Nie kręcił mnie Brad Pit, nie ruszał mnie Pattinson, nie podobał się Johny Depp ani żaden inny hollywoodzki piękniś i byłam z tego powodu dumna... a tu nagle bammmm.... na łopaty rozwalił mnie niebieski 3-metrowy ultraseksowny (i nieprawdziwy) Jake Sully.
Widzę, ze jest mnóstwo facetów oczarowanych Neyriti. Rozumiem was, serio!
Nie wiem do końca, co takiego jest w tych ludziach Navi, ale jednak coś jest.
Co mi się podoba w Jake'u? Najpierw ujął mnie swoją spontanicznością, taką dziecięcą radością, uśmiechem, szalonym biegiem podczas wypróbowania nowych nóg i sposób w jaki upajał się smakiem owocu, potem przezabawnie walił łapami po tych świecących grzybach i wiele innych scen z dużą dawką poczucia humoru. Jednym słowem zachowywał się jak dziecko w krainie czarów. Bardzo to było urocze.
Po jakimś czasie Jake robi się niezwykle męski, zdecydowany, silny i do tego nieziemsko zmysłowy. Sugestywne, hipnotyzujące spojrzenie jego głęboko osadzonych oczu i czarujący uśmiech naprawdę na mnie zadziałały.
Gdzieś na forum przeczytałam opinie jakiejś pani, że widziała urywki filmu w wideoklipie Leony Lewis i stwierdziła, że Jake wydaje się być nieśmiały jak prawiczek ;) Oj nie. Erotyka może i jest delikatna i zamaskowana, bo nie wypadałoby inaczej w filmie od lat 12. Ale ja swoje widziałam ;)
Widziałam, jak Jake męskim, zmysłowym ruchem przygarnia do siebie Neytiri, widziałam jak dosłownie sekundę przed wyszeptaniem "ale ta kobieta musi także wybrać mnie" prawie niezauważalnym ruchem zwilża sobie wargi językiem co zdradza intencję pocałunku. Niby taka mała rzecz, ale jednak mnie przyprawiła o dreszcz ;) Subtelna i niezwykle zmysłowa erotyka... :) Wyobraźnia mi podziałała, oj podziałała.
(Sory, z natury romantyczka jestem i takie rzeczy zawsze widzę)
Generalnie uważam że Sam Worthington naprawdę świetnie zagrał swoją rolę, zadbał nawet o drobne szczegóły, które nadają postaci "prawdziwości". Brawo. Ja to kupiłam.
Hmmm, tak w zasadzie to bardzo podoba mi się nie tylko Jake ale i Sam ;)
Jeśli ktoś poczuł się zniesmaczony moim postem, bardzo proszę zignorować i nie pisać niekulturalnych odpowiedzi. Temat kieruję do innych babek, które są oczarowane posatcią Jake'a...Halo, jesteście tam?
(tak na marginesie, mam prawie 30 lat;)
A pewnie!
Ja tam jestem fanką Jake'a!
Może jeszcze w trochę inny sposób. Np niesmowicie podobała mi się ostatnia scena- ta kiedy Neytiri podawała mu maskę.
Chciałabym byc wtedy na jej miejscu.
mam takie macierzyńskie, opiekuńcze instynkty. I chciałabym go trzymać w ramionach, i mówić mu- I see YOU.
I widzieć Jego oczy mówiące mi to samo.
I poczuć się taką " zaopiekowaną" przez Niego.
Iwonka fajnie, że jesteś!
1
Ta scena gdy Neytiri go malowała, mistrzostwo! Jak on na nią wtedy patrzył!
Witaj Lady Isabel.
Ja jestem fanka Avatara- Jake'a od 4 togodni.
Byłam 2x.Po raz pierwszy 14.01.2010. i jakoś mi nie mija.
Codziennie tu przychodzę. podtrzymuję nasze tematy.
Ściągnęłam sobie na komp film i co jakiś czs przypominam sobie różne sceny.
Staram się zbijać z tropu tych trolli - którzy tu atakują.
No po prostu chyba jestem zakochana.
W Avatarze- filmie, Jake'u, Pandorze, tej pięknej baśni.
Pozdrawiam.
dzieczyny romantyczne opowiadanie, skopiowałam z wątku "czy neytiri zaszła w ciąże"
Coś było nie tak.
Jake to wiedział. Przez pierwsze kilka dni wmawiał sobie, że jest
paranoikiem, że przesadza. Irracjonalna myśl, że Neytiri już na nim nie
zależy niepostrzeżenie wślizgnęła się do jego głowy. Spędził wiele
bezsennych nocy po prostu przyglądając się jej śpiącej twarzy i
rozmyślając.
Kiedy pewnej nocy Neytiri przebudziła się i zauważyła, że Jake zamiast
spać patrzy na nią, podzielił się z nią swoimi wątpliwościami.
- Skxawng - szepnęła, chwytając go za rękę i przewracając się na drugą
stronę, żeby zasnąć ponownie. - Jesteśmy jednością. Nic nas nie
rozdzieli.
Zdał sobie sprawę, że uniknęła jasnej odpowiedzi na jego pytanie.
Zauważył też ton niepokoju w jej głosie.
Zmieniła się. Miała o wiele większy temperament, ich wspólne noce stały
się niemal zwierzęce. Kiedy się kochali, wbijała paznokcie w jego plecy.
Może była zła na niego, zła na siebie - połączyła się z kimś, kto nie
był prawdziwym Na'vi. Kiedy jednak kolejny raz zdenerwował ją swoim
wręcz nieprzyzwoitym wpatrywaniem się, rozpłakała się i mocno go
przytuliła. Wykluczył tę przyczynę.
Wciąż coś do niego czuła, nie była też zła na to, że spędzi z nim resztę
życia.
Co więc doprowadziło ją do takiego napięcia? Zmieniła nawet swój
jadłospis.
Stres? Czas Wielkiego Smutku ciągle był żywym wspomnieniem dla ludu
Omaticaya, od czasu przeprowadzki do nowego Drzewa-Domu minęło zaledwie
kilka miesięcy. Może była zestresowana? To z pewnością wiele wyjaśnia...
Jake postanowił ją odstresować. Zebrał i dał jej owoce, wymasował stopy
po ciężkim dniu. Co chwilę pytał ją, jak się czuje, nie szczędził
dowodów miłości i uwielbienia. W pierwszej chwili podobało jej się,
żartowała nawet, że na pewno robi to, bo zdradził ją z inną Na'vi. Ale
kiedy posunął się z masażem zbyt daleko i jego dłonie zawędrowały w
okolice piersi zawarczała na niego i odwróciła się, unikając kontaktu.
Więc może to nie był stres. Być może - sądząc po tym, jak reagowała gdy
jej dotykał - chodzi o kompleksy związne z wyglądem jej ciała?
Kobiety Omaticaya zdawały się nie dbać o swój wygląd żyjąc w
przekonaniu, że to, co dostały w darze od Eywy jest święte. Cieszyło go
to. Pomyślał, że to miła odmiana, przypominając sobie owładnięte
wszechobecną modą dziewczyny na Ziemi.
Zmieszany i zatroskany, Jake zaczął komplementować piękny wygląd
Neytiri.
Wpatrywała się w niego.
- Mój Jake, nie jesteś sobą - powiedziała. - Wyglądasz ostatnio na
bardzo... nieobecnego. Czy coś się stało?
- Neytiri, Martwię się o Ciebie - wyznał Jake - Dziwnie się zachowujesz.
Może zapewni go, że wszystko z nią w porządku albo wyjawi, co ją gnębi?
Na pewno nie spodziewał się wybuchu tak szczerego płaczu!
- Jake, och Jake - szlochała, wpadając w jego ramiona. - Przepraszam -
płakała - Przepraszam, nie mogę sobie poradzić ze swoimi emocjami. Nie
czuję się dobrze, nie wiem dlaczego!
Zdumiony i zmartwiony Jake, obejmując płaczącą partnerkę, nieśmiało
zaproponował jej jeden z owoców, bez którego nie widział jej w ostatnich
dniach. Pamiętał, że wielu mężczyzn na Ziemi robiło podobnie z
czekoladą. Jego zdziwienie wzrosło, gdy momentalnie powstrzymała łzy i
skinęła głową delikatnie pociągając nosem.
Tej nocy ich seks był delikatny ale pełen uczucia, przy najmniejszym
dotyku wydawała z siebie cichy jęk.
Zatem to jej emocje? Jak może pomóc, skoro nie ma zielonego pojęcia o co
chodzi?
Postanowił być blisko niej, gdy tylko będzie tego potrzebowała.
Tymczasem starał się skupić się na swoich obowiązkach, jakie miał jako
lider Omaticaya. Z każdym dniem Neytiri wyglądała na coraz bardziej
zmęczoną. W nocy spała kamiennym snem, a nawet zaczęła ucinać krótkie
drzemki za dnia! Tak bardzo się o nią martwił. Zaczęła mówić o
przeprowadzce w inne miejsce Drzewa-Domu a sprzątanie stało się jej
obsesją.
- Neytiri - minął ponad miesiąc jej dziwnego zachowania, nie mógł już
dłużej kryć swoich lęków - Neytiri, myślę, że powinnaś porozmawiać z
Mo'at. Jest twoją matką. Może ona wie, co się z tobą dzieje? Ja nie mam
pojęcia.
- Nic mi nie jest! - twierdziła uparcie, składając lekko drżące ramiona
na piersiach. - Mo'at jest teraz zajęta. Nie ma czasu.
- Kochanie - Jake ujął jej twarz w dłonie. - Nie jesteś sobą. A jeśli to
coś poważnego?
Jego obawy już ją trochę męczyły.
- Jutro się z nią zobaczę - powiedziała wyraźnie na odczepnego, mimo, że
sama się martwiła swoim zachowaniem.
Następnego dnia Jake kręcił się niespokojnie, kompletnie nie zwracając
uwagi na zebranie w którym właśnie uczestniczył i ignorując wojowników,
którzy chcieli z nim porozmawiać. Jego myśli krążyły wokół Neytiri i
przyczyn jej dziwnych reakcji. Byli razem dopiero sześć miesięcy. Nie
mógł znieść myśli, że ją straci.
Spędził mnóstwo czasu zanosząc błagania do Eywy oby to nie było nic
poważnego. Gdy nadszedł wieczór i niebo zabłysło pełne gwiazd, udał się
do Drzewa Dusz. Tam znalazł spokój i ukojenie, ale wciąż myślał o
Neytiri.
Gdy na horyzoncie pojawiła się powracająca grupa Omaticaya, Jake
podskoczył w poszukiwaniu Neytiri. Próbował rozszyfrować jej twarz, ale
było to zaskakująco trudne.
- I jak? - spytał, gdy podeszła dostatecznie blisko - Wszystko w
porządku?
Neytiri nie odpowiedziała. Usiadła na ziemi, patrząc na jarzące się
winorośla. Jej spojrzenie było obojętne. Powoli przysunęła kolana do
piersi. Jake ze zmarszczoną miną usiadł obok niej, tak blisko, że ich
biodra się zetknęły. Chciał ją objąć, ale powstrzymała go.
- Mo'at znalazła przyczynę mojego dziwnego zachowania - powiedziała.
Zbliżył uszy do głowy, zamachał nerwowo ogonem.
- Acha? - odparł - i... - odchrząknął delikatnie - Co... co znalazła, co
to jest?
Neytiri powoli skierowała na niego wzrok, patrzyli sobie przez chwilę w
oczy. Serce waliło mu w uszach jak młot, gardło ścisnęło się
niewiarygodnie. Dlaczego nie odpowiada? Co się stało? Coś złego? Na
pewno coś złego, biorąc pod uwagę jej stan...
Wyraz twarzy Neytiri zmienił się z beznamiętnego w szczery, olśniewający
uśmiech.
Jake zamrugał zdezorientowany.
- Spodziewam się dziecka - powiedziała Neytiri głosem przepełnionym
uczuciem.
Wpatrywał się w nią.
- Dzie... dziecko? Nasze? - Momentalnie zaschło mu w ustach, każde słowo
wypowiadał z wysiłkiem. - Dziecko?
Neytiri przytaknęła przygryzając dolną wargę, z trudem powstrzymując
uśmiech, który rozlewał się na jej twarz.
- Tak - Płakała, puściła swoje nogi, rękami objęła brzuch. - Będziemy
rodzicami!
Poszuł wielką ulgę i ciarki na całym ciele, zaśmiał się. Wstał i
podniósł uradowaną Neytiri, zakręcił nią kilka razy, po czym delikatnie
posadził spowrotem patrząc głęboko w jej jasne, radosne oczy.
- My naprawdę jesteśmy? - pytał, chciał usłyszeć to ponownie. Nie mógł w
to uwierzyć! Dziecko, dziecko, jego potomek...
- Nikt nie myślał, że to możliwe - Neytiri oddychała drżąc z emocji, ale
tak, jestem w ciąży. Spodziewam się dziecka! To tłumaczy moje zachowanie
i zachcianki!
Wydając z siebie pisk, który w normalnej sytuacji głęboko by go
zawstydził Jake delikatnie pocałował Neytiri, następnie dotknął jej
brzucha, wyobrażając sobie malutkiego Na'vi, który sięga nóżką i lekko
kopie go w rękę.
- Dziecko... - szepnął, kiedy Neytiri dołożyła swoją dłoń.
Mylił się. Wszystko było w porządku. W jak najlepszym porządku!
A ja znalazłam jeszcze opowiadania dotyczące słynnej sceny z maską i ostatniej pod Drzewem Dusz.
Są na forum avatarowym. POstaram się znależć i zacytować.
Piękne wzruszające sceny.
Myśle, że jestesmy romantyczkami.
Nie jesteśmy jakimiś małolatami tylko dojrzałymi kobietami, i takie rzeczy nas " rajcują"
zniesmaczony... no tak jestem , bo to jest dział by oceniać film, a nie zachwycać się jakimś aktorzyną... te kobiety tylko ideały wam w głowach...
a tak na marginesie jakim prawem porównujesz Sama Worthingtona do Johny Deppa, kobieto to nie ta liga... Johny Depp jest na samej górze, ten nędzny angol na dole. Bo ty patrzysz tylko na wygląd a nie na gra aktorską, no jak prawie każda dziewczyna. I piszesz tu o erotyce, prawiczku... kurde opanuj się ;/ dla mnie już lepiej w Terminatorze zagrał niż w Avatarze, w Avatarze jego gra przypominała mi małe dziecko cieszące się byle czym.
zniesmaczony... no tak jestem , bo to jest dział by oceniać film, a nie zachwycać się jakimś aktorzyną... te kobiety tylko ideały wam w głowach...
a tak na marginesie jakim prawem porównujesz Sama Worthingtona do Johny Deppa, kobieto to nie ta liga... Johny Depp jest na samej górze, ten nędzny angol na dole. Bo ty patrzysz tylko na wygląd a nie na gra aktorską, no jak prawie każda dziewczyna. I piszesz tu o erotyce, prawiczku... kurde opanuj się ;/ dla mnie już lepiej w Terminatorze zagrał niż w Avatarze, w Avatarze jego gra przypominała mi małe dziecko cieszące się byle czym.
faceci zaśmiecanie. To forum dla nas!
Dziewczyny fajnie ktoś napisał te opowiadanie. Niech teraz ktoś dopisze dalsze losy ;-)
czytałyście?
Witaj Koleżanko:
Znalazłam te teksty.
Pozwól, że przytoczę.
-Zostań tutaj. Nie jesteś potrzebny. Tylko byś zawadzał – powiedziała mi Mo’at. Trudno było się z nią nie zgodzić. Tylko raz byłem przy narodzinach dziecka, i to wtedy, gdy ja się rodziłem. Mo’at miała znacznie większe doświadczenie.
Głaskałem mojego ikrana po szyi, uspokajając go i zapewniając, że wszystko będzie w porządku, że Neytiri na pewno sobie poradzi. Sam nie wiedziałem, czy chcę uspokoić jego, czy siebie. Zdawało mi się, że upłynęły wieki, zanim zobaczyłem Mo’at. Popatrzyłem na to, co niosła.
-Ojej… - wyszeptałem. – Takie malutkie… takie… podobne do mnie…
Mo’at obrzuciła mnie wiele mówiącym spojrzeniem.
-Skxawng. To pępowina – wyjaśniła. – Neytiri trzyma dziecko.
Pobiegłem do Neytiri. Nasze dziecko było najpiękniejszym dzieckiem, jakie w życiu widziałem. Od stóp do głów niebieściutkie, z długim ogonem zakończonym gęstą kitką, o czterech długich palcach u każdej dłoni…
-Śliczny – westchnąłem.
-Śliczna – poprawiła Neytiri. – To ona. Gdy dorośnie, zostanie Tsahik.
Moja córka. Nie była większa niż ludzkie niemowlę, a miała wyrosnąć na dwukrotnie wyższą od dorosłego człowieka. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do mnie. Wyciągnąłem do niej rękę, a ona zacisnęła dłoń na moim palcu. Trwaliśmy tak cudowną chwilę.
-Puść ją, mój Jake. Ona musi iść spać – powiedziała Neytiri. Przytuliła naszą córkę i zaczęła śpiewać jej kołysankę.
-Przytul się do mnie, istoto maleńka.
Spokój przyniesie matczyna ręka.
Posłuchaj kołysanki, kołysanki…
Zaśnij w ufności w Eywy opiekę,
Zamknij jedną i drugą powiekę…
Wesołe śnij ikranki, śnij ikranki…
Aaa, aaaa, śnij ikranki.
Nie wiem, czy to kwestia podświadomości, czy też magia Tsahik, ale usnąłem jednocześnie z naszą małą. I śniłem o ikranach.
super jeśli będziesz mieć coś jeszcze to wklej. Jestem niepoprawną romantyczką. Musze to teraz na spokojnie jeszcze raz przeczytać!
a tak ogólnie, Cameron ma w drugiej częsci umieścic ich dziecko!
I jeszcze jeden tekst:
Jesteś gotowy, Jake?
- Jestem.
Neytiri chwyciła jego prawą rękę, jeden z wojowników złapał lewą. Norm powiedział coś przez swój komunikator do osoby znajdującej się w Pokoju Połączeń. Na chwilę świat stał się czarny, ale kiedy Jake odzyskał wzrok, zobaczył otwartą komorę połączenia i pochylającego się nad nim Maxa.
- Gotowy do podróży? - Spytał Max, kiedy Jake wsiadł na swój wózek inwalidzki.
- Sekundę - odparł, i ruszył w kierunku kamery. - Grace chciałaby, żebym nagrał to wszystko, póki moja pamięć jest świeża.
--------------------------------------------------------------------------------
Jake nigdy nie czuł się komfortowo, kiedy był noszony. Ani wtedy, gdy znoszono go z pola bitwy w Wenezueli, ani w czasie terapii w Centrum Medycznym dla Weteranów. Jednakże kiedy Neytiri niosła go w kierunku Drzewa Dusz, było przynajmniej wygodnie.
Jego wzrok napotkał na kilku wojowników Na'vi i naszła go zastanawiająca myśl. Spojrzał na Neytiri i zapytał:
- Myślisz, że mnie widzą?
Uśmiechnęła się do niego.
- Tak, widzą Cię.
Był tutaj jedynym człowiekiem. Norm i pozostali, którym zezwolono pozostać na Pandorze, nie byli dopuszczani w pobliże Drzewa Dusz, nawet na uroczystość urodzin Jake'a. Zastanawiał się, co niektórzy z wojowników Na'vi myślą na widok jego niesprawnego, ludzkiego ciała. Czy to zmniejszy ich szacunek dla szóstego Toruk Makto, wkrótce olo'eyktan Omaticayi, czy też wręcz przeciwnie? Wszystko stanie się jasne za kilka minut.
Kiedy Neytiri położyła go przy podstawie Drzewa Dusz, tuż obok awatara, nie mógł przestać myśleć o śmierci Grace. Jego zaniepokojenie musiała zauważyć Mo'at, która położyła rękę na ramieniu i powiedziała:
- Jesteś silny, Jakesully. Zawierz Eywie.
Pokiwał głową i odrzekł:
- Jestem gotów.
Wkrótce zaczął się rytuał przekazania świadomości z jego ludzkiego ciała do awatara. Kiedy jego ciało zostało oplecione przez setki warkoczy Drzewa Dusz w celu stworzenia ostatecznego Tsahaylu między nim a Eywą, Jake poczuł wielki wewnętrzny spokój. Zawsze przy transferze do awatara panowała ciemność, natomiast teraz było to intensywne światło. Czuł obecność tysięcy duchów dawno zmarłych wojowników, które zebrały się wokół niego. Ale przede wszystkim czuł, że Grace jest teraz razem z nim.
Chwilę później Jake urodził się jako Na'vi.
Omaticaya wiwatowali, gdy stanął przed nimi w swoim nowym ciele - już nie jako awatar. Zaraz dołączyła do niego Neytiri. Słowa ugrzęzły w gardłach im obojgu, więc ściskali się tylko jak para. Spoglądając przez ramię Neytiri, Jake ujrzał jego ludzkie ciało leżące nieruchomo.
Mimo, że reakcja wojowników złagodziła jego wcześniejsze obawy, nie był przygotowany na wstrząs, spowodowany widokiem jego własnego ciała. Puścił Neytiri, pochylił nad zwłokami i zdjął egzopak, który utrzymywał go przy życiu w tym miejscu. Nagle zdał sobie sprawę z wątłości swego starego życia, które w ostatnich miesiącach stało się bardziej podobne do snu. Koszmar uwięzienia i ograniczeń. Niezależnie od przeciwności losu, jakich doznał, uświadomił sobie, że pozbyć się swojej przeszłości jest trudniej, niż się spodziewał.
Mo'at stojąca za nim, powiedziała:
- Pochowamy je tak, jak robimy z ciałami naszych wojowników.
Jake skinął głową.
- On był wojownikiem - ścisnął dłoń Neytiri. - Ja będę przywódcą Ludzi.
No i jeszcze jeden:
Ale to już ostatni.
Przez chwilę myślałam, że już po mnie. Patrzyłam bezradnie na stojącego nade mną Człowieka z Nieba w dziwnym pancerzu, mogąc jedynie na niego syczeć. Ale zaraz potem pojawił się mój Jake i odciągnął go ode mnie. Kiedy byli zajęci walką ja bezskutecznie usiłowałam wydostać się spod Tanatora. Byłam wdzięczna zwierzęciu, że pomogło mi w walce, że niosło mnie na swoim grzbiecie i oddało swoje życie, ale w tej chwili także mnie przygniatało uniemożliwiając włączenie się do walki. Mój Jake jest silnym wojownikiem, ale obawiałam się, że cała jego siła i męstwo nie wystarczą w starciu z tym demonem. Dochodzące do mnie odgłosy walki wcale mi się nie podobały. Z tego co zdążyłam zauważyć, wykręcając głowę, Jake miał kłopoty. Jego krzyk zabrzmiał mi w uszach. Nabrałam po raz kolejny powietrza i z całych sił naparłam na masywne ciało. Proszę, Eywo, usłysz mnie i pozwól mi ruszyć na pomoc Jake’owi – błagałam w myślach. Musiała mnie wysłuchać bo udało mi się w końcu oswobodzić. Nie zastanawiając się, czy przygnieciona kończyna jest sprawna, bez chwili wahania przeskoczyłam wał ziemi, i pobiegłam w stronę walczących, chwytając po drodze mój łuk leżący nieopodal. Wypuszczona strzała poszybowała, przeszywając Człowieka z Nieba. Jake, którego tamten trzymał uniesionego za warkocz, opadł na ziemię. Zanim przyjrzałam się mojemu Jake’owi strzeliłam jeszcze raz. Jedna strzała nie zabiłaby Człowieka z Nieba wystarczająco szybko. Nie mogłam ryzykować, że choćby w najmniejszym stopniu zagrozi mojemu partnerowi.
Podbiegłam wyciągając nóż. Nachyliłam się nad Jake’iem, osłaniając go i sycząc na Człowieka z Nieba. Ten zachwiał się, by następnie runąć do tyłu. Przez sekundę patrzyłam jeszcze na niego, upewniając się czy nie wstanie, po czym przeniosłam całą moją uwagę na Jake’a. Odrzuciłam łuk i zbliżyłam się do niego.
- Jake! – krzyknęłam. Był nieprzytomny. Ogarnęła mnie panika. Czy Człowiekowi z Nieba udało się go zranić? – Jake!
Dotknęłam jego twarzy. Wyglądał jak wtedy, kiedy nie mogłam go dobudzić przy Drzewie Głosów.
Co się dzieje? Co robić?! Serce waliło mi jak oszalałe. Byłam przerażona. Jak mam pomóc Jake’owi?!
Usłyszałam jakieś dziwne odgłosy dochodzące z domu Ludzi z Nieba. Szamotanie. Dochodził stamtąd zapach Ludzi z Nieba... Jake’a.... I Grace i Norma... Czy tam właśnie był mój Jake, kiedy nie był ze mną w ciele Chodzącego We Śnie?
- Jake.
Odwróciłam głowę w stronę konstrukcji. Moment później byłam już przy niej uderzając w przezroczystą ścianę. Zobaczyłam dziwne sprzęty, wszystko w chaosie. A wśród tego wszystkiego leżał Człowiek z Nieba. Mój Jake. Nie ruszał się! Rzuciłam się w bok, gdzie przezroczysta ściana była wybita. Przedostałam się do wnętrza i rzuciłam w stronę Jake’a.
Uklękłam przy nim i podciągnęłam do pozycji siedzącej.
- Jake! Mój Jake! – powtarzałam usiłując uzyskać jakąś reakcję. Potrząsałam nim, próbując go obudzić, ale on się nie ruszał. Spojrzałam na niego. Coś było nie w porządku. Jego skóra, tak różna od skóry Na’vi, wyglądała inaczej niż skóra Ludzi z Nieba, jaką widywałam. Zrobiła się sina. Jego twarz, tak mała i krucha... Czegoś brakowało. Wszyscy Ludzie z Nieba jakich pamiętałam, mieli zawsze przesłonięte twarze przezroczystymi rzeczami. Rzeczami, które pomagały im oddychać. Spojrzałam w bok. Leżały tam te rzeczy. Błyskawicznie chwyciłam jedną z nich i przyłożyłam do twarzy Jake’owi.
Usłyszałam dziwne syczenie, po czym zobaczyłam jak Jake mruga. Poruszył rękami, niezdarnie usiłując chwycić tą rzecz. Kiedy mu się to udało, nacisnął coś i rzecz przywarła do jego twarzy zachodząc mgłą. Usłyszałam jak Jake gwałtownie chwyta powietrze. Po chwili jego oddech się uspokoił, a mgła zniknęła z rzeczy i mogłam zobaczyć twarz mojego Jake’a. Poczułam jak oczy mi wilgotnieją. Mój Jake... żył.
Przyjrzałam się mu, kiedy on przyglądał się mi. Był taki malutki. Trzymałam go w ramionach, jak dziecko. Zupełnie inny niż Jake, którego znałam. A jednocześnie taki sam. Jego twarz, chociaż dziwnego, jasnoróżowego koloru, miała te same rysy. Jego błyszczące, teraz zielone, oczy patrzyły na mnie w ten sam sposób. Zobaczyłam w nich miłość i troskę. Jake uśmiechnął się lekko.
- Widzę cię – powiedział cicho, jego głos zabrzmiał inaczej niż kiedy był w ciele Chodzącego We Śnie. Ale wciąż znajomo. Uniósł dłoń do mojego policzka. Przykryłam ją swoją, teraz o wiele większą niż jego. Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Jake wydawał się taki bezbronny i słaby. Ale wiedziałam, że taki nie jest. Głęboko w sercu, nadal był silnym Toruk Makto, którego kocham. Nie ważne czy w ciele Człowieka z Nieba, czy nie. Był moim Jake’iem. A dopóki nie wróci do ciała Chodzącego We Śnie, nie pozwolę, żeby coś mu się stało.
- Widzę cię – powiedziałam. Widziałam go, tak naprawdę. Uśmiechnęłam się. On też.
Więcej nie znalazłam na forum : avatar forum czy jakoś tak.
To wszystko jest dla wielbicielek Jake'a Sullego ( takich jak ja).
Pozdrawiam ! :-)
Sorry! Niestety- to wszystko co znlazłam.
Sama je sobie wydrukowałam.
Ale piekne! Prawda?
To prezent dla Was i nas. Wielbicielek Avatara/Jake'a :-)
Dzięki Iwonka!
Super opowiadania. Szczególnie te dwa pierwsze ( o dziecku)
właśnie jak myślicie czy Cameron wprowadzi wątek dziecka, w następnej części?
Myślę, że dziecko obowiązkowo musi być.
Na którymś z tematów rozwinięłam ten wątek
No i niejaki krzyzrak sie naśmiewał- a do kogo będzie podobne- czy będzie miało 4, czy 5 palców u rąk, ( a może 9- w jednej rączce 4, a drugiej- 5)
To wydumałam, że jak chłopczyk - do podobny do Jake;a ( logiczne- geny) , a więc- 5 paluszków w każdej kończynie, a dziewczynka- to będzie miała po 4.
Ale najlepiej do gdyby była para. Wszyscy byliby zaspokojeni.
Ale to to byłoby za dobrze.
Jedno dziecko- to już będzie duży sukces!
Nie tak działa genetyka. Nie ważne jaka płeć, geny są dobierane losowo. Poza niektórymi cechami sprzężonymi z chromosomami płci, ale to za długo tłumaczyć.
kurcze dziewczyny,Jake by się sprawdził w roli tatusia, na pewno!
Moze zabierał by swoje dziecko na przeloty ikranem...
Byli by szczęśliwą rodzinką...
NO myślę, że to oczyista oczywistośc będzie.
Pewnie nie będa sobie fruwać zwykłym ikranem tylko na Toruku!
Uderzyło mnie w jednej scenie, że na Toruku Jake fruwał z Neytiri- tak więc Toruk zaakceptoweał ich oboje- stanowili jedność!
na pewno zaakceptuje ich z małym Jakiem lub Małą Neytiri.
Neytiri tak nie pewnie podeszła wtedy do Turoca, ale jak się za to poczuła ważnajak ją Jake przewoził!
A na Ikrana według zwyczajów Na'vi nie mogą wchodzić tylko ich właściciele? Chociaż w sumie Neytiri mogła wsiąść na Toruka. O właśnie, apropo Toruka! Chciałbym, żeby pokazali że Jake dalej dosiada swojego Ikrana, a tylko na jakieś ważniejsze polowania/uroczystości/wojny bierze Toruka. Bo to trochę takie nie w porządku by było, gdyby go zostawił.
Powiedział chyba, że Toruk Makto nie jest potrzebny. Na to samo wychodzi w sumie.
powiedział "toruk macto was no longer needed" co oznacza że "jeźdźca toruka wiecej jest nie potrzebny. on był toruk macto, ale żeby był, musiał mieć toruka, a jemu kazał odlecieć, więc po wojnie nie był już toruk macto (oczywiście wszyscy pamiętają że był, przez co autorytet się nie zmniejsza xd). może w drugiej części znów go dosiądzie... bo na pewno może, szczególnie jak dosiadał go w przeszłości.
ja bym się spodziewał sceny narodzin dziecka i napisu "6 lat później", bo mają być ludzie, a ci dolecą tam za 6lat. podobno ma być parker, więc powinni tam być za 12 (sic) lat, ale można przyjąć że jeden statek wylatujący spotkał po drodze (3lata)ten pierwszy i kazali (lub coś w tym stylu) ludziom wypędzonym zawrócić, ew. niektórych wybudzili i niektórzy, jak np. parker przesiedli się i po drugich 3 latach (razem tych 6 - a raczej 5latach, 9 miesiącach i 22 dniach może + 2,3 dni na tą przesiadkę ale to nic). skoro na'vi dorasają koło 6 lat* przy powrocie ludzi syn/córka jake'a powinien/na być już dorosły/a (ja bym wolał syna - zaraz napiszę), tak jak neytiri. no, dziecko nie musi się urodzić od razu, może później, ludzie tez mogą późńiej przyleciec.
można zrobić taką historię że syn jake'a zakochał się w córce wodza z innego klanu, taki romans na tle wojny, na wojnie wódz tamtego klanu ginie i syn jake zostaje wodzem...
* 6 lat ludzkich czy pandoriańskich? nie wiem ile pandora oblatuje swoje słońce, musi zresztą oblatywać tego gazowego giganta itp. ale pandoriańskie lata nie są dużo dłuższe od naszych (chyba) a ludzie mierzyli swoją miarą... (na wenus rok jest krótszy od dnia, doba trwa 243 a rok 225 dni ziemskich hehe...
ja wolę, by ich dziecko było w filmie małe a film żeby opowiadał losy Jakea i Neytiri ;-)
tylko że wtedy z jake'a może się zrobić taki tatuś jak ze shreka z 1 i 2 części w 3...
nie to, że może być dziecko, nie znaczy, że musi być nudno.
Przecież wróg może porwać im dzidziusia i zarządać, że np. Jake Sully albo zdradzi Navi`i i wtedy odzyska dziecko, albo....jeśli nie będzie współpracować to dziecko zginie.
No i zaczyna się akcja.
Jake nie może stracić dziecka, ale też nie może zdradzić Navi`i, no i zaczyna się wojna, Neytiri też wspomaga...
Nie patyczkowaliby się, od razu zabili dziecko. Zresztą, jak mieliby je zdobyć, ukryte gdzieś w środku wioski... jakby już weszli do wioski to mieliby ciekawsze rzeczy do roboty nić kidnapping.
mogliby wykraść dziecko, gdyby jeden z Navi`i zdradził....
Nikt się by tego nie spodziewał...
Na'vi zdradził? Na'vi nie zdradzają. Nie możliwe, nie ma szans. Musieliby mu wszczepić chipa i zdalnie go sterować. Przecież oni są tak zakochani w tych świętościach swoich że nie ma szans.
Robienie kolejnej części o tym samym, tylko że z dzieckiem Jake'a nie ma sensu.
no to o czym ma być druga część. Główni bohaterowie zostają przecież, a z dzieckiem będzie romantyczniej.,...
Według mnie kolejne części to poroniony pomysł, nic ciekawego nie wymyślą a tylko zepsują efekt i urok z pierwszej części. Chociaż pewnie i tak pójdę na to do kina - choćby dla seksownego Jake ;P
Z góry założono ze będą trzy części. Zresztą Cameron podobno "niektóre wątki wprowadził z myślą o kontynuacji".
ja się znowu nie mogę doczekać kolejnej części, gdyż czuję niedosyt i chcę oglądać losy głównych bohaterów ;-)
Nie mówię że ma nie być dziecka. Odpowiadałem tylko na komentarz, w którym dziewczyna pisała żeby dziecko Jake'a zakochało się w dziewczynie innego klanu i żeby zostało wodzem tamtego klanu. To samo tylko z synem Jake'a. Beznadzieja.
Jak czytam te wasze poronione pomysły o tym co powinno się dziać w następnej części to czuję ulgę że wasze rozmowy to tylko daremne fantazje. Litości...Byście zmienili ten film w tandetne i spłycone romansidło, jeszcze bardziej przewidywalne niż Avatar. No ale nie bez przyczyny nie ma wielu damskich reżyserów.
Oj daj spokój, dziewczyny tylko fantazjują. Przeszkadza Ci to? :P
Zresztą to co tu wymyślają nie wypałniałoby całego filmu, tak samo jak romans Jakea i Neytiri nie wypełnia całej 1 części.
"romans Jakea i Neytiri nie wypełnia całej 1 części"
Ten romans jest podstawą, głównym elementem tego filmu. Gdyby nie romans to film skończyłby się zupełnie inaczej.
nie jest podstawą, jak w pocahonttas. postawą jest zmiana jake'a i sam konfilkt. romans jest tylko tłem. no, ale zawsze tło jest najważniejsze, a to co dzieje się z przodu jest po prostu wyraźniejsze, ale bez tła nie ma filmu. ale nie zgodzę się że to główny element.
Tak, prawda, ze romans jest tu istotny, ale ja miałam na myśli raczej to, że nawet gdyby Cameron w 2 część wrzucił jakieś wątki z ciążą, dzieckiem itp to i tak cały film będzie jedną wielką wciągającą przygodą wypełnioną akcją, efektami, widokami, lataniem, walkami, humorem i wszystkim tym co chłopcom się podoba w 1 części. Więc się nie martw ;)