz na myśli to, że szedł sobie ulicą i ktoś go zabił, czy poszedł na akcję wiedząc, że może zginąć, bo jest niebezpieczna? Jakby nie patrzeć wiedział, więc się poświęcił.
stracił nogi /w sensie był kaleką/ a dowódca obiecał mu, że postara się mu pomóc po powrocie a to jest pewna różnica. Przecież nasz bohater wie dobrze, że sam nie będzie mógł tego sfinansowć więc jest zdany na łaskę i niełaskę innych, którzy moga go dlaje wykorzystywać a tu pojawia się pewnik ma awatara, który biega, skacze.
przypominijcie sobie scenę gdy pierwszy raz wstaje jako awatar, wszyscy każą mu siedzieć a on wykonuje rozkazu i zaczyna biegać
Coś nieuważnie oglądałeś, przecież dowódca w pewnym momencie mu już powiedział, że zrobił swoje i że odsyła go na operację w nagrodę za zasługi. Sully wyprosił by go jednak jeszcze nie odsyłać.
tak mogło by być gdyby nie to, że nasz bohater mu nie wierzy. Dowódca widzi w nim przeszkodę w realizacji misji a dobry bohater o tym wie i wie też, że jesli wyjedzie to nigdy nie będzie miał szans na powrót.
błąd nr.4 - Avatar nie był "pewnikiem", który biega i skacze, nie wiedział że może się do niego przenieść na stałe ( to pojawiło się dopiero pod koniec), a mógł z niego korzystać tylko za pozwoleniem koncernu
no właśnie, dlatego Sully przeżywa fascynację możliwościami awatara i tym jest zafascynowany, dlatego rodzi się w nim chęć ciągłego powracania do awatara. A scena gdzie pani doktor nakazuje mu jeść
Kolejny koleś który oglądał Avatara ściągniętego z torrentów.
Radzę pójść do kina dla porównania: w kinie oglądasz Avatara tak jakby był to inny film.
A jeszcze jedno ;p Nie wyciągnąłeś żadnych innych morałów z tego filmu??
Przecież on jest nimi naszpikowany np: Nav'i odpowiednik naszych ziemskich Indian w Ameryce Północnej których też chciano wybić z powodu chęci zysku.
akurat koleś oglądałem ten film w Boże Narodzenie na premierze ale mniejsza z tym gdy nie można postarać się o argumenty to pisze się takie "cuś". Inni przynajmniej szukaja nieścisłości w tym co piszę (czyli myślą).
Nie zmienia to w niczym faktu, że nasz ukachany bohater to zwykkły zdrajca, który w imię swojego własnego szczęścia poświęca wszystko co przysiegał strzec, bronić, swój honor.
to że broni słabszych oznacza że jest zdrajcą? czy tylko próbujesz wywołać kłótnie pisząc coś tak głupiego?
po pierwsze nie mam zamiaru wywoływać żadnej kłótni o wzajmnych wyzwiskach nie wspomnę, bo nie zniże sie do takiego poziomu
po drugie on jest żołnierzem, ma wykonywać rozkazy! Co tu ma obrona słabszych, on ma bronić tego do czego zobowiązał się przysięgą (no chyba, że w przyszłych czasach czegoś takiego nie będzie)
Dlatego jest zdrajcą.
Co innego gdyby był jakimś podróżznikiem, naukowcem- to bym się zgodził.
Przypomnijcie sobie dylemat np Konrada Wallenroda (kiedyś była to lektuura szkolna, nie wiem czy dziś też/ tez żólnierz/rycerz i tez słuszna sprawa i jakie rozterki moralne. A Sully? Jakies rozterki, zastanawia się nad wyborem?
czyli żołnierz nie myśli a inni mogą, ale on nie był już żołnierzem - pracował dla naukowców :) przyznam że bawisz mnie coraz bardziej
Żołnierz ma myśleć o tym jak wykonać wydane mu rozkacy i polecenia, resztę myślenia zostawia wyższym stopniem.
JS był zdrajcą co sprzedał własną rasę i kraj za możliwość chędożenia smerfetki, słowem, tanio się sprzedał.
No ale przecież dokonała się w nim przemiana. Podejmując się udziału w projekcie chciał dobrze się przysłużyć korporacji. Z biegiem czasu zaczął zdawać sobie sprawę po której stronie leży racja vide jego videologi, które o tym świadczą. Nie przeszedł na tamtą stronę od razu, tylko zaczął sobie zdawać sprawę kto tu jest drapieżnikiem, a kto ofiarą. Wątek uczuciowy miał swój udział, ale nie tylko, przecież był zafascynowany tamtejszą florą i fauną, przypomnij sobie sceny z ikranami i jego zachowanie. Jednocześnie wiedział co oznacza chęć wejścia ludzi na te tereny tak dla przyrody, jak i ich mieszkańców. Ostatecznie podjął decyzję, że trzeba ich bronić.
Gdyby został po właściwej według Ciebie stronie byłby może i nie zdrajcą, ale niszczycielem, a także ludobójcą, a właściwie "navibójcą". Rudolf Hoss wymordowanie kilku milionów ludzi w Auschwitz tłumaczył wpojonym mu za młodu ślepym posłuszeństwem wobec przełożonych - poczytaj jego pamiętnik, to nie wymysł. Czy to jednak zwalnia go od używania serca i rozumu ?
Moim zdaniem przemiana dokonuje się w nim od pierwszego momentu, w którym może biegać jako avatar, te długie ujęcia jego biegu, skoki, brak rakcji na rozkazy i później gdy "ćwiczy" skacząc po drzewach. Dużo zbliżeń pokazujących jego stopy. Widzi jakie mozliwości daja mu "nowe" nogi a sa one znacznie większe niż najlepsze ludzkie.
Owszem jest fascynacja przyrodą itd ale nie byłaby ona mózliwa gdyby nie mógł sie poruszać.
Jest jeszcze taka scena z tymi ikarami gdy próbuje dosiąść tego smoka, trzyma inaczej na poczatku nogi dopiero póżniej przybierająć prawidłowa pozycję.
dlatego zaryzykować mógłbym tezę, że gdyby od poczatku swojej misji był sprawny nie przeszedł by na drugą stronę. Przecież naukowcy też widzą co dzieję i doczego to wszystko zmierza i nie organizują buntu
Na Pandorze jest raczej najemnikiem.... W sumie większość żołnierzy tam to najemnicy, a tych nie obowiązuje przysięga tylko kontrakt.
Naziści też składali przysięgę fuhrerowi i jakoś nie było to usprawiedliwienie dla zbrodni jakie dokonywali. Można by przecież powiedzieć, że wykonywali swe obowiązki.
Sully wybrał to, co w jego ocenie było dobre. De iure jest to zdrada, ale de facto właśnie świadectwo tego, że bohater myśli i kieruje się sercem. To, że poznał tam "kobietę" to jedna sprawa, ale ciężko nie dostrzec tego, że ogólnie Navi, ich życie, postępowanie mu się spodobało. Podobnie jak przyroda tej planety, którą chciał bronić przed rabunkową eksploatacją.
Naprawdę uważasz że, pomagając w niemalże eksterminacji tubylców, zachowałby honor? Poza tym, jak już pisałem niżej, nie jest on już żołnierzem, jest najemnikiem, którego obowiązuje tylko kontrakt, czyli umowa. Nie jest więc zdrajcą; nie złamał przysięgi. Czy naprawdę według Ciebie mając wybór między złamaniem umowy a wyzbyciem się ludzkich cech(które w tym filmie reprezentują kosmici!), powinien pozostać wierny papierkowi?
Naprawdę uważasz że, pomagając w niemalże eksterminacji tubylców, zachowałby honor? Poza tym, jak już pisałem niżej, nie jest on już żołnierzem, jest najemnikiem, którego obowiązuje tylko kontrakt, czyli umowa. Nie jest więc zdrajcą; nie złamał przysięgi. Czy naprawdę według Ciebie mając wybór między złamaniem umowy a wyzbyciem się ludzkich cech(które w tym filmie reprezentują kosmici!), powinien pozostać wierny papierkowi?
Nie patrzę na niego jako dobrego człowieka, to przecież żółnierz i to doświadczony komandos. Wybrał sobie taki zawód (jak pisałem wyżej to nie outsider, naukowiec, który nagle dostrzega całe złow jakie wyrządza jego praca). Co robił dotychczas? Rozwoził wode w zagrożonych suszą regionach czy strzelał do wszystkiego co mu kazano.
Honor żółnierza. Porównaj to np z "Legią Cudzoziemską" albo coś bardziej polskiego- masakre jaką zrobiło polskie wojsko w Nnghar Khel. Co byś myślał o Polaku, który by przeszedł na stronę np Mudżahedinów albo mieszkańców i wybił wszystkich swoich towarzyszy broni po tej masakrze? A wypowiedzi tych żołnierzy są znane
ps (żeby nie było wapliwości nie jestem ani nie byłem wojskowym0
Co rozumiesz przez sformułowanie "honor żołnierza"? Jeśli ślepe wykonywanie rozkazów, to tak jest zdrajcą. Ale zwróć uwagę, że on nie jest już żołnierzem! Jest najemnikiem, podpisał kontrakt (nie przysięgę!) i poleciał tam dobrowolnie, nie podlegał dowództwu bazy.
Poza tym przysięga, którą kiedyś zapewne złożył dotyczyła najpewniej ochrony kraju - więc w jaki sposób zagroził bezpieczeństwu kraju?
A ja oglądałam w kinie i co? Poza efektami film nie ma nic do zaoferowania. Połączenie Obcego z Pocahontas..
to nie chodzi o ocenę filmu, wstawiaj jaką chcesz, tylko o błędne odczytanie faktów - a wielu twierdzi że film banalnie prosty ;)
A uważasz,że jest skomplikowany?Jest prosty i przewidywalny-ktoś może to zaakceptować albo i nie.
...Jest prosty i przewidywalny-ktoś może to zaakceptować albo i nie... absolutnie tak
ale chyba nie przeczytałeś całego tematu i nie zauważyłeś jak autor naciąga fakty do swojej teorii... i tylko tego się czepiamy, przynajmniej ja
Generalnie jesteś człowiekiem który ogląda Piratów z Karaibów, a to każe mi wątpić w twój obiektywizm. Mam na myśli płytkość obu filmów rzecz jasna.
To jest rzecz gustu,w ,,Piratach...,,jak dla mnie było więcej akcji i mniej ckliwości.Orlando i Keira nie przygniatali mnie swoim wątkiem miłosnym jak człowiek i kosmita.
Czy ciebie nie przygniatał?Wielkie maślane oczy przez tyle czasu a na sam koniec bitwa i to fajna bitwa.
Mała rada - omijaj Titanica szerokim łukiem ;)
Uważam, że Cameron odrobił niezłą robotę przy wątku miłosnym Avatara; w porównaniu z odpowiednikiem z Titanica jest on dużo strawniejszy, i co może dziwne, ale według mnie bardziej wiarygodny.
I co z tego, jest płytki - nie rozumiesz ? Jeśli masz być obiektywny to nie rób sobie jaj z forumowiczów, Avatar nie jest kinem akcji a kinem SF, przygodowym bym rzekł, stąd brak biegania po ekranie cały film.
Tak właśnie brzmicie, nie da się wam przegadać rozrywkowości Avatara, ale Piratów już jak najbardziej, i w dupie macie to, że to ta sama półka.
Tracisz swoją wiarygodność w ten sposób, doceniasz jeden kasowy, płytki film, a rzucasz takim zarzutami na inny. Zastanów się. Baśniowość nie ma tu nic do rzeczy. Zaznaczam, że Piraci mi się podobali, ale ja jestem świadomy tego co oglądam, najwyraźniej na Avatarze zmieniłeś zdanie i zacząłeś oczekiwać 3 warstwowego filmu z symboliką.
Ja tam nie mam nic do Piratów z Karaibów, ale założyciel tematu jak i koleś
wyżej, który mówi, że film jest przewidywalny i prosty...
Było już tyle gadane na ten temat, że się niedobrze robi...ale nie, wy
twardo będziecie uświadamiać wszystkich o tym...
Radze się zająć czymś pożytecznym...
Było już tyle gadane-to po co gadasz.Przeszkadza ci,że mam inne zdanie?Pożyteczne rzeczy robię na codzień.
Miałem na myśli "płytkich". Dodam jeszcze taką sentencję: pokażcie mi jakie filmy oglądacie a powiem wam jak dużo jest w nich płytkości. Kiedy to sprostujemy, możemy dalej dyskutować o Avatarze. Obiektywnym trzeba być do końca, subiektywne oceny możecie skracać do "nie podobał mi się", inaczej możecie wprowadzić kogoś w błąd.
Zerknij trochę wyżej :) A oprócz tego pana do całej reszty pseudo obiektywnej krytyki. :)
Wydaje mi się, że trzeba po prostu na surowo wyjaśnić ciemnocie pojęcia obiektywnej i subiektywnej oceny, dla tego pana dobrym przykładem są Piraci, widziałem też tam gdzieś Siłę Magnum, na dzień dobry można je okroić z 4 oczek za płytkość :)
Ja tak jak wyżej pisałem, do Piratów... nic nie mam. A na dobrą sprawę to
do większości filmów można sie przyczepić, że są przewidywalne, że fabuła
słaba itp...zawsze tak jest, na jaki film sie nie wejdzie to są tematy i
posty o tym...nie wiem, może to chęć wyróżnienia się wśród fanów...
Ja nie czaje takiego gadanie i bełkotu bez konkretnego uzasadnienia...