Założyłem nowy temat by rozruszać waszą wyobraźnię.
Spróbujmy pomyśleć, co by się stało gdyby sytuacja z premiery Avatara się powtórzyła.
Przenieśmy się do innej rzeczywistości.
Gdyby jakiś film, np. Ojca Chrzestnego rozreklamowali tak samo jak Avatara, i puścili w kinie.
Przypuśćmy że wydali by na marketing niemała sumkę i zaprosili widzów do kina.
Przypuśćmy że reklama załatwia cała resztę - i nagle OC staje się filmem na topie...
Wszystkim wmawiamy że to jest super film - pojawiają się osoby które już to od dawna wiedzą.
Fani kupują bilety, idą do kina. Wracają i stawiają wysokie oceny.
I nagle BUM!
===================================
Ojczulek sięga dna - jego ocena >> 5/10
===================================
O CZYM TY MÓWISZ?
Mówię co by się stało gdyby dali ojczulkowi tak wielką reklamę jak Avatarowi, i gdyby ponownie wpuścili film do kin.
DLACZEGO OC BY UPADŁ TAK NISKO?
Do kina zaczęli by iść ludzie którzy w normalnym życiu na takie filmy nie chodzą, więc oczywiste jest, że jeżeli to nie jest ich ulubiony gatunek, to na pewno zgnoją ten film na który wydali aż 20 zł....
PRZECIEŻ TO NIE MOŻLIWE!
Dlaczego nie? Pomyśl ile jest koneserów kina, a ile młodych ludzi? Filmy który podoba się tobie, nie koniecznie musi spotykać się z uznaniem innych osób.
ALE JAK?
Wszyscy przeciwnicy Avatara wypowiadają się że "ciemne masy" to przeważająca część widzów w Polsce.
Czy nie jest więc oczywiste że ludzie tego pokroju, zaciągnięci na siłę do kina na OC, zbuntują się i postawią niską ocenę żeby odreagować?
"Przeciętny" widz nie zrozumie filmu jakim jest OC, a ponieważ wydał 20 zł, uzna że jest to chamstwo itd.
Czy można winić takiego człowieka?
(osobiście uważam że istnienie "tępych mas" jest mitem, i służy tylko obrażaniu ludzi. Osobiście nazwał bym ich grupą ludzi o odmiennych zainteresowaniach)
Jeśli trafia się film na którego namawia się masy ludzi aby go obejrzały, to chyba nie trudno przewidzieć że trafią się również tacy którym film się nie spodoba.
Nie chcę nikogo obrazić!
Osobiście uważam że największe tępe masy to ludzie który poszli na taki film jak Avatar, a potem postawili mu 1/10. Wszystko wskazuje na to znaleźli się w kinie mimo ostrzeżeń własnego rozsądku - tylko dlatego że zostali namówieni przez znajomych i reklamy.
Teraz już wiemy, że jeśli na film idzie 70 000 osób to muszą się trafić tez takie które trafią na seans z własnej BEZMYŚLNOŚCI, bo jak inaczej to nazwać? Sytuacja w której człowiek idzie na film, mimo iż wie że nie podoba mu się taki typ filmów. Zwiastuny były przynajmniej dwa - można było doskonale odczytać z nich wszystko. Niektórzy nawet twierdzą że oglądając zwiastun można wyczytać jak się film zakończy - wobec tego się pytam:
Jak to możliwe, że ktoś idzie na film, jednocześnie wiedząc że robi błąd?
Pozdrawiam
Co do mnie to uważam, że ciemna masa istnieje, ponieważ obserwując niektórych ludzi uważam, że niewiele różnią się od małp, chociaż małpy nie są tak okrutne. No ale mniejsza o to, uważam że cała ta akcja z Avatarem jest spowodowana tym, że większości jest niezadowolona ze swojego życia. Dzisiejsze czasy to niewolnictwo, bo mówienie że niewolnictwo się skończyło też jest mitem, człowiek rodzi się i już od małego uczą go w szkole jak ma pracować, nauczyciel - przełożony, dyrektor - szef itp. Wpajają mu piękne historie i niszczą marzenia, większość wybitnych osób całe życie haruje studia i potem dobrze płatna praca, by czasami wziąć urlop i wyjechać na parę dni nad morze, albo pójść do kina. I tu właśnie powstaje film typu Avatar - piękna, kolorowa historyjka, miłość, dobro zwycięża i typowe pierdoły wałkowane w prawie wszystkich opowieściach od początku tego świata. Film jest ładnie zapakowanym gównem obsypanym cukrem, likierem i podanym na złotej tacy. Swym wyglądem przysłania wszystko, całą swoją banalność ale - taki był jego zamiar i nic złego nie jest w tym, że film może się komuś podobać. Nawet na mnie zrobił całkiem pozytywne wrażenie, ale wyleciał mi z głowy po kilku godzinach od obejrzenia. I nie dlatego, że jestem nieczuły itp. po prostu nie potrafię się zadowolić takimi "ładnymi dodatkami, bo wyczuwam smak gówna". O wiele większe wrażenie wywołuje na mnie zachód słońca na plaży z moją drugą połówką, lub oglądanie gwiazd. Nie robią na mnie wrażenia niebieskie stwory skaczące po hiperkolorowej krainie, ale nie krytykuję osób, których film zachwycił. Jednak cały ten szum wokół Avatar sprawił, że nawet we mnie zaczęło wrzeć, sam nie wiem czemu. Bo rozumiem ludzi którym się film podobał, a także tych którym się nie spodobał. Obie strony mają prawo wypowiadać się na forum filmu i oceniać go w dowolny sposób.
Jednak kiedy zaczęły się akcje w stylu "podbijanie średniej", "obniżanie średniej" walka fanów OC z Avatarem, ta cała sytuacja stała się chora. Bo nie rozumiałem jednej rzeczy. Jak ludzie mogą poświęcać tyle czasu na coś tak idiotycznego. Jak można marnować życie skoro i tak jest tak krótkie. Zrozumiałem, że zarówno najbardziej zagorzali fani dający 100 postów dziennie i tym samym przeciwnicy muszą być naprawdę nieszczęśliwi w życiu, nie mieć prawdziwej pasji, aby poświęcać na to tyle czasu. Wiem o tym, bo sam miałem w życiu niemałe przejścia i wiem, że wyładowanie swoich frustracji w internecie w sposób anonimowy jest chwilowo zadowalające, zwłaszcza uzyskanie przewagi nad osobą która prowadzi z nami zaciekła konwersację. Jednak jest to uczucie złudne i kończy się najczęściej bezsenną nocą.
Obserwowałem całe zajście spowodowane Avatarem na filmwebie, czasami nawet zabierałem głos. I zaobserwowałem, że tak samo jak pan Plantum zaciekle broni Avatara, tak samo wcześniej był przeciwnik o nicku Krzyżak, czy jakoś tak. Zaobserwowałem "małżeństwo" National i Izunia oraz innych użytkowników stale wypowiadających się na forum. I niestety nie potrafię tego ogarnąć. Bo nie rozumiem tego, że ja mając 18 lat "bez obrazy" zrozumiałem pewne rzeczy szybciej, niż niektórzy o wiele starsi ode mnie użytkownicy. Zrozumiałem, że internetowe korespondencje, a co gorsza flirty to tylko złudzenie i straszna plaga dzisiejszych czasów, czasów w których ludzie mając tyle rozrywek, postęp cywilizacji zagubili się w tym wszystkim i zaszyli wygodnie w domach, aby obserwować te życie przez okno. Wiem o tym, bo sam parę lat temu uzależniłem się od internetu właśnie do tego stopnia. Ale miałem siłę żeby z tego wyjść. Jednak uzależnienia nie wyleczysz dlatego wciąż unikam for i innych internetowych przyjemności, jak widać, nieskutecznie.
Mógłbym pisać jeszcze długo, bo mam dużo do powiedzenia, ale odbiegłem od tematu którym jest film Avatar. Film który dał nadzieję wielu ludziom, ucieczkę od szarej rzeczywistości i marzenia o bajkowym świecie. Bo Cameronem Avatarem, podobnie J.K. Rowling swoim Potterem pobudził ludzką wyobraźnię, uśpioną od dzieciństwa i pragnienie przeżycia czegoś nowego, jakiejś przygody, potrzebę szczęścia - główny cel ludzkiej egzystencji.
Przyznaję, że jestem jeszcze młody i mój światopogląd także na pewno się zmieni, jednak wciąż staram się zrozumieć pewne rzeczy, jednak rzadko się tym z kimś dzielę. Swoim postem nie chce nikogo urazić, piszę zresztą to co większość osób wie i niektórzy nie chcą się do tego przyznać. Jednak sam czasem chciałbym coś zmienić. I nie mogę zrozumieć jak ludzie narzekający na brak czasu mogą go tak marnować...
"Co do mnie to uważam, że ciemna masa istnieje, ponieważ obserwując niektórych ludzi uważam, że niewiele różnią się od małp, chociaż małpy nie są tak okrutne."
Masz rację, a tym tekstem: "Film jest ładnie zapakowanym gównem obsypanym cukrem, likierem i podanym na złotej tacy."; ""ładnymi dodatkami, bo wyczuwam smak gówna"." zaliczyłeś się do tego grona, skoro do wyrażania nader negatywnych i irracjonalnych emocji musisz uciekać się do stosowania prymitywnej i mało finezyjnej formy artykułowania swego stanowiska.
Druga sprawa, to jak zwykle najprościej wycierać się OC, co jest już kompletnym absurdem i brakiem wyczucia oraz odrobiny klasy. Tutaj można nadmienić, że jest to broń obosieczna (użyłem tego sformułowania celowo, gdyż taki styl przyjmuje większość pseudo-krytyków "porównywaczy", kompromitując się przy tym doszczętnie).
"Jednak cały ten szum wokół Avatar sprawił, że nawet we mnie zaczęło wrzeć, sam nie wiem czemu."
Bez odpowiedzi na to pytanie, radziłbym powstrzymać się przed impulsywnymi ocenami - bo to mniej więcej jest przyznanie się "sam nie wiem, czego chcę".
"Bo rozumiem ludzi którym się film podobał, a także tych którym się nie spodobał."
Obawiam się, że chyba nie do końca, gdyż ton i forma wypowiedzi poprzedzająca to zdanie na to nie wskazuje - wręcz odwrotnie, można odczuć spory NEGATYWNY ładunek emocji i momentami wręcz drwinę, czego tolerować się po prostu nie da (co jest elementem wykluczającym kwestię "zrozumienia"). Nie tędy droga.
Co do drugiego akapitu, to akurat jest trafnie ujęte i dziwi mnie niezmiernie, dlaczego posuwasz się do niezbyt miłych określeń. No ale czasem emocje biorą górę nad odpowiednim zachowaniem, zdarza się. Ludzie będą reagować na pewne bodźce w najmniej oczekiwany sposób i tego w zasadzie nie powinno się analizować w kontekście jakiegoś racjonalizmu. Teza odnośnie marnowanie czasu to już jest sprawa na tyle złożona i dyskusyjna, że jednoznacznie określić to w pewnej formule nikomu się nie udało. Przeżywanie czegoś pozytywnego i dzielenie się tym z innymi jest pożądanym elementem, w przeciwieństwie do mało wyrafinowanych prowokacji i popisywania się przed innymi (może i zdobywa się publiczność, ale osobiście obrywanie nieświeżymi epitetami jest generalnie średnią przyjemnością - chociaż niektórzy postrzegają się wręcz jako mesjasze, tylko z określeniem czego, już mają problem).
ja nie wierze ani w szkolną miłość, ani w patrzenie w gwiazdy (dla mnie to przereklamowane)
nie ważne dla mnie czym jest dla ciebie mój kochany Avatar..... dla mnie jest to doskonały film - i musisz się zgodzić ze mną, że każdy ma swoją odskocznię od świata codziennego. Fakt że ona się zmienia z biegiem czasu... :>
Ciekawie ujęte, istotnym elementem jest sama kwestia dużej ilości ludzi, która idzie zachęcona reklamą i potem narzeka, że liczyli na coś innego - tak jak by reklama była wyrocznią i ślepo wierzą tego typu zabiegom. Wiadomo, że wszystkim się nigdy nie dogodzi, ale kontrast jest niezbędny, nawet gdy jest to irracjonalny pseudo-krytyk typu 1/10.
hehehe... dobre, dobre, ale....
jak się odwrócić by d**a była z przodu? albo wywinąć kota na lewą stronę ?
a teraz o tych tępych ludziach co na siłę idą i robią błąd:
1984 - Terminator - o w mordę!!! co za film !! fantastyka w przednim gatunku, kto to zrobił? Cameron! - a co to za jeden? /ogólny zachwyt - nawet szok na scenie s-f/
1986 - Obcy - decydujące starcie - nieeeee no gość normalnie powala na kolana, mistrz sensacji w kinie s-f , uffff no co tu dużo mówić już w Terminatorze powalił ludzi, a tu jeszcze taka draka...
1989 - Otchłań - hm... miodzio, ale co tu opisywać i się wymądrzać po prostu CAMERON !!!!
1991- Terminator 2: Dzień sądu - cooooo..... toooooo byłooooo???????!!!!!!!!!! niemożliwe!!!!! Facet to guru kina s-f , jak by na niego nie spojrzeć to geniusz, po prostu GURU!!!!! czego się nie dotknie obraca w perłę gatunku!
potem nic i nic (gdyż nie będę mieszał gatunków) i tylko widzę gościa w S-F, zresztą poco ON się pcha w te tematy, taki potencjał kina S-F tylko się marnuje, no cóż trudno..... kasa to kasa a durne tematy prosto z nowel brazylijskich zawsze miały "chwyt" nie tylko na "moherowe berety" no cóż - miłość, ech szkoda słów... ale może jeszcze powróci w najwyższej swojej formie jaką prezentował.....
cicho bo coś będzie!!! są przebłyski że Cameron powrócił do "źródeł", hohoho i do tego nowa technologia efektów (itd) hmm... wreszcie !!! niech tylko powieli "swój kunszt" choćby z jednego ze swych "perełek" / w co mocno wierzę/ to nie wiem jak GO będę nazywał .....
2009 - Avatar
co to było? nie to na pewno zrobił J. Cameron? eeeee.... może to jakiś jego daleki krewny???
idę sprawdzić na plakacie....
to miało być kino S-F???? czy wątki z nowel brazylijskich? no efekty powalają to fakt ale ja chciałem oglądać CAMERONA!!!! to co zawsze mi zapewniał!!!! mało tego przebijał co najmniej o jedno oczko swe dzieła!!!! a to, co było?????? co to za "powtórki" z wszystkich filmów jakie powstały przez ostatnich 30 lat, łącznie z dowcipem z "Nic nie widziałem, nic nie słyszałem" /trochę tu, trochę tam, sobie weźmiemy i jest film s-f/
1/10 - nieporozumienie !!!!!!!!!!!!!!
Cobra zgadzam się Terminator, Obcy to wybitne dzieła Camerona. Ale avatar kaszana !
"wybitne filmy bo były bez miłości??"
Coś źle zrozumiałam, czy ty naprawdę uważasz, że w poprzednich filmach Camerona nie było wątków miłosnych? Oo
O Titanicu już nawet nie wspominam, ale:
Terminator: Kyle i Sarah - tu chyba nic wyjaśniać nie trzeba.
Otchłań: Bud i Lindsey - scenay jej reanimacji i późniejszej "konwersacji", kiedy Bud schodzi nurkować przegapić się w tym filmie nie da...
W filmach Camerona jakoś zawsze przewija się wątek miłosny <z wyjątkiem Aliens>
Obejrzyj czasem coś innego, bo najwyraźniej Avatar ci świat przesłania.
Ewolucja kina, czy tego co jest na ekranie w postaci efektów z gatunku dla rozrywki zawsze będzie miało wiele kontrowersji i jednemu odpowiada, drugiemu nie. Jeżeli oceniać film tylko na podstawie swoich czysto subiektywnych sfer emocjonalnych, wychodzi właśnie takie nieporozumienie, jak oceny 1/10 - bo już za sam obraz i kunszt grafików, muzykę i kreacje postaci należy się dość sporo punktów.
"1/10 - nieporozumienie !!!!!!!!!!!!!!"
To jest mniej więcej tak, że im większa rzesza widzów, tym większe prawdopodobieństwo trafienia na tak irracjonalne podejście. W końcu musisz wyrabiać statystykę popisujących się... zakładać konto do ocenienia jednego filmu... bardzo poważne i jakie dojrzałe...
"potem nic i nic (gdyż nie będę mieszał gatunków)"
miłości nie było ani w Obcym, ani Terminatorze, ani w Otchłani.... miłość była tylko w Titanicu.
masz coś przeciwko wdrożeniu jej do filmu sci-fi???
czy sci-fi to muszą być filmy bez miłości?? muszą być poważne i głębokie?
głupoty gadasz....
PS: zaraz zadzwonię po zaklinacza węży, a on zrobi z tobą porządek....
"głupoty gadasz...."
chyba nie czytałeś swego pierwszego postu, w tym temacie.....
PS.
dla plantum
kiepska wiadomość.
zaklinacze węży w łeb sobie strzelili po oglądnięciu AV, z racji ich niebezpiecznego i "bez zamydlania oczu efektami" zawodu....
natomiast wszyscy (prawie) zaklinacze deszczu mają się dobrze, dalej robią swoje "efekty" dla ciemnych mas, a gdy nie ma "efektu" ich czarów-marów (w realnym 3D) zawsze jest wytłumaczenie:
"Bogowie są tak obrażeni, że nie dają się przebłagać, stąd wasza wina niedowiarki że macie suszę"
Piszę prawie wszyscy, gdyż w pewnej indiańskiej wiosce, wódz "żelazna stopa terminatora", po oglądnięciu AV, "przejrzał na oczy" co do poczynań swego szamana od deszczu, i słuch o szamanie zaginął...
zdaje się że "zaklinacz" był osobą, z którą wcześniej skontaktował się Cameron, w wiadomej sprawie: jak otumanić "ciemną masę"....
PS
dla NommaD79
"bo już za sam obraz i kunszt grafików, muzykę i kreacje postaci należy się dość sporo punktów. "
taaaa....
przeczytaj PS dla plantum o szamanach ściemniaczach, którzy nie mają do zaoferowania nic poza "kolorowymi obrazkami" dla 6-16 latków śliniących się z zachwytu..., no i oczywiście dla starszych którzy sobą prezentują.... nic dodać, nic ująć....
więc nie pisz mi tu o jakiejś dojrzałości i powadze...
a co do efektów...,
w T2 "na tamte czasy" efekty były "powalające", co nie zwalniało od "zrobienia filmu w fabule o wysokim standardzie kina S-F", bez tanich "chwytów" rodem z noweli brazylijskich...., powielania wątków z innych filmów itd, itp, ect.
proszę nie kompromituj się, strzeliłeś gafę z tą notą 10/10, no trudno można to zawsze jakoś wytłumaczyć...., w końcu zostałeś "zaatakowany" taką piorunującą dawką F/X że mogłeś się "pogubić" i nie zauważyć jaki Ci wielki "szmelc" podali na przepięknej kryształowej tacy z królewskiego siedemnastowiecznego serwisu.
"jak otumanić "ciemną masę"...."
znowu nazywasz mnie ciemną masą... dlaczego traktujesz siebie jak lepszego >> dla mnie brzmi jak prowokacja.
Wolałbym inna nazwę dla fanów.
"o szamanach ściemniaczach, którzy nie mają do zaoferowania nic poza "kolorowymi obrazkami" dla 6-16 latków śliniących się z zachwytu"
młody człowieku....
cofnij się myślami do dalekiej przeszłości, dnia 28 grudnia 1895 miał miejsce pokaz filmu "Wjazd pociągu na stację w La Ciotat "
chcesz mi wmówić że ten film - Klasyk Kinematografii - miał głęboką fabułę czy coś?
człowieku... kino służyło wtedy tylko do jednej rzeczy - do OGLĄDANIA, a nie snucia przemyśleń nt. marności swojego życia - bo chyba tylko tego oczekujesz od filmów. Dla ciebie najważniejsze są tylko filmy ambitniejsze? Kto dał ci prawo decydowania co jest dla wszystkich najlepsze?
T1, T2, True Lies, Aliens(2) wszystkie te filmy są identyczne z Avatarem - dużo efektów, dużo rozwałki,
jedyna różnica to Love Story które występuje wyłącznie w AV i nie rozumiem tego... ten motyw miłości cię odpycha, tylko dlaczego??
czy jesteś nieszczęśliwie zakochanym romantykiem?
Jeśli kiedykolwiek miałbym obniżyć ocenę to jedynie w przyszłości, która wydaje mi się bardzo odległa. Bo nie wyobrażam sobie filmu lepszego niż Avatar. Nigdy nie wiadomo, przecież krąży stereotyp że sequel zawsze musi być gorszy od pierwszej części, zobaczymy....
a gatunek sci-fi się zgadza... jest kosmos. są statki kosmiczne, jest wojna, czego chcieć więcej? :)
Pozdrawiam.
"jedyna różnica to Love Story które występuje wyłącznie w AV i nie rozumiem tego... ten motyw miłości cię odpycha, tylko dlaczego??"
Ty z Camerona chyba tylko Avatara oglądałeś...
A Avatara od poprzednich filmów Camerona odróżnia to <i jednocześnie działa in minus>, że brak mu klimatu tamtych, bo wszystko jest zbyt cukierkowate i niebieskie. Pomijam już prostą do bólu fabułę... Faktem jest, że filmy Camerona nie są jakieś super pod tym względem, ale zawsze jest w nich jakiś sens<Avatar też go ma, ale jest on strasznie wtórny>. Co prawda jest on do łatwego wychwycenia, bo gość robi filmy megakomercyjne, na których widz ma się przede wszystkim bawić, a myśleć dopiero na drugim miejscu. Nie zmienia to faktu, że Zarówno Aliens, T1, T2 i Otchłań są pod względem fabularnym lepsze niż Avatar, bo w nim to efekty, a nie fabuła mają widza przyciągać i dlatego C. poszedł po najmniejszej linii oporu.
Nie wogę skorzystać z opcji edit, więc dopiszę w nowym poście.
Avatar nie jest filmem złym, ale z całą pewnością nie jest też filmem wybitnym. Aktorstwo też nie jest najwyższych lotów. Jest przętne. Jakoś w innych filmach Camerona wypadało to lepiej. Ale tak jak w przypadku fabuły, gra katorska nie była widocznie priorytetem reżysera.
a że komuś przeszkadzał temat założony przez "trzeźwego użytkownika" podający link, który "tłumaczy" wszystko o filmie ja go tu podam:
http://lolpics.se/pics/1715.jpg
był na tyle trzeźwy że założył temat bez żadnej treści, i podał wyłącznie powyższy link...
nie wyglądał na rozgarniętą osobę....
Eh i kolejny raz plantum... no szkoda słów xD. Naprawdę jeszcze Ci się nie znudziło przekonywanie wszystkich o wspaniałości Avatara? Jest dobrym filmem, ale to jeden z gorszych obrazów Camerona.
T2 - 10/10
Obcy - 9/10
Titanic - 8/10
Avatar - 7/10
Na dzień dzisiejszy stawiam wyżej Nolana jako reżysera/scenarzystę, ale to tylko moje zdanie ;)
"ale to jeden z gorszych obrazów Camerona."
gorszy z powodu miłości pokazanej w filmie??
A co ma do tego miłość? Jest gorszy sam w sobie (całokształt) a wątek miłosny nie ma tu nic do rzeczy ;). Osobiście mi on nie przeszkadzał
"Avatar" cóż ... nie jestem jego jakimś anty-fanem ale był przewidywalny od początku do końca ... Jego przesłanie było poruszane już wszędzie, szczególnie w animacjach. ZŁO-DOBRO, wszystko w tym filmie było zbyt oczywiste. Efekty znakomite, za 10 lat pewnie będę jeszcze lepsze ale czy trzeba efektów by film był dobry ? Eh ... Czasami jest mi przykro, że ludzie są zapatrzeni w swój ukochany film i nie oceniają obiektywnie innych. Ten "Ojczulek" jak go nazywasz opowiada o życiu jakie Cie otacza, nie mówię tu o "mafii" bo to nie film jak każdy twierdzi o "mafii". To film o ludziach i życiu, wystarczy umieć zrozumieć dialogi. To film ponadczasowy. Nie krytykuje "avatara" bo w swoim gatunku jest dobrym filmem ale czy ponadczasowym ? Czy za 10 lat nie wyprze go inna lepsza technologia ? Chodzi o przesłanie. Nie o pieniądze, widzów, efekty ale o przesłanie.
"gorszy z powodu miłości pokazanej w filmie??"
Nie gorszy z powodu gry aktorskiej, muzyki, fabuły itd. Miłość w filmie w ogóle nie przeszkadza więc nie wiem o co ci chodzi nienormalny człowieczku.
pewnie zrobił to dlatego, że żadne argumenty w słowie pisanym, nie przemawiają do "Avatar'owców", mądry człek z nie go, odgadł celująco że tylko: kolorowe obrazki, kolorowe obrazki....
a co do twych "wywodów" są jak sam wiesz "cieniutkie" i nawet nie muszę Ci ich :wykładać"...
a "chwyt" o:
"młody człowieku...". - to ostatnia deska ratunku?
"człowieku... kino służyło wtedy tylko do jednej rzeczy - do OGLĄDANIA, a nie snucia przemyśleń nt. marności swojego życia - bo chyba tylko tego oczekujesz od filmów. Dla ciebie najważniejsze są tylko filmy ambitniejsze? Kto dał ci prawo decydowania co jest dla wszystkich najlepsze?"
a słyszałeś o np. kutrowym rozwoju? lub jakimkolwiek rozwoju?
przywołujesz tu
"Wjazd pociągu na stację w La Ciotat "
ok, ale to był "początek", rok 1895, jak byś nie zauważył jesteśmy co najmniej 125 lat "do przodu" a to do czegoś zobowiązuje.... - nie uważasz?
i naprawdę cię nie obrażam...
ciemna masa to określenie nieobraźliwe tylko tłumaczące pewne zachowania ludzkie, tak pospolite że porwały nawet cały naród niemiecki pod "wład" pewnego magika... ale nie chcę tego dalej rozwijać bo czytałem wiele twych wywodów w poprzednich tematach kilka dni temu i wiem że każda z osobna "odpowiedź" tylko "wywija kota na lewą stronę", ale zadając sobie ten trud zauważyłem także, że przeczysz samemu sobie, gdyż w jednym temacie twierdzisz zupełnie co innego niż w innych tematach...
więc:
"czy jesteś nieszczęśliwie zakochanym romantykiem?" ja nie, ale ty chyba tak skoro tego nie zauważyłeś lub nie dopuściłeś do myśli że ktoś mógł by prześledzić twoje wypowiedzi.... i je zsumować w jedną całość....
cieszę się razem z tobą,
dałeś upust swoim emocjom wystawiając avatarowi 1/10
ktoś cię musiał mocno zdenerwować :p
a no młody chyba jesteś bo 2010 - 2000 = 10 :p
______________________________________________________________________
"ok, ale to był "początek", rok 1895, jak byś nie zauważył jesteśmy co najmniej 125 lat "do przodu" a to do czegoś zobowiązuje.... - nie uważasz?"
tak masz rację! Ale, czy to oznacza że każdy film jaki obejrzymy musi przypominać ojca chrzestnego i być tak samo poważny?
Avatar nie jest filmem pustym - o nie. Jest trochę bardziej bajkowy, to prawda... tylko dlaczego go odrzucasz??
================================================================================ ========
Gra aktorska jest porządna. Wszystkie sceny z niebieskimi mi się podobały. Muzyka świetnie pasuje do filmu!
Fabuła nie jest pusta jak już mówiłem, i ma przesłanie pro-ekologiczne, a jednoczenie trochę miłości i bitew. Dlaczego tego nie dostrzegacie?
================================================================================ ========
przecież wszystko jest z filmem w porządku
a ponieważ za 3 sekundy wybuchnie tutaj wrzawa na temat plagiatów... oszczędzę czasu.
Podam tu tekst użytkownika który kiedyś napisał coś na ten temat. (Gość już nie istnieje, a jego nazwa także)
Ostrzegam że nie ja go napisałem, ale uważam że są to mądre słowa.
__________________________________________________________________________
[Użytkownik usunięty]
6 stycznia 2010
19:55
Do wszsytkich oskarżających Camerona o plagiat oraz porównywanie ''Avatara'' do ''Pocahontas''
Postanowiłem poruszyć jeden z najczęściej pojawiających się na tym forum tematów. Motyw przybysza który jednoczy się z wrogiem i zakochuje się w tamtejszej kobiecie jest stary jak świat. To jeden ze wzorców literatury, kina itp. od niepamiętnych czasów.
Sam Cameron powiedział, że świadomie zrobił ten wątek, ponieważ jest uniwersalny i na jego bazie można przekazać różne wartości.
Przed filmem ''Pocahontas'' taki wątek pojawiał się niejednokrotnie w kinematografii, więc animacja Disneya mogłaby być równie dobrze ''plagiatem''. Prawdziwa historia Indianki Pocahontas z XVII wieku ma niewiele wspólnego z disneyowską opowieścią.
Wątek miłosny żołnierza do księżniczki innej kultury w ''Avatarze'' nie jest podstawą opowieści, jak w ''Pocahontas''. Zarzucając wszystkie, że wątki dzieła Camerona są powtórzeniem innych filmów jest niesłuszne.
Mało kto zauważa, że nowatorskie wątki są podane na tacy:
- pierwszy raz dostaliśmy opowieść, gdzie ludzie będąc technologicznie lepiej rozwinięci od kosmitów są najeźdźcami;
- infiltracja wroga za pomocą sztucznie stworzonych ciał, którymi sterują operatorzy.
Wiele razy w kinematografii mieliśmy do czynienia z kosmitami jako najeźdźcami, lub kosmitami którzy infiltrują ludzi stając się jednym z nich. W obu przypadkach kosmici przewyższali technologią ludzi. W wielu filmach uważanych za legendy kinematografii np. ''Dzień Niepodległości'' taki wątek powtarza się wciąż, ale nikt nie mówi o plagiacie. W ''Avatarze'' mamy zupełnie odwrotnie - ludzie o zaawansowanej technologii są najeźdźcami.
Cameron świadomie posłużył się w Avatarze uniwersalnymi wątkami i archetypami np. Neytiri - wyobrażenie kobiety wiele mężczyzn. Właśnie to sprawia że film podoba się odbiorcom bez względu na wiek, bo jak wiele osób zaznacza to nie genialne efekty specjalne i 3d zrobiły na nich wrażenie lecz emocje jakie dzieło Camerona wywołuje na widzu - wzrusza, zachwyca, trzyma w napięciu, a także wywołuje niejedną łzę.
''Avatar'' dzięki prostej, jednak wspaniale opowiedzianej, spójnej fabule jest epicką opowieścią, baśnią i mitem... który wielu osobom pozwolił oderwać się od rzeczywiści, zaczarować i przenieść w magiczny świat.
Koniec Cytatu
-------------------------------------------------------------------------------- -----------------------------
Mam nadzieję, antyfani, że ten tekst da wam do myślenia, przynajmniej odrobinkę.
Pozdrawiam wszystkich z wyjątkiem użytkownika cobra2000. :)
"Sam Cameron powiedział, że świadomie zrobił ten wątek, ponieważ jest uniwersalny i na jego bazie można przekazać różne wartości. ". Można było do konkretnego czasu, powtarzalność i wtórność to największa wada "Avatar", oceniłem go 6/10, z zawahaniem na 7 ale nie można oczekiwać jakiegoś arcydzieła po tym obrazie. Na pewno nie jest uniwersalny lecz wtórny i takich jak on będzie wielu ... W s-f bryluje lecz nie powali choćby znakomitego scenariusza "Matrixa" ( chodzi mi wyłącznie o 1 część ). A i anty-fanem nie jestem ;) neutralny, mnie ten film nie podzielił ;)
jesteś jednak boski :)
sam oceniłeś /nie chce mi się teraz szukać ale jak się uprzesz to znajdę/ że dajesz 2 za fabułę i 8 za efekty...
(no chyba że twój "kolega po avatrze" już to usunął....)
a tu próbujesz jak zwykle "kijem Wisłę zawrócić" ale ok, niech ci będzie.....
a więc już sam kolidujesz z wypowiedzią:
"Avatar nie jest filmem pustym - o nie."
dalej,
gdzie ty w tym filmie widziałeś "Gra aktorska jest porządna. " , chyba ja byłem na innym avatarze....
uczepiłeś się tego przesłania pro-ekologicznego, bzdura totalna równie dobrze można posądzać serial /nie wiem dokładnie który, bo jeżeli "coś nie coś" widziałem w TV, to oczywiście "mimo chodem"/ chyba ten o plebani, że jest wspaniały bo ma przesłanie pro-ekologiczne, gdyż gospodarz /gra go Witold Pyrkosz/ chodzi z kozikiem i przycina drzewka, opiekuje się sadem ale też i hoduje kwiatki i różnego rodzaju roślinki...
Ale wybitny serial!!!!, no a przesłanie jakie !!!! pro-ekologiczne!!!! no po prostu genialne w swej prostocie i doskonałości!!! napiszmy petycję do HOLLYWOOD o nominację do oscara!!!!
kumasz już czy nie? - jasne z kumasz ale cię "wywracanie kota ogonem' "jara" więc....
może nie, to jedźmy dalej:
"a jednoczenie trochę miłości"
znów byłem na innym AV - według mnie to jest oś fabuły dokładnie jak na tym zdjęciu /wiesz o który chodzi/ a przynajmniej oś drugoplanowa ale główna... zresztą sam wiesz że ma to diametralny wpływ na rozwój dalszych wypadków co do poczynań głównych bohaterów.....
co do tej miłości jak i do tych wywodów [Użytkownik usunięty] - co prawda on tam o czym innym pisze, ale wiem co przez to sugerujesz....
no oki jest nowatorski pomysł, ale co z tego jeżeli jest podany jako kicz... tak jak wątek miłosny /problem polega na tym że "czepiasz się frazesów":
miłość - co masz do miłości?
nic, ale można zrobić piękny obraz z miłością roli głównej lub w "tle" ... a można /co zresztą jest wiele takich filmów/ adaptować kicze prosto z Harlequin...
pytasz i twierdzisz:
"Dlaczego tego nie dostrzegacie?"
"przecież wszystko jest z filmem w porządku"
właśnie problem polega na tym że wszystko dostrzegamy i mówimy: że z tym filmem jest nie w porządku, bo choć to bardzo drogi film, to jest niestety tani "szmelc".....
--------------------------------------------------------------------
pozdrawiam wszystkich a w szczególności plantum
Aktorstwo w "Avatarze" prezentuje marny poziom, sztywne lalki z kwestiami w ustach.
Sztywne lalki?Nie zgadzam się...Film emanuje emocjami, moim zdaniem aktorstwo jest na najwyższym poziomie...
mylisz kwiatuszku pojęcia:
1. aktorstwo
2. role kreowane przez aktorów postaci Ciebie podniecających /żadnych zboczonych podtekstów, po prostu Cię ekscytujących/
i tak:
aktorstwo jest na najwyższym poziomie:
Sigourney Weaver - aktorstwo uprawiała w filmie:
Obcy - 8. pasażer "Nostromo" albo w Goryle we mgle
H. Ford uprawiał aktorstwo w S. W. i chyba we wszystkich swych filmach
natomiast na przykład lubię van damma / choć ostatnie jego filmy to kiszki ale te pierwsze były ok/ i on nigdy nie uprawiał aktorstwa "choćby wyszedł z siebie samego i stanął obok"....
lub
Arni - to samo co i van damme ... tak jak Stalone itd.
specjalnie wymieniłem tych aktorów aby ci powiedzieć o różnicy którą mylisz, oczywiście są filmy z aktorami pokroju Weaver którzy też posiadają na swym koncie brak.....
choćby James Caviezel /nie wiem czemu akurat on mi tu "wszedł" ale :
w Pasji uprawiał aktorstwo, a w Outlander już nie... choć pewnie są "wyznawcy którym jego rola się podobała.....
Na najwyższym ? Nie wiem śmiać się czy płakać ... Pacino, De Niro, Hanks - oni prezentują grę na najwyższym poziomie ale skoro dla Ciebie np. sezonowy aktor, który jest "na topie" prezentuje się jakoś wybitnie to godne politowania ... Doceniam to co chciał zrobić Cameron naprawdę ale czasem ludzie przesadzają nazywając ten obraz "wybitnym" ...
Dziadek Lucjan z ''M jak Milosc.'' :p Sam nie wiesz, o czym mowisz... Ale to szczegol. Kpisz sobie w kwestii analogii przeslania. Ale ono w filmie jest. Banalne jak dla kogo. Tylko tyle. Nie bede sie rozpisywal, bo wykrecisz kota ogonem rownie niezrecznym, jak wyzej, tekstem. Szkoda czasu. Gra aktorow jest bez zarzutu (nie zamierzam jednak porownywac talentu M. Belucci z umiejetnosciami Zoe w roli Neytiri, bardzo dobrej zreszta). I pogodzilem sie z faktem, ze mowie to tylko dla zrownowazenia glosow rownie nieuzasadnialnej, w wiekszosci, krytyki, nie liczac z Twojej strony na zrozumienie, czy zaciekawienie inna niz Twoja opinia (nawet jesli mialo by to doprowadzic do rzetelnej dyskusji, nie ma co liczyc na kompromis i polaryzacje zupelnie sprzecznych pogladow). Nie mam zamiaru negowac sensu istnienia negatywnych opinii na temat filmu, nie widze jednak w czym rzecz, kiedy zarzuca sie mu status taniego szmelcu. Nie zrozumiem punktu widzenia osoby, ktora nie potrafi, badz nie chce przedstawic go w sposob zrownowazony (obiektywny - byloby wspaniale). Jego zaakcentowanie z pewnoscia nie polega na zabiegach takich jak te:
====================================================
"Dlaczego tego nie dostrzegacie?"
"przecież wszystko jest z filmem w porządku"
właśnie problem polega na tym że wszystko dostrzegamy i mówimy: że z tym filmem jest nie w porządku, bo choć to bardzo drogi film, to jest niestety tani "szmelc"...
=====================================================
Aktorstwo w "Avatarze" prezentuje marny poziom, sztywne lalki z kwestiami w ustach.
=====================================================
AD. ''Sztywne lalki?Nie zgadzam się...Film emanuje emocjami, moim zdaniem aktorstwo jest na najwyższym poziomie...''
mylisz kwiatuszku pojęcia
=====================================================
Przekonalbys mnie, Ty i inni, gdybym mial pewnosc, ze macie slusznosc.
Wy tej pewnosci nie mozecie miec, co do podobnych zapewnien o zaletach filmu.
Zdarzaja sie jednak sensowne, warte uwagi wypowiedzi po obu stronach...
Tresc autora tematu jest tego ciekawym przykladem.
Tak czy inaczej, wylacznie subiektywna opinia nie moze posluzyc za argument w dyskusji.
Nie nalez tego oczekiwac.
Edycja sie nie powiodla, wiec male sprostowanie.
Przekonalbys mnie, Ty i inni, gdybym mial pewnosc, ze macie slusznosc.
Wy tej pewnosci nie mozecie miec, co do podobnych zapewnien o zaletach filmu z mojej strony.
Tak czy inaczej, wylacznie subiektywna opinia nie moze posluzyc za argument w dyskusji.
Nie nalezy oczekiwac, ze wzieta zostanie pod uwage. Nic nie wnosi.
Zdarzaja sie jednak sensowne, warte uwagi wypowiedzi po obu stronach...
Tresc autora tematu jest tego ciekawym przykladem (takze zacytowany przez niego tekst innego uzytkownika).
Oba te teksty sa pro-Avatar, ale to dlatego, ze jak dotad, bynajmniej w tym watku, przeciwnikom filmu nie udalo sie zablysnac merytorycznie. Na co czekam z niecierpliwoscia.
=====================================================
a co do twych "wywodów" są jak sam wiesz "cieniutkie" i nawet nie muszę Ci ich :wykładać"...
=====================================================
"no to mało potrzeba żeby was zadowolić, skoro Avatar ma być "odskocznią od rzeczywistości"
"witcher korzystaj z życia pókiś młody ;)"
@Les_Grossman
każdy ma jakąś odskocznię,
dla mnie oglądanie gwiazd jest dla dzieci... to przereklamowany zwyczaj z dawnych czasów.....
ale po co się spierać?
co proponuje? SAMOREALIZACJĘ i spełnienie swoich największych marzeń (no chyba, że dla niektórych obejżenie Avatara było największym)
Lub chociażby znalezienie sobie prawdziwa kobietę, a nie kochanie się w tej Avatarovej... :)
A co do Ciebie Plantum, to wątpie czy przeżyłeś kiedyś prawdziwą miłość, bo pisanie o TAKICH sprawach, że są przereklamowane jest (bez obrazy) trochę dziecinne i bardzo popularne. Nie oceniaj nigdy czegoś, czego sam nie przeżyłeś :)
Pozdr.
A co jedno przeszkadza drugiemu? Czy fakt, że film się podobał i wiele osób ma z tego powodu chwilową odskocznię jest jakimś złem przeszkadzającym w samorealizacji? Taki slogan, jest strasznie enigmatyczny i generalnie to pustosłowie - bez określenia, bo każdy ma inny system wartości. Rozwiń to, bo nadal nic z tego nie wynika.
Tak nawiasem mówiąc, odnoszę wrażenie, że za fasadą tej całej "racjonalności" kryjesz jakiś problem, bo strasznie mocno artykułujesz kwestię "zamiast" w dość pejoratywnym akcentem. Metaforyka i wiele porównań oraz całą gama odniesień do świata fikcji w życiu była jest i będzie, kwestia umiejętności selekcji i korzystania z tego - a wiele razy jest to inspiracją do tejże samorealizacji.
Jak dla kogo. Nie pije. Narkotyki... nie. Nawet papierosy. Sex - jeszcze nie, a i na prawdziwa milosc przyjdzie poczekac. Co mi zostaje? ;> :p
"Dziadek Lucjan z ''M jak Milosc.'' :p Sam nie wiesz, o czym mowisz... Ale to szczegol."
no jak dla ciebie to tylko szczegół to ja gratuluję obeznania w kwestii oceny wszystkich filmów etc. i wywijania kota ogonem.... w przeróbce "szmiry" na coś wartościowego...
to że nie znam się na "tasiemcach" to nie jest moim "niedokształceniem w kwestiach sztuki filmowej" a zamierzonym działaniem w którego skład wchodzi omijanie takich abstrakcji.... jakim są "szmiry" tudzież "szmelc"....
do rzeczy:
zawsze się zastanawiałem dlaczego AKTORZY powtarzam AKTORZY uczestniczą w tym za przeproszeniem gównie...
i kiedyś wróciwszy do domu włączam TV i oczywiście co można w nim zobaczyć ? nowele, jasne że nowele ale ten dzień był szczególny gdyż co zobaczyłem? a no pana W. Pokorę aż usiadłem z wrażenia... ale.....
Wtedy mi zaświtało i odnalazłem odpowiedź jasną i przejrzystą:
CHLEBEK KAŻDY MUSI JEŚĆ.
Sądzisz że ten AKTOR który poświęcił wiele lat nauki, co jest oczywiście "małym pikusiem" w porównaniu z dalszą pracą i doskonaleniem warsztatu aktorskiego, który wzorem reguły: "jak się nie rozwijasz to stajesz a jak stoisz to de'facto się cofasz" poświęcił lata na doskonalenie swego kunsztu aktorskiego, marzył o graniu w tego typu "szmirach" bo akurat "ciemna masa" jaką jest nasze wspaniałe społeczeństwo wzorowane na zapatrywaniach "mocherowych berecików" do tego spierane znudzonymi kobietami średniego wieku niewiedzącymi co z wolnym czasem mają zrobić i do tego jeszcze tysiące małolatów śliniących się nad dwoma głupkami (mowa o tych dwóch blondynach - nie wiem jak się nazywają i nie chcę wiedzieć) i im podobnych, a więc ten AKTOR z krwi i kości, marzył a stawaniu na jednym planie z półgłówkami wziętymi z ulicy lecz z ładnymi buźkami, bo akurat ciemne masy kultywują tą przecież w twym mniemaniu "dziełem sztuki", a musi tak przecież być bo większość twierdzi że tak jest, potwierdzając to zasiadaniem przed ekrany TV.
O NIE!!!!!!!!!
Nigdy tak nie będzie i nie jest!
Jak coś jest szmirą to po prostu jest i już, i żadne odwracanie kota ogonem tego nie zmieni, a jak do tej pory to właśnie "wy" próbujecie na sile z AV to zrobić.
Sądzisz że z aktorem pokroju W. Pokory można porównywać, dwóch bałwanów noszących tylko w krzywym słowa tego znaczeniu miano aktorów? bo akurat "grają" albo im tak się wydaje? że przyjmę to za "normę" bo tak twierdzi większość?
chyba sobie kpisz!
Pan W. Pokora jest aktorem charakterystyczny (komediowym) ale gdyby trzeba było to i "podołał by" w dramacie szekspirowskim bo jest mistrzem w swym zawodzie, a ci dwaj głupki nawet by nie podołali w tym dramacie zagrać jako statyści z tępo-głupkowatymi minami, gdyż zepsuli by scenografię.......
więc proszę nie mów mi "o czym mówię" - bo ja dokładnie wiem o czym mówię, czego nie można powiedzieć o Tobie....
Ty po prostu twierdzisz że nie ważne są są argumenty logiki, gdyż i tak cię nie przekonują.... a nikt nic merytorycznego o AV nie powiedział, jesteś po prostu ignorantem i nic więcej, a wywracanie kota ogonem które to właśnie stosujesz tylko potwierdza tą tezę.
i jeszcze cytujesz mnie o cieniutkich argumentach
No tak jasne, bo akurat one ci nie podchodzą, więc w myśl twego wywodu od dziś twierdzimy:
Ci dwaj blondasi to prawdziwi aktorzy bo grają pierwszoplanowe role do tego mają tysiące wielbicielek więc wręcz są gwiazdami filmowymi, a biedny Pokora to jakiś tam podrzędny aktorzyna z trzecioplanowymi rolami w tym przecudownym i wspaniałym dziele jakim jest telenowela, a na pewno tak jest bo go oglądają miliony widzów w całej Polsce.
pewnie zaraz mi zarzucisz wywijanie kota ogonem, ale jak się nie odwrócisz to i tak d**a z tyłu, i choćbyś stawał na głowie tego nie zmienisz...
---------------------------
Cameron olał:
fabułę i zrobił to z premedytacją, wiedząc że jak "zaleje" widza cudowną grafiką świata z innej planety do tego w nowatorskim efekcie 3D, który siłą rzeczy zahipnotyzuje widza wręcz go otumani to za nim się spostrzeże że ma do czynienia z kiepską "zdawkową" kreacją aktorską i ogółem fabuły, najprawdopodobniej już wyjdzie z kina i nie będzie siłą rzeczy jeszcze się zastanawiał nad sensem filmu itd, a wręcz będzie zachwycony "fleszami po oczach" i o tym będzie rozmyślał i rozmawiał ze znajomymi.
Lecz niestety tacy widzowie jak ja, a przyznam się że też zostałem zahipnotyzowany, lecz gdy ochłonąłem i moje szare komórki zaczęły poprawnie funkcjonować a źrenice na powrót zwęziły się a stało się to po "pierwszym spotkaniu późniejszej pary zakochanych", siedząc już na powrót trzeźwy zauważyłem że chcę oglądać fabułę, sens itd. a tu mi podają reklamę, taniec szamana "od deszczu" i nic więcej , po tej scenie wiedziałem dokładnie co będzie potem i jak to się wszystko skończy....
Po prostu zaserwował mi "szmire" w pięknym opakowaniu i nic tu nie pomoże "wasza" deska ratunku w postaci naciąganego przekazu jakiego to się kurczowo trzymacie i powtarzacie.
Dobrze wiec, badz sobie autorytetem w dziedzinie sztuki filmowej. Nie moim.
Trafne spostrzezenie, co do chlebka. Takie sa realia. Ludzie to ''ciemna masa'', gdyby nie Ty i Twoje oswiecone srodowisko, wielcy aktorzy jak ten o ktorym wspomniales (rzemieslnik z wieloletnim przygotowaniem, dalej doswiadczeniem), nie mieli by okazji spelnic sie grajac w ambitnym kinie. Jednak przesadzasz. Jako wymagajacy widz z daleka omijaj bagno takie jak Avatar, telenowele gwalcace godnosc ikon sztuki filmowej. Wspieraj wysoka sztuke. Tylko, ze nie wszystkich to bawi. W filmie nie szukam, z malymi wyjatkami, poglebionej refleksji nad soba i otaczajacym mnie swiatem. Film zazwyczaj nie oddzialuje na mnie z taka sila. Potrafi szokowac, zastanawiac... i nie wiem co jeszcze. Ulubiony gatunek horror. Takze fantasy. Nie chce i nie zechce Ojca Chrzestnego, moze nie ambitnej ale 'klasyki' w postaci Obcego, Terminatora, Matrixa. Mnie to nie kreci. Avatar tak. Calosciowo. Nie implikuj mi, ze rezyser mnie omotal, bo nie domagam na mozg i nie dosc, ze dalem sie zlapac, to jeszcze nie mam tej swiadomosci. Dla mnie Avatar ma to cos. To cos, w mojej ocenie, maja takze dramaty 'efekciarstwem' nie okraszone, ale to jest forum Avatara wlasnie i o nim rzecz. Nie nawracaj mnie w ten sposob. Nie zadziala. Nie zdradze swoich przekonan, ale tez nie bede Ci mowil jak masz myslec. Ty natomiast usilnie starasz sie zakwestionowac wrazenie jakie film pozostawia. Nie oznacza to wcale, ze mam zamglony umysl, a ta i inne moje wypowiedzi to efekt nietrzezwego do filmu podejscia. Nie idz w zaparte i nie zaprzeczaj. To tyle.
gratuluję, gratuluję, ale pamiętaj że to Ty podpiąłeś się pod mój post, nikt ci nie kazał a teraz wypominasz mi że próbuję cię pouczać i coś tam sugeruję itp, może za nim "wejdziesz w paradę" zastanów się czy chcesz na pewno odpowiedzi..., gdyż może Ci się ona nie spodobać...