7,4 824 tys. ocen
7,4 10 1 824049
6,8 70 krytyków
Avatar
powrót do forum filmu Avatar

Często porównuje się te dwa filmowe światy i ciekaw jestem czy bardziej zaimponowali Wam Lucas (i następcy), czy Cameron.

Myślę, że najlepiej będzie rozbić filmy na części pierwsze i porównywać je osobno.

1.Fabuła. Obiektywnie żaden ze scenarzystów się nie był zbyt oryginalny, wiec i ja nie będę się silić na porównywanie dwóch bajek. Osobiście wolę SW, ale to max. subiektywna opinia - poza konkursem.

2. Muzyka. Niestety Williams > Horner. To co wyróżnia muzykę SW to jej rozmach, oryginalność i złożoność. Niestety Horner zawodzi na każdym polu. Jego muzyka to mix poprzednich kompozycji, faktura raczej banalna, brak tej fantazji która cechowała "Waleczne Serce". Dziesiąta woda po kisielu. A popowe "I See You" to już porażka tego pana - konstrukcja tego utworu nie odbiega od "My Heart Will Go On".

3. Aktorstwo. Niestety żaden z aktorów, może poza panią Weaver , nie dysponuje takim warsztatem jak Harrison Ford, Liam Neeson czy Natalie Portman. W rzeczywistości cały zachwyt nad postaciami z "A" wiążę się z motion capture.

4. Różnorodność przedstawionego świata. Tutaj SW wygrywa po raz kolejny. Wiele różnych ras, planet, środowisk. Mamy zindustrializowane Coruscant , prymitywne Tatooine, czy podobny do Pandory Endor.

To takie podstawowe kryteria. Może ktoś coś dopiszę.

plantum

Tylko SW to oryginalna klasyka dla każdego. AV komercyjne g*wno dla mas.

ocenił(a) film na 9
Lecho1523

jedna część to dobry film

i jeśli dobrze pamiętam to pierwsze części słynęły z dobrych efektów specjalnych, prawda?

ocenił(a) film na 5
plantum

tylko, że po 30 latach te efekty mocno się zdezaktualizowały a pierwsze części są oceniane lepiej niż druga trylogia. Więc strzeliłeś sobie gola :)

ocenił(a) film na 9
rock1979

"po 30 latach te efekty mocno się zdezaktualizowały"

z takim podejściem to nie wiem po co chodzisz do kina w ogóle....

ocenił(a) film na 5
plantum

Poszedłem zobaczyć film. Efekty spoko. Ale NIC więcej. Avatara można obejrzeć raz i spokojnie o nim zapomnieć

ocenił(a) film na 9
rock1979

to zapominaj :)

ocenił(a) film na 5
plantum

chciałbym ale ten koszmar śni mi się po nocach

ocenił(a) film na 9
rock1979

to znajdź sobie innego kozła ofiarnego, ja jestem czysty

ocenił(a) film na 5
plantum

dziewiczy?

ocenił(a) film na 5
plantum

nooo Avatar jest dla koneserów muhahahaha

Lecho1523

A ty naucz się czytać ze zrozumieniem.

kenexgro

Wtedy akurat wypiłem parę piwek z kumplami i nie doczytałem do końca bo myślałem że znów piszesz o jakimś kolorowym świecie av i się uniosłem. Więc przepraszam za swoje zachowanie, zachowałem się jak gówniarz.

ocenił(a) film na 9
Lecho1523

wow... super... zajeb

ocenił(a) film na 8
krzychun

Chociaż wciągnął mnie bajkowy świat Avatara i zapewnił świetną rozrywkę na ponad 2 h, to jednak brak mu klimatu, który maja "Gwiezdne wojny".

ocenił(a) film na 8
sundayborn

Jestem fanem fantasy, i fantastyki. Uważam że to dobrze iż istnieją różnorodne wizje i światy. Z przyjemnością obejżałem obie trylogie Gwiezdnych wojen, trylogię Władcy pierscieni, trylogię Matrixa, Powrotu do przyszłości, Piratów z Karaibów, Parku jurajskiego, oraz te jak narazie pojedyncze Avatar, Odchłań ,E.T, Willow, Interkosmos, Raport mniejszosci, Bliskie spotkania itp. Świat bez tych filmów byłby uboższy. Jak zatem można je porównywać. Ma to sens jedynie w ramach danej serii.

użytkownik usunięty
Rahabiel

Hmm, widziałem, że czepiano się porównywania dzieł z różnych dzidzin sztku, potem z różnych gatunków tej samej sztuki. A teraz widze czepianie się o porównywanie filmów tego samego gatunku. I wszystkie te "czepiania" mają jedną wspólną cechę - nie są konstruktyn\wne. A jest wiele kryteriów, które mogą posłóżyć jako sposób na porównanie dwóch filmów science fiction.
Ja mogę powiedzieć, że zdecydowanie, ale to zdecydowanie wolę "Star Wars", bowiem są to dla mnie filmy klimatyczne, ciekawe, oryginalne, poruszające wiele problemów przedstawionych w znakomity sposób, i dopieszczone. "Avatar" jest dla mnie mdławy. Jak piosenka z tego filmu. Taki typowy POP czy coś tam z radia. Dla mnie, oczywiście. A porównując, i tak wyrażam swoje zdanie. Bo chyba nikt tutaj nie rości sobie prawa do bezwzględnej racji?

ocenił(a) film na 8

Zgadzam się z tobą. W swej wypowiedzi zawarłeś istotę sprawy. Oto twoje zdania. Ja moge powiedzieć ..... są to dla mnie..... jest jak dla mnie.....itp. To jak kto postrzega dany obraz wynika niezadko z jego osobistych upodobań. Jak ktoś nie lubi mrocznych klimatów to Matrix będzie mu sie mniej podobał niz Avatar,a jak ktoś nie trawi cukierkowych bajek to zamiast Avatara wybieże Incepcję. Wszystko w temacie. Nie zmienia to jednak faktu ze wszystkie te filmy są mistrzowskie w swych odmianach ( podklasach ) gatunku zwanego potocznie fantastyką.

użytkownik usunięty
Rahabiel

Dla mnie nie wszystkie, ale ja także nie roszcze sobie prawa do bezwzględnej racji.

ocenił(a) film na 9
sundayborn

"to jednak brak mu klimatu, który maja "Gwiezdne wojny"."

a ja twierdze że GW dla kasy teraz tylko istnieje

użytkownik usunięty
plantum

Co ma klimat do kasy? Poza tym, w tej chwili to faktycznie jest to trzepanie kasy na marce. Dla tego ja uznaje ten pierwszy, stary, niskobudżetowy i nieśmiały projekt Lucasa, którego żadna wytwórnia długo nie chciała. Nieuznaje tych wszystkich komiksów, książek, nowej trylogii czy całego tego majdanu wkoło marki "Star Wars".
Ja także np. lubiłem starsze filmy Camerona.Ale uważam też, że teraz istnieje tylko dla kasy.

ocenił(a) film na 8

Ja tam bym polemizował czy ktoś robi coś jedynie dla kasy czy też ma inne, wyższe cele. Gwiezdne Wojny faktycznie są marką i tutaj co by nie nakręcić to w mniejszym lub większym stopniu najprawdopodobniej się sprzeda. Ale weźmy takiego Tytanika czy Avatara. Sukces tych filmów był niewiadomą. Prawdziwe kłamstwa zarobiły jedynie 120 mil. Kto by przypuszczał że romansidło na tonącym statku, filmowane wcześniej chyba z 5 razy, średnio co 20 lat będzie takim sukcesem. Filmowi wróżono klapę stulecia. Cameron miał wizję i zwyciężył. Dla kontrastu, w tym samym czasie inny film o statku. Właśnie robiony jedynie dla kasy, zdawałoby się że pewniak. Mowa o Speed II ponosi totalne fiasko. Z 140 zainwestowanych mil odrabia jedynie 42. Z Avatarem było podobnie. Gdy film powstawał postrzegałem go jako eksperyment podobny do Otchłani na której Cameron się ostatecznie przeleciał. James musiał więc zakładać że nawet super technologia może nie wystarczyć by ściągnąć ludzi do kina. Avatar nie był wypracowaną marką. Był niewiadomą. Nie dawałem Avatarowi szans nawet na połowę tego co zarobił Tytanik. A tu proszę. Dla kasy to Cameron może zrobić kolejnego Obcego lub Terminatora i z tym się mogę zgodzić. Avatar i Tytanik to były strzały w ciemno. Kto twierdzi inaczej oszukuje sam siebie.

ocenił(a) film na 10
Rahabiel

Każda produkcja filmowa będzie nosiła brzemię ryzyka, to nieuniknione. Nawet mniejsze dzieła obarczone są tą niewiadomą, sztuka - sztuką, ale z czegoś trzeba żyć. Ta wielka niewiadoma jednak jest swoistą siłą napędową, do poszukiwania w miarę optymalnej tematyki i dozowania innowacji w taki sposób, by było to na akceptowalnym poziomie. Tutaj nasuwa się pytanie, w przypadku tego filmu, co będzie w zapowiedzianych już kolejnych odsłonach - jednego można być pewnym, że już dla samego krajobrazu będzie warto na to popatrzeć.

użytkownik usunięty
Rahabiel

Wszystko nosi brzemię ryzyka. Nawet oddychanie.
Ja na ten przykład dawałem "Avatarowi" duże szanse na sukces. Podejżewałem, że efekt 3D, nazwisko reżysera i tematyka przyciągną do kina wiele osób.
"Ja także np. lubiłem starsze filmy Camerona.Ale uważam też, że teraz istnieje tylko dla kasy."
To zwykłe odczucie, a raczej takie wrażenie, które gdzieś tam, we mnie, się kotłowało, kiedy oglądałem nowe dzieło Camerona. Nie jest ani argumentem, ani żadną wiarygodną informacją. W końcu nie znam człowieka. Ale to odczucie bardzo mnie niepokoiło. To to samo odczucie, które mnie prześladuje, gdy patrze na nowe "gwiazdy" serialów polskich, nowe utwory pop-rockowe czy nabijanie kasy przez jakichś podrzędnych twórców na legendzie "Star Wars". Podobne odczucie miałem, oglądając "Avatara". Czułem, ze pokazują mi coś, co już widziałem. Coś, co postępuje zgodnie z panującą modą, starając się w nią jak najlepiej wpasować, żeby odnieść sukces. Zdecydowanie zabrakło mi innowacji. Nie mogłem przymknąć oka na oczywiste zalety filmu. Ale nie mogłem też tego filmu nazwać arcydziełem, gdyż nijak nie pasowało mi to określenie do "Avatara". To są wyłącznie moje subiektywne odczucia. Trudno mi sobie wyobrazić, żebym ja je oszukał. Ale jak chcesz, to z nimi polemizuj. Bo pisząc o kasie i Cameronie, kierowałem się wyłącznie nimi. Żebym mógł coś przypuszczać, musiał bym go znać. A tak, kieruje się tylko przeczuciem towarzyszącym mi podczas filmu.
To samo przeczucie zresztą mówi mi, że gdyby "Avatar" nie odniósł sukcesu komercyjnego, wówczas i w oczach samego reżysera była by to porażka. To tylko przeczucia. Żaden argument.

ocenił(a) film na 8

Oczywiście że gdyby film za 350 mil poniósł klapę byłaby to porażka Camerona. Co więcej nikt nie dałby mu już takiej kasy. Powiedz mi jednak który z filmów Camerona nie był zrobiony według komercyjnych wzorców. Nawet Otchłań mimo porównywalnych z Obcym, Avatarem i Terminatorem II inowacii technicznych, która sprzedała się poniżej oczekiwań, była zbliżona w klimacie do komercyjnych Bliskich spotkań, i E.T. To prawda że Avatar jako superprodukcja miał przynieść zysk nikt jednak nie mógł przypuszczać że aż taki. Film mógł przecież okazać się klapą podobną do Ostatniego władcy wiatru czy Speed Racera Wachowskich. Oba filmy też były wyczekiwane. Dlaczego bronię Camerona. Nie dlatego że go lubię. Podobno prywatnie jest niemożliwie pysznym palantem. Bronię go dlatego że np: po finansowej klapie moim zdaniem świetnej Otchłani nie porzucił podwodnych klimatów. Jego Obcy z głębin w 3D byli powrotem do zdawałoby się przegranego tematu. Ja widzę w tym wszystkim jego pasję. Facet kocha oceaniczne głębiny i nieskończony kosmos. Przecież pomysł na nakręcenie Tytanika wziął się z jego oceanicznych zamiłowań. Tak samo wyprodukowana przez niego podróż do wraku Bismarka. Zrobił sporo dokumentów na które wyłożył kasę i nie czerpał z tego astronomicznych zysków. Film o grobie Jezusa itp. Co do 3D to muszę przyznać że Cameron eksperymentował z tym od 1994r. Jego pierwszym filmem 3D który zrobił był Terminator, ( atrakcja parku rozrywki ) później wspomniani Obcy z głębin, a następnie dokument o Tytaniku, oba wyświetlane w IMAX-ach. Avatar był więc czwarty z kolei. On od lat się tym pasjonował i wreszcie ziścił swój sen. Przez lata pracował przy tworzeniu specjalistycznych kamer. Szczerze mówiąc nie widzę powodu by nie miał zarabiać na wylansowanych przez siebie i swoich ludzi technikach. Nie zapominajmy że to Cameron założył firmę od efektów specjalnych o nazwie Digital Domain. O dziwo mogąc trzaskać na niej kasę bo ta istnieje do dziś i robi biznes oraz świetne efekty ( Złoty kompas, Ciekawy przypadek ...BB, Transformers I i II, 2012, czy najnowszy TRON ) odsprzedał ją Michaelowi Bayowi. Kiedyś stwierdził w wywiadzie że ta pochłaniała mu zbyt wiele czasu. Czy tak zachowuje się wyrachowany materialista. Moim zdaniem nie. Cameron jest perfekcyjnym pedantem i stąd u niego takie budżety i gonitwa za nowinkami. Myślę że żądza sukcesu jest u niego wielka jednak nie koniecznie wiążę ją z forsą. To czysty przypadek że dwa jego filmy są takimi hitami, ale 700 milionowa przepaść pomiędzy nimi a trzecim na liście Władcą pierścieni -Powrotem króla który uważam oczywiście za film lepszy od wspomnianej dwójki robi wrażenie.

użytkownik usunięty
Rahabiel

Mam zupełnie ambiwalentny stosunek do Camerona. Oceniam go przez pryzmat filmów, które są dla mnie...całkiem niezłe. Bardzo lubie pierwszego Terminatora...za klimat? Ależ owszem. Klimat, który tak bardzo uwierał mnie w "Avatarze". Ta wszystko było robione komputerowo(uproszczenie). Podczas robienia "Terminatora" nie było tak łatwo. I dzięki temu powstał film z "duszą". A "Avatar"? Dla mnie to zwykłe rzemiosło. Jak powiedziałem - chcesz bronić Camerona, broń. Tylko przed czym? Przed tym, co czuje, oglądając jego film? Może mieć byle jaką pasję, byle jaką przeszłosć, nie interesuje mnie to. Może wykorzystać tą pasję jak kręgosłup dla scenariusza filmu, może zarobić na nim obojętnie ile, nie interesuje mnie to. Może być to nawet największa klapa finansowa w historii, nie interesuje mnie to. Ale jak czuje ten niemiłosierny schemat-efekty, akcja, kolorowość albo nieudolna próba podrobenia mrocznego klimatu, treść, która daje tyle do myślenia, co kolejna piosenka o miłości POPowej wokalistki....Miłość na ten przekład jest ważna. Ale ile można słuchać tych piosenek, które tak na prawdę niczego nie pozwolą doświadczyć widzowi. A czego ja doświadczyłem, oglądając "Avatara"? Niczego. Poza efektami 3D, niczego.
Reżyser James Wong też mógł w swoim "DB ewolucja" pokazać zamiłowanie do dorobku artystycznego swojego kraju. Co z tego?

ocenił(a) film na 9

no fakt, arcydziełem ten film ni jest

a fabuła nie jest strasznie głęboka

użytkownik usunięty
plantum

Coż w ten deser.

ocenił(a) film na 8

Zgoda. To twoje odczucia. Nie bedę z nimi polemizował. Ja myslę bardzo podobnie o filmie Transformers - Zemsta upadłych i Michaelu Bayu. Mam jednak punkt odniesienia. Pierwszych Transformersów. Co do piosenki z Avatara w wykonaniu Leony Lewis to faktycznie POP- owa pościelówka na wzór tej z Tytanika w wykonaniu Celin Dion. Wszyscy dobrze wiemy ze taki klip to zabieg marketingowy majacy na kilka tygodni przed premierą zareklamować film. O ile pamietam to poraz pierwszy tej formy reklamy użył Jerry Bruckhaimer z filmem Flashdance. Potem było już z górki. Niekończącasię opowieść, Top Gun itp. Ja jednak lubię taką muzykę, zwłaszcza że utrzymane w POP - owym klimacie kawałki zarówno z Avatara i Tytanika, ale nie tylko bo również z takich filmów jak, Ksiaże Egiptu, Perl Harbor, czy nawet Gladiator jakby na nie nie spojżeć wykożystywały podkłady ze ścieżki dzwiękowej reszty filmu. Były więc integralną częścia składową całości kompozycji. Nie można wiec mówić o jakiejś niczym nie zwiazanej z filmej hybrydzie służącej do spedzania tłumów do kin. Poza tym ludzi którzy nie trawią takiej muzyki jest wielu. Nie koniecznie więc, musi być ona magnesem. Moim zdaniem do cukierkowych filmowych romansów z katastrofami, bitwami, i innymi spektakularnymi wydarzeniami w tle, bez wzgledu na przeszłość czy przyszłość dziejacej sie akcji pasuje własnie taka POP - owa cukierkowa muzyczka, czasami ROCK - owo podrasowana jak w Armagedonie. Tak. Jest to komercja jak spiewał Muniek Staszczyk promując polski wyrób pod tytułem Superprodukcja ) Mógłbym jednak mnożyć przykłady użecia podobnych zabiegów w animacjach czy wręcz filmach tanich, których sukces zaskoczył samych twórców. Cztery wesela i pogrzeb. Wet, wet wet. Wielki POP - owy hit, Elton John i jego Król lew czy wrecz przypadki w których piosenka staje sie sławniejsza niż film, American Pie, Madonny. Piosenkę ( jakiś tam POP) zna każdy. A wiesz z jakiego filmu pochodzi i co miała lansować ? Dla mnie osobiscie nie wszystko jest jednoznaczne. Nie dzielę świata na czarny i biały, a ludzi na dobrych i złych. Jak to kiedyś pieknie powiedziano. Wszelkie uogulnienia cechują idiotów. Znaczy to tyle że wiekszość zagadnień jest bardziej skomplikowana niż nam sie wydaje. W wielu przypadkach trudno więc o sprawiedliwy osąd motywów danej osoby. Tak własnie jest z Cameronem i jego Avatarem. To wszystko przypomina mi roztrzasanie wiersza jakiegoś wieszcza narodu. Co to poeta miał na mysli ? Najzabawniejsze jest to że gdyby mógł wstać z grobu to w niejednym przypadku okazałoby się że nic z rzeczy które dziś uważamy za pewnik.

ocenił(a) film na 8
Rahabiel

Dorzucę jeszcze jedno. Ja oglądając Avatara czułem że Cameron chciał zrobić film który swoim rozmachem pobije wszystko co do tej pory widziło oko, a konkurencja była potężna. ( Gwiezdne wojny, Władca pierscieni, King Kong, Narnia, Potter, Piraci z Karaibów itp.) Czułem ze chciał zrobić własnie taką piekną wizualnie magiczną bajkę, która bedzie z jednej strony pozwalała dorosłym stać sie dziecmi, a dzieciom dorosłymi ale jednocześnie jak za kazdym razem zaprezentuje nową techniczną jakość. By sprostać tak szerokiemu gronu potęcjalnych odbiorców nie komplikował fabuły, chociaż nie okłamujmy sie że w filmie nie było rzeczy wystepujących jedynie w tym konkretnym filmie i nigdzie wcześniej. Nie przypuszczałem że ten filmowy eksperyment odniesie aż taki sukces. Z pewnościa nic prócz aury i specyficznej magii obrazu nie może wyjaśnić aż tak potęznych wpływów. Ani reklama, ani ( przeciętna ) fabuła, ani 3D, ani nawet efekty specjalne. To wszystko raziem wzietę zakładając że owo uniwersum było nieznane widzowi, z matematycznego punktu widzenia nie miało prawa pobić Tytanika, a pobiło, i to o miliard. Tym czymś co zadecydowało o takim sukcesie był własnie stworzony przez Camerona klimat. Nie bitwy, nie przypominajace pterodaktyle Ikrany, nie indiano - podobni autoktoni. A właśnie ( raz jeszcze powtórzę ) klimat bajkowej dzungli i świata Navi, mi: fluorescencja którą Cameron wyniósł z dna oceanów i wpakował do lasu. Do tego magia fauny i flory połaczonej w jeden wielki organizm. Boskie wręcz drzewo i święte nasiona wyrocznie. Cały ten motyw można z powodzeniem porównać do mocy rycerzy Jedi z Gwiezdnych wojen, czy ról mesjaszy Aslana, Anakina i Neo zawartych w jakichś proroctwach. Te wszystki twożące klimat zabiegi nadały przytoczonym filmom mistycyzmu i zadecydowały o ich sukcesach. tak było tez w przypadku Avatara. 90% widzów twierdziło że właśnie to zrobiło na nich najwieksze wrażenie. Klimat. ( inny rzecz jasna niż w Terminatorze, Obcym, Władcy czy Matrixie ) ale jednak klimat.

użytkownik usunięty
Rahabiel

Uważaj z tym stwierdzeniem, że "wszelkie uogólnienia cechują idiotów", bo nie wszelkie, a pewne konkretne. Sam uogólniasz, do tego uogólnienie dotyczy ludzi, i jest, jak sądze, nie sprawą nawet statystyczną, która wymaga osób na conajmniej tysiącu ,czy więcej, osobach, a Pana własnym spostrzeżeniem. A dwa, uogólnienie jest niezbędne dla myślenia.
"A właśnie ( raz jeszcze powtórzę ) klimat bajkowej dzungli"
"Moim zdaniem do cukierkowych filmowych romansów z katastrofami, bitwami, i innymi spektakularnymi wydarzeniami w tle, bez wzgledu na przeszłość czy przyszłość dziejacej sie akcji pasuje własnie taka POP"
Zgadzam się. W całej rozciągłości się zgadzam. Dla tego nie lubie aż tak "Avatara". Dla mnie aura filmu to minus.
"Ja oglądając Avatara czułem że Cameron chciał zrobić film który swoim rozmachem pobije wszystko co do tej pory widziło oko, a konkurencja była potężna." Ja też to czułem. Podejżewam, że to właśnie przyczyniło się (między innymi) do tego potwornego uczucia towarzyszącego mi podczas seansu, że Cameron bawi się w komerche. Do tego bajkowa aura, wybuchy, rozmach... podobnie jak "Transformers". Ja nigdy nie poznam intencji żadnego człowieka. Po prostu żałuje, że miast chęci zrobienia filmu o gigantycznych rozmachu, nie raczył wzorować się na starych reżyserac, jak Bergman czy Tarkowski. Było by mi to obojętne, gdyby nie fakt, że filmy o wielim rozmachu spychają filmy o wielkiej treści na tor obczny, a wręcz w ogóle taki nurt eliminują. Dla mnie "Avatar" nie miał wielkiej treści, a wielki rozmach. I takie miałem wrażenie - film nie skupiał się na tym, widza zamurować treścią, a bajkowością i rozmachem. Ktoś powiedział, że nie mansu poświęcać się filmom, które nie są dla nas ważne, i nie ma też sensu tam bardzo zabiegać o to, aby filmy miały złą opinię - tak mniej więcej. Chodzi o to, że mnie zależy, by taki nurt, bardzo popularny dzisiaj, powstały w odpowiedzi na potrzeby szerokiego odbiorcy, polegający właśnie na oderwaniu go od szarej rzeczywistości poprzez rozmach, bajkowość, wybuchy, efekty..., nie wypierały filmów, które ja kocham. I tylko dla tych moich perełek jestem na forach filmów, które mi się nie podobały. "Avatar" mi się podobał, ale nie aż tak, abym nazwał go arcydziełem. Dałem 7/10. I piosenka mi się także podoba. Ale faktem jest, że pasowała ona do "Avatara". A takie klimaty w filmach są już dla mnie niewygodne. Może dla tego, że w filmach szukam inspiracji, nie traktując ich tylko jak rozrywke, w przeciwieństwie do muzyki(może za wyjętakiem Queenu). Swoją drogą, chyba wszystkie piosenki, jakie przytoczyłeś, łącznie z "Avatarowską", lubie. Chyba jednej czy dwóch nie znam.
Gdyby pan Cameron szedł w ślad za Tarkowskim, jego filmy wyglądały by zupełnie inaczej. I, jestem przekonany, nie odniosły by takiego kasowego sukcesu. No ale się nie wzrouje. I tutaj jest wyłącznie mój problem. Brakuje mi ludzi którzy dbali by przede wszystkim o treść filmu. Ale dla wielu osób, z którymi rozmawiałem filmy Bergmana są nudne, ząs zgłębianie ich(i im podobnych) to szukanie dziury w całym. Dla mnie zaś to szalenie fascynujące, poznawac zdanie innych. Wiadomo, nie poznamy nigdy w stu procentach tego, co w zamysle twórcy dzieło miało prezentować, nie mniej nie trudno znaleźć odpowiedni klucz, który naprowadza na ten zamysł, nie koniecznie doprowadza, ale chociażby nasza interpretacja jest zbliżona do faktycznego sensu filmy. Troche jak z odkrywaniem tajemnic wszechświata. Nie poznamy(za naszego życia przynajmniej), tych wszystkich tajemnic i wszechświata w pełni. Co z tego, skoro samo poznawanie go i doszukiwanie się prawdy, która była by zupełnie bez sensu tylko wtedy, gdyby brała się zniąd, jest szalenie fascynujące, ciekawe i pouczające.

użytkownik usunięty
Rahabiel

"Do tego magia fauny i flory połaczonej w jeden wielki organizm. Boskie wręcz drzewo i święte nasiona wyrocznie. Cały ten motyw można z powodzeniem porównać do mocy rycerzy Jedi z Gwiezdnych wojen, czy ról mesjaszy Aslana, Anakina i Neo zawartych w jakichś proroctwach" - motyw "połączenia w jeden organizm" bardzo mi sie podobał, nawet rozpisałem się na ten temat trochę, w rozmowi z Panem Nommandem bodajże.
A co do interpretacji - każdy ma prawo do własnej.

ocenił(a) film na 8

Wszelkie uogólnienia cechują idiotów to słowa Williama Blake. Ja go jedynie cytowałem. Też nie do końca się z tym zgadzam, ale w miażdżącej ilości przypadków tak właśnie jest. Co do twojego stwierdzenia iż uogulnienie jest nieabędne do myślenia to nie widzę tego w ten sposób. Ujął bym to raczej tak że każdemu z nas zdarza się czasami uogulniać. Jeżeli jednak ma się tego świadomość to szybko można sie opamiętać. Wież mi równanie Avatara z Transformers - Zemsta upadłych to raczej niszowe zjawisko. Nawet na tym forum. Też lubię Queen. Ich muzyka to np: jedyna pozytywna rzecz którą mogę powiedzieć o filmie Flash Gordon z 1980r. Fajnie się z tobą rozmawia ale musze juz lecieć. Nara.

użytkownik usunięty
Rahabiel

Nie równam ich. Gdyby tak było, dałbym im te samą notę. "Transformers 2" oceniam na 3/10, "Avatara" na 7/10. Co do uogólniania - metafizyka chociażby. Generalnie myslenie skupia się na takich rzeczach, jak abstrahowanie, uogólnianie, analizowanie.... To są fundamentalne cechy rozumowania. Akurat takie uogólnianie nie ma nic wspólnego(chociaż troche ma) z np. mówieniem, że wszyscy ludzie na ziemi lubią czekolade, i być święcie przekonany o tym, to idiotyzm faktycznie. Albo, że każdy morderca jest w stu procentach zły. Myślę, że Blake'owi właśnie o to chodziło.

ocenił(a) film na 8

Dokładnie o to. Powiedz mi zatem, czy zdanie w którym ktoś twierdzi że ten a ten istnieje tylko dla kasy, nie jest uogólnieniem podobnym do twierdzeń że ten a ten zawsze się spóźnia, a tamten to nigdy nie słucha jak się do niego mówi. Słowa tylko, zawsze, i nigdy jak i te których ty użyłeś czyli wszyscy, i każdy w przytoczonych przypadkach jakby na nie nie spojrzeć są uogólnieniami. Rzecz jasna takie zdania zdarzają się każdemu z nas. Ja nie twierdzę że Cameron nie chciał zarobić na filmie. Bo prawie każdy twórca pragnie prestiżu, a ten prócz dobrych recenzji wiąże się jeszcze ze zwrotem choćby części poniesionych kosztów. Gdy to nie nastąpi to kolejne plany takiego artysty stoją pod znakiem zapytania. Czuję jednak, a wszystko na to wskazuje że kierowały nim jeszcze inne motywy, zupełnie niezwiązane z kwestiami finansowymi.

użytkownik usunięty
Rahabiel

"Czuję jednak, a wszystko na to wskazuje że kierowały nim jeszcze inne motywy, zupełnie niezwiązane z kwestiami finansowymi."
To bardzo dobrze. Gdybym też miał takie poczucie, to dałbym "Avatarowi" pewnie więcej. Ale nie czułem.

ocenił(a) film na 8

Nasza rozmowa przypomina pogaduszki serca z rozumem. Swoją drogą to światna reklama. Nara.

użytkownik usunięty
Rahabiel

Mógłbym wysnuć jakąś tezę o Cameronie, wiedząc coś o nim. Ale nie wiem, a nawet gdyby, to nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia, kiedy oglądam film, gdzie podczas oglądania cały czas mam wrażenie, że film robiony był dla kasy. Cameron mnie nie interesuje. Interesuje mnie "Avatar"
"Nasza rozmowa przypomina pogaduszki serca z rozumem"
Może(w sumie to zdanie mogę na wiele sposobów interpretować ;) ). Choć Pana "czuje" wskazuje na to, że i Pan ma serce, ja zaś kieruje się wyłącznie uczuciami w tej kwestii, bowiem jak mam rozumieć osobę, której kompletnie nie znam. Mogę tylko sugerować się filmem, który nie wyzwolił we mnie wiele więcej odczuć poza zachwytem nad oprawą wizualną(co jest dość niepokojące, skoro jak inne wyokobudżetówki Hollywoodu, i "Avatar" bazuje na prostej fabule, natłoku efektów specjalnych, potężnej raklamie, jaką był choćby sam efekt 3D - takie były moje odczucia).
"Swoją drogą to światna reklama."
Dla mnie to paradoks.

ocenił(a) film na 8

Po pierwsze możesz mi mówić na ty. Nie jestem żadnym panem. Po drugie. To powyżej to tylko luźne odniesienie do reklamy. Nie twierdzę że ktoś z nas reprezentuje wyłącznie uczucia , a drugi wyłącznie zdrowo rozsądkowe podejście. Nasze naprzemienne monologi ostatecznie układające się w dialog w których tak często ktoś z nas coś czuje, lub w odróżnieniu od tego twierdzi coś w oparciu o niepodważalne fakty, najzwyczajniej skojażyły mi się z tym spotem. Odnośnie twojego ostatniego zdania. Czy mam rozumieć że nie można oddzielić uczuć od rozumowego działania ? Rozważna i romantyczna. Mówi ci to coś ?

użytkownik usunięty
Rahabiel

"Swoją drogą to światna reklama."
Dla mnie to paradoks."
To zdanie? Paradoks to dla mnie zestawienie słów "świetna" oraz "reklama". Nie nawidzę reklam, jakie kolwiek by one były(może za wyjątkiem trailerów). To też tłumaczy, czemu nie znam tej reklamy,i mogę Twoje(piszę pan, i staram się byc, może nawet nieco przesadnie, kulturalny, gdyż to stanowi moją tarcze przed ewentualnym chamstwem) porównanie odbierać różnie. Ale tej reklamy nie widziałem, więc Twoje słowa są dla mnie nieco zagadką. Ale ja właśnie napisałem, w poście, na który odpowiedziałeś, że bazowałeś na własnych uczuciach, a także na wiedzy o Cameronie(nie ukrywajmy, większą od tej, którą ja posiadam).
Ale tej reklamy nie znam, bo ich nie oglądam. Mam na nie uczulenie. Nie wiem, jaka ona jest, ale skoro podobna, do naszej, to chyba całkiem sympatyczna....

ocenił(a) film na 8

Ja też nie oglądam reklam dlatego że lubię. W zasadzie tylko TVP ich nie emituje podczas filmu. Pozostałe stacje pakują w przeciętny seans lekko 4 razy po 15 minut, jak nie więcej. Trudno ich nie oglądać zwłaszcza że TV spoty nie rzadko wspierają miejskie bilbordy. Sądzę jednak że reklama jako reżyserski produkt sam w sobie może być świetna lub kiepska. Innym problemem jest z kolei fakt czemu taka reklama służy. Rozumiem że nie trawisz konsumpcyjnego trybu życia. Ja również. U mnie przejawia się to jednak nie w 100% awersji do reklam a np: w niechęci do wizyt w supermarketach. Jak mam jechać do jakiegoś Tesco czy Reala to krew mnie zalewa. Co do reklam to oczywiście jak się pojawiają zmieniam kanał. Zakładam przeważnie że to co reklamują jest z reguły lansowane bo istnieje obawa że się nie sprzeda. Nie zmienia to faktu że wiele reklam jest naprawdę zabawnych bądź też mających dość trafną puentę.

ocenił(a) film na 5
krzychun

Stawiać Avatara na jednej płaszczyźnie ze Star Wars? Niewytłumaczalny akt desperacji. Avatar to pierwsza superprodukcja w 3D i na tym polega jej wyjątkowość. Za lat 10 gdy filmów w tej technologii będzie już całe mnóstwo, nikt nie zatęskni za marną historią o niebieskich kotach trykających się warkoczami. Gwiezdne Wojny to instytucja, która zachwyca kolejne pokolenie. Czy choć jedno zdanie z Avatara zapadło Wam w pamięć? Fabuła jest tak płaska jak blat kuchenny i jedyną nadzieją na uniknięcie ostatecznej kompromitacji jest odstąpienie Camerona od zamiaru kręcenia kolejnych części. Niestety, żądza pieniądza da znać o sobie.

ocenił(a) film na 10
rock1979

"Niestety, żądza pieniądza da znać o sobie."

A ja podobno komunizm został obalony... ani to twoje pieniądze, ani nic ci do tego, kto to ogląda i za jaką kasę będzie zrobiony. Tak więc zaperzanie się na ten fakt to akt zazdrości, czemu sam nie zrobisz czegoś lepszego, skoro tak bardzo znasz się na tej tematyce?

ocenił(a) film na 5
NommaD79

Co za debilny argument. Rozumiem, że polityków mogą krytykować tylko politycy, lekarzy - lekarze a reżyserów - reżyserzy. I jaka zazdrość? Pogięło cię? Nie moje pieniądze? Rozumiem, że Cameron zrobił film w 3D za 500.000.000 $ bo chciał coś przekazać widzowi :) Tylko, że gość zrobił płytki film a wy dorabiacie do niego ideologię. To jest żałosne.

ocenił(a) film na 10
rock1979

Przepraszam, czy to jest jakaś ujma, że ktoś stara się rozwijać dane elementy? Rozumiem, że jesteś za ograniczaniem jakiejkolwiek kreatywności i wszelkie rzeczy, których nie możesz przyjąć od razu określasz jako dorabianie ideologii? To może w ogóle przestać cokolwiek analizować, bo przecież wszystko w ten sposób sprowadzi się do groteskowego banału. Natomiast ciągle słychać, jak to Cameron jest zły, bo zarobił dużo pieniędzy za swoją pracę - to jest bardzo "logiczne" podejście i to prędzej można nazwać żałosnym wyrazem zazdrości (typowe dla sporej części populacji).

ocenił(a) film na 5
NommaD79

Ręce opadają...ty jesteś niereformowalny. Czy ja gdzieś napisałem, że zarabianie kasy jest złe? Złe jest ogłupianie dzieci. Nie porównuj SW do Avatara. Gdy Lucas kręcił Nową Nadzieję dłuuugo nie mógł znaleźć funduszy bo nikt nie wierzył w szansę powodzenia jego projektu. A Cameron WIEDZIAŁ, że jego film jest skazany na sukces zanim jeszcze wszedł do kin. To po pierwsze. A po drugie Cameron nakręcił kupę, film płytki, bezpłciowy, odtwórczy, zerżnięty żywcem z wielu produkcji i opakowany w 3D. A wy bredzicie o jego nowatorstwie i o "rozwijaniu elementów"... Jakich qr... elementów. Jakie ten film ma elementy?

ocenił(a) film na 10
rock1979

"Czy ja gdzieś napisałem, że zarabianie kasy jest złe?" --> "Niestety, żądza pieniądza da znać o sobie." Tak, jasno i dobitnie to określiłeś - że Cameron chce zarobić na swojej pracy, to jest to negatywne zjawisko, bo żądza kasy ma jednoznaczny wydźwięk.

"Złe jest ogłupianie dzieci. Nie porównuj SW do Avatara."

A przepraszam, gdzie ja teraz to robię? Odnoszę wrażenie, że nie wiesz na co już odpisujesz. A co do tego ogłupiania dzieci, to jak masz z tym dylemat, to są odpowiednie instytucje od tego - więc zamiast robic tutaj propagandę na zewnętrzny użytek, może faktycznie się czymś wykażesz?

"Gdy Lucas kręcił Nową Nadzieję dłuuugo nie mógł znaleźć funduszy bo nikt nie wierzył w szansę powodzenia jego projektu."

Tak jak każda produkcja, była obarczona ryzykiem. Poza tym co ma jedno do drugiego?

"A Cameron WIEDZIAŁ, że jego film jest skazany na sukces zanim jeszcze wszedł do kin."

Nikt tego nie wiedział, tak samo jak każdy podejmował ryzyko i starał się je zminimalizować. Czy odpowiednia pomysłowość i umiejętności jako reżysera będą teraz brane za coś złego, bo odniósł olbrzymi sukces? Nie bronię go jako człowieka, bo nic mi do tego, ale nie podoba mi się taka mentalność, gdzie szuka się na siłę jakiś ideologii, żeby tylko usprawiedliwić swoje negatywne postawy. Zrób coś lepiej od niego, wtedy zyskasz autorytet do głoszenia takich frazesów. Póki co poza własną irytacją nie masz zupełnie nic.

"A po drugie Cameron nakręcił kupę, film płytki, bezpłciowy, odtwórczy, zerżnięty żywcem z wielu produkcji i opakowany w 3D."

Jakoś fachowe recenzje opisują to zupełnie inaczej. Ciekawe kto ma rację - ty, nikomu nieznany z uprzedzeniami anonimowy użytkownik, czy doświadczeni i z odpowiednim wykształceniem recenzenci?

"A wy bredzicie o jego nowatorstwie i o "rozwijaniu elementów"... Jakich qr... elementów. Jakie ten film ma elementy?"

Jest ich wiele, jak chcesz o tym faktycznie porozmawiać, a nie tylko powiedzieć "nie, bo nie", to najlepiej na forum do tego przeznaczonym - tutaj jest taki chaos, że mija się to z celem. Zapraszam do nas, pokaż że potrafisz uzasadnić swoją rację. Wyzwanie dla odważnych.

ocenił(a) film na 5
NommaD79

"Jakoś fachowe recenzje opisują to zupełnie inaczej. Ciekawe kto ma rację - ty, nikomu nieznany z uprzedzeniami anonimowy użytkownik, czy doświadczeni i z odpowiednim wykształceniem recenzenci"

ahahahahaha... :)
no to masz tu zachwyt krytyka (wywiad) nad fabułą Avatara:
http://www.rdc.pl/index.php?/pol/artykuly/kulturalne_rdc/avatar_w_opinii_krytyka _filmowego

ocenił(a) film na 10
rock1979

Odsłuchałeś to do końca? Bo nie słyszałem tam nic z tego typu pustosłowia: "Cameron nakręcił kupę, film płytki, bezpłciowy, odtwórczy, zerżnięty żywcem z wielu produkcji i opakowany w 3D." - więc co chciałeś w ten sposób pokazać? Że nawet nieco sceptycznie nastawiony odbiorca potrafi sporo pozytywnego w tym dostrzec? W zasadzie poruszyli kwestię tylko szczątkowo, więc ciężko to nazwać pełną recenzją.

ocenił(a) film na 5
NommaD79

Gość wyraźnie powiedział, że fabuła jest prościutka i nie ma się nad czym rozwodzić. Ale ty jak zwykle usłyszałeś to co chciałeś usłyszeć i będziesz powtarzał farmazony o wzniosłości i złożoności fabuły "dzieła" spod znaku niebieskiego kota. Dziennikarz miał rację mówiąc, że cierpicie na psychozę maniakalno-depresyjną ;)

ocenił(a) film na 10
rock1979

"Gość wyraźnie powiedział, że fabuła jest prościutka i nie ma się nad czym rozwodzić."

Pokaż mi, gdzie ja zaprzeczam odnośnie prostoty fabuły? Widzisz, przytaczasz coś, co nigdzie nie miało miejsca. Odróżnij rozwodzenie się nad fabułą, a omawianiem jakiś elementów w innym kontekście - bo to jest zasadnicza różnica. Poznaj to najpierw, a potem pisz na ten temat.

"Ale ty jak zwykle usłyszałeś to co chciałeś usłyszeć i będziesz powtarzał farmazony o wzniosłości i złożoności fabuły "dzieła" spod znaku niebieskiego kota. "

Nigdzie nie napisałem i ani nigdy nie mówiłem o wyniosłości fabuły - chociaż sam obraz walki o wolność według mnie zawsze będzie godny wyraźnego zaznaczenia i powinien być należycie szanowany. Widać sam stosujesz metodę dopowiadania czegoś według swego widzimisię i jeszcze ten zarzut przenosisz na inną osobę. Fabuła mimo swej prostoty, zawiera pewne elementy, które można swobodnie rozwijać według własnego uznania - natomiast dlaczego usilnie hołdujesz tezie, że nie powinno się myśleć nad czymś w jakimś innym kontekście? Uważasz że to jest słuszna postawa?

"Dziennikarz miał rację mówiąc, że cierpicie na psychozę maniakalno-depresyjną ;)"

Widać jego "fachowość", która zaraz została skorygowana przez koleżankę z radia (przysłowiowe ugryzienie się w język) - więc przytaczanie wpadki dziennikarskiej jest raczej słabym przykładem. Potem został przygaszony w kontekście SW i Avatara (nastała taka niezręczna cisza) i to przez samego krytyka, którym tak bardzo się zasłaniasz. Więc na przyszłość słuchaj uważnie całości i nie wyrywaj zdań z kontekstu.