Często porównuje się te dwa filmowe światy i ciekaw jestem czy bardziej zaimponowali Wam Lucas (i następcy), czy Cameron.
Myślę, że najlepiej będzie rozbić filmy na części pierwsze i porównywać je osobno.
1.Fabuła. Obiektywnie żaden ze scenarzystów się nie był zbyt oryginalny, wiec i ja nie będę się silić na porównywanie dwóch bajek. Osobiście wolę SW, ale to max. subiektywna opinia - poza konkursem.
2. Muzyka. Niestety Williams > Horner. To co wyróżnia muzykę SW to jej rozmach, oryginalność i złożoność. Niestety Horner zawodzi na każdym polu. Jego muzyka to mix poprzednich kompozycji, faktura raczej banalna, brak tej fantazji która cechowała "Waleczne Serce". Dziesiąta woda po kisielu. A popowe "I See You" to już porażka tego pana - konstrukcja tego utworu nie odbiega od "My Heart Will Go On".
3. Aktorstwo. Niestety żaden z aktorów, może poza panią Weaver , nie dysponuje takim warsztatem jak Harrison Ford, Liam Neeson czy Natalie Portman. W rzeczywistości cały zachwyt nad postaciami z "A" wiążę się z motion capture.
4. Różnorodność przedstawionego świata. Tutaj SW wygrywa po raz kolejny. Wiele różnych ras, planet, środowisk. Mamy zindustrializowane Coruscant , prymitywne Tatooine, czy podobny do Pandory Endor.
To takie podstawowe kryteria. Może ktoś coś dopiszę.
"2. Muzyka. Niestety Williams > Horner. To co wyróżnia muzykę SW to jej rozmach, oryginalność i złożoność. Niestety Horner zawodzi na każdym polu. Jego muzyka to mix poprzednich kompozycji, faktura raczej banalna, brak tej fantazji która cechowała "Waleczne Serce". Dziesiąta woda po kisielu. A popowe "I See You" to już porażka tego pana - konstrukcja tego utworu nie odbiega od "My Heart Will Go On"."
Zgadzam się.
"3. Aktorstwo. Niestety żaden z aktorów, może poza panią Weaver , nie dysponuje takim warsztatem jak Harrison Ford, Liam Neeson czy Natalie Portman. W rzeczywistości cały zachwyt nad postaciami z "A" wiążę się z motion capture."
W gwiezdnych wojnach dobrze grał tylko harison ford, reszta zwyczajnie dawała radę. Ani luk ani leia to nie są jakieś wybitne kreacje. Od kiedy Star Wars aktorsko to jakiś wielki wyczyn? Co do nowej trylogii, to tam było paru świetnych aktorów, ale kompletnie nie mogli uratować tych filmów.
"4. Różnorodność przedstawionego świata. Tutaj SW wygrywa po raz kolejny. Wiele różnych ras, planet, środowisk. Mamy zindustrializowane Coruscant , prymitywne Tatooine, czy podobny do Pandory Endor."
Różnorodność przedstawionego świata, kontra dokładność i szczegółowość. Co z tego, że w star wars masz kilkusekundowe ujęcia na jakąś planetę z okna lub podczas podchodzenia do lądowania? Jeśli chodzi o szczegółowość, to star wars nie mogą konkurować z takimi filmami jak chociażby 5 element.
O, nie twierdzę, że Nowa Nadzieja to aktorski wyczyn - poza Fordem. Niemniej już sam fakt, że Pani Weaver gra o poniżej swoich możliwość a reszta to poziom serialowy zamaskowany przez MC, stawia aktorów Lucasa wyżej. W sumie "Akatak Klonów" to już w ogóle powala Avatara kreacjami - Palpatine , Padme , Dooku . Ale zostawmy SWI/II/III z boku. Już abstrahując od głównego pojedynku, to Lucas w nowej trylogii pokazał, że nie istnieje zależność "albo aktorzy albo efekty".
Co do szczegółowości świata zaprezentowanego w Nowej Nadziei. Tatooine jest precyzyjnie zaprojektowany, oczywiście na swoje czasy. Już nie mówię o tym, że "wystrój" pokładów statków kosmicznych jest moim zdaniem o wiele lepiej przestawiony niż surowe wnętrza bazy ludzi na Pandorze.
Piąty Element to już w ogóle rewelacja jeśli chodzi o scenografię.
"O, nie twierdzę, że Nowa Nadzieja to aktorski wyczyn - poza Fordem. Niemniej już sam fakt, że Pani Weaver gra o poniżej swoich możliwość a reszta to poziom serialowy zamaskowany przez MC, stawia aktorów Lucasa wyżej. W sumie "Akatak Klonów" to już w ogóle powala Avatara kreacjami - Palpatine , Padme , Dooku . Ale zostawmy SWI/II/III z boku. Już abstrahując od głównego pojedynku, to Lucas w nowej trylogii pokazał, że nie istnieje zależność "albo aktorzy albo efekty"."
Jeśli w avatarze masz poziom serialowy to w gwiezdnych wojnach masz poziom z polskich seriali, a atak klonów ma wyłącznie znane nazwiska, w banalnych rolach z banalnymi dialogami, w banalnych sytuacjach więc proszę cię. Dodatkowo właśnie przez te znane nazwiska nie można się wczuć w postacie, bo ciągle się widzi liama neesona i ewana mcgregora, a nie quin gon jina czy obi wana. Cameron mógł mieć u siebie każde nazwisko jakie by chciał, i bardzo dobrze zrobił. Oczywiście, znane nazwiska zapewniłyby mu bezpieczeństwo, bo żaden internetowy pseudoznawca się ich skrytykować. A sigourney wiwer nie gra poniżej możliwości, tylko gra drugoplanowa rolę.
"Co do szczegółowości świata zaprezentowanego w Nowej Nadziei. Tatooine jest precyzyjnie zaprojektowany, oczywiście na swoje czasy. Już nie mówię o tym, że "wystrój" pokładów statków kosmicznych jest moim zdaniem o wiele lepiej przestawiony niż surowe wnętrza bazy ludzi na Pandorze."
Spodziewałaś się, że baza górnicza na obcej planecie będzie obita pluszem, korytarze będą w kształcie 7 kątu ze świetlówkami na poziomie kostek itd? U camerona masz realizm, w star wars masz odjechaną fantazję. Co kto lubi.
Co ty chcesz porównywać w ogóle...? To tak jakbyś porównał sukcesy Małysz(SW) vs Robert Mateja(Avatar).
Niby dlaczego nie porównywać? Mamy z jednej strony klasyk SF i film , który do tego miana pretenduje. Są elementy wspólne, stąd pomysł na porównanie.
Jak Cameroon nakręci jeszcze dwie części Avataro, to o Gwiezdnych Wojnach będą pamiętali tylko najstarsi górale.
Chyba cię dziecko pogieło.
Star wars to klasyka, mineło ponad 30 lat od Nowej Nadzieji a ludzie nadal to ogladaja i o tym filmie mówią.
O Avatarze przykro mi ale za 30 lat az tak sie nie bedzie mówiło bo ten film nie bedzie tak chetnie ogladany za taki czas jak obecnie star warsy.
Na Avatara ludzie chodzą nie raz, a kilka razy. Tak samo było chyba z Nową Nadzieją - że efekty, że fabuła prosta, że nic sobą nie przedstawia, itd.
Jak można porównywac 30-letnią klasykę z czymś, co świeżo weszło na ekrany? Dla mnie oba filmy 10/10, ale porównywać można będzie za co najmniej kolejne 10 lat, gdy powstanie - albo i nie powstanie - trylogia i świat Avatara.
To jest porównanie Małysz (SW) vs. nie Mateja - tylko Klimek Murańka (Avatar). Klimek ma talemt, a czy będzie drugi Małysz, to się dopiero okaże.
@ Negative
Banalne dialogi i banalne sytuacje to wina scenarzysty, nie aktorów.
Avatar ma to samo - "Widzę Cię<płacze>" - taka sama tandeta jak jak romans Padme - Anakin. Tyle, że sposób w jaki gra Portman, Lee czy Ewan to klasa wyższa niż amatorzy z Avatara - Lee tworzy kolejną kultową postać, Obi-Wan to postać rozwijająca się względem ucznia z "Mrocznego Widma". A Sully jak się rozwinie w A2? Będzie częściej płakać nad zabitym zwierzakiem?
Palpatime jako zły przywódca miażdży charyzmą każdą postać z "Avatara" Zresztą, to są prawdziwe postaci a nie wygenerowane przez komputer kreatury. To, że Lucas wziął znanych i utalentowanych aktorów to zaleta - dzięki temu nie muszę myśleć "fajne efekty, tylko aktorzy nijacy".
@Pik33
A co ma wiek do tematu? Muzyka Hornera za 10 lat będzie bardziej oryginalna? Pod warunkiem , że ten pan przestanie komponować.
Do Avatara się nie odnoszę, ale z tymi aktorami i "kreacjami aktorskimi" w SW, zwłaszcza nowej trylogii, to ty chyba sobie żarty robisz :D I to jeszcze wymieniasz największe drewna, czyli Padme, Obi-Wana i Dooku (i oczywiście Anakina) :D Lucas wziął znanych i utalentowanych aktorów i wystawił ich na pośmiewisko. To już by lepiej z nich zrobił te komputerowe kreatury, Watto był lepszy niż oni razem wzięci :D
"Banalne dialogi i banalne sytuacje to wina scenarzysty, nie aktorów."
To tez mówię, że żal patrzeć jak lucas marnuje potencjał tych aktorów swoim dziecinnym scenariuszem zbudowanym na logicznych lukach (nowa trylogia)
"Avatar ma to samo - "Widzę Cię<płacze>" - taka sama tandeta jak jak romans Padme - Anakin. Tyle, że sposób w jaki gra Portman, Lee czy Ewan to klasa wyższa niż amatorzy z Avatara - Lee tworzy kolejną kultową postać, Obi-Wan to postać rozwijająca się względem ucznia z "Mrocznego Widma". A Sully jak się rozwinie w A2? Będzie częściej płakać nad zabitym zwierzakiem?"
Proszę cię nowa trylogia to jest profanacja starej trylogii i powie ci to każdy fan star wars. Dla mnie Wcale ci aktorzy klasy nie pokazali, pokazali tylko, że są za dobrzy na ten film i nie dano im żadnych możliwości pokazać co potrafią. Nie mówimy tu o aktorstwie tylko po prostu o posiadaniu znanych nazwisk. Sukces avatara to właśnie to że mówi się Neytiri i Jake, Mówi się Quaritch, o starej trylogi mówi się luk, leia, han, dart vader, a o nowej trylogi mówi się: wiesz ten koleś co grał go liam neeson, jakmu tam było. I jak się rozwija Obi wan? Z ucznia mistrza staje się mistrzem i ma większy power, i co? I nic.
"Palpatime jako zły przywódca miażdży charyzmą każdą postać z "Avatara" Zresztą, to są prawdziwe postaci a nie wygenerowane przez komputer kreatury. To, że Lucas wziął znanych i utalentowanych aktorów to zaleta - dzięki temu nie muszę myśleć "fajne efekty, tylko aktorzy nijacy". "
Dla ciebie miarzdżył, dla mnie Quaritch to postać sto razy ciekawsza. Postacie w Avatarze nie są wygenerowane komputerowo, myślałem, że wiesz. A ja się cieszę, że wziął mniej znanych aktorów, bo dzięki tamu nie muszę myśleć, ooooo, ale smiechowo, dorobili ewanowi mcgregorowi warkoczyk, kazali chodzić z rękami w rękawach i już jest mistrzem jedi.
No i nie zapominajmy o "Danger danger, my name is Anakin. My shitty acting is ruining saga." :)
A ja porównałbym tak: dla mnie Star Wars i Avatar to dwa fantastyczne filmy, które podobają mi się i lubię je jak żadne inne! Jednak Avatar na moich uczuciach gra o kilkanaście stopni wyżej :) także 10/10 Avatar (plus punkt za wielkie emocje) i 10/10 Star Wars :)
Oczywiście masz rację, ponieważ oba te filmy powinniśmy mierzyć tą samą miarą - jeśli mamy być obiektywni, subiektywnie za Star Wars nie przepadam - oczywiście nie uważam go za zły film ale nie podoba mi się scenografia i charakteryzacja podobnie jak muzyka (nie wyobrażam sobie siebie samego słuchającego jakiś imperialistycznych marszów ).
A teraz zapraszam na forum Gwiezdnych poszukać moich postów wyrażających zdecydowane niezadowolenie. Podpowiem, że nie znajdzie i takich i żadnych innych.
"Danger danger, my name is Anakin. My shitty acting is ruining saga."
Od razu przypomina: "One ring to rule them all" i to "Hey faggot, they're not gay! They're hobbits! " :D
Jeśli chodzi o Star Wars, cóż jest to uniwersum tworzone przez kilkadziesiąt lat, Avatar "żyje" dopiero 3 tygodnie. Nic też nie zmienia faktu, że jest to kino rozrywkowe na tym samym poziomie co Avatar. Chyba, że ktoś chce mi wytłumaczyć, gdzie ta skomplikowana fabuła i scenariusz ?
BTW. Poznawanie swojej rodzinki przez Skywalkera do tej pory przypomina mi Tekkena.
"W gwiezdnych wojnach dobrze grał tylko harison ford"-widać ktoś taki jak Alec Guinness nie jest znany ludziom wychowanym na deppach i hanskach
Ford bardzo dobrze ,Guinness wspaniale -nawet nominacje do Oscara dostał ,reszta na poziomie
tak ale star wars wyszło 6 części i każda była fajna i inna a nie wyobrażam sobie 6 części avatara.
ja pisałem o gwiezdnych wojnach
i uważam ze fajne były tylko części 4-6 a z nowej trylogii jedynie 3 była nawet nawet
"nie wyobrażam sobie 6 części avatara."
ja też sobie nie wyobrażam,
a sądzisz że ktoś sobie wyobrażał że tyle gównbianich gwiezdnych wojen wyjdzie?
6 aby saga była skończona i zamknięta niestety nowe części nie maja już tej mocy ,takich bohaterów ........
tak Lukas miał wizje od początku na taką sagę.
nowe części opierają się raczej na efektach a starsze choć prymitywne jak na dzisiejsze standardy wyglądają bardzo naturalnie bez wielkiego przesadyzmu.
Nie jestem wielkim fanem ale jak leci w tv. lubie sobie obejrzeć choćby przypomnieć sobie o czym to jest.
tymbardziej powinniście ze spokojem przyjąc godnego następcę efekciarkiego lucasa
gwiezdne wojny to już choroba.... włączam TV, a tam gwiezdne wojny, gry komputerowe o gwiezdnych wojnach, idę do kiosku - gwiezdne wojny, otwieram lodówkę a tam...gwiezdne wojny...
ludzie czy tak ciężko wam pojąć że co za dużo to niezdrowo?
To tak samo może być z avatarem ze wszędzie będzie go pełno.
Ciekawe czy wtedy będzie tak fajnie.
słuchaj..... ja mówię poważnie.. bajki o gwiezdnych wojnach, kolorowanki o gwiezdnych wojnach, książki..... no kur.... to juz przesada.....
to jest cała saga - i wy cię dziwicie że gwiezdne wojny są "dobre"
dla mnie nic dziwnego skoro mózgi młodych ludzi są już wyprane przez tą lucasową machinę....
i wy się dziwicie że Av nie jest tak potężny.... NA to potrzeba lat, a nie jednego filmu
problem w tym ze gdyby nie "kino nowej przygody" Avatar mógłby w ogóle nie powstać
Spielberg i Lucas zmienili wizerunek kina w latach 70
Gwiezdne Wojny to cały przemysł, nabijający Lucasowi kabzę od ponad 30 lat. Pogódź się z tym.
Nie zdziwię się, jak trylogia "Avatar" będzie podobnie nabijała kabzę Cameronowi przez kolejne 30. I bardzo dobrze. Obaj sobie na to zasłużyli.
Pierwsze słyszę, że często te dwa filmy są do siebie porównywane. Ale skoro tak, to według mnie o wiele, wiele, wiele lepsze są "Gwiezdne Wojny", bez dwóch zdań.
Moim zdaniem nawet porównywanie tych dwóch filmów jest trochę nie fair wobec "Avatara", bowiem w zderzeniu z sagą Lucasa najnowszy film Camerona nie wytrzymuje konfrontacji, zostaje skopany do nieprzytomności i nie widać żadnych perspektyw, aby go ocucić. Dość powiedzieć, że ludzie na całym świecie zachwycają się lucasową sagą nawet po 30 latach od premiery. Jestem przekonany, że "Avatar" takiej próby czasu nie wytrzyma; ba, nie wytrzyma nawet połowy tego okresu. "Gwiezdne Wojny" oglądałem już kilka razy i w ogóle mi się nie znudziły, za każdym razem świetnie się na nich bawię i wiem, że będę po nie sięgać jeszcze wielokrotnie. "Avatara" obejrzałem dwa razy (raz w kinie, a raz w domu, żeby przekonać się, czy naprawdę zostałem zrobiony w balona) i już wystarczy - wątpię, abym go obejrzał trzeci raz.
Nie widzę więc sensu, aby uzasadniać mój wybór, ale niech będzie:
1. Fabuła:
a) "Avatar":
- w zasadzie jednowątkowa, niewyraziści bohaterowie, niewciągająca, nuuuda.
b) "Gwiezdne Wojny":
- wielowątkowa, wyraziści bohaterowie (nawet R2-D2 jest bardziej wyrazisty niż jakikolwiek bohater "Avatara"; ba, nawet przedmioty, np. miecz świetlny, AT-AT, X-Wing, są bardziej "wyraziste" niż przedmioty w "Avatarze"), cytaty, które przeszły do historii (np. "Zaufaj Mocy, Luke", "Luke, ja jestem twoim ojcem"), ciągła akcja, 6 części "Gwiezdnych Wojen" wciąga bardziej niż 1 część "Avatara".
2. Świat:
a) "Avatar":
- nieciekawy, nieoryginalny, monotonny (choć mimo wszystko trzeba przyznać, że te 3-metrowe niebieskie koty są charakterystyczne i one przejdą do historii fantasy i s-f; ale tylko one).
b) "Gwiezdne Wojny":
- niesamowicie rozbudowany, oryginalny, różnorodny pod każdym względem, co sprawia że wciąga i nie nudzi; już samo porównywanie świata "Avatara" do świata "Gwiezdnych Wojen", to nobilitacja dla tego pierwszego, ale uwłaczające dla dzieła Lucasa; najlepsze jest to, że świat "Gwiezdnych Wojen" można rozbudowywać w zasadzie bez końca (pomijam już książki, komiksy, gry itp.), a w "Avatarze" jest to w zasadzie niemożliwe z różnych względów.
3. Aktorstwo:
a) "Avatar":
- drętwe, sztuczne, bezbarwne.
b) "Gwiezdne Wojny":
- wiarygodne, wyraziste (zwłaszcza w tzw. starej trylogii).
4. Muzyka:
a) "Avatar":
- to tu była jakaś muzyka?
b) "Gwiezdne Wojny":
- powinno wystarczyć samo nazwisko John Williams, ale podam najbardziej wyraziste motywy muzyczne: "Star Wars Theme" i "Imperial March". Dziękuję.
P.S. Jedynym ratunkiem dla uniwersum "Avatara" jest wyjście poza Pandorę. Problem w tym, że będzie o to bardzo trudno, ponieważ "Avatar" jest nierozerwalnie związany właśnie z tą planetą i z 3-metrowymi niebieskimi kotami, które technologicznie są bardzo prymitywne, a więc nie byłyby w stanie podróżować po wszechświecie. Cameron sam się ograniczył w tym względzie i jeśli - o grozo! - "Avatar 2" i "Avatar 3" będą się rozgrywać także na Pandorze, to widzowie zaczną puszczać pawie z powodu monotonii.
Do tego główny bohater nie jest kimś szczególnym (inaczej niż Anakin czy Luke w "Gwiezdnych Wojnach"), nie jest jakimś niesamowitym zakapiorem, wokół którego można zbudować fabułę i można go ze spokojem zastąpić kimś innym. I zrobienie z niego głównego bohatera kolejnych części będzie bardzo sztuczne i nasuwa się od razu pytanie - po co, gdzie tu logika?
Ludzka technologia w "Avatarze" też nie jest jakaś szczególnie wymyślna, wobec czego podróżowanie po wszechświecie - logicznie rzecz biorąc - będzie niesamowicie utrudnione.
Znalazłoby się jeszcze kilka rzeczy, które pozwoliłyby "usprawnić" kolejne części i sprawiłyby, że nie byłyby one tak przeraźliwie nudne i monotonne jak pierwsza część. Problem tylko w tym, że odejście od nich oznaczałoby skasowanie i odcięcie się od większości tego wszystkiego, co Cameron nam zaserwował w "jedynce", a więc nie byłby to już TEN "Avatar".
Inna sprawa, że odcięcie się od tych rzeczy nie byłoby logiczne i postawiłoby dużo pytań. No, ale "Avatar" logiczny nie jest, więc Cameron może coś wymyśli i wystarczy, że film znów się zareklamuje jako hiperextrafullsupermegawypas w 3D i ludzie to kupią...
... 'nawet R2-D2 jest bardziej wyrazisty niż jakikolwiek bohater "Avatara"'
Tu taj trafiłeś w sedno,R2-D2 to mały robot wydaje z siebie jakieś piski a i tak możemy odczuć jego charakter i wyrażane emocje, zawsze był przy bohaterach i zawsze i pomagał.
Zawsze pomagał i był bliski nigdy nie zostawił Luca samego był pomocny przyjacielski niezwykle zwiazany a bohatemi.
eeee... wybacz ale takie bajki mam tez w avatarze.... no i jest ney, a takiej kosmitki na próżno szukać świecie gwiezdnych wojen
Ta ney co kolwiek ma oznaczać jest specjalnie wykreowana do tego filmu by miała się podobać i że można sie w niej zakochać.
Postaci w SW jest za dużo by każda była aż tak wykreowana.
.... Avatar ... phi...Porównywanie dzieła Lucasa ze Sravataremm???????!!!!! Tuż to bluźnierstwo....Jak takie komercyjne ,przebajerowane coś można stawiać koło Star Wars?/??? według mnie wynik tego starcia przechodzi na stronę ,, Star Worsów'' ....A fani tego dzieła ( mam na myśli Sravatar ) niech idą wieczorynki na TVP oglądać ... bez efektów ale na tym samym poziomie....
słuchaj ćwoku,
wydano 6 filmów o gwiezdnych wojnach, tonę książek, komiksów, gier oraz zabawek. I ty nazywasz avatara komercyjnym? idź stąd lepiej debilu bo aż uszy więdną od twojego kwilenia.....
PS: naucz się korzystać z opcji "odpowiedz"
Nie rozumiem jak można porównywać "bogactwo świata" filmu który ma narazie tylko jedną część i który ma ich 6.
Ja też tego nie rozumiem. To porównanie wymyślił ktoś, kto bardzo nie lubi "Avatara" i ewidentnie chciał mu dokopać, ponieważ - w porównaniu do "Gwiezdnych Wojen" - "Avatar" wypada bardzo blado pod każdym względem (a tzw. bogactwa świata w szczególności); i to nawet jeśli weźmiemy pod uwagę dowolną pojedynczą część dzieła Lucasa, a nie całą sagę.
Weź się lecz człowieku, bogactwo świata to zarzuciłeś tekstem hahah jesteś komiczny i tragiczny to były lata 70 pajacu. SW genialna muzyka,genialne aktorstwo,oryginalny pomysł- gdyby SW powstało w naszych czasach byłoby to mało oryginalne ale w tamtych czasach to był przełom. SW to klasyka kina SF a Avatar średniak z dobrymi efektami. Aż chyba powtórzę sobie serie SW.
Avatar jest tak samo dla mas.Mnie miliony razy bardziej poruszają stare "GW" niż naładowany cyfrowymi efektami"AV" .Tak Lucas zarabia milady na całych Gwiezdnych wojnach ,ale stworzył przynajmniej fantastyczną trylogię sc-fi o, której ludzie wciąż pamiętają po ponad trzydziestu latach i będą pamiętać a o avatarze wszyscy zapomną kompletnie za rok.To tylko prezentacja techniki komputerowej i 3d ukrytej pod płaską historią. Fakt ,że ta w GW też nie była jakaś fenomenalna, ale stara trylogia ma klimat , duszę za to avatar na pewno jako film fantastyczny nie ma w sobie takiej, magii a duszy to już na pewno nie ma tylko super cyfrowe efekty które za parę lat się zestarzeję i nic ponad to.